3 maja 2012
Droga do Wałbrzycha miała około 430 km z Warszawy. Najpierw przebudowywana gierkówka. Ruch jednym pasem. Słupki pomiędzy pasami. Po drodze ze 2-3 krótkie odpoczynki. Początkowo nawigacja pokazywała przybycie do Wałbrzycha na 6.45. Potem trochę czasu straciłem, trochę nadrobiłem. Rafał kontaktował się ze mną w drodze ale potem poszedł spać. A ja przyjechałem do Wałbrzycha na 7 rano. Dałem mu znać SMS-em że będę o tej porze. A po przybyciu na umówione miejsce zadzwoniłem do niego - ale nie odbierał. Kolejne próby - i nic. Wystawił mnie?
Nie wiedziałem co robić, ale też nie chciałem myśleć zbyt pochopnie. Uciekłem się do typowego dla mnie, i odjechanego w moim stylu tricku. Włączyłem na telefonie pasjansa, który bardzo rzadko wychodził, z prośbą do Boga o wskazanie mi czy mam czekać na tego chłopaka. I pasjans wyszedł! A zatem postanowiłem czekać. I po prostu zastanawiałem się co się stało. Może zaspał? A może dojechałem nie w te miejsce, w które powinienem? Nie na ten dworzec kolejowy?
Sprawdziłem czy w Wałbrzychu jest bardziej "reprezentacyjny" dworzec i tam pojechałem. Ale nadal nie ma żadnego kontaktu. Chciałem zadzwonić pod numer z którego Rafał oddzwaniał grzecznościowo, ale bałem się że go zdekonspiruję takim telefonem. Znów ułożyłem pasjansa - i znów mi wyszedł! Więc postanowiłem cierpliwie czekać.
Około 9 Rafał dał mi znać że zaspał. Uspokoiłem się. Okazało się też, że początkowo pojechałem na właściwy dworzec, więc musiałem się teraz wracać. Ale to już była inna jazda. Zaparkowałem więc i czekałem na niego, wiedząc, że się jednak pojawi. Przeszedł mi jeszcze pomysł aby na użytek osoby, z którą nie chciałem się już spotkać, wysłać MMS z moim zdjęciem na tle dworca w Wałbrzychu z informacją, że załatwiam sprawy w tym mieście. Zrobiłem więc sobie takie "pamiątkowe" zdjęcie.
I pozostało mi tylko czekać na spotkanie z chłopakiem, który nawet nie wiem jak wygląda, bo widziałem go bardzo słabo na netowej kamerce do tej pory :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz