środa, 5 kwietnia 2017

Bezsilność 2

Niedawno pisałem o bezsilności związanej z poznaniem mojego byłego chłopaka. Los potrafi pętać ręce i nogi, utrudnić spotkanie - są to różne rzeczy racjonalne, ważne, życiowe, które stają w poprzek tej drogi poznania się, ale odwracające moment ponownego poznania. Tym razem chciałbym napisać o zupełnie innej bezsilności (i zarazem bezczynności) związanej ze sprawami życiowymi. A ściślej rzecz biorąc ze sprawami zawodowymi i finansowymi.

Umówiłem się, że wpłacę określoną sumę do końca marca tytułem czynszu. Niestety, pieniądze które zadysponowałem do wypłaty, pomimo że kilka razy alarmowałem mailem o przyspieszenie tej wypłaty do firmy, z którą pracuję, nie doszły. Nadal, pomimo kolejnych alarmów, ciągle sprawa się przeciąga. Miały być w poniedziałek, miały być we wtorek i nie ma. Tak naprawdę, gdybym w ogóle nie alarmował w sprawie tych pieniędzy, to prawdopodobnie byłyby na moim koncie w czwartek. Jeśli więc dziś, w środę, przyjdą wcześniej z powodu tego, że alarmowałem, i wysłałem w tym celu kilkanaście maili, to raptem uda mi się zaoszczędzić jeden dzień.

A tymczasem sprawa jest bardzo stresująca, bo za niezapłacenie czynszu w terminie mogą grozić mi bardzo poważnie nieprzyjemności, stawiające mnie w trudnej sytuacji. Być może uda się je jakoś koło tego prześlizgnąć się bez rozbijania burty (jak to się zdarzyło "Titanicowi"), ale nawet w takim przypadku stresy, które przeżyłem i tak są już moje. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że pieniądze zostały zarobione, zadysponowane do wypłaty i to nie ode mnie zależy, kiedy przyjdą na konto. Ode mnie zależy jedynie wykonanie przelewu, który mam zrobić. Zajmie mi to ledwie minutę, ale do tego czasu muszę czekać i denerwować się bezczynnie i bezsilnie. Nie mam jak nawet zadzwonić, bo mam jedynie kontakt mailowy w tej zdalnej pracy. To urok i wada jej. Zostaje więc stres. 

Oby ostatni taki stres na moim koncie ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz