A zatem powoli zaczynam brać rozbieg. W czasie świąt nie pracowałem. Odpoczywałem, potem pojawiły się nowe wyzwania, dzięki którym pracowałem, ale nie zawodowo, lecz zajmując się swoimi prywatnymi sprawami. Tego rodzaju prace będę musiał kontynuować dalej w najbliższym czasie. Ale także pora zabrać się także za pracę zawodową po to, żeby zarobić na kolejny czynsz. Muszę więc pogodzić bieżącą pracę i wydatki z planowaniem przyszłości. Dorzucam więc do kotła, podgrzewam parę i puszczam powoli w tłoki.
Tak naprawdę uświadomiłam sobie, że załatwianie spraw będzie przypominało z mojej strony partię szachów. Teoretycznie nie powinienem bezpośrednio zajmować się planowaniem zbyt głęboko, bo trzeba odpowiadać ruch po ruchu. Oczywiście dobry szachista (a ja akurat nim nie jestem, bo nigdy nie lubiłem analizować posunięć w szachach) planuje na wiele ruchów do przodu i na różne warianty. Idealnie wychodzi mi to jednak przy planowaniu życiowym, zresztą w porównaniu do szachów jest bardziej skomplikowanym, bo nie wymaga wyłącznie przewidywania ruchów, ale także kosztów wszelkiego rodzaju i tym podobnych czynników.
Zabieram się zatem stopniowo za planowanie w miarę oczywiście ujawniania się kolejnych elementów mojej życiowej układanki. Pewne rzeczy planować będę tylko bardzo ogólnie jeśli chodzi o kierunek, inne będę już planował bardziej szczegółowo. A potem będę robił to, co najbardziej mi się podoba - i chyba pod tym względem nie jestem odosobniony - to znaczy wykreślał już zrealizowane czynności. Na razie trzeba zająć się także zwykłymi życiowymi czynnościami i ruszyć silnik w mojej codziennej pracy, a to też nie będzie takie proste po około dziesięciu dniach niezajmowania się nią.
Cóż, para buch, koła w ruch - ale przynajmniej mam nadzieję, że tym razem nic się nie wykolei :-)
Tak naprawdę uświadomiłam sobie, że załatwianie spraw będzie przypominało z mojej strony partię szachów. Teoretycznie nie powinienem bezpośrednio zajmować się planowaniem zbyt głęboko, bo trzeba odpowiadać ruch po ruchu. Oczywiście dobry szachista (a ja akurat nim nie jestem, bo nigdy nie lubiłem analizować posunięć w szachach) planuje na wiele ruchów do przodu i na różne warianty. Idealnie wychodzi mi to jednak przy planowaniu życiowym, zresztą w porównaniu do szachów jest bardziej skomplikowanym, bo nie wymaga wyłącznie przewidywania ruchów, ale także kosztów wszelkiego rodzaju i tym podobnych czynników.
Zabieram się zatem stopniowo za planowanie w miarę oczywiście ujawniania się kolejnych elementów mojej życiowej układanki. Pewne rzeczy planować będę tylko bardzo ogólnie jeśli chodzi o kierunek, inne będę już planował bardziej szczegółowo. A potem będę robił to, co najbardziej mi się podoba - i chyba pod tym względem nie jestem odosobniony - to znaczy wykreślał już zrealizowane czynności. Na razie trzeba zająć się także zwykłymi życiowymi czynnościami i ruszyć silnik w mojej codziennej pracy, a to też nie będzie takie proste po około dziesięciu dniach niezajmowania się nią.
Cóż, para buch, koła w ruch - ale przynajmniej mam nadzieję, że tym razem nic się nie wykolei :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz