15 marca 2012
I mam problem co teraz zrobić. Obiecałem temu Dolnoślązkowi wczoraj, że nie wejdę na czata. Ale to dotyczyło sytuacji naszego spotkania jutro. A teraz to się wali a ja mam przed sobą "długawy weekend" bo trzy dni wolne - wziąłem bowiem wolny piątek. I nie chcę zmarnować takiej okazji do poznania, być może, kogoś innego znacznie bliżej mieszkającego. Dlatego jestem zdecydowany aby zacząć czatować, mimo, że mam potencjalnego kandydata - ale daleko i nie wiadomo kiedy byśmy się z nim spotkali.
Dolnoślązak proponuje aby poczekać kilka dni aby miał pojęcie kiedy znów
moglibyśmy się spotkać. Ale ja zacznę równolegle szukać na ten weekend, bo
mam te 3 dni wolne.I tak pewnie nikogo nie znajdę, ale może się jednak uda. A dla mnie liczy się abym poznał odpowiednią osobę jak najszybciej - mniej ważne kto to będzie. Ważny jest bowiem życiowy cel - a nie to z kim się go osiągnie. Cel bowiem powinien być zrealizowany jak najszybciej, gdyż moja sytuacja zaczyna powoli przypominać pożar. Trzeba go ugasić, a wtedy nie patrzy się z kim będziemy gasić - ważne aby był kompetentny z zakresie gaszenia pożaru ;-)
Dlatego szukać będę na ten długawy weekend, ryzykując obrażenie się Dolnoślązaka, którego powiadomiłem o tym, że będę szukać, ale nie nachalnie - i skupię się na pracy w weekend aby praca sprawiła, że nie będę miał poczucia straconego czasu. Trudno, ale muszę maksymalizować szanse na sukces a nie tracić czas na bezczynności powodowanej złośliwością losu. A przecież, jak to się często w przeszłości zdarzało, takie wstrzymanie jednaj znajomości może oznaczać pojawienie się innej, bardziej wartościowej i bliższej do realizacji.
To jest sytuacja jak na wojnie - a ja, niczym dowódca, muszę podejmować szybkie i okrutne decyzje w nadziei że wojnę wygram...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz