No to mamy nowy rok 2018. Jak obchodziłem sylwestra? W czasie, gdy nowy rok się pojawiał, sprawdzałem pewne rzeczy, które mnie bardzo zainteresowały, bo dotyczyły mojego przyszłego życia. Było to tak autentycznie fascynujące i wciągające, i tak dla mnie ważne, że kompletnie zignorowałem fajerwerki i pojawienie się nowego roku. Zupełnie tego nie celebrowałem i zupełnie nawet nie miałem na to żadnej szczerej ochoty. Po prostu działania, które już od kilku dni bardziej intensywnie podejmuję, są dla mnie na tyle ciekawe i istotne, że żadna celebracja noworoczna nie stanie przebić ich atrakcyjnością.
Wczoraj byłem na wycieczce w celu załatwienia pewnej sprawy, nie udało mi się jej załatwić, więc teoretycznie jest to jedna wielka porażka finansowa - bo kilkadziesiąt złotych straciłem bezsensownie na dojazd. Ale nie żałuję tego. Żartem powiem, że to była taka drobna nutka szaleństwa, na którą sobie pozwoliłem. Tak naprawdę zaś liczyło się nie załatwienie tamtej stosunkowo drobnej sprawy, ale długi telefon, który wczoraj miałem w ważnych życiowych sprawach. Rozmowa trwała około godziny i byłem w stanie dzięki niej wiele rzeczy sobie uporządkować i należycie przygotować się do dalszych moich przemyśleń i planów.
Wydarzenia mające miejsce od kilku ostatnich dni, a wstępnie, w (mniej galopującym natężeniu) od kilku miesięcy, są dla mnie po prostu o wiele ważniejsze dla mnie do działania (oraz zwyczajnie interesujące) niż jakiekolwiek celebracje lub imprezy i tym podobne rzeczy. Dlatego noworoczną noc spędziłem wysypiać się po nieprzespanej wczorajszej nocy, ale wstałem już stosunkowo wcześnie i zabieram się za pracowite robienie różnego rodzaju przemyśleń i innych ciekawych zajęć. O wiele bardziej mnie to motywuje i ciekawi niż wylegiwanie się w łóżku i celebrowanie Nowego Roku poprzez leczenie sylwestrowego kaca - swoją drogą zresztą nie mam go, ponieważ nie piłem nawet kropli alkoholu.
Mam zatem pracowity Nowy Rok i szczerze z tego cieszę :-)
Wczoraj byłem na wycieczce w celu załatwienia pewnej sprawy, nie udało mi się jej załatwić, więc teoretycznie jest to jedna wielka porażka finansowa - bo kilkadziesiąt złotych straciłem bezsensownie na dojazd. Ale nie żałuję tego. Żartem powiem, że to była taka drobna nutka szaleństwa, na którą sobie pozwoliłem. Tak naprawdę zaś liczyło się nie załatwienie tamtej stosunkowo drobnej sprawy, ale długi telefon, który wczoraj miałem w ważnych życiowych sprawach. Rozmowa trwała około godziny i byłem w stanie dzięki niej wiele rzeczy sobie uporządkować i należycie przygotować się do dalszych moich przemyśleń i planów.
Wydarzenia mające miejsce od kilku ostatnich dni, a wstępnie, w (mniej galopującym natężeniu) od kilku miesięcy, są dla mnie po prostu o wiele ważniejsze dla mnie do działania (oraz zwyczajnie interesujące) niż jakiekolwiek celebracje lub imprezy i tym podobne rzeczy. Dlatego noworoczną noc spędziłem wysypiać się po nieprzespanej wczorajszej nocy, ale wstałem już stosunkowo wcześnie i zabieram się za pracowite robienie różnego rodzaju przemyśleń i innych ciekawych zajęć. O wiele bardziej mnie to motywuje i ciekawi niż wylegiwanie się w łóżku i celebrowanie Nowego Roku poprzez leczenie sylwestrowego kaca - swoją drogą zresztą nie mam go, ponieważ nie piłem nawet kropli alkoholu.
Mam zatem pracowity Nowy Rok i szczerze z tego cieszę :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz