15 marca 2012
Wczoraj poznałem chłopaka z Dolnego Śląska a dziś może się to okazać porażką, i to nie dlatego, że on nie wydaje się odpowiedni. Otóż okazało się jak los potrafi rzucać kłody pod nogi w poznawaniu właśnie ciekawych osób... Mieliśmy się spotkać jutro rano, w piątek 16 marca, i spędzić czas do niedzieli, co by pozwoliło nam się przekonać czy chcemy dalej ze sobą próbować układać życie...
Ale niestety okazało się, że jego kolega z pracy ma awaryjną sytuację rodzinną (brat kolegi miał wypadek i jest w ciężkim stanie) i musi zrezygnować z dyżuru, a mój potencjalny partner nie miał wyboru i musiał na dyżur się zgodzić w sobotę. To nam rozwala plany, bo nie ma sensu pojechać do niego na piątek aby z nim być dwie czy cztery godziny i samotnie wracać do Warszawy.
Pomyślałem i wymyśliłem inną opcję. Niech pojedzie do Wrocławia a ja mu kupię przez Internet bilet na pociąg do Warszawy - abyśmy dziś w nocy się spotkali i mieli bodaj 24 godziny na przekonanie się, że jednak ze sobą chcemy próbować. Przez telefon mamy takie wstępne przekonanie ale musimy się wyczuć w realu, spędzić noc, aby mieć intuicyjną pewność. Ale Dolnoślązak nie zdecydował się na takie "szaleństwo". Też go rozumiem, ja wymyśliłem wariant najlepszy aby szybko mieć przekonanie co i jak.
Zatem rzucono nam kłody pod nogi - ale pytanie czy po tych kłodach da się położyć tory ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz