czwartek, 18 lutego 2016

Praca über alles?

Zdarzają mi się czasem rozmowy, w czasie których moi wspaniali rozmówcy pochylają się z troską nad moim życiem prywatnym, nad moją marną ludzką egzystencją. Oj strasznie oni są troskliwi - zupełnie jak Martin Schulz i unijni komisarze pochylający się z troską nad Polską. I tylko trzeba uważnie nasłuchiwać, czy będą się tak pochylali, że w końcu pierdną. Może unijni nie pierdną, bo mają zbyt dobrze wyścielane politycznie poprawnymi pampersami garnitury. Ale ci pochylający się nad moim losem?

Śmieszy mnie takie podejście. Mam teraz skromnie płatną pracę, ledwo starcza mi na życie - ale czuję się mimo wszystko szczęśliwszy niż w czasach znacznie lepszych dochodów. Bo chyba zaczynam rozumieć wiele z życia, które mi poprzednio po prostu umykało. Nauczyłem się dopatrywać pozytywów w tym co jest. To chyba wciąż rzadka umiejętność. Wiele rzeczy teraz dopiero rozumiem. Staram się myśleć o swojej filozofii życiowej, o podstawach

A tu nagle wyskakuje mi taki Wujek Dobra Rada i na chama radzi - zmień pracę na lepiej płatną. I co z tego? Że będę miał nieco więcej kasy? Że kupię więcej jedzenia, które mimo iż jem go teraz bardzo mało - wcale nie sprawia, abym czuł się głodny. Czy zyskam coś fundamentalnie ważnego dzięki temu, że będę prowadził nieco lepiej polukrowane, ale wciąż puste w środku życie? Nie zyskam. Ale dla Wujków Dobra Rada ważniejsze jest, aby na siłę zarobić sto czy dwieście złotych więcej. 

A mnie takie obserwowanie zagonionych w swoim wyścigu szczurów po prostu coraz bardziej śmieszy :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz