29 stycznia 2012
Tym razem kompletnie inne doświadczenie - wstęp za 20 zeta i pijemy tyle piwa ile chcemy. Czyli ja piję mniej, bo prowadzę. Byliśmy na miejscu około 21. I prawie zero ludzi, dosłownie 3 osoby poza nami. W ciągu godziny pojawiły się dwie pary hetero i para lesbijek. Można byłoby zrobić brydża na dwa stoliki, ale nie imprezę...
Potańczyliśmy sobie trochę - jak na nasze warunki trochę to jakie 15 minut - samotnie na sali. A raczej na naszej ulubionej scenie. I około północy zmyliśmy się stamtąd, bo Kuba zaczął odczuwać skutki alkoholu - a nie jest on chłopakiem, który pasjami pije. Skutki picia odczuwał nawet w poniedziałek wieczorem...
Wyciągnęliśmy prosty wniosek z tego zwiadu - na niedzielę można zebrać ekipę 10 czy 15 osób i bawić się we własnym gronie. Skoro w Toro o tej porze nie ma praktycznie ludzi. A najlepiej załatwić sobie nie pracowanie w poniedziałek, wtedy można pić do białego rana :-) Co jak co, ale nie zaliczyłem jeszcze żadnego klubu 3 dni z rzędu. Do tej pory rekordem były dwa dni, ale bardziej w tygodniu (czwartek i piątek).
Czyżbym się imprezowo rozkręcał? Jakiego męża sobie sprawiłem ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz