poniedziałek, 29 lutego 2016

Zemno być

Irytują mnie przypadku głupoty, z którymi stykam się w czasie poznawania ludzi. Tym razem taki przypadek miał miejsce na GG. Rozmowa była tak ciekawa-inaczej, że zdecydowałem się ją przytoczyć w całości. Faktycznie, to bardzo dziwna rozmowa i na swój sposób pouczająca. Oto jej zapis (on i ja):

- Cze   
- Cze   
- Cze   
- Cze  
- Cze   
- cześć    
- Zemno być  
- co masz na myśli?  
- Pytam zemno być
- nie sadzisz ze to bardzo niepodpowiedziane pytanie?  
- jak można deklarować cokolwiek jeśli się kogoś nie zna?   
- Zemno być 
- nie
- żegnam   
- skoro nie rozumiesz co się do ciebie pisze   

- Ok

Pomijam już fakt, że mój rozmówca (z awatara wynika, że całkiem przystojny młody chłopak) robi błędy językowe. Można to zrozumieć. Ale głupoty już nie mogę. Najpierw spamuje mi przywitaniem. Potem wypowiada swoje "zemno być" - jak rozumiem jako pytanie. Ale jak można racjonalnie na to pytanie odpowiadać, skoro się tego człowieka w ogóle nie zna? Więc mu to napisałem. A on dalej swoje. Jak bezmyślna maszyna. 

Rozumiem błędy językowe. Rozumiem nawet takie pytanie. Każdy może je zadać w dobrej wierze, nie zdając sobie sprawy z tego, że pyta o coś, na co nie da się uczciwie odpowiedzieć. To wszystko rozumiem. Ale nie rozumiem, że ktoś mimo wytłumaczenia mu na czym rzecz polega, nadal uparcie brnie w swoje zaparte "zemno być". Ten człowiek prostu naprawdę nie myśli. No niestety, z takim głupkiem nie będę.

I jedyne, co w jego rozmowie wychodzi mi naprzeciw to ostatnie Ok :-)

niedziela, 28 lutego 2016

Ściana

Ściana to popularne określenie kresu, dojścia do takiej sytuacji, w której nie ma już wyjścia. I takie ściany czasem da się zaobserwować także w czasie poznawania ludzi. Niedawno miałem do czynienia z dość zabawnym pojawieniem się ściany tego rodzaju w odpowiedzi na mój anons internetowy. Korespondencja była dość krótka, ale w pewnym sensie ciekawa.

Ukrywający się pod nie mówiącym nic pseudonimem odpowiadający na mój anons zadał mi pytanie w jakim wieku szukam. Napisałem, że w o wiele młodszym od mojego. W anonsie podałem swój dokładny wiek. I jaka była reakcja pana odpowiadającego? Zablokowanie wątku korespondencji. Formalnie nie poprzez blokadę, ale przez samo usunięcie wątku korespondencji. No to nie odpowiem już temu panu. Fajny rodzaj ucieczki. Tak bez słowa, po prostu robiona inaczej blokada.

Odpowiedziałem tym samym. Ale przedtem zablokowałem także nadawcę. To dla jego dobra oczywiście, oszczędzę mu pisania ewentualnych odpowiedzi w przyszłości. No bo skoro tak zdecydowanie zakończył korespondencję, to już w przyszłości także na pewno nic z tego nie wyjdzie. W sumie jednak lepiej tak szybko skończyć rozmowę ową "ścianą" niż pisać długo i bez efektu :-)

No to szukam innej ściany, ale z oknem lub drzwiami ;-)

sobota, 27 lutego 2016

Zgwałć mnie

Tytuł dzisiejszego posta to oczywiście nie jest żadna niestosowna propozycja - ale nick rozmówcy, który mnie zagadał na czacie. Postanowiłem przytoczyć ten ciekawy przykład. Sam nick jest już nietypowy i chyba jednoznaczny. Jak więc zaczęła się rozmowa? Czy od zapytania o to, kiedy zgwałcę delikwenta? Nie. Mój rozmówca napisałem po prostu, że umie gotować. Takiego początku rozmowy nigdy bym się nie spodziewał. A już na pewno nie po takim nicku.

Dalsza rozmowa zaczynała być typowa. Najpierw upewniłem się, że mój rozmówca także szuka związku - i szukał. Ale potem napisałem mu coś w moim przekonaniu banalnego, że trochę dziwne jest to, że ma on tak ekscentryczny nick szukając związku. I on zdziwił mnie pisząc o tym, że go całkowicie zaskoczyłem tym stwierdzeniem i nie wie co napisać. Kpi czy o drogę pyta?

Zacząłem się obawiać, że mam do czynienia z kimś średnio sprawnym umysłowo. Odpisałem mu coś moim zdaniem oczywistego, odnoszącego się do jego rozmowy, a on mnie pyta "co?" - nie wiedząc o co mi chodzi. To zaczyna być nieciekawe. Szukam do związku i życia razem kogoś, z kim możliwa jest elementarna rozmowa i kto ma choć elementarną inteligencję. Czyżbym trafił na kogoś, komu jej poskąpiono? Nie dowiemy się tego, bo gdy uzyskałem wreszcie od niego odpowiedź na pytanie ile ma lat (a miał 26, czyli wiek w którym powinien już umieć posługiwać się rozumem), to mój rozmówca zamknął okno rozmowy. 

Może dlatego, że nie znalazł nic do gotowania? ;-)

piątek, 26 lutego 2016

Młody Jakub

Rozmowy prowadzone na czatach są czasem takie wzruszajcie. Ale na ogół są one po prostu fałszywe. Oto jeden z takich wzruszających, ale najwyraźniej fikcyjnych przykładów. Rozmówca (o nicku Młody Jakub) to młody chłopak, ma 18 lat, robi w tym roku maturę. Oczywiście jeśli wierzyć temu, co sam pisze. Ma ciekawe zainteresowania, może nie jakieś spektakularne, ale takie na poziomie. Myśli o studiach. Poważny chłopak. Bardzo ciekawy potencjalny przyjaciel, a może nawet partner. Gdzie więc tkwi haczyk?

Chłopak mieszka rzekomo z babcią. Rodzice są w Anglii. Teoretycznie jest to możliwe. Pro forma więc pytam czy dokładają się finansowo do jego życia. Podobno nie. A to już brzmi nieco dziwnie. No to pytam kiedy go opuścili - podobno gdy miał 7 lat! To już brzmi nieprawdopodobnie! Opuścili go w takim wieku i nie dają znaku życia? Nie pomagają mu choć trochę? Nie odwiedzają go choćby raz czy dwa do roku? Wierzyć się nie chce.

Teoretycznie jest to możliwe. Ale mało prawdopodobne. Co więc robię? Stosuję mój ulubiony probierz uczciwości - proponuję przejść z rozmową na jakiś nie-czatowy komunikator. Na przykład GG lub Skype. Chłopak uczciwie pragnący poznania się i kontaktu powinien przyjąć to z radością. A mój rozmówca? Wybrzydza. A to już typowe zachowanie dla bajkopisarza. I w pewnym momencie zamyka okno rozmowy. Może to przypadek, ale wątpię. 

Raczej to po prostu kolejny bajkopisarz onanizujący się nad swoją "wzruszającą" historią.

czwartek, 25 lutego 2016

Bajkowe stopy

Zagaduje mnie chłopak na czacie. W wieku, w którym ja szukam. A ja w wieku, w którym on szuka. I szukamy do związku. On lubi pieścić stopy. I ja lubię pieścić stopy. Cudownie. Można powiedzieć, że zbyt piękne, aby było prawdziwe. Trzeba więc być czujnym i nie dać się ponieść żadnej euforii. Ale jak to sprawdzić? Bardzo prosto. 

Jeśli obaj faktycznie szukamy związku, to dowiedziawszy się, że mamy się (jak sadzę) z naszymi poszukiwaniami ku sobie, od razu powinniśmy zadbać o to, aby nasz kontakt został zacieśniony. Bo co to jest czat? Zaraz się może zawiesić. Na GG lub Skype się nie tracimy. Możemy też wymienić maila lub numer telefonu. Nie trzeba oczywiście podawać wszystkiego naraz, wystarczy jeden sprawny kontakt. A więc podanie takiego kontaktu to dla mnie prosty sygnał, że komuś faktycznie zależy na poznaniu się. 

A co robi mój rozmówca od bajkowych stóp? Mówi, że poda mi, ale dopiero wtedy jak bardziej poznamy się tu na czacie w rozmowie. To znaczy, że nie zależy mu na poznaniu  się, ale jest bajkopisarzem. Pisze tylko i wyłącznie czatowe opowieści dziwnej treści i to go widocznie podnieca. A poznać się nie potrafi. Więc to mu napisałem. A co on na to? Napisał "wiesz co, nara". Typowe dla bajkopisarza. Ucieka gdy jest zdemaskowany. Po tym wszystkim wystarczyło tylko napisać ten post i zamknąć okno rozmowy.

A tak w ogóle to bajkowych stóp się nie wypieści ;-)

środa, 24 lutego 2016

Zła bateria

Zdumiało mnie to, co ostatnio przeczytałem o bateriach w telefonach. Okazuje się, że popełniamy wiele błędów w czasie ich obsługi, a one odpłacają nam spadkiem pojemności. Będę musiał diametralnie zmienić bateryjne nawyki. Otóż po pierwsze pokazało się, że krótkie ładowanie baterii nie tylko nie jest złe, ale wręcz może polepszać jej pojemność. Lepiej kilka razy podładować baterię, niż ładować raz i długo. A to oznacza, że muszę zmienić podstawowy nawyk. Ale to nie wszystko.

Ładowanie baterii do samego końca jest bardziej szkodliwe. Lepiej naładować ją do na przykład 80%. Samo ładowanie do końca oznacza dla baterii swego rodzaju stres. Bateria niby się ładuje i zaraz rozładowuje. Lepiej balansować na niepełnym jej naładowaniu. To ciekawe, bo dotąd myślałem, że ładowanie jej do samego końca (jak to nazywają metodą kropelkową) daje najlepsze efekty. Czyżby i tu moje zwyczaje miały się zmienić?

Postanowiłem, że nie oprę się na jednym tekście, ale poczytam o tym z różnych źródeł. Ale być może trzeba będzie zmienić nawyki ukształtowane przez lata. Dlaczego o tym piszę na blogu? Po pierwsze, aby przekazać "bateryjną dobrą nowinę" a po drugie aby napisać o mojej impresji. Otóż kto wie, czy zmiana ładowania baterii to nie jest taki symbol, że pora zmienić też "ładowanie" samego życia. Może to taki znak od Boga i w ty zakresie? 

A więc być może życie też warto ładować nie do ostatniej kreski ;-)

wtorek, 23 lutego 2016

Trans Princess

Słowo "Princess" kojarzy się z królewskością, ale niekoniecznie z królewskim lub książęcym rodem szlacheckim. Może to być innego rodzaju szlachectwo - na przykład produkt premium najwyższej jakości, albo podobna jakość zachowania się danego człowieka. Nie bez racji mawiają, że prawdziwa arystokracja to arystokracja ducha. Zatem gdy zagaduje mnie na czacie ktoś o nicku "Trans Princess" mam prawo spodziewać się czegoś wyjątkowego.

I w sumie tak się stało. Ale na swój zabawny, gejowski sposób. Najpierw była krótka rozmowa wstępna. Ja wyraziłem przy okazji swoją opinię na temat trans (bo on/ona mnie zapytał/zapytała czy lubię trans). Odpowiedziałem więc, że z mojego punktu widzenia kluczem do kobiecości mężczyzny jest twarz. Jeśli ma kobiecą twarz, to i sam jest kobiecy. A jeśli nie, to jest tylko śmieszny. Dostałem więc zdjęcie tej trans i faktycznie - jak przyznałem - ma ona kobiecą twarz. Odesłałem więc swoje zdjęcie z żartobliwą uwagą, że ja kobiecy na pewno nie jestem.

W sumie nie muszę być. Jestem facetem i dobrze mi z tym. A co na to moja rozmówczyni? Otóż poprosiła mnie abym - pokazał kutasa. Po prostu mnie zatkało. Taka obleśna propozycja w ustach Księżniczki? To może być tylko na gej czacie. Tylko tam bajka potrafi zanurkować z rozgwieżdżonego kosmosu prosto do dna pełnej wiadomo czego kloaki. Napisałem więc (także zgodnie z moimi poglądami) że szukam człowieka, a nie fiuta. Oczywiście Księżniczka zamknęła okno rozmowy.

Czyżby miało powstać nowe porzekadło - pokaż mi księżniczkę a ja pokaże jej fiuta? ;-)

poniedziałek, 22 lutego 2016

Od dupy strony

Anonse szukania do związku obfitują czasem w zabawne zestawienia słów lub pojęć. Ja traktuję to jako mały oddech w lekturze przeważnie dennych ogłoszeń tego rodzaju. No i czasem można się do tego odnieść na blogu. Przykładem niech ļędzie anons w wykonaniu jakiegoś 36-latka z Warszawy. Oto on:

Witam, szukam chłopaka najlepiej młodszego, szczupłego, gładkiego lub wygolonego, zdrowego, pasywnego do stworzenia monogamicznego związku. Nie interesują mnie propozycje układów, ani tzw. związki otwarte. Ja 178 72 ciemny blondyn aktywny, miłośnik rimmingu :) Jeżeli chciałbyś stworzyć coś trwałego odezwij się. Zdjęcie mile widziane.

Ciekawa sama w sobie jest już architektura tego anonsu. Najpierw o tym, co natura dała u partnera (a więc co od nas samych niezależne lub mało zależne) - wzrost i waga poszukiwanego partnera (waga już nieco bardziej zależy od naszej wolni - przynajmniej w teorii). Potem bardzo ważna cecha - musi być gładki (lub wygolony). Później mieszanka zdrowia i Świętej Roli w Analu. A następnie ważne zastrzeżenie - o szukaniu prawdziwego monogamicznego związku. W sumie wypada całkiem podniośle

Cyferki w dalszej części anonsu to da się jakoś przeżyć. Ot, rzeczowe i matematyczne przedstawienie się. Ale potem pojawia się coś dla smakoszy - rimming. Palce lizać. A ściślej - dupę lizać. No ja akurat nie mam nic przeciw - u partnera, którego się kocha i któremu okazuje się uczucie iw tak intymny sposób. Ale nie uważam, że podnoszenie tego w anonsie jest smaczne i chwalebne. Jest raczej co najmniej lekko obleśne. NO i na koniec to mile widziane zdjęcie. Niby każdy ciekaw jest drugiej osoby - ale biorąc pod uwagę zjeżdżanie w dól treści tego anonsu, to ostatnie zdjęcie zabrzmiało już jak zapowiedź castingu.

Ech te anonse od dupy strony ;-)

niedziela, 21 lutego 2016

Anatomia nie-zabawności

Anonse są kopalnią wiedzy o ludziach oraz ich poglądach na życie. Szczególnie zaś dotyczy to anonsów w dziale szukania partnera, gdyż - przynajmniej w teorii - powinny one wyrażać poglądy ich autorów na życie. I bardzo często, w taki lub inny sposób je wyrażają. Dziś wziąłem na warsztat następujący anons autorstwa jakiegoś 29-latka:

Cześć. Daje ogłoszenie tutaj i tej kategorii z wiadomej przyczyny. Szukam faceta na stałe. Kogoś normalnego, chodź czasem tak jak ja zwariowanego, lubiącego spontaniczność a nie mozolne wieczne planowanie czegoś pół roku w przód. Kogoś opiekuńczego i ciepłego kiedy trzeba, ale nie takiego który nie ma swojego zdania. Chciałbym żebyś umiał rozmawiać. Monogamia przede wszystkim. Poczucie humoru to duży plus. Coś o mnie: pracujący, lubiący dobrą kuchnie, kino, jazdę samochodem :) . Pasja: podróże i muzyka. Nie jestem ideałem i ideału nie szukam. W łóżku pasywno-uniwersalny bo to też nie jest bez znaczenia. Tyle na początek. Jeśli zainteresowałem to napisz. tylko błagam nie sam opis i na zakończenie pozdro bo to jest zabawne.

Anons jak anons. Obszerny ale treściwy. A mnie zaciekawiło ostatnie zdanie. Owo "pozdro". To oczywiście tylko czubek góry lodowej. Ale tak naprawdę wiele odpowiedzi na poważne (bądź co bądź) anonse w poważnej kategorii jest właśnie w podobny sposób niepoważna. Nie zawsze to kwestia opisu w treści zakończonego "pozdro". czasem są to niby poprawne gramatycznie zdania, nawet w liczbie kilku, ale i tak treść odpowiedzi jest niepoważna.

W sumie trudno się dziwić. Komunikacja, do której można przywyknąć w gejowskim internecie jest w większości wypadków niepoważna. Opisy a profilach są byle jakie. Na czatach króluje byle jaka tematyka i język. Ludzie podlegają nieświadomie tej propagandzie. A potem wydaje im się, że istnieje tylko taki kikutowaty styl komunikowania się.

No cóż, a zatem - pozdro :-)

sobota, 20 lutego 2016

Rekomendacja

Czasem zdarza się, że na moim profilu na którymś z netowych gejowskich portali dostaję "ciekawego" maila. Niedawno zdarzyło mi się to - zostałem zaszczycony korespondencją o następującej prostej i rzeczowej treści:

Znasz jakąś ulice w Wawie lub miejsce gdzie znajdę akta by mu possać.

Oczywiście typowe dla gejów - pytanie bez znaku zapytania. Ale nie pierwszy raz z tym się stykam. Odpowiedziałem uprzejmie, że rekomenduję wujka Google i dodałem, że mnie takie rzeczy nie interesują. Więc czemu miałbym w tej sprawie posiadać informacje? Jak widać ja w tekście staram się stawiać znaki zapytania. Ale to już widać taki u mnie nawyk. A potem zastanowiłem się nad całym kontekstem sprawy. I znów będą znaki zapytania.

A czemu koniecznie akta, aby mu possać? A czy pasyw nie dałby sobie possać? Czy może tylko aktywi dają sobie possać w plenerze? Czy w Warszawie łatwiej znaleźć kogoś do wyssania mu fiuta na jakiejś ulicy, czy w terenie nie ulicznym? Czemu takie pytanie otrzymuje ktoś (czyli ja) szukający związku i wyraźnie o tym piszący? Czy nie jest chamskie tak wprost bez ogródek pytać o coś takiego? Czemu wreszcie panu nie chciało się postawić znaku zapytania?

Same znaki zapytania - z wyjątkiem jego maila :-)

piątek, 19 lutego 2016

Dziwna miłość?

Oto anons, który ma podwójne dno w pewnym sensie. Z jednej strony wielka tęsknota za miłością, a z drugiej - ostra selekcja kandydatów, z której zapewne nic nie uda się przez długi czas wyrafinować. Oto zatem anons, który dziś opiszę. Długi, ale chyba warty lektury. Autorem jest jakiś 24 letni chłopak. 

Cześć. Ja młody ładny chłopak NORMALNY naturalny blondyn (nie przynoszę wstydu) fajnie się ubieram sylwetka sportowa kaloryfer tez się znajdzie jak poszukasz :) mam już 24 lata ale wyglądam na 18-19 czasami poważniej czasami młodziej Ty ładny starszy facet 30-54 lata tez NORMALNY.Zamieszkam z Tobą jeśli tez masz dosyć samotności i jeśli będziesz chciał być razem na stale tylko dla siebie mam dosyć samotnie zaczynających i kończących się weekendów nudnego w pojedynkę życia samotnych świat braku bliskości takie życie bez drugiej osoby nie ma smaku. Od dawna to wiem ale ciężko kogoś znaleźć bo same prawie przegrane świry siedzą na ogłoszeniach czatach i innych którym wszystko jedno a jak nie głupi prymitywni to znowu brzydcy z wyglądu i tak to jest może nam wyjdzie jeśli jesteś męski przystojny i chcesz tego samego co ja! Odezwij się koniecznie. Może zmienimy swoje życie na lepsze. Obecnie mieszkam w Warszawie a Ciebie szukam z Całej Polski. Miałem napisane bardzo długie ogłoszenie które próbowałem dodać ale system serwis nie chciał go przyjąć nie mam pojęcia dlaczego pisało tylko ze jakieś wyrażenie się nie zgadza stad moja forma trochę chaotyczna bo się zdenerwowałem ze tyle się napisałem na nic :( ale intencje te same szczere i uczciwe. Chciałbym kogoś kochać potrzebować i być kochanym i potrzebowanym.Tak jak wyżej napisałem szukasz chłopaka na stale to odezwij się. Czekam. Odpowiem na poważne odpowiedzi ale chyba tego nie muszę mówić. Pozdrawiam

Co do długiego ogłoszenia - skojarzył mi się pewien dziwak, któremu (nie bez racji) zarzucają narcyzm, a które popełnia bardzo długie ogłoszenia. Ale skoro to może nie on, to warto wziąć jego anons na warsztat. Dla mnie to interesujący tekst, ale od razu do kosza. No bo mamy tu co najmniej pół-hejcenie. Wyzywanie od świrów. A więc mogę być sam zakwalifikowany jako świr, bo nie jestem typowym facetem w średnim wieku. A nawet jeśli łaskawie będę uznany za normalnego - to na pewno okażę się dla autora brzydki :-)

Z mojego punktu widzenia szkoda więc fatygi. Ale chciałbym się podzielić jeszcze jedną refleksją, Mianowicie w tym anonsie przynajmniej formalnie językowo jest mowa o pragnieniu miłości, potrzebie bliskości etc. Ale chyba odczuwam intuicyjnie, że to jakieś takie obce. To nie wydaje mi się ta bliskość, której pragnienia wyglądam u partnera. Nie umiem tego określić, ale może to nie jest szczera potrzeba miłości? Tylko jakaś taka - dziwna. 

I tej intuicji przede wszystkim zaufam nie zatrzymując się dłużej nad tym anonsem.

czwartek, 18 lutego 2016

Praca über alles?

Zdarzają mi się czasem rozmowy, w czasie których moi wspaniali rozmówcy pochylają się z troską nad moim życiem prywatnym, nad moją marną ludzką egzystencją. Oj strasznie oni są troskliwi - zupełnie jak Martin Schulz i unijni komisarze pochylający się z troską nad Polską. I tylko trzeba uważnie nasłuchiwać, czy będą się tak pochylali, że w końcu pierdną. Może unijni nie pierdną, bo mają zbyt dobrze wyścielane politycznie poprawnymi pampersami garnitury. Ale ci pochylający się nad moim losem?

Śmieszy mnie takie podejście. Mam teraz skromnie płatną pracę, ledwo starcza mi na życie - ale czuję się mimo wszystko szczęśliwszy niż w czasach znacznie lepszych dochodów. Bo chyba zaczynam rozumieć wiele z życia, które mi poprzednio po prostu umykało. Nauczyłem się dopatrywać pozytywów w tym co jest. To chyba wciąż rzadka umiejętność. Wiele rzeczy teraz dopiero rozumiem. Staram się myśleć o swojej filozofii życiowej, o podstawach

A tu nagle wyskakuje mi taki Wujek Dobra Rada i na chama radzi - zmień pracę na lepiej płatną. I co z tego? Że będę miał nieco więcej kasy? Że kupię więcej jedzenia, które mimo iż jem go teraz bardzo mało - wcale nie sprawia, abym czuł się głodny. Czy zyskam coś fundamentalnie ważnego dzięki temu, że będę prowadził nieco lepiej polukrowane, ale wciąż puste w środku życie? Nie zyskam. Ale dla Wujków Dobra Rada ważniejsze jest, aby na siłę zarobić sto czy dwieście złotych więcej. 

A mnie takie obserwowanie zagonionych w swoim wyścigu szczurów po prostu coraz bardziej śmieszy :-)

środa, 17 lutego 2016

Kalka

Na czacie czasem trafia się na specyficzne osoby. Są one na swój sposób niepowtarzalne. I dlatego je zapamiętujemy. O jednej z takich osób chcę dziś napisać. Po pierwsze rozmówca ten ma zawsze taki sam nick. Nie zdradzę oczywiście jaki, ale napiszę tylko tyle, że jak na gej czata to nick dziwaczny. A po drugie, on zawsze przedstawia się w identyczny sposób. Mam na myśli tak zwane podawanie cyferek.

Nie chodzi oczywiście o same cyferki, które wiadomo, że mogą być podawane takie same. W końcu wiek, wzrost, waga nie zmieniają się co chwila. Ale on podaje także kilka innych słów o sobie i zawsze tak samo, w takiej samej kolejności i brzmieniu. Nie wiem, czy podziwiać jego konsekwencję, czy pamięć. Na pewno ma tę formułkę wbitą do głowy na mur beton. W sumie to tylko kilka słów. Nie tak trudne do zapamiętania, ale jednak - podziw za konsekwencję mimo wszystko :-)

Naturalnie to pozwala go identyfikować. Już po samym nicku wiem, że nic z tego nie wyjdzie. Bo skoro dotąd nie wychodziło w rozmowach z nim, to czemu miałoby się nagle udać? Ale tak prywatnie zastanawiam się czy jemu się nie dziwi to stale identyczne przedstawianie się? No, ale widocznie taki ma styl.

W końcu i na gej czacie ktoś powinien być semper idem ;-)

wtorek, 16 lutego 2016

Choroba F63.9

A czy Ty chorujesz na tajemniczą chorobę o kodzie F63.9, sklasyfikowaną przez Światową Organizację Zdrowia? Być może chorujesz, a być może nie. Ale jestem pewien, że mało jest ludzi, którzy nie chcieliby na tę chorobę zapaść. Bo tajemnicza choroba F63.9 to po prostu miłość!

Tak, właśnie miłość została sklasyfikowana przez WHO jako choroba. Technicznie z powodu powodowanego czasem przez miłość spadku poziomu serotoniny, co wiąże się z depresjami. Miłość jest zatem chorobą psychiczną. W tym szaleństwie jest metoda. Faktycznie, wiemy jak wiele osób cierpi z powodu miłości, a nawet niektóre z nich popełniają samobójstwo. Widocznie jednak nam, maluczkim, marzy się ta choroba w swojej wersji "łagodnej" :-)

Dla gejów miłość to faktycznie coś jak choroba. Bo geje jak ognia jej unikają. HIV, syf - jak najbardziej. Ale miłość - to straszne, nie!!! Gorzka ta gejowska refleksja o miłości. Chciałem napisać o tym na moim blogu w Walentynki, ale pomyślałem sobie aby nie psuć tego święta, chorobami i refleksjami. I tak Walentynki dla wielu kojarzą się z zachodnią dekadencją - Iran zakazał ostatnio obchodzenia tego święta na swoim terytorium. W tym zakresie regulacjami przebili nawet Komisję Europejską - a nie było to na pewno łatwe. 

Zatem kogo szukam? Partnera do choroby F63.9? Zdecydowanie tak. Ale na razie niestety jestem w tym zakresie zdrowy ;-)

poniedziałek, 15 lutego 2016

Onanizowanie w piekle

Rozmowy toczone na GG są czasem nawet bardziej idiotyczne niż na gej czatach. Niedawno taką rozmowę miałem. Zaczęła się ona od debilnej propozycji ze strony mojego rozmówcy. Mechanizm jest zawsze ten sam. Rozmówca gej uważa, że ja (też gej) jestem taki sam jak on. A więc skoro on szuka cyber seksu - to ja też. Skoro on szuka cyber seksu po to, aby zwalić konia - to ja też. A tu się okazuje, że jednak nieprawda. No ja nie chcę. I nagle jest problem.

Konsternacja po stronie rozmówcy. Wyjaśniłem więc, żeby nie mierzył innych swoją debilną miarą. I co na to mój rozmówca? Pyta (dosłownie) czy się rucham. Bo mój gejowski nick zobowiązuje. Do ruchania i szukania szybkiego seksu? Wkurzyło mnie to, więc mu wygarnąłem co myślę o takim rozumowaniu. A na to mój rozmówca strzelił z niebiańskiej artylerii. Okazuje się, że Bóg mnie osądzi na sądzie ostatecznym, a poza tym zgniję w piekle waląc konia z diabłem. 

Zadziwiające, prawda? Nagle taka troska o zbawienie mojej duszy. A wcześniej była rozmowa zainicjowana z kretyńskich pobudek - cyber seks w celu zwalenia konia, ze mną, a nie z diabłem. To oczywiście śmieszny przykład, ale chyba podwójnie śmieszny - bo kretyństwo przemieniło się w udawaną religijność. Trudno bowiem oczekiwać, że ktoś o tak robaczywych myślach jest religijny w uczciwy sposób.

Debilizm zawsze będzie debilizmem - amen :-)

niedziela, 14 lutego 2016

Seksualne lemingi

A to pech - prawie piątek trzynastego w lutym. No to napiszę dziś o czymś tak pechowym, jak śmieszna i nieco żenująca rozmowa na czacie, którą niedawno miałem. Zaczęło się pięknie, od tego, że ja i on szukamy związku. Super. No to można się poznawać. No to piszemy. I on zaczyna wypytywać mnie o cyferki i rolę w analu. Napisałem mu więc, że w analu jestem obecnie niepraktykujący, bo dawno go nie robiłem. 

Ale wagi do niego nie przywiązuję, bo zakochani poradzą sobie w każdej analnej konfiguracji. Na to on wyjaśnił czemu pyta o anal. Bo gdybyśmy mieli pasujące role w analu to moglibyśmy spotkać się na seks - czyli w domyśle, na sam seks dla seksu. Zamurowało mnie. To taki ten jego związek, że spotka się na sam seks? Oczywiście rozmowę szybko zakończyłem. Nie zamknąłem jednak pierwszy okna rozmowy, to on je zamknął. 

A potem pomyślałem, że w tym szaleństwie jest metoda. Na początku powiedział, że szuka związku niejako odruchowo, po to aby przytaknąć i kontynuować rozmowę, a może jeszcze dodatkowo myli też związek i stały seks układ. A potem ujawnił jak w praktyce związek dla niego wygląda. To ma swoją logikę. Idiotyczną z mojego puntu widzenia, ale czat nie jest tylko dla nie. Jest dla wielu seksualnych lemingów, które ciągną jeden za drugim do SEKSU. 

Ich wyborem jest zatem Platforma Seksytelska ;-)

sobota, 13 lutego 2016

Bieda Zachodu i Wschodu

A dziś o podejściu do życia. Poznałem ciekawego chłopaka (30 latka) z którym pisaliśmy na Skype. I mieliśmy zabawnie rozbieżne poglądy na biedę. On uważał, że bieda jest wtedy, gdy ktoś nie ma kasy i pogodzi się z tym. Zaś spłukany jest, gdy nie ma kasy, ale traktuje to jako stan techniczny. Czyli pieniądz rzecz nabyta - dziś nie ma, ale jutro będzie. Takie myślenie Zachodu - jakby obrażenie się na świat za to, że wpuścił mnie w "nabyte spłukanie". I uparta wiara w to, że zaraz będzie bogato.

A ja przy nim mam myślenie Wschodu. Może bieda to karma, w sensie przeznaczenie. Z biedą godzę się, nie wojuję z nią w duszy, ale ją pokornie (czyli spokojnie) przyjmuję jako wyzwanie, jako coś co mnie motywuje aby się dalej doskonalić i wyjść z tego stanu. Taka bieda może równie dobrze minąć, jak i trwać już wiecznie. Nie obrażę się w żadnym wypadku i będę się doskonalił w każdej sytuacji. 

On jako człowiek Zachodu jest otwarty na konsumpcję, a ja jako człowiek Wschodu na doskonalenie się. On musi ciągle jeść coś nowego, ja mogę dzień w dzień miesiącami jeść ten sam chleb - niczym buddyjski mnich jedzący codziennie taką samą porcję ryżu. Dla niego bieda (a ściślej, według jego definicji, spłukanie) to stan techniczny. Dla mnie to stan medytacyjny jakby, nie po to aby wygrażać losowi pięścią, ale po to aby sięgnąć do siebie samego i udoskonalić się. 

Fascynujące, że nawet bieda może być tak twórczo odmienna dla ludzi ;-)

piątek, 12 lutego 2016

Lepszy niż Lewandowski

Memy to kopalnia humoru. I bardzo lubię je oglądać. Jednak z memami jest jak z dowcipami i komediami - tylko nieliczne dorównują najwyższym pułapom poczucia humoru. Większość ma humor z poziomu amerykańskiego sitcomu, w którym na wszelki wypadek puszcza się śmiech zza kadru, aby widzowie wiedzieli kiedy mają rechotać. Te zasady dobrego poczucia humoru znajdują zastosowanie także do polityków. I o pewnej humorystycznej sprawie chciałem dziś napisać.

Widziałem przezabawnego mema wykonanego ze zdjęcia prezesa Kaczyńskiego w czasie jego spotkania z premierem Davidem Cameronem. Już nie pamiętam jaka była dokładnie treść - ale ujęto ją jako wypowiedź Kaczyńskiego. Była to taka normalna i wręcz nudna polityczna wypowiedź, jakaś gładka formułka. Ale prawdziwa doza humoru była na końcu, gdy Kaczyński zakończył słowami "panie Kormoran". Uśmiałem się z tego szczerze. Genialna przeróbka nazwiska premiera Camerona i genialna insynuacja włożona w usta prezesa. Mem naprawdę wspaniały. Tyle, że przedstawiający fikcyjną sytuację.

Tymczasem nasz opozycyjny ulubieniec mediów, Ryszard Petru, wzniósł się na wyżyny intelektu chyba niedostępne nawet dla prezesa Kaczyńskiego. Oto pan Petru opowiada o premierze Kamerunie. Internauci zareagowali bezlitośnie - Petru lepszy niż Lewandowski Rysio-Kamerun 2:0 (bo wspomniał o Kamerunie dwa razy w jednej krótkiej wypowiedzi). Znamy wpadki pana Petru, to już chyba Król Memów polskiego internetu. Ale ta wpadka przebija to, co internauci tak starannie wymyślili i włożyli w usta Kaczyńskiego.

A co do premiera Kameruna - czarno to widzę ;-)

czwartek, 11 lutego 2016

Trauma po gejowsku

Trafiłem w kategorii szukania partnera na bardzo piękny anons. Autor, mający 21 lat chłopak, jest po jakiś "traumatycznych przeżyciach". A więc, jak rozumuję moją nieco romantyczną logiką, potrzebuje miłości bardziej niż ktoś inny. I może jest też dojrzalszy niż jego "beztraumatyczni" rówieśnicy. Czyli może się nadać bardzo dobrze do związku, o ile szuka kogoś także w moim wieku. Anons, który nadał faktycznie jest piękny. Oto on:

Witam! Poszukuję faceta, który pomoże mi w życiu ustabilizować się i zacząć normalnie funkcjonować i żyć godnie ponieważ samemu nie dam rady, nie mam wsparcia tak zwanego zaplecza. Jest mi ciężko samemu stanąć na nogi jestem osobą po traumatycznych przejściach życiowych znam bogactwo i znam biedę. Na co dzień jestem pogodnym pozytywnie nastawionym do życia młodym blondynem o niebieskich oczach o budowie wysokiej i szczupłej. Jestem chłopakiem uzdolnionym tanecznie z marzeniami... Szukam faceta który mnie naprawdę pokocha i dla którego będę najważniejszy w życiu a on dla mnie. Pozdrawiam i czekam na kontakt.

Pięknie to wszystko napisane. Skontaktowałem się z nim przez SMS. Umówiliśmy się na telefon. Przygotowałem aparat, naładowany do ostatniej kreski na wypadek długiej rozmowy. Tymczasem rozmowa trwała niecałe 2 minuty. Czy dlatego, że nie szuka w moim wieku? Nie. Dlatego, że szuka kogoś, kto zapłaci za niego 5 tysięcy długu, a potem - niech będzie związek. A ja nie mam ani kasy, ani też chęci (gdybym kasę miał) na takie "transakcje wiązane".  

Nie kwestionuję uczciwości tego chłopaka. Ale jakoś nie szukam kogoś, kto idzie na taką "łatwiznę". Wolę raczej kogoś, kto wspólnie chce pracować w budowaniu życia razem, także tego ekonomicznego. A tymczasem trafiłem na traumę po gejowsku - szukanie de facto sponsora. No cóż, oszczędziłem sobie baterię w telefonie. A poza tym - oszczędziłem sobie złudnych marzeń.

Lepiej od razu niż po jakimś czasie - dopatrujmy się pozytywów :-)

środa, 10 lutego 2016

Dzwonnik z Notre Dame

Quasimodo, dzwonnik z Notre Dame z powieści Wiktora Hugo, był synonimem brzydoty. To jedno. Ale kto w obecnych czasach wie, kim był dzwonnik z Notre Dame? I kto tym bardziej by pamiętał, że nazywał się on Quasimodo i opisany był przez Wiktora Hugo. Ja zaryzykowałem to z pamięci - ale sprawdziłem w Wikipedii na wszelki wypadek. I faktycznie, dobrze to kojarzyłem. Miło. Ale na pewno we współczesnym świecie jestem samotnym (nieomal) wyjątkiem. A czemu piszę o dzwonniku? Przeczytajmy ten anons:

Stary jak rzymskie koloseum, brzydki jak dzwonnik z Notre Dame, kochający ludzi, zwierzęta i przyrodę... niestety od wielu lat skażony wirusem HIV, na lekach ARV... szukam młodszych od siebie, którzy nie boją się zbliżeń fizycznych z takim facetem jak ja... 70-168-17... napisz, porozmawiajmy...

Anons był nadany przez pana w wieku 70 (słownie: siedemdziesięciolatka). Jak widać nie tylko stary, brzydki, ale ma też ma HIV. I zamieścił zdjęcie. Mnie dojrzali faceci odrzucają i blokują emocjonalnie. Dlatego krytycznie ich oceniam z wyglądu. I napiszę wyraźnie po obejrzeniu tego zdjęcia - dzwonniku, nie jesteś brzydki jak Quasimodo. Więcej odwagi! I masz jaja, bo potrafisz zamieścić anons z prostotą i zdecydowaniem. I masz kulturę humanistyczną, bo wiesz to, co wie ułamek. I przede wszystkim masz wielki skarb - dystans do samego siebie.

A do tego umiesz pisać poprawnie (jedyne, co poprawiłem w twoim anonsie, to początek treści dużą literą i spacje po wielokropkach). A więc w sumie - jesteś wartościowym facetem. Wbrew temu, co mogą uważać inni i co sam tytułem kontrastu przytoczyłem na początku (że stary, brzydki i jeszcze z HIV). A z HIV jak widać da się żyć i sam jesteś tego dowodem. Zatem nie załamuj się, tylko szukaj wytrwale. Bo zasługujesz na swego księcia. 

I obyś dzwonniku miał serce jak dzwon - to wtedy znajdziesz swoją miłość :-)

wtorek, 9 lutego 2016

Blizna eXtreme (6.0)

Słabsi jakościowo, ale za to bardzo głośni reklamowo producenci past do zębów prześcigają się w wymysłach - jaka to ich pasta jest extreme white czy herbal. To trochę śmieszne, bo pokazuje, że nie mają dobrej pasty do zębów, skoro ciągle ją muszą ulepszać. Ja mam jednak na blogu już kilka tekstów o bliźnie - czyli anonsie, w którym pewien poeta-inaczej wskazuje kogo szuka. Może więc pora na jakąś bliznę eXtreme? Charakterystyczne dla tych anonsów było zawsze to, że szuka ludzi nawet bardzo (że tak powiem) dziwacznych i te dziwactwa mu nie przeszkadzają. Między innymi nie przeszkadza mu owa blizna, po której łatwo rozpoznać jego anonse. Dziś mam do zaprezentowania kolejną wersję blizny. Oto ona:

Marek 25l 175/80 pas Suwalszczyzna szukam więźnia, mordercy, kryminalisty, gangstera, najemnika kogoś kto ma problemy z prawem a może ktoś takiego zna nawet w więźniu, w ukryciu. Faceta od 23lat od 65 miśka jeżeli ma blizny, tatuaże, owłosienie, inwalidztwo.... Mi to nie przeszkadza wręcz przeciwnie :-) ja wyglądam normalnie i nie jestem karany. Szukam miłości, przyjaźni a nie sex zabawy. Jeżeli ktoś szukam zrozumienia, czułości, stabilności uczuciowej to ja się polecam, potrafię zachować tajemnicy, nie kabluję, jestem wierny, nie boje się, nie jestem karany. To nie żarty na prawdę takich szukam i tacy mi się podobają. Pozdrawiam
Tym razem mamy już wzrost jakościowy. Ujdzie nawet morderca, a nawet najemnik. Gangster już wcześniej był dopuszczony. W sumie można powiedzieć pół żartem, że najlepszy byłby terrorysta. Największa dawka emocji - partner eXtreme. Szczególnie, jeśli jest ukrywający się. No cóż, każdy może mieć swoje upodobania. Te są zdecydowanie oryginalne i chyba jak na razie na anonse które przeglądałem - niepowtarzalne.

Oczywiście trudno jest na czatach lub anonsach znaleźć nawet normalnego partnera, nie mówiąc już o tak niszowych wymaganiach. Można więc spodziewać się w przyszłości kolejnych anonsów z blizną. Na wszelki wypadek policzyłem uprzednie notki o bliźnie i wyszło mi, że obecna wersja to 6, a bardziej komputerowo 6.0. No to podałem ją w nawiasie :-)

poniedziałek, 8 lutego 2016

Normalny warszawiak

Na gej czacie jest wiele oszołomstwa, na pewno wie to każdy, kto z czata korzysta. I gdy zagaduje mnie ktoś o nicku (w rozwinięciu) Warszawa Normalny, to od razu mam optymistyczne nadzieje w związku z takim rozmówcą. Pogłębiają się one, gdy kulturalnie zaczyna on rozmowę. Co zatem może zrujnować ten sielankowy obraz?

Otóż na początku rozmowy grzecznie napisałem, że szukam do związku i zapytałem, czy mój rozmówca także. Miałem nadzieję, że ktoś normalny może szuka do - jak mi się wydaje - tej właśnie, normalnej relacji. I odpowiedź, która otrzymałem mnie humorystycznie zabiła - mój rozmówca napisał, że jest żonatym bi. No faktycznie, związku z takim nie będzie :-)

W sumie to mój nick nie wykluczał bycia z bi, bo nie było w nim określenia "związek". Ale śmiesznie się złożyło - normalny warszawiak okazuje się kompletnie nienormalnym, jeśli chodzi o kogoś, kogo szukam. Taki absurd czata w pigułce, ale zarazem absurd możliwy i wytłumaczalny racjonalnie. Ten człowiek miał prawo mnie zagadać. Myślał po prostu, że szukam jakiegoś układu. A dokładniej seks układu.

No ale nie szukam :-)

niedziela, 7 lutego 2016

Francuski piesek

Francuski piesek to określenie, które pasuje i zarazem nie pasuje do dzisiejszego posta. To synonim fircyka, ale nie o to w moim oście chodzi. To pewna gra słów, nawiązująca w pewien pośredni sposób do fircyka, a bezpośrednio do pieska, a raczej psa. Otóż osoba, którą obserwuję na Facebooku zamieściła firm z (jak zapewnia) wzruszającej reakcji psa ze schroniska dla zwierząt na odebranie go przez nowych właścicieli. I o tym chciałbym napisać.

Jeśli chodzi o wzruszenie - słabe, reakcja typowa i wcale nie jakaś super chwytająca za serce. Wręcz rutynowa. Pamiętam jak szalał mój pies gdy odbieraliśmy go po dwóch tygodniach ze schroniska dla zwierząt gdzie był hotelowany na czas mojego wyjazdu z rodzicami za granicę. Ona wariował, tarzał się po ziemi i wierzgał łapami w powietrzu z radości, skamlał ze szczęścia, po prostu to była prawdziwa eksplozja radości. Ten pies cieszy się, w porównaniu do ówczesnego mojego, prawie z angielską flegmą. Więc sam firm nie jest jakiś super rewelacyjny.

O co więc chodzi z tym fircykiem, skoro o psie już napisałem? Otóż udostępniający filmik jest bardzo zaangażowanym aktywistą KOD. I dziwi mnie, że w tak politycznych czasach pozwala sobie na taki w sumie banalny filmik, bo nawet jakoś specjalnie nie chwytający za serce - po prostu zwykły filmik o radości psa. Taka rutynowo uczuciowa zapchajdziura. I nasuwa się pytanie - czy to przypadek, czy czemuś służy? Czy to może odwrócenie uwagi od czegoś? Nie jestem zwolennikiem spiskowej teorii dziejów, ale przywykłem już (na podstawie obserwacji postów tego rodzaju ludzi), że ich działania z reguły czemuś służą. I niestety, gdy nawet robią coś normalnego, ludzkiego, to obawiam się, że może w tym być jakieś podwójne dno.

Podwójne dno - jak nie w samej treści, to w intencji jej publikacji.

sobota, 6 lutego 2016

Modelowe zero

Nieraz zdarza się, że anonse w kategorii szukania partnera zawierają pewne wymagania wobec poszukiwanej osoby, czasem nawet wypunktowane w pedantyczny sposób. Ale chyba pierwszy raz trafiło mi się trafić na aż tak dziwny katalog wymagań. I tworzący modelowe zero - czyli zawężający w praktyce do zera zakres dostępnych do znalezienia osób. Oddajmy zatem głos autorowi (wiek i miejsce zamieszkania osnute tajemnicą):

Wchodząc do tego szamba, czuję się, jakbym odwiedzał kłębowisko węży. Nie mam i nigdy nie miałem nic wspólnego z tym chorym światem. Ludzie się jednak, że - jak mówi Antoni Romanowicz - czasem można znaleźć perle na kupie gnoju. Jeśli więc zajrzałeś tu po raz pierwszy i ostatni, kieruję do Ciebie to ogłoszenie. DAM DOM (atrakcyjne mieszkanie w atrakcyjnym mieście) człowiekowi, który 1) żyje bez seksu i jest mu z tym bardzo dobrze, 2) nie ma rodziny ani przyjaciół (jest samiuteńki jak palec), 3) ma na koncie wybitne dokonania naukowe i zawodowe, a mimo to nie pracuje zawodowo, gdyż nie pozwala mu na to fobia społeczna i/lub depresja, 4) nie jest od nikogo uzależniony emocjonalnie ani finansowo, 5) jest wierzącym i praktykującym katolikiem, 6) charakteryzuje się wysoką kulturą osobistą w mowie i zachowaniu, 7) posiada gruntowne wykształcenie humanistyczne (w każdym sensie tego słowa), 8) nie uznaje alkoholu, tytoniu ani narkotyków w żadnej postaci. Nie szukam kochanka, męża, kumpla, kolegi itp,, lecz DOMOWNIKA, który jest czymś więcej niż lokator, a czymś mniej niż mąż - wyważonym kompromisem między marzeniami o życiu we dwoje, a ich bolesną weryfikacja przez realia. Z biegiem lat może się on stać zastępczą rodziną, a nigdy nie pragnąłem niczego bardziej, niż posiadać rodzinę. Spotkanie face to face musi być poprzedzone intensywną korespondencja mailowa. Podaj adres e-mail w tekście odpowiedzi, bo system go nie pokazuje.

Już pierwszy punkt, życie bez seksu, jest jak na gej portal ogłoszeniowy (w którym seks wylewa się także z ogłoszeń w poważnej kategorii szukania związku) zabawny. To tak, jakby szukać zajadłego ateistę wśród księży. Punkt trzeci moim zdaniem już tak mocno ogranicza zakres poszukiwania, że chyba je zamyka. Mało ludzi ma "wybitne dokonania naukowe lub zawodowe". A poza ty stoi to jak sądzę w sprzeczności z punktem 2 - myślę, że tacy ludzie nie są samiuteńcy jak palce, mają co najmniej zawodowych przyjaciół i znajomych. Bo kto tworzy te "wybitne dokonania" będąc pustelnikiem?

Dodajmy do tego brak uzależnień, bycie katolikiem (a dobry katolik, jeśli tylko mu to dane, poczuwa się do rodziny lub wspólnoty, więc nie jest sam, nie ma poczucia, że jest sam). Jeszcze punkt 7 korespondujący z 3 (ale zawężający "wybitne osiągnięcia" do humanistyki, w które trudniej mieś osiągnięcia niż w naukach ścisłych - jak sądzę). Ba, na deser punkt 8 - no drink, no drugs - a sądzę, że samotny jak palec może właśnie mieć do nich pokusę. Co z tego wychodzi - nieomal modelowe zero. Tak wysokie podniesienie poprzeczki, że nikt jej nie przeskoczy

A zatem owocnego czekania na ośmiopunktowy ideał, do końca życia, końca świata i jeden dzień dłużej :-)

piątek, 5 lutego 2016

Mam pisać życiorys?

Komunikowanie się na gej czatach to wyzwanie. Miałem tego przykład niedawno temu. Zapukał do mnie pan ze słowem "bi" w nicku. To już na dzień dobre źle rokuje - bi raczej nie szukają związku, tak jak ja szukam. Ale ten pan niby wyłamywał się z tej zasady. Więc zaczęliśmy pisać. I nagle on prosi abym się opisał - no dobrze, napisałem mu standardowo swój wzrost i wagę. Tylko tyle piszę w opisie. 

A on podaje mi nie tylko wzrost i wagę, ale także długość penisa i rolę w analu. Prawdziwa czatowa litania. Napisałem mu, że niepotrzebnie, bo szukam partnera do związku a nie "dupy do analu". Zaś mój rozmówca święcie oburzony zapytał czy ma pisać życiorys. Napisałem, że powinien, choć nie od razu, lecz w trakcie rozmowy. Naturalnej rozmowy. Oczywiście taka rozmowa była już ponad jego siły.

Przyzwyczajenie aby się opisywać jest na czacie wszechobecne. Wielu myśli jednak, że opis załatwi wszystko. Owszem, do szybkiej seks ustawki. Wiek, rozmiary, długość penisa i rola w analu. Można się dobrać na szybki numerek. Ale życie to nie szybki numerek i liczy się w nim tyle czynników, że żaden opis tego nie ujmie. Nawet słowny, literacki. A tym bardziej taki cyferkowo-kodowy. 

To nie ten KOD, który potrzeba do miłości ;-)

czwartek, 4 lutego 2016

W dechę

Kiedyś gdy bylem w klubie gejowskim (w Toro, ale to na pewno nie jest specyfika tylko tego klubu), to w czasie, gdy było w nim bardzo wiele osób naturalne też stawało się, że pojawiała się długa kolejka do toalety. Tworzyła się ona w samej toalecie. I wtedy dało się zaobserwować zadziwiające początkowo dla mnie zjawisko, które można by lumpen poetycko określić jako "w dechę".

Polegało ono na tym, że zdecydowana większość gejów stała w kolejce do kabin, a tylko nieliczni, w tym ja, korzystali z pisuarów, które są naturalnymi męskimi urządzeniami toaletowymi do sikania. Szybkimi i praktycznymi w użyciu. A jeśli nie mają guziczków do spustu wody (tylko zbliżeniowe czujniki lub są ekologicznie niespłukiwane) to są po prostu higieniczne, bo bezdotykowe. W toalecie zaś trzeba dotykać drzwi, a czasem deskę klozetową, którą się podnosi. Nie trzeba chyba opisywać, ile na niej jest bakterii. 

Niedawno widok opuszczonej deski u mnie w łazience wywołał takie skojarzenie, stąd ten artykuł. Zastanawiałem się nieraz czemu geje wolą sikać do klozetu - obojętnie czy w męskiej stojącej pozie albo wręcz jak kobiety siadając na toalecie. Może czują się (jako pasywni) o wiele bardziej kobietami, niż by się wydawało? I dlatego wolą po kobiecemu siedzieć. Może sikając nawet na stojąco robią z siebie cnotki-niewydymki bojące się towarzystwa i wzroku innych w czasie sikania? Co im jednak nie przeszkadza by po chwili dawać dupy w darkroomie. Cóż, logika "klozetowych gejów" jest nieodgadniona.

Bo na pewno najbardziej higieniczne sikanie to nie jest :-)

środa, 3 lutego 2016

Mała anatomia hejtu

Dziś o małej anatomii hejtu, którą przerabiam w zabawny sposób na własnym przykładzie. Otóż na mój anons (który się nie zmienia, a więc łatwo go ponownie skojarzyć) dość często odpowiada pewien pan (z fikcyjnego e-maila oczywiście), który ciągle zarzuca mi to samo - więc łatwo z kolei jego zidentyfikować, mimo że ciągle podaje inne fałszywe maile. Zadziwiające jest to, że nie ma ma zamiaru dyskutować, aby mnie przekonać argumentami do swojej racji, ale z góry wypisuje mi swoje propagandowe treści.

Hejt zdarza się i będzie się zdarzał, to normalny odpad współczesnej komunikacji. Mnie jednak zastanawia, a w perspektywie śmieszy, co innego - powtarzanie tej samej śpiewki do znudzenia. I to przy całkowitym braku przekonania się o relacji drugiej strony (czyli mnie) - bo nie mam możliwości odpisać na fikcyjny mail. Wielu hejterów czerpie zapewne przyjemność z użerania się i przekrzykiwania ze swoją "ofiarą". A u tego taki dialog nie jest możliwy. Skazuje się on na samotność - ten jego hejt jest nudnie jednostronny.

Dziwi mnie to i zastanawia, czemu chce mu się nadal pisać te jednostronne pohukiwanki, gdy nawet nie wie co się z nimi dzieje. Trzeba być naprawdę chorym na umyśle, aby tyle energii poświęcać komuś innemu, zamiast zajmować się bliższymi sobie sprawami, których życie na pewno ma pod dostatkiem. Nie zdziwiłbym się, gdyby ten hejter nie tylko do mnie pisał, ale od razu obskakiwał kilku ulubionych autorów anonsów. Byłby to wtedy wręcz zawodowy hejter.

Zawodowy hejter czyli ktoś, kto przykrywa swoje życie wyżywaniem się na innych :-)

wtorek, 2 lutego 2016

To kto mnie nauczy ssać?

Problemy, przed którymi stoi Europa są poważne. Podobnie poważne są problemy do rozwiązania w Polsce. Nie inaczej poważne problemy mają też geje, z którymi można się czasem spotkać na czatach. Otóż gdy jednemu rozmówcy o nicku "Wawa26ssaczek" zapowiedziałem, że szukam związku - na odczepnego, bo sadziłem, że to go zniechęci do rozmowy, on zapytał mnie dramatycznie: to kto mnie nauczy ssać?

Rozbawiło mnie to i na swój sposób zatkało. Napisałem mu więc, że ma kretyńskie podejście. Spytał dlaczego. Odpisałem mu więc, że przejmuje się duperelami zamiast sprawami istotnymi. Faktycznie - zajmuje go wycinek seksu jedynie. Ale to normalne, bo on po prostu myśli seksem. Więc niczym innym zajmować się najwyraźniej (przynajmniej w rozmowie ze mną) nie potrafi. 

Nie mam pretensji do niego o takie myślenie. Można powiedzieć, że jest demokracja i każdy myśli co mu się podoba. Ale demokracja polega też na tym, że można szukać kogoś, kto myśli podobnie, a nie kogoś, kto myśli "jedynie słusznie". Moje szukanie związku też nie jest dla wielu słuszne. Pali ich diabli - ja szukam po prostu kogoś, kto też związku potrzebuje. 

No więc kto go nauczy ssać? Na pewno nie ja :-)

poniedziałek, 1 lutego 2016

Tanio

Miałem niedawno taką rozmowę z moim synkiem, w czasie spotkania z nim. Wyszło na to, że tabliczka czekolady kupiona za 5 złotych jest tania. W sumie jak na jej wielkość i firmę (Lindt) to cena może nie była relatywnie zbyt wysoka. Ale relatywnie to znaczy w odniesieniu do czegoś. A jak to wygląda teraz bezwzględnie?

W dzisiejszych czasach tania czekolada to taka, którą kupuję za około 2 złotych, na przykład 2,20 zł. Czekolada za 5 zł jest już dla mnie droga. Zakupy za kilka złotych (artykuły pierwszej potrzeby, żywność) to mój standard, zakupy za 20-30 zł są już drogie. A kiedyś za 20-30 zł kupowałem byle co na stacji benzynowej jadąc gdziekolwiek (np. colę, paluszki, batoniki) i było to dla mnie tanio. Nie liczyłem się z tym. Na zakupy w markecie wydawałem 100, 200, 300 złotych i było to normalne.

A dziś ta kwota została podzielona przez dziesięć w najlepszym wypadku. To, co kiedyś było tanie, obecnie jest drogie. Zmieniają się warunki życia i zmienia się podejście do pojęcia "tanio" i "drogo". Dziś czekolada za 5 złotych, choć relatywnie tania (w stosunku do podobnej jakości wyrobów konkurencji) dla mnie będzie bezwzględnie droga

I dobrze czasem zmienić ten ekonomiczny punkt widzenia - by się przekonać jak życie wygląda z drugiej strony.