Wczoraj było o kliencie szmacie - a dziś jest o kliencie popychaczu. I znów jest to świadomie użyte słowo, aby wywołać zamierzoną dwuznaczność. Wiadomo co się gejom kojarzy (i nie tylko gejom) z pchaniem, popychaniem itp. w relacjach erotycznych. Spodziewamy się więc mocnego seksu - a tu zonk.
A nawet nie zonk, ale dzwonk. Nie dzwonk - ale dzwonek. Bo dzwoni telefon. Klient popychacz to taki klient, który nie tylko pisze - czasem nawet bardzo długo - w internecie, na przykład na czacie, ale także zadzwoni i pogada przez telefon. I to nawet nie na zasadzie wypytania o szczegóły usługi - bo wystarczająco je rozgryzł w rozmowie internetowej - ale chyba bardziej dla wyrażenia entuzjazmu z poznania osoby.
Ja jednak nie traktuję tego jako uprzykrzania. Klient szmata (opisywany wczoraj) balansuje w rozmowie na granicy irytowania mnie i uprzykrzania mi życia. Ale rozmowa z klientem przez telefon przeważnie ju jest zupełnie inna. Na luzie i bardzo miła. A ja zaczynam mieć wtedy uzasadnioną nadzieję, że trafiłem jednak na kogoś zdecydowanego na masaż, a nie pustego bajkopisarza. I zaczynam się cieszyć, że wcześniejszą długą rozmowę internetową godnie wytrzymałem.
Kamień spada mi z serca, bo prawdziwy bajkopisarz po prostu nigdy do mnie nie zadzwoniłby.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz