No to Dzień Kobiet zupełnie inaczej mi się zaczął. Poszedłem rano na specjalny spacer. Kurwoszałek po śmierci był położony na jednorazowe ręczniki na wierzchu klatki, zawinąłem go w dodatkowy taki ręcznik i włożyłem do szarej papierowej torby z Lidla. Był przez noc na balkonie, a rano zabrałem go w ostatnią drogę. I poszedłem do tego samego lasu, w którym poprzednio, ale niestety nieskutecznie pochowałem Greyzola.
Greyzol nie miał szczęścia do pochówku, bo był przyciśnięty kamieniami - nie miałem jak zakopać go w grudniu. I coś go zabrało spod tych kamieni. Znikł. Zostały tylko kamyki. Wrócił do natury, do Matki Ziemi, a raczej do Ojca Ekosystemu - bo w ziemi właśnie go nie mogłem pochować. I szedłem z Kurwoszałkiem w torbie oraz z kubeczkiem po lodach. Miałem pomysł nawet taki aby ustawić w lesie tą torbę i napełnić piaskiem. Pod wpływem deszczów by się ona rozpękła i piasek by się wysypał. Ale to byłby egzotyczny sposób chowania i narażający szczurka na wandalizm.
Na szczęście Bóg zlitował się nad Kurowszałkiem. Szedłem z nim nie bardzo wiedząc gdzie go pochować i doszedłem do miejsca gdzie był chowany Greyzol. I od razu zobaczyłem to miejsce, które Bóg przeznaczył dla Kurowszałka - dziki rozorały część ziemi i był tam prawie idealny dołek. Wystarczyło pogłębić go kubkiem. Troskliwie zawinąłem całą torbę w pakunek i ułożyłem w grobie. Przysypałem rozmiękłą ziemią i siedmioma wiaderkami ziemi z sąsiedniego rozgrzebanego miejsca. A potem wziąłem siedem dużych kamieni z grobu Greyzola i ułożyłem w mozaikę. I na koniec nasypałem na to liści, aby zamaskować ten grób.
I Kurwoszalek wrócił do Matki Ziemi kilka metrów od miejsca, gdzie pożegnałem się z Greyzolem.
Również niedawno pożegnałem się ze swoim małym gryzoniem. Co najgorsze umarł po świętach Bożego Narodzenia. Dzwoniłem do weterynarzy i wszyscy uznali, że są święta i mają wolne. Kazali do siebie przyjść w poniedziałek 28. Gdyby nie wolne dni szczurek żyłby i miałby się dziś dobrze, bo był bardzo młodziutki. Współczuję straty i łączę się w bólu.
OdpowiedzUsuń