Kolejnym chłopakiem był Miłosz. I oczywiste jest ulokowanie go po Arku, bo jego z kolei zaprosiłem na spotkanie przy tym winie, które Arek wcześniej przyniósł. Miłosz mieszkał pod Warszawą i przyjechal podmiejskim. Mieliśmy dwie godziny na spotkanie, bo potem odjeżdżał ostatni autobus do niego. Wypiliśmy wino i gadaliśmy. I to on zaproponował aby się przytulić, potem się całowaliśmy.
Mówił, że ma kompleks małego penisa. A ja mu na to zgodnie z tym co czuję i uważam odpowiedziałem, że nie liczy się penis, ale człowiek. A żyje się w związku z człowiekiem, nie fiutem. I zdecydowanie tak uważam! Bo liczy się szczęście życia razem, a nie kutas. Nie miałem okazji przekonać się na ile ten jego penis jest mały, bo skończyliśmy jedynie na niewinnym przytulaniu i bardziej winnym (także gra słów - że po winie) całowaniu się. A potem był problem z kontaktem. Nie miał żadnego komunikatora, a także nie posiadał kasy na esemesy, więc mogłem do niego pisać wiadomości ale bez odbioru. A ja nie miałem kasy, aby dzwonić do niego.
I tak techniczna zabawa w głuchy telefon zawaliła nam poznanie się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz