31 stycznia 2012
Kiedy już Kuba zamieszkał u mnie, niedługo potem otwierałem siłowo pojemnik z tabletkami słodzika, aby jego zawartość przesypać do szklanego słoiczka. I oderwałem gałkę od tego pojemnika, która uderzyła w miseczkę z solą i rozsypała ją na stole. A rozsypana sól to zły znak. I dziś to się ziściło. Przyszedłem do domu wieczorem, w kiepskim humorze, potrzebujący wsparcia i przytulenia, a Kuba zajmował się swoimi sprawami. Czekałem aż się zorientuje że coś nie tak ale to nie nastąpiło. Aż w pewnym momencie klasnąłem w dłonie i zawołałem "pakuj się!".
Z tego co sobie o nim wyobrażałem, zachowanie Kuby zaczynało mnie degenerować i stąd ten nagły niekontrolowany wybuch. W momencie wybuchu nie byłem już sobą i nie panowałem nad sobą. A Kuba zaczął się od razu pakować, co mnie wewnętrznie wkurzyło. No bo skoro się pakuje, to znaczy że od dawna mnie lekceważył i moje polecenie trafiło na podatny grunt u niego. Próbowałem go zatrzymać i przepraszałem za mój wybuch - ale na próżno. Kuba wyszedł trzaskając dosłownie drzwiami.
Załamałem się i - co u mnie typowe - natychmiast włączył się automat czyszczący. Zacząłem pisać inną treść na profil, przerwałem nasze powiązanie na Kumpello. I zacząłem się zastanawiać czy poznam kogoś tak miłego, fajnego, o takich oczach pełnych blasku, o takich stopach i przepysznych owłosionych łydkach. O takiej pupie, słoniach, szyi, ustach i piersi. Kogoś kogo chcę non stop lizać i tulić.
Chyba już nie poznam. Straciłem życiową szansę :-(
nie wiem czy dobrze zrozumiałem Twoją notkę, ale dla mnie wyszło to tak, że Ty wkurwiony na niego powiedziałeś, że ma się wynosić, a on po prostu się spakował i uciekł?
OdpowiedzUsuń