29-30 marca 2012
Adi jedzie do Krakowa w sprawach zawodowych. A ja cieszę się, że jedzie, bo już nie mam ochoty go u siebie gościć. Jego pobyt jest bowiem klasycznym hotelowaniem. Gość siedział u mnie nic nie robił, korzystał z komputera, oglądał filmy, myszkował p necie, siedział do późna, nie zawsze kładł się ze mną spać, a jak już spał to wstawał czasem o 15. Ale za to moje jedzenie pałaszował z apetytem, nie zastawiając się, że to ja kupuję za swoje pieniądze. Dlatego nie mam żadnych wątpliwości, że w takiej konfiguracji nic z tego nie będzie.
I włączył mi się tryb oficera, który podejmuje bolesne ale niezbędne decyzje. Postanowiłem, że raczej już nie zamierzam mu pozwalać na wracanie do mnie. Adi atakował mnie w piątek telefonami, bardzo chce wracać i sobie pomieszkać u mnie - ale ja nie mam zamiaru brać go do siebie, bo bezpłatnego hotelu nie prowadzę. Nawiasem mówiąc, sprawdzałem w internecie pewne kwestie związane z jego pracą i nie trafiłem tam na niego. Obawiam się też, że jego artystyczne studia to bujda. Bo jakoś będąc u mnie tydzień na żadne zajęcia nie chodził. Niby ma indywidualny tok studiów, ale nie wierzę w to.
I podejrzanie kiepsko był ubrany jak na studenta artystycznego, który dorabia sobie pracą. Dobrze, że nie pomieszkał u mnie dłużej, a tak nie ma szkód. Jedyne to zmarnowałem w sumie sto złotych na dwa bilety kolejowe, i zjadł mi trochę chleba, masła i sera. Takie straty da się przeżyć, jak na tydzień próby.
Mój system wykrywania niewłaściwych osób działa coraz lepiej :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz