Kolejny pseudonim następnego chłopaka, pod którym go kojarzyłem, to Pelot. Fajny chłopak o urodzie jakiegoś islamisty (czarny, orzechowe oczy, prawie z wyglądu jak młody dżihadysta - słowem cukiereczek). Był w rodzinie zastępczej, miał kilkanaście osób rodzeństwa (prawie każde z innym ojcem) i część z nich odnalazł w domach dziecka lub innych rodzinach zastępczych. Fajny chłopak, mający 19 lat i robiący maturę, gdy się poznaliśmy. Znów nadzieja na coś.
A tak naprawdę kolejna znajomość, która się tylko otarła o mnie. Ale przynajmniej przećwiczyłem z nim od kilu lat nie praktykowaną sztukę całowania. Taka mała korzyść, że znów się w tym odnalazłem. Ale z Pelotem nic nie wyszło, nawet jego częściowa pomoc jako tymczasowego współlokatora, gdy potrzebowałem takiego wsparcia, nie udała się. On po prostu nie nadawał się na człowieka, który coś by odpowiedzialnie planował. Za bardzo żył jeszcze od wypłaty do wypłaty i nie był w stanie nawet odłożyć na dołożenie się do czynszu by zamieszkać u mnie, nawet na krótki czas.
Kolejny młody, ale nieodpowiedzialny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz