Dawniej mawiało się, jeszcze w starożytnym Rzymie, że coś może się wydarzyć ad Kalendas Graecas, czyli nigdy - bo greckie kalendy nie istniały. Dziś można to samo powiedzieć o prezesie Trybunału Konstytucyjnego, Andrzeju Rzeplińskim. Otóż prezes Rzepliński w pewnym senie kopnął w kalendarz. W reklamowym kalendarzu Trybunału Konstytucyjnego wkradł się bowiem pewien drobny błąd - zabrakło w nim między innymi 19 i 20 grudnia, a jak wiadomo prezes Rzepliński miał 19 grudnia skończyć kadencję. A skoro tego dnia nie ma w kalendarzu, to można żartobliwie rzec, że prezes Rzepliński jest wieczny.
Tak zresztą powiedział o nim sędzia Biernat - Rzepliński nie skończy nigdy kadencji i jest nieśmiertelny. Tymczasem kalendarz Trybunału Konstytucyjnego to wyraźnie potwierdza. Jednak żyjemy w demokratycznym kraju, więc kalendarz ów odbiera istnienie nie tylko dniom 19 i 20 grudnia, ale także 5, 6, 12 oraz 13 grudnia. To zdecydowanie zła wiadomość dla KOD - mieli demonstrować 13 grudnia, w rocznicę wprowadzenia przez Jarosława Kaczyńskiego stanu wojennego, czyż nie? Z drugiej strony, osoby urodzone w tych dniach są niestety pozbawione okazji do świętowania swoich urodzin. Kto nie wierzy w tę opowieść, znajdzie zdjęcia kalendarza TK pod tym linkiem.
Jednak jeśli ktoś traci, to najczęściej inny zyskuje. Dni 7, 8, 14, 15, 21 i 22 grudnia są w tym kalendarzu Trybunału Konstytucyjnego podwójne. Zatem osoby urodzone w tych dniach mają szansę na świętowanie podwójnych urodzin. To też dla nich jedyna w swoim rodzaju okazja, aby cofnąć się w czasie. Jak widać, kalendarz Trybunału Konstytucyjnego jest naprawdę jedyny w swoim rodzaju, podobnie jak jego Prezes. W sumie jednak nie ma w tym nic dziwnego.
Wszak polska opozycja totalna musi wystawić po swojej stronie równie totalnego Prezesa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz