Na zakupie komputera i myszki się nie skończyło. Miałem bowiem opracowany poprzedniego dnia, jako jeden z wariantów dodatkowych, pomysł na zakupienie lepszej membranowej klawiatury. Pojechałem więc, po drodze kupiłem tą klawiaturę, załatwiłem jeszcze inne sporawy. W domu rozpakowałem sprzęt i zacząłem częściowo świadomie (a częściowo nieświadomie) przekonywać się psychicznie do nowego komputera w porównaniu do tego lepszego, o większym ekranie, który sobie upatrzyłem, a którego kupić nie mogłem. Stwierdziłem, że zakupiony przeze mnie komputer jest zgrabny, elegancki, a jego klawiatura wiele fajniej wygląda niż w tym lepszym komputerze - w proporcji do jego obudowy. Nie ma to jak siła autosugestii ;-)
Pierwszy problem pojawił się przy instalacji systemu operacyjnego. Upatrzone przeze mnie Windows 7 zainstalowało się, ale komputer nie był w stanie rozpoznać peryferiów, a nawet własnych podzespołów, takich jak porty USB - podłączone do nich klawiatura i myszka nie działały. Musiałem wyjść zainstalować Windows 10, o którym słyszałem czasem niemiłe rzeczy. Wtedy wszystko poszło jak z płatka. Program do zgrywania danych z dysku twardego używany na starym zastępczym komputerze tu nie działał, więc zainstalowałem inny.
O dyskach twardych napiszę osobny post. Teraz zaś przeskoczę do dalszego momentu mojej historii. Kiedy zgrałem dane z dawnego dysku zewnętrznego z Maca (szybkiego dysku SSD) i niemałym trudem sformatowałem go system NTFS (a nie jest to takie proste i wymaga kilku sztuczek), postanowiłem rozkręcić mojego notebooka po to, żeby wymienić jego dysk twardy na dysk SSD i ostatecznie zainstalować na nim system, Jednak okazało się, że po wykręceniu około dziesięciu zwykłych śrubek trafiłem na trzy śrubki o zupełnie innej, płaskiej konstrukcji i bardzo małych otworach do śrubokrętu, które były umieszczone nad napędem CD. Nie byłem w stanie ich odkręcić posiadanymi (i nawet pożyczanymi) śrubokrętami.
Lipa - mogę zostać przy obecnym dysku, ale wolałbym mieć dysk SSD,
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz