Miałem niedawno miłą rozmowę na jednym z komunikatorów z pewnym znajomym. Otóż była to o tyle ciekawa rozmowa, że ten znajomy rozstał się ze mną w dość przykrych okolicznościach i do tego nie uregulował pewnych należności, które uregulować powinien. To oczywiście fakap, ale także życie. Z drugiej strony miałem od niego spokój, co też miało swoje plusy. Jak to mawiają w życiu - coś za coś. Jednak pewien, bardzo delikatnie rzecz ujmując, niesmak po tym fakcie postał.
A właśnie niedawno ten człowiek się jakby nigdy nic odzywa do mnie i, oczywiście nie tłumacząc się ze swojego uprzedniego zachowania, jakby nigdy nic pyta mnie o pewną sprawę - jak się okazuje już dawno nieaktualną. A przy tym zero wstydu czy tłumaczenia się z poprzedniego działania. Mało tego - chwali się nowymi zakupami i dodatkowym dochodem, w sytuacji gdy sam nie uregulował swoich należności. zabawne na swój sposób, ale znów można powiedzieć, że takie jest życie. Ja mu o tej należności nie przypominałem.
Po pierwsze dlatego, że chciałem być kulturalny. Po drugie zaś dlatego, że znam tego człowieka i wiem, że jest mistrzem propagandy i odwracania kota ogonem. To między innymi z tego powodu odetchnąłem po rozstaniu się z nim. Dlatego w takich sytuacjach stosuję zasadę - nie dotykać czegoś tam, bo śmierdzi. Pogadaliśmy sobie miło, byłem uprzejmy, udzieliłem mu nawet różnych wskazówek w temacie rozmowy, bo znałem się na tym. Ale ze swojej strony nie kierowałem rozmowy na dodatkowe tory, nie rozwijałem jej od siebie. I wygasła po pewnym czasie. Mam od niego spokój - na pewien czas lub może na zawsze. Za cenę nie uregulowania przez niego zaległej należności.
Czasem święty spokój więcej jest wart niż nikczemna cena ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz