Dziś o zjawisku, na szczęście rzadkim, które prowokująco nazwę klientem szmatą. Zapewne budzi to jednoznaczne skojarzenia, ale raczej na pewno będą one błędne. Mam bowiem na myśli szmatę w innym znaczeniu niż potoczne - czyli kogoś podłego. Może powinienem użyć innego słowa zamiast szmaty ale wtedy te określenie straciłoby swoją pikantną dwuznaczność :-)
Tym słowem byłby może "ręcznik". Klient szmata jest bowiem osobą która tak długo i szczegółowo rozmawia, że przypomina to wyżymanie ręcznika lub szmaty. Jeszcze przycisnąć, jeszcze wyżąć aby choć jedna dodatkowa kropelka poleciała. Przegadać wszystko o masażu, i jeszcze więcej. I dalej gadać.
Początkowo jest w porządku udzielam informacji. Ale potem zaczynam się irytować. Bo ile można gadać o masażu. Więc wymyśliłem prosty trik na gaszenie takich ludzi. Po prostu apeluję do nich aby nie zaśmiecali umysłu zbytnim myśleniem o masażu, bo zablokuje to ich faktyczny odbiór masażu. I to jest prawda - im bardziej się nakręcamy, tym bardziej jesteśmy spięci i zablokowani. Chcesz przeżyć masaż - to go na sobie wypróbuj, a nie podniecaj się pisaniem o nim.
Ale nie każdy klient szmata to musi być impotentny (w sensie braku woli skorzystania z masażu) bajkopisarz. Faktycznie może przebuduje się wygadać albo doświadczyć czyjegoś zrozumienia. Nigdy nie wiadomo na kogo się trafi - nie można więc z góry go skreślać. Ale niestety szansa na to że się realnie omówi jest mała, a czas poświęcony na taką rozmowę często jest dłuższy niż czas samego masażu.
Tak czy inaczej, samo umawianie klientów na masaż może być czasem bardzo męczące ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz