Dziś pewnym sensie ważą się losy świata. Mamy bowiem wybory w Stanach Zjednoczonych i decyduje się w to, czy w tym największym krajów zachodniej cywilizacji rządzić będzie dalej przedstawicielka układu skorumpowanych lewicowo-liberalnych elit, czy też ktoś zupełnie spoza establishmentu, tak jak swego czasu Abraham Lincoln i Ronald Reagan. I - kto wie - być może na ich miarę. Wstałem dziś bardzo wcześnie po prostu dlatego, że tak się obudziłem i od wczesnych godzin rannych śledziłem polskie serwisy internetowe, szukając informacji o wynikach wyborów. Przy tej okazji pozwoliłem sobie na zrobienie pewnego drobnego porównania.
Bardzo ciekawe i pouczające było zestawienie wyników o godzinie 7.05. Otóż pozostający w niemieckich rękach Onet wciąż przyznawał Trumpowi 238 głosów elektorskich (a Clinton najbardziej aktualne 215). Również skłaniająca się do krytyki konserwatyzmu WP dawała już Trumpowi 244 głosy, zaś Clinton 215. A portal Niezalezna.pl podawał (za Fox News) 254 dla Trumpa i 215 dla Clinton. Nie tylko "polski" Onet i TVN24 robili co mogli, aby jak najbardziej opóźnić podawanie wyników Trumpa. Zaklinanie rzeczywistości trafiło się także amerykańskiej sieci CNN. Ale nie ma w tym nic zaskakującego, bo liberalno-lewicowe środowiska znane są przecież z zaklinania rzeczywistości, prawda? W ich Matrixie Clinton zawsze wygrywa.
W Ameryce, podobnie jak to było u nas w czasie wyborów prezydenckich, skompromitowały się także czołowe sondażownie. Tak się kończy koloryzowanie ankiet. A mnie przypomniały się słowa pewnego Nadredaktora, który zapewniał, że Bronisław Komorowski przegra z Andrzejem Dudą dopiero wtedy, gdy po pijanemu przejedzie ciężarną i niepełnosprawną zakonnicę na pasach. Zastanawiam się więc, jeśli Clinton przegra wybory, a wiele na to wskazuje, gdzie ta przejechana przez nią zakonnica? I chyba znam odpowiedź. Być może ją przejechali wtedy, gdy odwozili Clinton do szpitala po kolejnym zasłabnięciu. A tak już na koniec, tytułem ciekawostki i niejako przy okazji - po angielsku trump znaczy atut (w brydżu).
A więc czyżby Ameryka sięgnęła wreszcie po swój atut? ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz