No i mam mój WK kwadrans czyli 16 minut wspanialej muzyki Wojciecha Kilara. Puszczam sobie playlistę w losowej kolejności, jeden kawałek leci za drugim. Wszystko w staropolskim rytmie poloneza który się gdzieś tam przeplata, nawet zagłuszany wojskowymi werblami. A polonez to taniec chodzony, idealny do nadawania spokojnego rytmu temu co się robi.
Już dawno temu zacząłem tak dobierać muzę aby idealnie wspierała mnie w pracy na komputerze. Dlatego mogłem słuchać niektórych utworów w kółko setki razy. I zawsze gdy trafiam na kolejne utwory czy całe albumy które mają taką magiczną moc, to je dodaję. Z "Pana Tadeusza" wziąłem około połowy utworów. Romantyczne zaloty Telimeny nie bardzo nadają się do pracy w nieomal wojskowym rytmie. Ale werble czy napoleońskie fanfary - jak najbardziej tak.
Najciekawsze jest to, że ja się czuję w tej muzyce zanurzony. Tak jakby ona krążyła w moich żyłach. W mojej głowie pulsują nuty poloneza albo motywy Marsylianki do których Kielar się w "Roku 1812". Albo bitwa z batalionem Płuta - jakże inaczej słucha się tego na spokojnie, bez ognia strzałów i bitewnej wrzawy. Ten minimalizm Kielara, oszczędność dźwięków, jest po prostu genialny. Niby tylko werbel, czasem trąbka i jakieś dzwonki - a jaka to sugestywna rytmika. Albo z kolei niebywała przestrzeń, jaką budują odzywające się na polowaniu myśliwskie rogi.
Czuję się jakbym żyjąc w realnym świecie w środku siebie żył w jakiejś baśni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz