czwartek, 31 grudnia 2015

Kłopotliwy sylwester

Mam problem z tym jak spędzić sylwestra. Z jednej strony moja natura kontestatora obiegowych społecznych zachowań nakłania mnie do tego, aby nie spędzać go w typowy sposób. Teoretycznie mógłbym więc iść sobie na samotny spacer aby podumać nad swoim życiem. Ale pogoda nie będzie w tym zakresie przyjazna - minus dziesięć stopni nie zachęci mnie do takich wędrówek.

W domu też nie będę siedział przy grze, bo właśnie odstawiam moje ulubione MMORPG. W World of Warcraft, którego jestem fanem, nie dzieje się nic ciekawego. Zaczyna to być nudną rutyną. W inne gry próbuję grać, ale jakoś nie odnajduję się w nich tak dobrze jak w Wowie. I nie mam co się martwić, bo mam w życiu wiele ważniejszych spraw do ogarnięcia niż granie.

W sumie to najpierw będę dziś pracował, bo ostatnio pracuję dzień w dzień, niezależnie od świąt i innych okoliczności. A potem po prostu może znajdę sobie jakąś pożyteczną czynność na kompie, na przykład przy porządkowaniu czegoś. I to byłoby najlepsze spędzenie tego nieznośnie przereklamowanego dnia w roku. A jutro, pierwszego stycznia? Oczywiście praca i potem może znów coś pożytecznego.

środa, 30 grudnia 2015

Spelling

W moim życiu czasem drobne kwestie grają ważną rolę i wielkie sprawy małą. Lubię poprawiać nawet najmniejsze rzeczy, aby doprowadzać je do perfekcji. Niedawno oglądałem na serwerze jedno z moich kont mailowych, usuwając z niego spam nagromadzony przez kilka lat. A dziś zabrałem się za sprawdzanie pisowni na Macu.

Miałem to przez długi czas tak zainstalowane, że pojawiły mi się dwa języki polskie i nie wiadomo było który jest który. A jakiś tydzień temu zainstalowałem dość znany moduł CocoAspell. Ale wkurzył mnie tym, że w Chrome (na którym pracuję i można powiedzieć zawodowo sprawdzam pisownię w tekstach które zawodowo piszę) podpowiadał bardzo skąpo, a w innym programie z kolei tak obszernie, że szybciej było ręcznie poprawić słowo, niż szukać w dosłownie 30 czy 50 podpowiedziach. Parada idiotycznych skrajności.

Usunąłem więc to i owo aby wreszcie mieć jeden język polski i jeden słownik. A w dodatku mający użyteczną opcję, że w przypadku błędnego dodania do słownika użytkownika jakiegoś wyrazu mogę klikając prawym przyciskiem myszki wybrać równie prostą opcję oduczenia go i usunięcia z tego słownika. To o wiele wygodniejsze niż przeglądanie słownika ręcznie i usuwanie z niego błędnie zdefiniowanych słów.

I właśnie takimi pozornie drobnymi kroczkami buduje się lepsze życie ;-)

wtorek, 29 grudnia 2015

Another WoW?

Spróbowałem, za radą kolegi, zagrać w Guild Wars 2. Nie znam innej gry, w której można stworzyć tak bardzo pedalską postać. Ma ona swój urok, bez dwóch zdań. Szkoda, że sama gra nie ma dla nie takiego uroku. Biegam po jej świecie na trzeźwo, ale niczym pijane dziecko we mgle. Nie bardzo odnajduję się w zadaniach, które gra daje, ani w jej technicznej obsłudze. Wiele rzeczy jest dla mnie nieintuicyjnych.

W grze jest chyba - jak na mnie - za wiele gadania i interakcji wszem i wobec. I za dużo skakania czy wspinania się po kolejne achievy. A z kolei za mało handlu i zarabiania kasy, co mnie w Wowie rajcuje bardziej niż sama walka. I obawiam się, że mimo dobrych chęci nie pogram w tę grę za bardzo, bo mi ona nie leży. Ale być może także zmniejszę granie w samego Wowa, które staje się coraz bardziej nudne. 

Nie ma chyba dobrego pomysłu na gry MMORPG wśród produkujących je firm. Może kiedyś zjawi się ktoś kto taki pomysł będzie miał. Na razie to tylko ślizganie się bezwładem popularności (jak to jest w przypadku Wowa) lub próby zrobienia nowego standardu lub konkurencji dla Wowa (u innych firm). Guild Wars 2 nie naśladuje we wszystkim Wowa (i bardzo dobrze) ale nie czuję się w tej grze wygodnie. Jest po prostu za mało intuicyjna dla mnie w wielu sprawach. 

A zatem w dziedzinie grania mam lipę na całego :-)

poniedziałek, 28 grudnia 2015

Kieliszek

Dziś temat, który mi się nasunął, gdy otworzyłem kuchenną szafkę. Nasunął się, pomimo, że stał nieruchomo. To mój osobisty kieliszek. Osobisty, bo jedyny taki - a więc łatwy do zagarnięcia jako własny, w sensie do mojego wyłącznego użytku. Przez niektórych zwany także oszukańczym. Kieliszek ten firmowany jest przez filozoficzną markę wódki, czyli Absolut. Jest dość groby i ma strasznie grube szklane dno. Mniej więcej dwa razy grubsze niż reszta kieliszka. Dlatego niektórzy zwą go oszukanym.

Gdy nalewa się do niego wódki (a wchodzi tam jakie 30 ml), to wydaje się on podobno pełny od dna do wierzchu, gdy tymczasem jest w nim jaka 1/3 alkoholu. Choć ja nie powiedziałbym, że można ulec takiemu złudzeniu. Ale ktoś go tak określił i nazwa się przyjęła. Bardziej istotne jest to, że mieści się tam mniej wódki niż w innych kieliszkach. A ja do miłośników picia wódki nie należę. I dlatego wolę wypić mniej.

Inna sprawa to też kwestia jak się pije. Czy szybko, czy też wolniej, z odpowiednią zakąską i w towarzystwie nie nastawionym na typowo polską konsumpcję płynnego chleba. Nie lubię pić na akord i dla samego picia. Nie mam też zamiłowania do kaców i tortur związanych z przepiciem, ale na szczęście ostatnimi laty tego rodzaju męki mnie - z tego co pamiętam - szczęśliwie omijały. I zawsze będę twierdził, że ważniejsze od samego picia jest po prostu atmosfera samego przyjęcia i to co się ma do powiedzenia, a nie do wypicia.Bo zabawa tkwi w samej imprezie, a nie wódce.

A na co dzień piję dużo - ale zwykłej wody z kranu :-)

niedziela, 27 grudnia 2015

Czołem żołnierze

Czasem coś naturalnie powiedzianego wydaje się zabawne. Może dlatego, że po prostu nie jest często spotykane. Takie coś jest w cytowanym dziś anonsie. To anons dotyczący szukania partnera, jednak zawierający też informację o dość ciekawym fetyszu, który ma autor. Oto co ma do powiedzenia (pisownia oryginalna):

Żołnierza Chętnie spotkam się z żołnierzem (zawodowym nie przebierańcem) w wiadomym celu. Ja jestem zarówno aktywny jak i pasywny. Wszystko do ustalenia. Z mojej strony pełna dyskrecja, zdrowie i dobra zabawa i tego samego oczekuję od Ciebie żołnierzu. Żołnierza

Trochę dziwne, że to zamieszczone zostało w kategorii szukania partnera. Spotykanie się w wiadomym celu (czyli na seks) to nie jest szukanie partnera. Ale nie czepiajmy się - w końcu ile osób zamieszczających anonse w dziale szukania partnera ma pojęcia co to znaczy? Mnie zaś rozśmieszyło pisanie o przebierańcach. Trochę to głupie, bo nie mundur i nie pełnione obowiązki czy wykonywany zawód czynią kogoś żołnierzem (w sensie seksualnym) ale charakter.

Zakładam bowiem, że autor szuka takiego żołnierza rozumianego jako mocny charakter, twardego męskiego faceta. A nie każdy żołnierz oczywiście jest taki (w seksie). I w życiu zresztą też pewnie nie. Wielu jest bardziej delikatnych. Ale na współczesnym polu walki nie trzeba nam Rambo, czasem trzeba kogoś kto umie dobrze nacisnąć przycisk. Podobnie w seksie nie trzeba koniecznie żołnierza zawodowego, ale wystarczy ktoś, kto ma odpowiedni żołnierski charakter. 

Widocznie jednak ten przypadek fetyszu dotyczy także samego zawodu ;-)

sobota, 26 grudnia 2015

Święta z muzyką

Muzyka jest dla mnie zawsze dość specyficznym przyjacielem. Od lat traktuję muzykę jako tło do pracy - rozumianej nie tylko jako praca zawodowa, ale każda inna aktywność wykonywana na komputerze, który jednocześnie służy do odtwarzania tej muzyki. To sprawia, że dobieram muzykę, która nie atakuje mojej świadomości, a za to jest idealnym tłem do pracy. W tej roli świetnie spełnia się zarówno muzyka elektroniczna, pop, dawne melodie wojskowe, a także muzyka klasyczna. 

Moim ulubionym muzycznym filmem, albo raczej filmem o muzyce (bo to lepsze określenie) jest "Amadeusz". I z tego filmu ostatnio ściągnąłem małą kolekcję kilkunastu otworów Mozarta w wykonaniu orkiestry pod batutą Neville Marrinera. Ta muzyka przynosi prawdziwe ukojenie i przepełnia serce i duszę ponadczasowym pięknem. W naszym świecie mało jest prawdziwego piękna, które można mieć także w swoim własnym sercu. Muzyka Mozarta to jeden z nielicznych wyjątków.

Nieważne, czy święta są świętami, czy są zwykłymi dniami pełnymi także zawodowej pracy. Nieważne czy jest śnieg, czy go nie ma. Ważne, że w sercu gra muzyka, która potrafi postawić duszę od środka, która wydobywa ją z przygnębienia i zastoju, która zachęca do życia i czerpania radości z tego co choćby najmniejsze, ale piękne. 

Bo właśnie takimi pozornie małymi krokami buduje się szczęście :-)

piątek, 25 grudnia 2015

Opowieści wigilijne

"Szukam na stałe inteligentnego chłopaka z penisem 20-24 cm" - taki mini anons trafił mi się w święta na jednym z portali randkowych. No cóż, w Wigilię podobno nawet zwierzęta ludzkim głosem przemawiają, może jakieś się odezwało. Bo trudno było mi uwierzyć, że autorem tak wysokich lotów ogłoszenia jest człowiek.

A jednak, jeśli chodzi o gejów to przecież każdy debilizm jest dozwolony. Jakiś czas temu pisałem z kimś na czacie i dałem mu do zrozumienia, że szukam związku, a nie przygodnego seksu. On mi na to odpowiedział: "bądź poważny do końca życia" i obrażony zamknął okno priva. Biedak nie wiedział, że jestem chyba jednym z najmniej poważnych 48-latkow, bo mam dystans i do siebie, i do świata.

Nie musiałem daleko szukać aby znaleźć trzeci przykład mądrych inaczej wypowiedzi. Na innym portalu ktoś pisze, w nawiązaniu do znanego filmu emitowanego w święta (którego zresztą ja nigdy nie oglądałem): "Kto obejrzy wspólnie ze mną Kevina? A potem zabawa...". I nagle sobie uświadomiłem, że nie ma co liczyć na żadną ustawę o związkach partnerskich ani tym podobne wspaniałe pro-gejowskie regulacje. 

Bo jeśli wobec siebie samych jawimy się jako idioci, to jak odbierają nas hetertycy?

czwartek, 24 grudnia 2015

Wigilijny słownik

Wigilia to piękny dzień. Z mojej młodości wracają wspomnienia magii świat, choinki, a nawet śniegu, którego w tym roku będzie brakowało, choć to akurat drobiazg i to raczej korzystny - bo wolę ciepło, niż zimno. Oczywiście wigilia to też magia prezentów, ale dorośli ludzie z nic już wyrastają. Wiedzą, że prezenty to marketing, koszty, a nie magia wiary w to, że dostarcza je Święty Mikołaj.

Od pewnego czasu moja wigilia to jednak smutny dzień - to dzień samotnego świętowania, czy raczej przeżywania świąt. Przeżywania nie w sensie radość i emocji, ale w sensie życia przez ten czas. Można by użyć tu innego słowa, nowatorskiego - przewegetowanie świąt. I nie jest to bynajmniej Vegeta, z którą smakuje najlepiej. To wegetacja, coś mało porywającego i jak najmniej świątecznego. 

W sumie mogę dodać tu do tego nowego wigilijnego słownika kolejne słowo - codziennyzacja. Tego rodzaju święta stają się w moim życiu codziennymi dniami. Tym bardziej, że w tym roku wigilię mieliśmy (z powodów tecniczno-ludzkich) dzień wcześniej, a moja obecna praca jest na tyle skromnie płatna, że aby zarobić sensownie na utrzymanie będę pracował w piątek i świątek, dni robocze i świąteczne tak samo dużo. Bo nie stać mnie na opuszczenie jakiegokolwiek dnia.

Jedyny prezent jaki mam od mojej pracy jest taki, że przynajmniej robię ją w domu i pracuję kiedy chcę, sam sobie wyłącznie narzucając rygor zawodowy.

środa, 23 grudnia 2015

Patologiom dziękuję

Oto kolejny przykład krytycznego anonsu. Ale w tym przypadku krytyczna jest połowa, zaś potem następuję część marketingowa, zachęcająca do poznania osoby 23-letniego autora. I potem, jak w każdym dobrym filmie, mocny akcent na koniec. Oto ten porywający anons w pisowni oryginalnej:

Trochę ZŁOŚCI : Według umieszczonych tutaj ogłoszeń prawie każdy z was jest niesłychanie męski, przystojny i chciałby por***ać. Nawet poszukując drugiej połówki od razu piszecie, że możecie pokochać inną osób tylko jeżeli spełnia wasze wymagania. W takich chwilach rozumiem dlaczego w naszym kraju nie zalegalizowano związków partnerskich. Kończąc :) Jeżeli jesteś normalny, inteligentny i umiesz napisać więcej niż jedno zdanie w odpowiedzi to chętnie Cię poznam. Panom starszym ode mnie o półwiecze z góry dziękuję ^^. Patologii z tęsknotą za rozumem w gałkach ocznych również.

Faktycznie, ma chłopak rację. Wiele osób szuka do związku, ale kogoś kot spełnia ich wymagania. Zawsze tak jest, że jakieś wymagania się ma - jak nie sformułowane wprost, to wynikające choćby z konieczności dobrania się charakterami. Ale faktycznie część osób jakby stawia te wymagania tak wysoko, i tak je naświetla, jakby cały świat musiał się tylko do nich dostosować. 

Ja oczywiście nie łapię się na partnera, mimo że nie jestem starszy o pół wieku. Ale domyślam się, że to nie jest literalny warunek, tylko symboliczne przekazanie, że nie szuka się nikogo z jakąś poważniejszą różnicą wieku. Lepiej tak złożyć, niż kontaktować się na silę. Choć być może dzięki temu omija się kogoś, kto jednak byłby odpowiedni :-) Nieważne, najważniejsze jest tylko to, aby nie ulegać patologii z tęsknotą za rozumem w gałkach ocznych. To naprawdę świetne określenie ;-)

wtorek, 22 grudnia 2015

Greyzolek

Kupiłem go w niedzielę 29 grudnia 2013 o godzinie 11.20. Mam to zapisane w telefonie w timerze, który odmierzał czas jaki ze mną był. Niestety, Greyzol nie dożył dwóch lat u mnie. Odszedł w nocy z 13 na 14 grudnia. Taki żywy i sprawny szczurek, wspinający się z kawałkiem jedzenia w pyszczku na wyższe półki w klatce, aby drugi szczur nie zabrał mu posiłku. Ani gruby, ani otyły - a jednak jego czas dobiegł końca. 

Rano 14 grudnia zobaczyłem w klatce leżącego Greyzola. I nie ruszającego się. To do niego niepodobne. A potem dojrzałem, że leży taki rozflaczały. Oklapnięty. I nie oddycha. I już wiedziałem, że będę tego dnia płakał. Ktoś powie, że to tylko szczur. Dla mnie to mój szczur. I traktuję go jak członka rodziny. A teraz już go nie będę miał. I nie kupię szybko nowego, bo został jego współtowarzysz, który może młodego szczura zagryźć. Trzeba odczekać aż i on odejdzie aby kupić nowego zwierzaka.

Na pewno kupię tak samo umaszczonego szczura - biało szarego. Bo taki mi się podoba. Choć może równie dobrze spodobałby mi się szczur krówka - w czarno-białe łaty. A na razie poszedłem na spacer z Greyzolem w jego ostatnią drogę. Pochowałem go po "afrykańsku". Nie miałem czym wykopać dołu, więc umieściłem go na ziemi i obłożyłem kopcem z kamieni. W takim miejscu aby łatwo go odwiedzać, a zarazem by postronne osoby nie chodziły tam i nie zniszczyły tego grobu. 

Śpij spokojnie biały wariacie - zawsze będziesz w mojej pamięci :-*

poniedziałek, 21 grudnia 2015

Doładować uczucia?

Czasem bywa tak, że jedna strona stara się, ale wychodzi jej to komicznie. Opowiadano mi kiedyś historię o parze, która rozstała się po roku chodzenia ze sobą. Nie można było tego dłużej ciągnąć, bo jedna osoba była zakochana i starała się dla drugiej, a druga tego nie umiała docenić. Aż wreszcie miarka się przebrała i ta starająca się osoba powiedziała "stop!".

A potem jej nie stający na wysokości zadania partner doładował swojemu byłemu konto telefoniczne aby te mógł z nim gadać i pisać. Przydatne to, bo ten chłopak nie maił kasy i takie doładowanie mu się bardzo przydało. Ale o czym rozmawiać? O tym, że tamten facet nie stanął w ogóle na wysokości zadania? Że nie dorósł do bycia w związku, w którym partnerzy wychodzą sobie naprzeciw? To byłyby smutne rozmowy.

Takie doładowanie może być wręcz niebezpieczne. Bo grozi przeciąganiem gadania ze sobą i w końcu ponownym spotkaniem się. A wtedy można unieść się na fali entuzjazmu seksualnego i znów otworzyć serce dla kogoś, kto znów tego nie doceni. Bo jeśli jedna strona prawdziwie kocha, to serce nie sługa i wyrywa się do partnera, mimo, że ten nie umiał tej miłości ani docenić, ani odwzajemnić. Lepiej nie dawać sercu znów nadziać się na kolce.

niedziela, 20 grudnia 2015

"Związek 2"?

Znajomy niby rozstał się ze swoim facetem. Ale nie jest to sprawa przesądzona niestety. No właśnie niestety, a nie stety, bo miał z nim ostatnio można powiedzieć same problemy. Mówiąc w skrócie, jego partner nie dorósł do bycia partnerem. Nie był w stanie stanąć na wysokości zadania - wychodzić naprzeciw w życiowych sprawach. 

A teraz teoretycznie ta karuzela może się powtórzyć. Zawiedzione nadzieje numer dwa. Jak sequel filmowy, tylko że gorszej niż oryginał jakości. Poza "Terminatorem 2" Jamesa Camerona mało jest sequeli lepszych od oryginału. I ten "Związek 2" na pewno nie byłby lepszy od jego początkowej postaci. 

Ja mam lepiej u siebie - umiem wyobrazić sobie, że z kimś się nie udało bo nie powinno. Bo ta osoba była nieodpowiednia. I umiem rozstać się bez żalu. I nie wracać już do kogoś. Przynajmniej tuż po rozstaniu. Bo kto wie, może po latach ktoś będzie zupełnie innym człowiekiem i będzie sens z nim być ponownie.

sobota, 19 grudnia 2015

Autoreklama sponsa?

Przywykłem już do tego, że wiele anonsów w kategorii szukania partnera jest krytycznych i ma tylko takie znaczenie. Innymi słowy są zamieszczanie ne po to, aby znaleźć partnera, lecz po to, aby skrytykować innych. Ale anons, na który dziś natrafiłem jest wyjątkowo ciekawy. Oto on ( w pięknej, oryginalnej pisowni):

Smiac mi sie chce jak czytam te wasze ogloszenia . macie po 40 - 60 lat i szukacie milosci . Ja zmarnowalem swoje najlepsze lata myslac o ,, zwiazku ,, . Teraz jestem po 50 i mam gdzies szukanie partnera . Za wszystko co jest mi potrzebne place / stac mnie na to / i moge bez problemu powiedziec komus spier .. . . Gdybym kiedys tak myslal mialbym o wiele lepsze zycie.

Autorem jest jakiś 51-latek. Biedactwo zmarnował najlepsze lata szukając związku. Ja też mógłbym to o sobie powiedzieć, ale zmarnowałem je po części na własne życzenie, bo początkowo nie wiedziałem jak szukać. Ale nie sprawia to, że przestałem wierzyć w związek i jego piękną moc, której żaden układ nie wyrówna. Także układ na kasę, którym ten pan się tak chwali.

Nie każdy ma potrzeby emocjonalne i uczuciowe. Być może temu panu wystarczy jego kasa i to co może za nią kupić. W takim razie jest na swój sposób szczęśliwy. Ale mnie na pewno by to nie wystarczyło. I dlatego ja szukam uparcie mojego szczęścia.

piątek, 18 grudnia 2015

Dobre picie

Dziś, dla rymu z wczorajszą notką, o dobrym piciu. Czyli o moim stosunku do picia procentów, bo wodę (czyli H2O) piję chętnie. Ale wódę (czyli C2H5OH) pijam bardzo rzadko - dokładnie można powiedzieć, że okazjonalnie. DO tego można mi ją powierzyć spokojnie, a ja jej prawie nie upiję nawet w ciągu miesiąca, choćbym i chciał - bo zapominam o jej istnieniu. U mnie wódka się przechowa bez problemu.

Pochodzę z rodziny inteligenckiej. Nigdy nie piło się w niej wódki do świąt, takich jak Boże Narodzenie czy Wielkanoc. Nie jestem do tego przyzwyczajony. To nie mój zwyczaj. A jeśli piło się w czasie przyjęcia imieninowego, to może dwa lub trzy toasty i nikt nigdy się nie zwalał pod stół, a nawet nie był wstawiony. A na co dzień nie piło się w niej ani wódki, ani wina, ani piwa. Można było cały czas żyć bez alkoholu, zaś wypełniony nim barek był bezpieczny. Wiem, że dla wielu osób to mało atrakcyjne perspektywy :-)

I cieszę się, że mam takie nieżyciowe zasady we krwi. Lubię się napić, ale nie mam na to ciśnienia. Nie muszę tego robić. A na pewno nie lubię picia, gdy przeistacza się w jakiekolwiek awantury lub konflikty. Nawet nie ze mną, ale naokoło mnie. W takich stacjach czasem wyobrażam sobie, że trafiłem do jakiejś meliny pijackiej nieomal. Ale mam nadzieję, że życie mi oszczędzi takich sytuacji przyszłości ;-)

czwartek, 17 grudnia 2015

Dobre bicie

Opowiadano mi kiedyś historię o parze, w której jeden z partnerów lekko pobił drugiego dla jego dobra. Chciał bowiem aby tamten się na niego obraził i odszedł od niego, bo jego partner nie poświęcał mu dość czasu i był to związek kulejący. Efekt był na krótką metę przeciwny - tamten nie odszedł i tak naprawdę tylko coraz bardziej buksowali kołem w tym rowie, do którego wpadli swoim autem miłości.

Nie wiem jak skończyła się ta sprawa, bo i osoba, która mi to opowiadała straciła ze mną kontakt. Ale z tego co zrozumiałem, obaj partnerzy byli zacięci w swoich sądach. I ciężko im było ustąpić sobie nawzajem. A do tego po wypiciu alkoholu te zacięcie się u nich wzmagało. Zaś cała afera była chyba - o ile pamiętam - właśnie po takim "zaprocentowaniu".

Sam nie pochwalam picia, jeśli miałoby prowadzić do konfliktów. W ogóle nie bardzo pochwalam picie, bo jakoś nie bylem w nim wychowywany. Po prostu nie mam potrzeby opijania czegokolwiek. Napić się kieliszek lub dwa - w porządku. Ale to co innego niż napić liter czy półtora na 2-3 osoby. W każdym razie jeśli jakieś zachowanie jest potencjalnie konfliktogenne w związku, to moim zdaniem partnerzy powinni go unikać jak ognia, a nie celebrować :-)

środa, 16 grudnia 2015

Tyle pracy o nic

Nie bardzo lubię korespondować mailem lub na portalach w czasie poznawania się. Zdecydowanie wolę przejść na komunikator, który pozwala pisać ze sobą w czasie rzeczywistym lub do niego zbliżonym. Czasem jednak wymienia się tylko maile na portalu lub e-mailem. Niedawno miałem taką zabawną korespondencję.

Dość szybko wyszła sprawa pokazania zdjęć, wiec wkleiłem do maila na portalu anonsowym linki z dysku GG. Jednak nie udało się tego otworzyć mojemu rozmówcy. Dopiero potem zauważyłem, że program mailowy portalu wstawia spację do linku. Napisałem o tym rozmówcy, ale on nadal nie potrafił siebie poradzić i nalegał na wysłanie zdjęcia mailem. Więc skłamałem, że go nie mam. W końcu odstałem od niego maila bezpośredniego i wysłałem tam linki. W odpowiedzi przyszła informacja, że nie jestem w jego typie.

Śmieszne było to, że w sumie wymieniłem około 25 maili zanim do tego wniosku się doszło. A wszystko przez te spacje w linkach i marnowanie czasu na obejrzenie zdjęcia. Z drugiej strony, wolę te 25 krótkich maili niż wielogodzinne pisanie zakończone klęską z powodu niedobrania się na zdjęciach. Dlatego chętnie przechodzę takie etapy w poznawaniu się, które pozwalają od razu odsiać nieodpowiednie przypadki :-)

wtorek, 15 grudnia 2015

Horda czy Ally?

Porównanie Hordy i Ally można zrobić także w obecnie używanym dodatku gry czyli Warlords of Draenor. Obie strony mają tam garnizony w innych częściach tego kontynentu. Garnizon Aliansu jest w fioletowych tonacjach bardziej. Garnizon Hordy jest w śnieżnym klimacie. Pojęcie o tym jak one wyglądają dają ekrany ładowania się obu garnizonów w grze. Oto garnizon w Aliansie.

A poniżej ekran startowy garnizonu w Hordzie. Mimo, że Horda jest rozumiana jako mroczniejsza strona, to jej garnizon wydaje się bardziej jasny niż garnizon Aliansu, przynajmniej na ekranie ładowania. W sumie to prawda - dzięki ośnieżeniu jest w nim wiele jasności, a garnizon w Aliansie wydaje się mroczniejszy.

Ja przywiązuję wagę także do takich dupereli jak ekran startowy. Może to siła sugestii, ale ekran ładowania się garnizonu w Hordzie bardziej mi się podoba. To dobrze, bo granie jakie teraz robię po tej stronie jest po prostu odrobinę przyjemniejsze. 

I oby przyjemniejsze było także docelowo cale moje życie :-)

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Harrison Jones

Kolejnym dobrym znakiem było dobycie cennego najemnika. To Harrison Jones. Nieprzypadkowa nazwa, świadomie nawiązująca do Indiany Jonesa i grającego go Harrisona Forda. Podobnie jak Indiana Jones stoi on w swoim nieśmiertelnym kapeluszu. Harrison Jones ma zawsze dwie cenne umiejętności. Ale mnie trafił się od razu na najwyższym poziomie z trzecią umiejętnością, która idealnie pasowała do niego. Trudno było sobie wyobrazić lepszego farta. 

Kolejna dobra wróżba dla mojego grania w Hordzie. A granie to nie tylko Horda. To także pozytywny wpływ na życie i pobudzenie do działania także w realnym świecie. I dlatego cenię sobie te znaki, które gra mi tak daje.

Czasem w życiu przydaje się pomoc nawet ze strony gry komputerowej. Wiele osób uznaje, że granie to głupie marnowanie czasu. A czy nasze piękne poważne życie to nie jest takie samo marnowanie czasu? Czy to, że wykonujemy pracę konieczną dla egzystencji musi być od razu uznawane za coś automatycznie wzniosłego? 

Po prostu WoW sprawia, że mam bardziej wyluzowany stosunek do świata :-)

niedziela, 13 grudnia 2015

Skoll

Ork grający po stronie Hordy to twardziel. Honorowy wojownik. Do Orka pasuje wilk. Orkowie mają wilki jako wierzchowce. Loque Nahak pasuje bardziej do blood elfa w Hordzie. Ten pet jest bowiem jakby damski i metroseksualny, podobnie jak blood elf. Dlatego ucieszyłem się, gdy w kilka dni potem oswoiłem Skolla - innego rzadkiego peta, także z Northrendu. Zdecydowanie bardziej pasuje do Orka. Na ilustracji obok widać go z moim hunterem z Hordy oraz najemnikiem, z którym chodzę po Draenorze.

Skoll jest jakby śnieżny, niebiesko-biały. I ma białe błyskawice w futrze. Wygląda bardzo pięknie. I idealnie pasuje do Orka. Biegam więc z tym petem. Ale na jego oswojeniu się nie skończyło. W ciągu dwóch tygodni zdobyłem komplet egzotycznych zwierząt, na których mi zależało, w tym jednego zwierzaka, którego nigdy wcześniej nie oswoiłem.

To też potraktowałem jako dobrą wróżbę dla Orka. No i ciekawiej mi się gra z tymi zwierzakami, które tak bardzo chciałem mieć.

sobota, 12 grudnia 2015

Więcej petów

Pet to po angielsku zwierzak domowy. U huntera w Wowie to współtowarzysz walki, oswojone zwierzę. I z petami miałem ciekawą sytuację zaczynając grę w Hordzie. Najbardziej chyba jednak upragnionym petem w grze jest Loque Nahak - piękny kot z Northrendu. Tego typu bestie zjawiają się raz na kilka godzin i trzeba mieć szczęście aby na nie trafić (przed innymi hunterami). I mnie się trafił po niecałej godzinie szukania! 

Na innych moich hunterach czasem spędzałem cale miesiące zanim na niego trafiłem. Trudno o lepszy znak. Na ilustracji przedstawiam Loque Nahaka z mojego starego huntera z Aliansu, z dawnych czasów. Po prostu mam ten obrazek gotowy, a Loque Hanak wygląda na nim w całej swojej okazałości.

Potrafię przywiązywać wagę do takich z pozoru drobiazgów. Traktuję to jako bardzo dobrą wróżbę dla mojego grania po stronie Hordy. Więc żegnając się z Aliansem pokazuję dziś huntera draenei z Aliansu właśnie.

piątek, 11 grudnia 2015

Mniej roboty

Postanowiłem zakładając moje nowe postacie w Hordzie, że ograniczę do minimum pracę jaką mam przy nich zrobić. Dlatego nie wybrałem im żadnych profesji drugorzędnych. W Aliansie miałem trzy z czterech takich profesji (pierwsza pomoc, gotowanie i rybołówstwo). Ale po co mi one, skoro to, co dzięki nim się uzyska można kupić na aukcjach? A bandaże, które się robi dzięki pierwszej pomocy, w praktyce nie są używane. 

Zaś profesje trzeba rozwijać i ciągną się one za postacią, nie można ich już skasować. Dlatego zostawiłem w tym zakresie czyste konto. Ale to nie jedyna zmiana. Wprowadzę także zmiany w garnizonie w Draenorze. Tylko postać główna będzie miała w miarę rozbudowany garnizon. Postacie dodatkowe będą miały ograniczony, wymagający o wiele mniej czasu. Chcę bowiem ograniczyć codzienne rutynowe prace w garnizonie do niezbędnego minimum.

Mam też pomysł na to aby inaczej rozłożyć w garnizonie akcenty. W Aliansie inwestowałem w najemników przynoszących zasoby dla garnizonu. W Hordzie zainwestuję w przynoszących pieniądze. Zasoby nie są bowiem tak użyteczne z czasem, zaś pieniądze w grze zawsze się przydadzą. Choćby po to, aby kupić za nie token do przedłużenia czasu gry. A zatem moja Horda wymagać będzie mniej pracy.

czwartek, 10 grudnia 2015

Teraz Horda

Przez ostatnie kilka lat grałem w Wowa po stronie Aliansu. Dawniej zaś grałem po stronie Hordy. Teraz postanowiłem wrócić do korzeni. I założyłem nowe postacie w Hordzie, na innym serwerze niż posiadane przeze mnie w Aliansie. Zapisałem się też do polskiej gildii i mogłem porównać obie polskie gildie, w których jestem po obu stronach. 

Gildia w Aliansie kiedyś była potężna, ale dziś to jedynie cień jej dawnej wielkości. Nie ma w niej wiele osób online. Nie da się z nią zrobić żadnego rajdu. Gildia w Hordzie ma 4-5 razy więcej ludzi online niż gildia w Aliansie. I faktycznie się coś w niej dzieje, robią rajdy (choć częściowo też z obcymi graczami, ale jednak z wyraźnym wsadem własnym). Można więc z nimi coś zrobić.

Dlatego nie żałuję, że wróciłem do Hordy. Ale istotne są też inne zmiany, które wprowadziłem w tych postaciach, które teraz utworzyłem. Po prostu uczę się na dawnych błędach i nie popełniam ich ponownie. Teraz mogę dzięki tej nauce założyć postacie, które nieco inaczej skonfiguruję.

środa, 9 grudnia 2015

Powrót Wowa

Ostatnio miałem dwumiesięczną przerwę w graniu w World of Warcraft, czyli popularnie w Wowa. Podjąłem od sierpnia inną pracę, myślałem więc, że nie będę miał siły i chęci na granie. Ale kolega zachęcił mnie aby znów zagrać, więc wróciłem do gry. I zaobserwowałem dzięki temu u siebie jak bardzo ta gra pomaga mi w życiu.

Czas na granie potrafiłem wygospodarować nawet wieczorami i w nocy. I dzięki graniu stałem się bardziej ożywiony. Kładłem się na drzemki w ciągu dnia dopiero wtedy, gdy naprawdę bylem zmęczony. W czasie, gdy nie grałem bywało że czułem ciągle zmęczenie i kładłem się spać znacznie częściej. Widocznie jednak granie bardziej mnie mobilizuje także do życia poza samą grą. I niech tak zostanie.

To oczywiście bardzo pozytywny wpływ i nie zamierzam go likwidować, skoro się przekonałem o jego wartości. Jak się okazuje, czasem coś, czego się obawiamy, wcale nie jest takie złe. Zatem zaczynam przygodę z Wowem ponownie, ale z nieco innej strony :-)

wtorek, 8 grudnia 2015

Stary kurwiszon

Wśród odwiedzających mnie na jednym z portali gejowskich był pewien użytkownik w wieku dwa, lub nawet trzy razy przekraczającym mój obszar zainteresowań. Nie odwiedzałem go zatem w zamian, bo nie byłem nim kompletnie zainteresowany. Ale zwróciłem uwagę na to, że on odwiedza mnie regularnie. Nie było w tym jednak nic dziwnego - widocznie szuka kogoś w moim wieku. Po prostu zapamiętałem jego (łatwy zresztą do zapamiętania) nick.

Jakiś czas potem rozmawiałem z moim kolegą i okazało się, że to jego były facet założył profile na portalach gejowskich i - można bez przesady powiedzieć - kurwi się tam. I okazało się, że to właśnie ten sam użytkownik! Sprawa się wyjaśniła, widocznie mnie pamiętał, i dlatego mnie odwiedza. Tym razem odwiedziłem jego profil.

A raczej próbowałem go odwiedzić - bylem bowiem przez niego zablokowany. No to oczywiście zablokowałem go ze swojej strony. Zawsze blokuję ludzi, którzy mnie blokują. Prosta wzajemność. Ale tego pana kurwiszona zablokowałbym i bez wzajemności. 

Jak widać, można zejść na psy w każdym wieku.

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Bądź poważny

Jedna z odbytych niedawno rozmów na czacie warta jest uwiecznienia. Rozmowa jak wiele innych. Mój rozmówca szuka szybkiego seksu. A ja szukam związku. On dopytuje się o sprawy seksualne,a mnie role w analu i tym podobne duperele mało obchodzą. Ja szukam poważniej relacji, a on przygody. I co się dzieje, gdy on uświadamia sobie, że nie szukam tego samego?

W gniewie i złości napisał mi takie oto podsumowanie - bądź poważny do końca życia. I oczywiście zamknął okno rozmowy. Uśmiałem się z tego. Owszem, szukam na poważnie i do bardzo poważnej życiowej relacji. Ale prywatnie nie muszę być śmiertelnie poważny na co dzień. A tym bardziej do końca życia. 

Natomiast na pewno nie bawi mnie dobieranie do czegoś, czego po prostu nie szukam, czyli do szybkiego seksu. Lubię seks, ale nie lubię seksu jałowego. Taki seks mi jest zwyczajnie zbędny. Jeśli chcę mieć seks, to z pełnią doznań. A takiego seksu nie robi się byle jak i z byle kim. Ale szukający przygód o tym nie pamiętają.

Ich sprawa :-)

niedziela, 6 grudnia 2015

Gejowski mainstream

Czasem anons jest małą próbką filozoficznych rozważań o ludzkiej naturze. I czasem skłania, tych bardziej inteligentnych oczywiście, do pewnej refleksji nad naszym gejowskim człowieczeństwem. Oto taki anons, który daje do myślenia (w wykonaniu pewnego 21 letniego Bogdana, jak głosi nagłówek anonsu):

Muszę sobie załatwić pracę-wolontariat z osobami z Zespołem Downa po to, żeby sprawdzić, czy są bardziej komunikatywni i inteligentni od przeciętnego geja na Gejowie.

Myślę, że na Gejowie i na czatach geje są przeraźliwie komunikatywni. Ale w lakonicznej i doprowadzonej do perfekcji formie. Idealnie dopasowanej do szukania szybkiej ustawki na równie szybki seks. W tym zakresie ich komunikatywność jest na pewno wzorowa. 

Oczywiście nie każdy szuka szybkiego seksu, a ci, którzy go nie szukają na pewno mogą narzekać na inteligencję i komunikatywność szukającego przygód ogółu. Ja już przestałem mieć o to pretensję. Taki po prostu jest ten gejowski mainstream, który się jawi na czatach i anonsach oraz profilach w necie. A ja najzwyczajniej szukam czegoś innego :-)

sobota, 5 grudnia 2015

Hejterek

Hejcenie w odpowiedzi na zamieszczane w sieci anonse to typowa metoda małych hejterków. Ludzi, których nie stać na to aby krytykować jawnie, więc kryją się za anonimową odpowiedzią na anons, przy zadeklarowaniu oczywiście fikcyjnego maila zwrotnego. Już przywykłem do tego, że co jakiś czas dostaję takie debilne liściki, ale dziś chciałbym przytoczyć swoistą perełkę takiego hejcenia. Oto ten list w pisowni oryginalnej:

skoro tak dobrze ci idzie dogadywanie sie z mlodymi to dlaczego caly czas szukasz cwaniaku haha debile to sie jeszcze moze na te teksty biora hahaha partner kurwa od 7 bolesci papa

Nie będę krytykował jego formy, bo rozumiem, że pisany jest roboczo, bez bawienia się w duże litery, interpunkcję i polskie znaki. Nie mam w tym nic złego, jeśli komunikację traktuje się jako swoisty brulion. Natomiast debilne jest w tym co innego - żenujące mylenie pojęć. Dogadywanie się dobrze z kimś (na przykład z jakąś grupą wiekową) nie oznacza automatycznie łatwości znalezienia tam partnera. Ale po takim hejterze trudno się spodziewać czegokolwiek rozsądnego.

Zadziwia mnie to, jak wiele jest niespełnionej emocjonalności u niektórych ludzi, i zapewne ona się przekształca w taki hejt wobec innych. Człowiek posprzątany w środku nie hejci innych naokoło. Nie potrzebuje się tak zniżać i rozdawać takich śmiesznych ciosów, beznadziejnych i wystawiających jedynie jemu świadectwo. No ale to już nie mój problem. Ja tylko się cieszę, że mogłem ten debilny hejt zachować dla potomności ;-)

piątek, 4 grudnia 2015

Sądy na 99%

Kategoryczne sądy są bardzo śmieszne w anonsach, ale często się je spotyka. Zresztą, formalnie są one kategoryczne, a tak naprawdę zapewne autor nie sądzi literalnie tego co pisze. Gdy się bowiem wskazuje na 99% populacji posiadające jakąś cechę, to faktycznie powinno się to robić w sposób przemyślany. Oto przykład anonsu, który to podaje jako słowa na wiatr (a potem moje dwa 99% sądy):

99% facetów to oszuści, kłamcy i seksoholiki którzy obiecują że odeślą swoje zdjęcie a tego nie robią, jak ja wysyłam swoje zdjęcia i tak później nie dotrzymują oni słowa i zrywają kontakt. Młodzi lepiej żyć w celibacie lub sami niż dać się oszukać dla starych zboków. Pozdrawiam chłopak 25 letni z Suwalszczyzny

Tak mi się akurat kojarzy, że ja na tego autora anonsu już trafiłem, w sensie kojarzenia jego anonsów - ale nie byłem w stanie sobie przypomnieć co to były za anonse. I nawet nie chciało mi się już tego sprawdzać w anonsach, które były już opublikowane. Być może analiza jego poprzednich anonsów mogłaby rzucić odrobinę światła na tę jego gorycz - ale w 99% (tu chyba mój sąd jest uprawniony) chodzi po prostu zapewne o to, że przez długi czas nie może znaleźć nikogo. Ja w takiej sytuacji patrzę jednak pozytywnie - jeśli nikogo nie poznaję, to oceniam, że dzięki mojej czujności uniknąłem fakapów. Wolę już nikogo nie poznać≤ niż wpaść się na jakąś rafę lub mieliznę.

Zaś co do zdjęć - doceniłem genialne rozwiązanie dysku GG. Kopiuję tylko linki do zdjęcia, mogę je potem skasować i już zdjęcia się nie zobaczy. Mało kto raczej ściąga zdjęcie na dysk, jeśli ktoś podejrzy fotkę na dysku GG i oceni, że nie jestem w jego typie to na 99% (tu akurat mogę tak kategoryczny sąd zaryzykować) zdjęcia już nie ściągnie - bo i po co? Tak czy owak, mając dysk GG ja byłem w porządku, wysłałem zdjęcie, a teraz ta druga osoba może uczynić swój krok.

A jeśli ktoś nie pokazuje swojego zdjęcia - to sam skreśla się z poważnego kontaktu :-)

czwartek, 3 grudnia 2015

Mądra cipa

Czasem znajduje się anonse mające ciekawy charakter. Dziś zaserwuję anons kogoś, kto określa się jako (przez dopełnienie) mądrą cipę. Ta mądra cipa ma 22 lata. Oto treść takiego anonsu:

Hej! Szukam fajnego mężczyzny po 30 roku życia na dłuższą relacje. Oparta ona ma być na szczerości, przyjaźni, trochę opiece. Jestem zdrowy, ambitny, sadze ze inteligentny, oraz życiowo doświadczony i fajny. W seksie lubię być uni lub pas. Gdy jestem pasywem lubię albo romantyczne zbliżenia, albo uległość. Nie oczekuje byś się zakochiwał, ale fajnie jakbyś widział we mnie kogoś wiece niż dwie dziury do wkładania kutasa. :) Na pewno seks analny na początku znajomości odpada. Szukam kogoś kto mi pomoże, a nie będzie pisał o tym, ze jest wykładowcą, lekarzem, prawnikiem albo profesorem - nie potrzebne mi malowane obrazki Twojej osoby a konkretne działania. Serio nie jestem jakaś głupią cipą, żeby polecieć do łózka z kimś, bo ktoś mi opowie jakieś historie na swój temat. Wyczuwam kłamstwo na kilometr - mimo wieku. Chcesz się poznać i mi pomoc? Chętnie nawet już dziś! :)

Jak zwykle mamy tu recenzję postępowania wielu osób ze środowiska - kłamstwa, które trzeba wyczuć na kilometr. I bardzo mądre podejście mówiące o tym, że analu nie trzeba od razu robić. I jeszcze piękniejsze stwierdzenie, że człowiek to nie dwie dziurki do wkładania kutasa. Szkoda, że tak mało osób o tym pamięta, dlatego warto o tym przypominać.

Jednak jest też łyżka dziegciu. Chłopak wyraźnie oczekuje sponsoringu - i to zapewne w bardziej zaawansowanej formie, skoro (jak pośrednio to pokazuje w swoim anonsie) pragnąłby mieć lekarza czy prawnika, a więc osoby przysłowiowo dobrze sytuowane. 

Cóż, każdy ma swój sposób na życie ;-)

środa, 2 grudnia 2015

De gustibus

De gustibus non est disputandum - o gustach się nie rozmawia. To stara rzymska maksyma dotycząca także elegancji i dobrego smaku. A tymczasem ktoś odważnie postanowił drążyć ten temat w swoim anonsie. Oto ten krótki, ale dobitny przykład:

Jestem brzydki 25lat Pas i szukam brzydkiego do zwiądzku

Brzydko to wygląda, bez kropki na końcu, z jednym błędem w słowie, jedną spacją nie dopisaną gdzie trzeba i jednym słowem niepotrzebnie pisanym wielką literą. Ale tak na poważnie - to sprytne posunięcie marketingowe. A raczej sprytna prowokacja. Kto wie, czy niektórzy się tym nie zainteresują, aby sprawdzić, czy faktycznie ktoś jest brzydki, czy tylko tak udaje.

W końcu nie od dziś wiadomo, że nie ma idealnie pięknych osób. Jedni się podobają innym, drudzy nie. Ktoś, kto nawet we własnym przekonaniu jest brzydki, wcale nie musi się nie podobać komuś innemu. I tylko jeden logiczny zgrzyt jest w tym anonsie - jeśli autor szuka brzydkiego (w domyśle - brzydkiego w sowim własnym przekonaniu), to znaczy że chce budować związek z kimś, kto mu się nie podoba. Ale myślę, że miał na myśli potoczny odbiór - czyli, że szuka kogoś, kto jet brzydki dla świata. 

Oby dało się to spuentować tak: brzydka sprawa, piękny związek ;-)

wtorek, 1 grudnia 2015

Druga wiara

To dziś przewrotnie o drugiej wierze. Skoro poruszamy się po anonsach, a ja trafiłem kilka anonsów dalej na kolejną perełkę. Ale tym razem druga wiara nie jako kolejna wiara danej osoby, ale jako druga osoba, z wiarą właśnie. Oto bowiem wyjaśnienie, dlaczego mam wiarę właśnie na myśli:

Witam. Mam dwie słabości, jedna to lubię się przebierać a drugą są księża. Może się znajdzie taki, który potrzebuje młodego uległego chłopaka i do tańca i do różańca... Poprowadzę dom, ugotuję, upiekę, opiorę i wypieszczę. Tylko proszę niech mi nie odpisuje ksiądz Marian z Humnisk jak zwykle, bo ja nie wybieram się do NJ.

Słabość do księży to ciekawy fetysz. Każdy może mieć jakiś fetysz i inni mogą go nie do końca rozumieć. Zabawne jest świadomie zapewne użycie w anonsie znanego powiedzenia, do tańca i do różańca. W przypadku znajomości z księdzem nabiera ono także zabawnie dosłownego znaczenia.

Ciekawe, tak a propos, czy ten chłopak jest religijny i faktycznie odmawiałby ów przysłowiowy różaniec ze swoim księdzem. Być może tak, być może nie. Fetysz do księdza wcale nie musi oznaczać automatycznie super głębokiej wiary w samym sobie :-) A raczej oznacza fetyszowe zainteresowanie kimś niedostępnym i po części jakby "z innego świata". Tak przynajmniej to rozumiem. 

A zatem drogi anonsowiczu - z Bogiem :-)