Współlokator wściekły, że sprowadzam sobie gacha, bo - według niego - mam chcicę. Ale wie, że od jakich dwóch i pół roku nie miałem nikogo, zatem skąd takie wychodzenie ze chcicą? Ot z tego powodu, że współlokator w swoim przekonaniu wie lepiej jak jest. Naturalnie wie lepiej ode mnie, bo po prostu on ma taki charakter, że zachowuje się jakby wszystko wiedział - i na dodatek był przy tym nieomylny. I najgorsze jest to, że nijak nie można mu wytłumaczyć, że nie ma racji, bo albo zakrzyczy, albo zignoruje. A w skrajnym przypadku da w mordę.
Z takimi ludźmi się nie dyskutuje, bo po pierwsze nie warto (i tak nie da się ich przekonać do innych niż ich własne racji), a po drugie to nawet niebezpieczne (skoro może w mordę dać lub zrobić jakieś inne nieprzewidziane działania). A w tym wypadku zaczął się on odgrażać tym, że odejdzie z mieszkania, co by mnie podstawiło na lodzie - sam wynajmu nie udźwignę. Zatem kwestia połamania przeze mnie własnych procedur to jedno, a zbesztanie mnie za kilka razy wiesze wyimaginowane moje winy, to drugie.
Słowem z małej chmury wielki deszcz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz