26 czerwca 2012
Dziś przeżyłem najgorszą kłótnię w moim życiu. Mówiąc w skrócie - piliśmy we trzech wódkę a potem wybuchła kłótnia z pewnego powodu. Rafał poczuł się zagrożony i zaczął się agresywnie zachowywać. Rozwalał szkła, atakował i gryzł mnie i swojego byłego faceta, który musiał go silą poskramiać. Z tego co wiem to wina jakiegoś warcholstwa Rafała, ale jego problemów ze zdrowiem. Złożyło się na raz kilka czynników, które doprowadziły do wybuchu.
Udało mi się doprowadzić do tego, że spakowali się i mieli wyjść z mojego mieszkania. Ale Rafał znów się na mnie rzucił, więc pobiegłem po ochronę. Wtedy dopiero wyszli. Ochrona ich goniła ale ich powstrzymałem wyjaśniając, że chodzi o pozwolenie spokojnego ich odejścia. Z jednej strony ulga, że koszmar się skończył, a z drugiej żal, że się to tak skończyło.
Otarłem krew z twarzy, jakoś zatamowałem rozciętą brew. Posprzątałem mieszkanie. Poza stłuczonym szkłem szkody były niewielkie. Największa szkoda to stracenie chłopaka i to w taki dosłownie krwawy sposób. Nagle świat się wali. A ja zostałem sam, na gruzach potłuczonych naczyń, z podobnymi gruzami w sercu. Zrozumiałem czemu pasjanse źle mi wychodziły.
Rafał dzwonił do mnie ale nie odbierałem telefonu :-(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz