Można powiedzieć, że mieszkam teraz na wsi. Nie ma tam co prawda za oknem traktorów wykonujących orkę na polach, ale za niektórymi domami (jak to wczoraj zauważyłem w czasie wieczornego spaceru) stoją na przykład szklarnie. No i warunki życia nie są tu takie jak w mieście. Gdy wychodzę z mojego lokum, to od razu mam dwór, nawet bez przedsionka. Zupełnie jak w domku letniskowym. Tyle, że tym razem takie życie nie skończy się po upływie lata, które już zresztą niestety się kończy.
O ogrzewanie się nie muszę martwić, bo za media płacę ryczałt. Mogę więc dogrzać w razie czego pomieszczenie elektrycznie. I tak już robiłem walcząc z wilgotnością (która i tak mieściła się w normie). Teraz doszedłem już do suszy czyli 20%. Ale przyda się to elektronice, ubraniom i papierom. Lepiej aby oddały z siebie wilgoć. Mam też pod dostatkiem świętego spokoju, jest cisza i luz. Dobrze do pracy, dobre do życia.
Jakie są zatem ujemne strony tego mieszkania? Dalej do sklepów niż w mieście (choć market mam w podobnej odległości niż ze starego lokum). A w sklepach drożej niż w marketach w Warszawie. Najtańszy chleb po 2 złote a nie 1,60. Ale i tak cena za samo mieszkanie niższa, choć bez współlokatora tego się nie odczuje. I jedna zaleto-wada tego miejsca, w którym mieszkam jest taka, że w nim ciężko mieć współlokatora. To raczej miejsce do posiadania partnera, z którym śpi się w tym samym łóżku.
I może to dobra wróżba będzie ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz