Zrobiliśmy sobie wczoraj wieczór filmów gejowskich z moim chłopakiem. Trzy filmy w prawidłowej, rosnącej pod względem powagi kolejności. No i wspólne oglądanie w przytuleniu razem - też inna jakość niż samotne. Najpierw przezabawna amerykańska komedia "Klatka dla ptaków" z niezapominanym Robinem Williamsem. Genialny przykład amerykańskiego dobrego humoru - bez głupich dowcipów i sitcomowych śmiechów zza kadru. Temat gejów fenomenalnie podany, mnóstwo humorystycznych smaczków, w tym także takie, które rozpoznać może jedynie bardziej wytrawny widz. Było się naprawdę z czego śmiać.
Potem coś nieco poważniejszego, czyli "Letnia burza". Film pełen młodzieńczej beztroski, ale także pokazujący kształtowanie się człowieka, dokonywanie jego pierwszych ważnych życiowych wyborów. Ma przy tym wiele fajnych akcentów humorystycznych, jest lekki, miły i pełen muzyki - naliczyłyśmy aż 13 utworów muzycznych w jego soundtracku. Film z pewnością godny polecenia. Niemiecka produkcja z występującą tam gościnnie Alicją Bachledą-Curuś.
Trzeci film był zdecydowanie najpoważniejszy i najbardziej smutny. To "Dom Chłopców". Film opowiadający o młodym geju zaczynającym jako przelatujący z kwiatka jednej imprezy na drugą hedonista, a następnie przechodzącym swoją drogę życiową. Najpierw zaczynając od ucieczki z domu rodzinnego, potem przez usamodzielnienie, pracę i wreszcie zakochanie się w "heteryku", którego okradła własna dziewczyna. A potem okazało się, że okradł go także pewien bogaty amerykański gej - kradnąc mu jego własne życie. Dosłownie. To film nie tylko o miłości, ale także o początkach AIDS.
W sumie jednak wniosek jest optymistyczny - miłość (prawie) wszystko zwycięży.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz