19 stycznia 2012
I tak mieszkaliśmy razem i zarazem osobno, każdy przy swoim komputerze. Ja zapuściłem znów anonse i czaty, zacząłem rozmawiać z ludźmi i zastanawiać się nad tym kogo poznam. Miałem taki okres, że pewne moje obowiązki zostały zawieszone i mogłem swobodnie gospodarować czasem - a trafiła mi się na złość znajomość niestety nierozwojowa w tym prime time.
Nie chciałem wyganiać mojego gościa, ale chciałem też jakoś zagospodarować nadchodzący weekend (był czwartek). Postanowiłem więc wymyślić fortel, aby nie było przykro mu odjechać. Poprzedniego dnia miałem nasiadówkę w firmie i powiedziałem potem mojemu gościowi, że będę jechał na szkolenie organizowane przez firmę jako współprowadzący. A tego dnia rano zrobiłem "telefon z firmy" aby obgadać szczegóły wyjazdu. I oznajmiłem, że jadę tego dnia wieczorem.
Dla uwiarygodnienia rzekomego wyjazdu zacząłem ładować baterie do aparatów i latarek fotograficznych i zwykłych. I niby zacząłem się pakować do wyjazdu. Mój gość się też spakował, bo załatwił sobie nocleg u kogoś innego. Wychodził załatwiać sprawy po południu i miał około 21 wrócić.
Tyle zachodu aby zakończenie pobytu było dla gościa jak najbardziej delikatne :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz