15 czerwca 2014
Krytyka nie jest zwykle miła, a bywa bardzo bolesna. Ale jeśli jest słuszna, to odbieram ją nie jako atak na mnie, ale jako cenną naukę, która pozwala mi się doskonalić. A doskonalenie się daje mi wielką radość. Poza tym jest w tym prosty pragmatyzm - im lepiej będę postępował i układał relację z innymi, tym mniej będzie problemów i zgrzytów. A tych nikt chyba nie chce :-)
Po całej tej słusznej awanturze mam trochę ważnych przemyśleń. Przede wszystkim, okazuje się, że nieważne co ja sam myślę o swoim postępowaniu i jakie mam motywacje - liczy się także to jak inni je widzą i odbierają. Jeśli moje intencje są nawet dobre ale inni odbierają moje postępowanie jako złe, to jest ono dla nic złe. I to ja muszę się zmienić, mimo że wydawało mi się, że postępowałem słusznie.
Poza tym moje postępowanie w pewnych sprawach międzyludzkich może budzić poważne zastrzeżenia. I znów nieważne dlaczego jak tak a nie inaczej postępuję i czy robię to złośliwie czy w dobrej wierze. Ważne jak inni to odczuwają. Bo co z tego, że ja mam poczcie że wszystko jest dobrze - jeśli dla innych nie jest? A mnie czasem bardzo trudno dostrzec od środka te błędy, które o wiele lepiej widać ze zewnątrz, oczyma osób trzecich. Dlatego ich krytyka jest taka cenna.
Ale to nie był koniec lepszych wiadomości tego dnia...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz