Zagadał mnie na GG ktoś, kto zapytał oczywiście standardowo po przywitaniu się "co tam" - jak większość GG-owskich leni bez znaku zapytania. Ja miałem akurat rzeczowy humor, więc od razu, ignorując jego głupie pytanie, zapytałem kogo szuka. Okazało się, że przyjaciela czy znajomego netowego. Nie jest to najlepsza opcja, bo ja szukałem wtedy związku, ale może być. Akurat wychodziłem, więc zapowiedziałem się za półtorej godziny z powrotem na GG.
I kiedy tylko odpaliłem GG po powrocie do domu, mój rozmówca od razu zapukał. Najpierw zapytał "znowu tu?" na widok autorespondera. Myślał może że on się tylko raz pokazuje. Nie, kolego, nie ta inteligencja programu. Potem zaś padło nieśmiertelne "to co tam". Tym razem odpisałem mu wprost aby nie zadawał głupich pytań, które nic nie wnoszą. Na to o napisał "okej" i za chwilę "co porabiasz?". Kolejne kretyńskie pytanie, więc go zapytałem, po co mu ta bezsensowna informacja. I napisałem, że rozmowa powinna mieć jakiś sens. Na to on napisał, że ja jestem bez sensu. Po czym pożegnał się przez obowiązkowe "nara".
Tak wygląda oferta cyber znajomości jaką mają niektóre osoby. Przywitać się i zapytać "co tam?" albo "co robisz?". I jak zgaduję na jakąkolwiek odpowiedź dać obowiązkowe "aha" czy "ok". I koniec rozmowy, bo nie ma więcej pomysłów. Ale rozmowa nie na tym polega. To zresztą nie jest rozmowa ale nawoływanie.Tylko, że ludzie nie mają widać pojęcia o tym, czym jest normalna rozmowa ;-)
Większość "rozmówców" nie dorosła po prostu do możliwości internetowej komunikacji :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz