Nie tylko były partner odetchnął z ulgą po rozstaniu ze znajomym. Inni także odetchnęli. Ci, którzy dzięki tym wydarzeniom zostali odsunięci od tego człowieka. Nawet ja sam też odetchnąłem. I na koniec mojego mini cyklu o tym znajomym taka smutna refleksja. Źle się dzieje, gdy ludzie oddychają z ulgą, gdy ktoś luzuje lub kończy z nimi znajomość. Oznacza to, że ta osoba dawała się im we znaki i wszyscy (którym to uprzykrzało życie) z ulgą przyjęli jej odejście. To oczywiście źle świadczy o takim człowieku.
A dlaczego dawał się we znaki? Może dlatego, że nigdy nie próbował prawdziwie dyskutować, ale wolał wmuszać swoją rację innym. A dyskusja to możliwość przyznania się do błędu, gdy ktoś go udowodni. W dyskusji docieka się obiektywnej prawdy, a on chciał tylko "udowodnić" swoją rację za wszelką cenę. Leczył tym, jak sam czasem przyznawał, swój kompleks niższości, wynikający z doświadczeń dzieciństwa. Lecząc swój kompleks i ciesząc się wątpliwą i wymuszoną na innych "racją" zniechęcał tych innych do siebie. Bo kto lubi być w taki sposób terroryzowany? To taka indywidualna wersja politycznej poprawności, która terroryzują Europę.
A nikt chyba nie lubi być pod wpływem terroru, nawet jeśli to jest tylko taki mały terror.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz