Aby zdobyć jakiś obszar trzeba najczęściej uchwycić przyczółek. To znane słowo z kampanii wojennych. Ale przecież używane jest potocznie także w normalnym życiu. I właśnie takiego przyczółka brakowało mi dotąd gdy przymierzałem się do pracy związanej z internetem.
Zajmowałem się internetem i sprawami związanymi z marketingiem internetowym lata temu, wtedy byliśmy w tym jednymi z pionierów w Polsce. Potem oczywiście wypadłem z obiegu, gdy sprzedałem udziały w firmie i wycofałem się z branży. Ale jakaś pasja do marketingu internetowego pozostała. Znalazłem sobie ciekawe poletko - marketing idei związany z własnym życiem. Szukając kogoś i tworząc profile internetowe mimowolnie wykonujemy taki marketing. W sensie marketingowym "sprzedajemy się", oferując nie jakiś produkt zewnętrzny albo usługę - lecz samego siebie. W sensie marketingowym jesteśmy "towarem", czyli czymś o czym udziela się informacji, docierając do potencjalnego "klienta" i zachęca go do podjęcia określonej akcji - oczywiście nie kupna, jak w marketingu prawdziwych towarów handlowych, ale np. poznania się.
Teraz, zupełnie przypadkowo, trafiłem na ogłoszenie o pracę, które mnie zainteresowało. I nagle przekonałem się, że mam przed sobą właśnie ów wymarzony przyczółek. Zacząłem więc rozgryzać te zagadnienia. Wiele przede mną nauki i odświeżania już posiadanej wiedzy - ale taką naukę szczerze kocham. Bo wiem że jest ona w pełni użyteczna. I wreszcie wiem jak się zabrać do tej całej pracy związanej z internetem.
Co prawda mam też od znajomego z którym już robiłem biznesy, propozycję pokrewnej pacy marketingowej w internecie - i właśnie w sprawie tamtej pracy kompletnie nie umiałem wyczuć bluesa - ale mam nadzieję, że od tego przyczółka uda mi się przeskoczyć także do przyczółka dla tamtej dodatkowej pracy. Bo wiele spraw zazębia się i jest podobnych. A jeśli widzę początek, już nie kręcę się w kółko, to mam motywację do pójścia dalej.
Obym tylko miał jeszcze dość siły aby iść za motywacją :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz