22 maja 2012
Pojechaliśmy do Toro i zastaliśmy tam tylko jednego faceta, do którego się przysiedliśmy do stolika na dworze. W samym klubie nie było nikogo a DJ grał sobie a muzom. Pogadaliśmy z nim o życiu. Ciekawie się z nim rozmawiało. A potem postanowiliśmy zaprosić go do domu na seks grupowy.
Facet miał tyle lat co ja - mniej więcej - i dlatego bylem dość sceptyczny w chęci pójścia z nim do łózka. Na razie więc zajął się nim Rafał. I trafił jak z deszczu pod rynnę, bo facet miał jurny temperament. Ruchał Rafała ze trzy razy i ciągle nie mail dosyć. A ja przestałem mieć ochotę na seks z nim, choć już byłem bliski dołączenia się. Więc formalnie to nie był seks grupowy, ale seks w grupie - jeśli to tak można nazwać.
A potem musiałem wymyślać sprytny sposób aby się tego faceta pozbyć, bo Rafał już nie miał ochoty być ruchany po raz czwarty, piąty czy szósty. A nocy jeszcze trochę zostało. Nie powiem jaki to sposób, aby go nie zdradzić i by mógł nam służyć w przyszłości. Dodam tylko, że wszyscy trzej ruchaliśmy się (tym razem dosłownie) biegiem na przystanek autobusowy, aby nasz gość zdążył na nocny. I dzięki temu biegowi zdążył. Bo inaczej trzeba by go albo zostawić, albo zabawiać rozmową, albo wrócić do domu na kolejne ruchanie w dupę :-)
Czasem trzeba się ruchać biegiem aby unikać ruchania na łóżku ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz