28 czerwca 2012
Niestety dojechaliśmy na miejsce. Stety o tyle, że sam się trochę spieszyłem z powrotem do domu. A zaczynała być już godzina 17. I przyszła pora zaparkowania w miejscu - nomen omen - tym samym w którym kilka dni wcześniej zabierałem Rafała na przyjazd do Warszawy. Rafał miał ode mnie wziąć numer GG aby być może grzecznościowo się zalogować od sąsiadów i mieć przez GG jakiś kontakt od mnie. Specjalnie nie przypominałem mu o tym, chcąc zrobić pewien test na jego wolę kontaktu. Sam nie poprosił - więc test oblał, ale przecież w takiej sytuacji mógł do tego nie mieć głowy :-)
Zwracałem uwagę na to czy będzie jakieś tkliwe pożegnanie, czy może się obejrzy za mnie. Nie nastąpiło nic takiego. Kto wie kiedy i czy się jeszcze spotkamy - a Rafał się na mnie nie oglądał. Znów może to wina towarzystwa jego byłego - ale nadal zazdrosnego - faceta. W sumie niewesoła to była perspektywa dla mnie. Ale po takich detalach nie można przecież wnosić o przyszłości związku.
Wracałem samotny i przybity. Ale sam zamówiłem za 13 złotych obiad dnia tam, gdzie wcześniej zjadłem za 37. I miałem tyle samo jedzenia za trzy razy mniejszą cenę. Rafał mi pokazał tę możliwość - i potraktowałem to jako symbol pokazania przez niego innych możliwości życia. Ale chciałbym je z nim realizować. A nie samemu. Ale przynajmniej to dobry znak.
A potem mijałem też inne miejsca w trasie. Także te w którym się po raz pierwszy z Rafałem pocałowaliśmy. Teraz te wspomnienie tak bardzo boli. Kto wie czy jeszcze z nim będę. I dlatego te wspomnienia tak bardzo ciążą w tej chwili.
Dojeżdżając do warszawy zobaczyłem billboard z zamkiem Książ i zaproszeniem do Dolnego Śląska. Uśmiechnąłem się - potraktowałem to jako dobry znak dla mnie. Z Rafałem, albo bez niego - ale dla mnie dobry :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz