Czasem zdarza się, że na moim profilu na którymś z netowych gejowskich portali dostaję "ciekawego" maila. Niedawno zdarzyło mi się to - zostałem zaszczycony korespondencją o następującej prostej i rzeczowej treści:
Znasz jakąś ulice w Wawie lub miejsce gdzie znajdę akta by mu possać.
Oczywiście typowe dla gejów - pytanie bez znaku zapytania. Ale nie pierwszy raz z tym się stykam. Odpowiedziałem uprzejmie, że rekomenduję wujka Google i dodałem, że mnie takie rzeczy nie interesują. Więc czemu miałbym w tej sprawie posiadać informacje? Jak widać ja w tekście staram się stawiać znaki zapytania. Ale to już widać taki u mnie nawyk. A potem zastanowiłem się nad całym kontekstem sprawy. I znów będą znaki zapytania.
A czemu koniecznie akta, aby mu possać? A czy pasyw nie dałby sobie possać? Czy może tylko aktywi dają sobie possać w plenerze? Czy w Warszawie łatwiej znaleźć kogoś do wyssania mu fiuta na jakiejś ulicy, czy w terenie nie ulicznym? Czemu takie pytanie otrzymuje ktoś (czyli ja) szukający związku i wyraźnie o tym piszący? Czy nie jest chamskie tak wprost bez ogródek pytać o coś takiego? Czemu wreszcie panu nie chciało się postawić znaku zapytania?
Same znaki zapytania - z wyjątkiem jego maila :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz