16 lipca 2012
Przyszedł poniedziałek i okazja do pozbycia się chłopaka, który zaczął być coraz bardziej irytujący. Nie tylko puszczał muzykę głośno, ale także stawał się coraz bardziej hardy - i jakby nieprzytomny. W końcu doszedłem do wniosku, że musiał brać jakieś środki psychotropowe. Dlatego był taki nieobecny. Tak czy owak, nie przyznał się do tego że coś brał - a więc zagłębiał się w kłamstwa. I na dodatek nie było szans aby się dokładał do czynszu. Całe dnie przesiadywał u swojego ukochanego. A ja nie prowadzę sanatorium.
Sprowadziłem do mieszkania innego współlokatora, którego znałem od 3 lat i moglem mu zaufać. Obudziliśmy śpiącego królewicza i wyprawiliśmy go z domu. Dosłownie jak stał. Bez bagażu. Bo nie miał wcale bagażu - jego bagażem był portfel jedynie. Dosłownie. Nawet komórki nie miał a tę którą odstał do używania musiał oddać z kartą. Mógł wziąć kartę SM jaką sobie sam kupił, ale nie zrobił tego. Przynajmniej nie straciłem aparatu telefonicznego i biznesowego srebrnego numeru kupionego za 25 złotych na Allegro :-)
Przynajmniej pozbyłem się kogoś, kto zamiast pomagać jedynie coraz bardziej przeszkadzał. Powinienem był wcześniej się zdziwić, że nie posiada bagażu a w dowodzie osobistym nie posiada meldunku. To podejrzane. Ale dzięki temu mam kolejne doświadczenie życiowe i tym razem bez dodatkowych kosztów, jeśli nie liczyć kupionego telefonu, który jednak został u mnie. I może dalej służyć.
Coraz tańsze mam te negatywne doświadczenia życiowe, ale przydałoby się mieć wreszcie jakieś negatywne-inaczej ;-)
Przyszedł poniedziałek i okazja do pozbycia się chłopaka, który zaczął być coraz bardziej irytujący. Nie tylko puszczał muzykę głośno, ale także stawał się coraz bardziej hardy - i jakby nieprzytomny. W końcu doszedłem do wniosku, że musiał brać jakieś środki psychotropowe. Dlatego był taki nieobecny. Tak czy owak, nie przyznał się do tego że coś brał - a więc zagłębiał się w kłamstwa. I na dodatek nie było szans aby się dokładał do czynszu. Całe dnie przesiadywał u swojego ukochanego. A ja nie prowadzę sanatorium.
Sprowadziłem do mieszkania innego współlokatora, którego znałem od 3 lat i moglem mu zaufać. Obudziliśmy śpiącego królewicza i wyprawiliśmy go z domu. Dosłownie jak stał. Bez bagażu. Bo nie miał wcale bagażu - jego bagażem był portfel jedynie. Dosłownie. Nawet komórki nie miał a tę którą odstał do używania musiał oddać z kartą. Mógł wziąć kartę SM jaką sobie sam kupił, ale nie zrobił tego. Przynajmniej nie straciłem aparatu telefonicznego i biznesowego srebrnego numeru kupionego za 25 złotych na Allegro :-)
Przynajmniej pozbyłem się kogoś, kto zamiast pomagać jedynie coraz bardziej przeszkadzał. Powinienem był wcześniej się zdziwić, że nie posiada bagażu a w dowodzie osobistym nie posiada meldunku. To podejrzane. Ale dzięki temu mam kolejne doświadczenie życiowe i tym razem bez dodatkowych kosztów, jeśli nie liczyć kupionego telefonu, który jednak został u mnie. I może dalej służyć.
Coraz tańsze mam te negatywne doświadczenia życiowe, ale przydałoby się mieć wreszcie jakieś negatywne-inaczej ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz