Lipiec 2012
Z tym chłopakiem-inaczej postanowiliśmy, podczas czwartkowego pobytu w Toro, że będziemy bez napinania się i nie na sił próbowali budować związek, poprzez otwarcie się na siebie i wyjście sobie naprzeciw. Okazuje się, jednak, że owa osoba do współpracy, którą chłopak poznawał, raczej nie jest osobą do współpracy. Bo zdecydowanie zbyt często z nią przebywał i zdecydowanie za bardzo zachowywał się jak ktoś zakochany, niż jak jedynie niewinny współpracownik.
Z tym chłopakiem-inaczej postanowiliśmy, podczas czwartkowego pobytu w Toro, że będziemy bez napinania się i nie na sił próbowali budować związek, poprzez otwarcie się na siebie i wyjście sobie naprzeciw. Okazuje się, jednak, że owa osoba do współpracy, którą chłopak poznawał, raczej nie jest osobą do współpracy. Bo zdecydowanie zbyt często z nią przebywał i zdecydowanie za bardzo zachowywał się jak ktoś zakochany, niż jak jedynie niewinny współpracownik.
I faktycznie, potem przyznał się do tego, że zakochał się w tym człowieku. Nie ma w tym formalnie nic złego, bo nie zaręczyliśmy się. Tylko otworzyliśmy na siebie. Dziwne jest tylko to, że otworzyliśmy się na siebie w nocy z czwartku na piątek, a on poznał tego swojego ukochanego już w sobotę. Ekspresowe tempo przerzucania się z jednej osoby na drugą ;-)
Ja już podejrzewałem, że coś jest nie tak z tym "współpracownikiem" więc nie zaskoczyło mnie to. Nawet się ucieszyłem, że intuicja mnie w tym zakresie nie zawiodła. I może nawet poczułem ulgę, że ten chłopak został skreślony z listy potencjalnych partnerów. Bo skoro nie czułem z jego strony wychodzenia ku mnie, to po co mi taki partner-inaczej? Szkoda tylko, że znów wracam do punktu wyjścia przy poznawaniu potencjalnego życiowego partnera.
Ale jeśli to ma być poznawanie inaczej-inaczej, czyli normalne, to może i lepiej - bo tego "inaczej" mam już trochę powyżej uszu ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz