Zadziwiające jest, jak wiele rozmów, które prowadzi się na czatach, lub też w odpowiedzi na zamieszczone w internecie anonse, zaczyna się entuzjastycznym tonem trafienia osoby szukającej podobne do związku. Cóż za wspaniała sytuacja. Trafiliśmy na kogoś, kto szuka do związku, szuka dokładnie kogoś w naszym wieku,. Super! Za chwilę uda nam się, będziemy mieli partnera. Wspaniale! A jednak jak to jest w praktyce? Kompletnie odwrotnie.
Entuzjastyczne początkowe tony rozmowy z osobą szukającą zdawałoby się idealnie takiego kogoś jak my, powinny być przyjmowane z bardzo dużym dystansem. Jest bowiem jakieś 90% szansy na to, że ta rozmowa i tak nie wyjdzie poza wstępną wymianę zdań. Mimo, że ktoś wydaje się szukać idealnie kogoś takiego jak my, to tak naprawdę okaże się za chwilę, że coś mu nie pasuje. Mało tego, jeśli coś mu nie pasuje, to zamiast po prostu napisać "sorry, nie pasuje mi u ciebie to i to" - nic nie powie. Ta osoba po prostu tchórzliwie ucieknie z czata. Wyloguję się nagle, nabierze wody w usta, zniknie.
Dlatego też znalazłem na tego rodzaju poznawanie ludzi, zdawałoby się entuzjastycznie odpowiednich, określenie milcząca radość. Bo tak naprawdę ta radość jest milcząca, taka powiedziałbym rutynowa, spokojnie rutynowa, bezemocjonalnie rutynowa. Tak jak radość lekarza, któremu udało się cofnąć chorobę dzięki standardowej kuracji. Zwykła, rutynowa lekarska radość, nic specjalnie rewelacyjnego, bo i żaden cud się nie zdarzył. Dopiero gdyby się zdarzył cud, gdyby trafić na kogoś, kto faktycznie okaże się partnerem, wtedy ta radość może być szampańska. Ale póki co wystarczy zwykła milcząca radość. Radość, która specjalnie nie będzie boleć, gdy zamieni się w rozczarowanie. Jak widać, w życiu warto otaczać się takimi zderzakami
Dzięki nim nie przejmujemy się tym, czym nie warto się przejmować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz