20 stycznia 2012
Wyjechałem wcześnie w nocy. Około 8 bylem przy pierwszym obiekcie, który fotografowałem 6 lat temu. W porównaniu do tego czasu jest już w znacznym stopniu zdewastowany. Zrobiłem tam około 500 zdjęć i mam go obfotografowany naprawdę dokładnie. A potem pojechałem do miast docelowego, gdzie byłem około 13, a więc po pierwotnie planowanym czasie. I tam spotkałem chłopaka.
Oczy miał śliczne ale był mniej chłopięcy niż wydawało się ze zdjęcia. Poszedłem na skwerek wyrzucić śmieci z auta do kosza i wdepnąłem w psie... Zły czy dobry znak? A potem pojechaliśmy do drugiego obiektu gdzie zrobiłem około 150 zdjęć. I pojechaliśmy do warszawy gdzie byliśmy późno w nocy, po 16 godzinach za kółkiem.
Wrażenia? Chłopak jest miły, ale sami doszliśmy do wniosku, że będziemy przyjaciółmi. Miłymi przyjaciółmi - ale nie w związku. Są różne drobiazgi które nas blokują czy utrudniają akceptację. Zatem pytanie czy mój wyjazd był sukcesem, czy porażką, jak wyjazd do Opola w trakcie którego zrobiłem równie bogatą dokumentację fotograficzną na Szczelińcu. Dlatego nazwałem to wyjazdem fotograficznym 2.0.
Czyżby się okazało, że jadąc do chłopaka nie powinienem robić bogatych sesji zdjęciowych, bo to przynosi pecha? Z drugiej strony - zawsze przynajmniej zdjęcia zostają na pamiątkę nieudanego w sensie poznawania chłopaka wyjazdu ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz