piątek, 31 lipca 2015

Nie obudzony

Budzik mam ustawiony na siódmą standardowo każdego dnia, ale tym razem był mało skuteczny, bo poszedłem spać o 6 nad ranem. Ale gdyby coś przyszło do telefonu, to pewnie byłbym w stanie to usłyszeć. Czasem się budziłem na dźwięk jakiegoś esemesa. Ale tym razem nie było nic i wstałem spokojnie odpalając następnego dnia po rozmowie z Dawidem mój komputer. A tam na Skype dostałem od niego informacje, że nie mógł do mnie napisać na WhatsApp.

Pewnie coś nie tak zrobił z konfiguracją WhatsApp, bo zmienił telefon i nie miał jeszcze go zainstalowanego. Aczkolwiek ja przed rozmową z nim też zrobiłem rewolucję w telefonie i resetowałem system, bo od jakiegoś czasu nie działał mi sklep Google Play. Wtedy przy okazji postanowiłem zmienić numer używany w WhatsApp (mam telefon dwusimowy, wiec noszę w nim dwa numery). Poprzednio zarejestrowałem się na numerze masażowym, a teraz na numerze towarzyskim, co pozwoli mi kontynuować whatsappową komunikację bez trudu, nawet gdybym kiedyś przestał oferować masaże (i wyrzucił masażowy numer). 

Dzięki temu już dziś odciąłem się na WhatsApp od ludzi mających w swoich komórkach zapisany tylko mój masażowy numer telefonu - czyli od większości prywatnych ale mało cennych znajomych.

czwartek, 30 lipca 2015

Zwierzaki

I jeszcze jeden element wspólny - mamy zwierzaki. Ja szczury, on królika. A to oznacza, że gdybym się do niego przenosił, to mógłbym zapewne zabrać zwierzaki ze sobą. Nie trzeba by ich oddawać w dobre ręce przy wyprowadzaniu się do kogoś innego, kto by ich nie akceptował. Ja już i tak zaczynam się godzić z myślą, że jednak nie da się tak i trzeba będzie je oddać. W takim przypadku racjonalizuję sobie to w ten sposób, że przynajmniej nie będzie śmierdzieć z klatki. 

Ale wolałbym już aby śmierdziało i aby trzy sympatyczne mordki wyglądały do mnie, gdy im daję pokarm. Zdecydowanie wolałbym taką opcję niż brak moich ukochanych ogonków. I być może poznałem także wreszcie chłopaka, który pomoże mi z ogonkami się przenieść do nowego miejsca. Ale na razie jeszcze nie mam linii prostej w naszej relacji, czyli jakby "dwóch punktów", które taką linię wyznaczają. 

Dopiero co się bowiem poznaliśmy i najpierw trzeba się upewnić, że faktycznie nasza wspólna przyszłość rysuje się jako taka linia prosta.

środa, 29 lipca 2015

Mieszkanie

Co najśmieszniejsze, Dawid ma jakieś własne mieszkanie, kupione przez rodziców. Chyba nie mieszka w nim, w końcu tego nie dopytałem, ale i nie było po co tak drążyć tematu. Nie spodziewałbym się jednak po tak młodym chłopaku aż tak daleko posuniętej niezależności. A dla mnie to jest bardzo ważna informacja w mojej sytuacji, gdy być może będę zmuszony opuścić do tej pory wynajmowane mieszkanie. A raczej nie być może - tylko na pewno.

Nigdy nie przypuszczałbym, że nastolatek w tak młodym wieku mógłby być w jakiś sposób osobą mogącą przyjąć mnie do siebie. A być móże taka opcja się pojawi. To by mi pozwoliło uregulować pewne inne zobowiązania i jakoś postawić życie na nogi. A gdyby była też możliwość z nim razem mieszkać i być na co dzień, to byłoby wręcz wspaniale. Ale to wszystko chyba warto będzie obgadać osobiście jak się spotkamy. Takich rzeczy się nie omawia przez Skype lub telefon. 

W każdym razie życie mnie zaskakuje w osobie Dawida.

wtorek, 28 lipca 2015

Konkurent

Dawid jest potężnym konkurentem dla wszystkich dotąd poznanych chłopaków. I facetów także. I jest też najmłodszy, ma dopiero 17 lat i 3 lata nauki w technikum przed sobą. Ale to on mnie poznał, a nie ja jego. On zdecydował się na rozmowę. Czułbym się źle, gdybym takiego młodego chłopaka wyciągał za uszy. Ale jeśli naprawdę będziemy podobnie nadawali i czuli się dobrze ze sobą, to nie boję się budowania związku z takim poważnym nastkiem. Bo dla mnie on nie jest rozkapryszonym dzieckiem.

Nie spotkamy się jednak za szybko, więc do tego czasu poznamy się lepiej. On myśli, że może by przyjechał do Warszawy za jakie 10 dni. Jest więc czas i na lepsze poznanie się, i na udowodnienie sobie, że podtrzymujemy wzorowo komunikację i mamy się ku sobie. Chciałbym aby tak było, on też by chciał. Ale czas pokaże jak będzie i czy nasz entuzjazm ma podstawy, czy jest tylko słomianym zapałem serca. 

W każdym razie jedno już wiem - w jego oczach i uśmiechu mogę się zakochać.

poniedziałek, 27 lipca 2015

Skype

I zaczęliśmy pisanie na Skype, a potem bardzo szybko rozmowę na kamerce. To znaczy ja gadałem, a on słuchał na słuchawkach i pisał. Jego mam "jest jak FBI" jak powiedział, więc trzeba było zastosować się do wojskowej zasady, że ściany mają uszy. Zaczęliśmy rozmowę o 21.48 i skończyliśmy o 1.16 - czyli gadaliśmy 3 godziny i 28 minut. Jakby powiedzieli Anglosasi - not bad. A mnie Dawid po prostu urzekł

Chłopak ma wprost fenomenalne oczy i uśmiech. I to są niekiedy śmiejące się oczy. Coś genialnego. Jego oczy i uśmiech mogą leczyć. Gdybym przytulał się codziennie do kogoś takiego, byłbym chyba najszczęśliwszym z ludzi. Naturalnie przy założeniu, że sam człowiek jakim jest Dawid będzie odpowiednio dobrany ze mną charakterem. Grzesiowi i innym przybył ważny konkurent. I jak nikt w ciągu ostatniego czasu podbił on moje serce.

Tylko czy i kiedy nam się uda?

niedziela, 26 lipca 2015

Stara zaczepka

I znów kolejna poznana osoba, tym razem Dawid. Chłopak, który odwiedził mnie na Fellow, a ja do niego napisałem mail, w stylu mojej starej zaczepki. A te stare zaczepki były fatalne, bo po pierwsze nawiązywały do tego co ktoś miał napisane na swoim profilu - i z reguły czytając mój mail nie pamiętał już o tym, przez co moja wyrażona w wiadomości myśl była dla niego zaskoczeniem i abstrakcją. A po drugie, na złość, moje zaczepki nie kończyły się jakimś perswadującym akcję pytaniem (w stylu - czy chcesz się poznać?).

Zatem tylko wyjątkowo inteligentna osoba mogła zorientować się o co chodzi w zaczepce i odpisać. Niejako więc dla Dawida był to niezamierzony test na inteligencję - i on go zdał znakomicie. Zaczęliśmy korespondencję następującą powoli od godziny do godziny, bo nie odpowiadaliśmy sobie w zawrotnym tempie. A potem on znienacka napisał, że mnie dodał na Skype. No to faktycznie na Skype można porozmawiać - głosem lub pisaniem. 

Czyżbym poznawał kolejnego potencjalnego partnera?

sobota, 25 lipca 2015

Plan działania

No to zrobiłem plan działania. Po pierwsze - skupiam się na motywacji do pracy i do zarobienia kasy, która (co do tego nie ma żadnych wątpliwości) będzie bardzo potrzebna do rozwiązywania (w jakimkolwiek wariancie) mojej sytuacji egzystencjalnej. Po drugie - bez wahania szukam dalej chłopaka, tak jak do tej pory. Bo nie wiem kogo Pan Bóg dla mnie przeznaczy, czy kogoś, kogo już mam na oku, czy też zupełnie nową osobę. A jestem intuicyjnie pewny, że poznanie chłopaka pomoże mi się zebrać do kupy z moimi sprawami. Oczywiście mądrale czytające moje posty mogą mieć inne zadnie - ale odpowiem im: nie znacie mojej pełnej sytuacji, więc skorzystajcie z okazji aby milczeć.

Zatem muszę wejść w rytm codziennych aktywności związanych z moimi pracami oraz szukaniem chłopaka. Decydować między innymi o tym kiedy odpalić czaty prywatne, nastawione na szukanie chłopaka, a kiedy zawodowe, nastawione na szukanie klienta na masaż. Prywatne za dnia i rano, zawodowe od jakiej 16 do 23, kiedy ludzie kończą pracę i może by poszli na masaż. A na prywatnych mi bardziej zależy, bo jeden masaż mnie nie uratuje, a jeden chłopak - może ;-) No i trzeba czekać na rozstrzygnięcie się sytuacji z Grzesiem. Może ono nastąpi w miarę szybko. W sumie tylko w niewielu przypadkach takie przyjazdy da się zorganizować dosłownie z dnia na dzień. Potrzebuję więc nieco cierpliwości

Ale w mojej nerwowej życiowo sytuacji byłaby to cierpliwość przez łzy.

piątek, 24 lipca 2015

Przyklejony

I co teraz robić, gdy już wiem, że Damian do wykreślenia i Grzesiek chętny, ale przyklejony daleko. Nie mogę na nich liczyć. Jedynie na Grzesia mogę, ale może wtedy, gdy on mi napisze kiedy (i czy w ogóle) byłaby szansa na jego przyjazd. Na szczęście ufam, że on chce przyjechać, wiec połowa sukcesu możliwa. Ale teraz kwestia jest taka w jaki sposób by on przyjechał do Warszawy. Czy za zgodą swojej rodziny, czy wbrew niej, uciekając nawet z domu. To nie są łatwe decyzje. Tym bardziej, że uciekałby do kogoś, kogo jeszcze nie widział na żywe oczy.

Ja bym się już nie wahał jego przyjąć. Ale czy będę miał na to czas? Z pewnych powodów muszę pewne sprawy życiowe załatwić szybko, bo inaczej będzie problem. Choć, na upartego, mogę załatwić je także sam. I kupić tym więcej czasu. Jakbym wiedział, że w Grzesiu mam jednak dobrego partnera (a na to wiele wskazuje) to może już sama ta świadomość by mi pomogła w działaniu. A na razie muszę sobie przede wszystkim pomóc sam

Ciężko będzie, bo sam nie mam już wiele siły na taką auto-pomoc.

czwartek, 23 lipca 2015

Test Damiana

A zatem zabrałem się za taktyczne decyzje - co dalej? Grzesiek nie ma już znaku serca w moich kontaktach, bo jest niepewny co do spotkania - nie ze względu na swój brak woli, bo czuję, że ją ma, ale ze względu na niesprzyjające okoliczności rodzinne. Ale postanowiłem uporządkować także inną sprawę. Napisałem do Damiana tego właśnie dnia (czyli w czwartek, a nie w pierwotnie planowy piątek) zapytanie w sprawie naszego weekendu, ale tylko pro forma - aby to właśnie Damiana wywalić z kontaktów jako udowodniającego brak zainteresowania. 

Dla pewności napisałem mu to samo na WhatsApp. Nie spodziewam się żadnej odpowiedzi, ale dzięki temu będę mógł spokojnie wywalić ten kontakt i historię komunikacji z nim. Ale jeśli się do mnie nie odezwie, to może nawet nie wywalę go od razu, ale wywalę go w pamięci - jako osobę z kręgu zainteresowania. Nie można bowiem wykluczyć teoretycznej sytuacji, że Damian nie odpisuje, bo sam ma kogoś innego na oku, ale mu się to nie uda i postanowi wrócić do kontaktu ze mną. Więc na wszelki wypadek go zostawię aby wiedzieć że to on. Przynajmniej w kontaktach (wywalić mogę zapas wiadomości z nim).

Ja w każdym razie już się do niego nie odezwę jeśli on mi nie odpowie.

środa, 22 lipca 2015

PKWN

22 lipca to święto manifestu PKWN, oczywiście komunistyczne i już wykreślone z kalendarza. Ale ja postanowiłem tak zatytułować ten post i podpiąć pod PKWN inny skrót. Albowiem mój własny PKWN to po prostu Plan Który Wyjdzie Naraz. Tylko nie wiadomo w jakich dokładnie sferach się uda. Ale tak na poważnie, to moje życie jest w tym momencie jedną wielką układanką z tyloma niewiadomymi, że trudno przymierzać się do tego wszystkiego naraz. 

Jest w nim kilka płaszczyzn do ogarnięcia. Po pierwsze, moja bieżąca motywacja do działania oraz praca w celu zebrania kasy na wydatki (jakiekolwiek one nie będą). Po drugie - poznanie partnera pomocnego w życiu (wsparcie emocjonalne, dokładnie się do życia, wspólne zamieszkanie). Po trzecie - wyprostowanie pewnych spraw egzystencjalnych (na które mam miesiąc i nic więcej). I na tych wszystkich trzech płaszczyznach trzeba będzie jednocześnie działać. A wszystkie one się ze sobą wiążą. 

Zaprawdę to mój mały węzeł gordyjski.

wtorek, 21 lipca 2015

Awantura

Wiadomości od Grzesia nie mam, ale około 12 doszły mnie powiadomienia o otrzymaniu jego esemesów. Około 13 zadzwoniłem, ale po kilku sygnałach zwalił mi połączenie (sygnał zajętości). Zastanawiałem się już czy wyrzucić go z kontaktów jako osobę nie chcącą się ze mną poznać. Ale po chwili przyszła od niego bardzo treściwa wiadomość. W jednym zdaniu ujął wszystko, co istotne: nie da rady rozmawiać, nie przyjedzie dziś, miał awanturę z rana.

No i wszystko jasne. Jednak jego rodzina się widać sprzeciwiała i na razie ma problem i z wyjazdem, i nawet z komunikacją. O tym niestety nie pomyślałem. Pytanie tylko co w tej sytuacji będzie z naszą znajomością. Czy Grześ przyjedzie w jakimś w miarę sensownym czasie, czy na święty nigdy. Bo niestety z pewnych względów mój czas był ograniczony. I tak naprawdę robi się z tego taki nieruchomy wyścig z czasem

A do tego cichy wyścig nerwów.

poniedziałek, 20 lipca 2015

Plan działania

Zacząłem się zatem zastanawiać, jaki powinienem mieć w takiej sytuacji plan działania. A zatem po pierwsze - nie jechać na dworzec póki nie będę miał potwierdzenia, a do tego czasu posłać kilka wiadomości ponaglających o potwierdzenie, że Grzesiek jedzie pociągiem. A po drugie, skoro nie ma potwierdzenia i jest takie dziwne milczenie, to dalej robić swoje. Nie chodzi tu jedynie o codzienną pracę.

Robić swoje to znaczy także dalej szukać chłopaka, tak jakby Grzesiek wypadł z obiegu. Czyli rutynowo odświeżyć anonse na portalach, wejść na czaty i tak dalej. A jeśli on z trasy potwierdzi, że jedzie, to wtedy naturalnie te akcje można wstrzymać. Być może jedzie, ale jakoś w to nie wierzę przy takim braku komunikacji. W masażach mam takie praktyczne podejście - masaż mam dopiero wtedy, gdy się już odbył i chowam kasę do kieszeni. Dopóki to nie nastąpi, to masaż jest jedynie w planach. Bo nawet już wykonany, ale nie zapłacony byłby porażką. 

Czyżbym powinien to samo podejście zastosować do szukania partnera?

niedziela, 19 lipca 2015

W zawieszeniu

Wstałem kolejnego dnia o 7, z moim budzikiem, a Grześ miał pociąg o 7.41. Napisałem mu w nocy kilka wiadomości o masażu, ale już nie odpisał, pewnie spał. To normalne przed podróżą przez pół Polski. Ale rano nie było od niego żadnego nieodebranego telefonu lub wiadomości. Napisałem mu więc powitalnego esemesa i - nie mam potwierdzenia o jego doręczeniu. Zatem Grześ ma wyłączony telefon. Bo co jak co, ale poza zasięgiem sieci to chyba nie jest, szczególnie zbliżając się do centrum swego miasta na dworzec. 

Wysłałem mu jeszcze jedną wiadomość - i też nie doszła. A 10 minut po wyjeździe pociągu kolejną, z takim samym rezultatem. I mam, jak to mawiają wojskowi, tzw. sytuację, której nie przewidziałbym. Sytuację, w której teoretycznie nie wiem co robić. Doświadczenie podpowiada mi, że w takich sytuacjach późniejsze wytłumaczenia dziwnego zachowania się są bardzo proste. Dajmy na to telefon jest w plecaku i przypadkiem się wyłączył. Ale nie chce mi się wierzyć, że ktoś cieszący się na myśl o wyjeździe nie pochwaliłby się tym przez telefon lub SMS.

Zatem jestem w najmniej wygodnym zawieszeniu.

sobota, 18 lipca 2015

Fundusz

No to mam być może wreszcie chłopaka na celowniku, z którym może się udać. Ale nie mam za wiele kasy na życie, bo wszystko poszło na czynsz. Więc przydałoby się zrobić choćby jeden masaż, aby zdobyć kilkadziesiąt złotych na zakup jedzenia. Tyle, że masaż nie pojawi się na pstryknięcie palcem. A jednak!

Pojawił się masaż, od klienta, który nie spotkał się ze mną dwa miesiące wcześniej. Ale tym razem miał czas. Akurat w jego przypadku dwa miesiące przerwy nie były niczym nadzwyczajnym - on przyjeżdża do Warszawy na delegacje i po prostu nie bywa tu codziennie. No to zrobiłem mu masaż, już po północy w dniu, w którym miałem się spotkać z Grzesiem. 

Kasę już mam i pozostaje jutro tylko upewnić się, że Grześ wyjechał.

piątek, 17 lipca 2015

Pack up

I wreszcie mam wielką ulgę w poznawaniu Grzesia. Bo bałem się, że jego nie odzywanie się do mnie wiązało się z jakimiś zmianami koncepcji powznawia się, czyli mówiąc po ludzku rezygnacją ze spotkania. Mam taki piękny dowód tego rodzaju "sympatii" od Damiana, który nawiasem mówiąc się jak dotąd nie odezwał. I niech się nie odzywa, bo nie jest mi na razie do niczego potrzebny. Narobił tylko suchej nadziei. 

Zaś Grzesiek zaczyna się już pakować do wyjazdu. Jest wieczór, więc musi się spakować, wyspać i rano ma po 7.30 pociąg. A dla mnie to jest ulga - bo już nie muszę się martwić. Skoro się pakuje, to - jak już go zdążyłem poznać i ocenić jego wolę działania - naturalną konsekwencję będzie przyjazd. Więc mogę się jedynie cieszyć i radośnie odliczać godziny do naszego spotkania się. 

A tych godzin zostało już jedynie kilkanaście godzin :-)

czwartek, 16 lipca 2015

Serce

I Grześ zarobił u mnie serce - czyli znak składający się z graniastego nawiasu i trójki - nie mogę go tu przytoczyć, gdyż system bloga uznaje go za zły fragment kodu HTML. Takie serce oznacza tylko jedną osobę w moich kontaktach, a mianowicie przeważnie mojego chłopaka. Oczywiście, zarobił to serce awansem, który trzeba potwierdzić w realu. Na razie dostał je na kredyt. Nie tylko z swoje zdecydowanie, ale także za inne wyznania, których tu na blogu nie przytoczę, bo są to sprawy prywatne. 

Mogę tylko tyle powiedzieć, że te jego wyznania nie dotyczyły uczucia, ale kwestii życiowych. Gdyby dotyczyły uczucia, byłyby śmieszne - bo jak tu wyznawać uczucie przez telefon, nie poznawszy się w realu? Za to dojrzałe i godne szacunku podejście do kwestii życiowych może być jak najbardziej ujawnione przed poznaniem się w rzeczywistości i sprawić, że uznaję kogoś za jeszcze bardziej wartościowego potencjalnego partnera. A ponieważ nie ma nikogo wśród do tej pory poznawanych i będących u mnie na oku chłopaków, który by Grzesiowi pod tymi względami dorównywał - więc serce mu się należy

Bo serce może oznaczać nie tylko partnera, ale także kogoś, kto wśród poznawanych do związku chłopaków jest jak primus inter pares.

środa, 15 lipca 2015

Tęsknota

Zacząłem już tęsknić za kontaktem z Grzesiem i bardzo mnie ucieszyło, gdy około 20 się spiknęliśmy. Zapytałem go czy cieszy się na myśl o spotkaniu ze mną. Jak najbardziej. A ja tak samo cieszę się na myśl o spotkaniu z nim. A już kiedyś sam wykoncypowałem sobie, że dopiero, gdy cieszę się a myśl o spotkaniu z kimś, to wtedy jest sens się z nim spotykać - bo jest największa szansa na to, że takie spotkanie się uda. Jeśli zaś nie cieszę się na myśl o jakimś spotkaniu, to jest tylko szansa na fakap. 

Podoba mi się to błyskawiczne rozpalanie w moim sercu płomienia po zapoznaniu Grzesia. Ciekawe, czy w realu się to potwierdzi i czy będziemy czuli pokrewieństwo dusz. Jeśli tak, to wreszcie być może poznam chłopaka wspaniałego i zdecydowanego, a nie życiowego gejowskiego fircyka, który nie ma czasu nawet na napisanie esemesa - tak jak to jest w przypadku Damiana. Oczywiście, w przypadku przyjazdu Grzesia i potwierdzenia, że z nim otwieram znajomość, to wszelkie Damiany idą do kosza. A ponieważ dziś rocznica Bitwy pod Grunwaldem więc w tonie Władysława Jagiełły odpowiem...

Koszty ci u mnie dostatek ;-)

wtorek, 14 lipca 2015

Nieobojętność

I zauważyłem już bardzo szybko coś, co też mnie dodatkowo ucieszyło - mianowicie swego rodzaju nieobojętność wobec poznawania Grzesia. Gdy on dłuższy czas nie odpisuje mi na esemesa już się niepokoję i martwię. A przecież jeszcze się na dobre w ogóle nie poznaliśmy. Ale mnie już najwyraźniej coraz bardziej na nim zależy - i stąd to zmartwienie. To taka tęsknota serca, które zaczyna się już otwierać na poznanie drugiej osoby. A otwiera się ono tym mocniej, im bardziej ta druga osoba okazuje się zdecydowana

Bo poczucie tego, że ma się do czynienia z kimś tak samo zdecydowanym na poznanie się jak ja jestem - to inna sytuacja, niż poznawanie się z kimś, kto kompletnie nie potrafi się zdecydować nie tylko na spotkanie, ale nawet na komunikację. Dlatego na poznaniu osoby zdecydowanej na kontakt ze mną i mi bardzo zależy. A na poznanie osoby niezdecydowanej i ja nie bardzo się chcę zdecydować.

Oby zatem nasze zdecydowanie z Grzesiem przyniosło efekt.

poniedziałek, 13 lipca 2015

Znaki

W moim życiu zwracam uwagę na wiele znaków, bo one zdumiewająco często się sprawdzają. Nie uszło mojej uwagi, że godzina i minuta napisania do mnie początkowego maila przez Grzesia (13.28) jest dla mnie symboliczna. Trzynastka symbolizuje u mnie bowiem przełomowe wydarzenia w życiu, zaś dwadzieścia osiem symbolizuje u mnie związek. Podobnie godzina przyjazdu pociągu do Warszawy jest w inny sposób symboliczna - ona i numer peronu oraz toru symbolizują dla mnie start, czyli w tym wypadku nowy start w życiu. 

Oczywiście można powiedzieć, że mam posrane w głowie na temat tych znaków - ale jak już wspomniałem na początku, one się zdumiewająco często sprawdzają. A w takim przypadku trudno się oprzeć ich uważnemu rozpoznawaniu, skoro szansa na ich spełnienie się jest zdecydowanie ponad przeciętną normę. Dlatego podbudowało mnie to bardzo mocno i dodatkowo mnie ucieszyło w czasie poznawania Grzesia. 

No i oby te znaki się naprawdę sprawdziły.

niedziela, 12 lipca 2015

Wola działania

Ale na woli komunikacji z Grzesiem się nie skończyło. Bardzo szybko okazało się, że ten chłopak ma także wolę działania. Mimo, że mieszka 460 kilometrów ode mnie, to gotów jest przyjechać do mnie nawet następnego dnia aby się poznać. A przede wszystkim, rozmowa i korespondencja z nim pokazały mi, że to chłopak rzeczowy i konkretnie myślący. I w sumie już po naszej rozmowie wiedziałem, że chcę go poznać. Zatem nie jest to umawianie się na jakiś kolejny weekend, ale najdosłowniej w świecie poznawanie się w formie spotkania osobistego z dnia na dzień

Oczywiście póki się nie spotkam, to nie uwierzę. Albo przynajmniej póki nie dostanę od niego potwierdzenia, że już do mnie wyjechał. Niemniej jednak taka wola działania, którą Grzesiek posiada, jest w naszym ogólnie zdegenerowanym świecie nie lada rzadkością. A przecież powinna być ona normalną cechą praktycznie każdego człowieka. A zatem zupełnie niespodziewanie staję przed szansą na realne poznanie kogoś, komu się po prostu chce

To jest wręcz szokująca odmiana po mojej dotychczasowej paradzie niezdecydowanych.

sobota, 11 lipca 2015

Wola komunikacji

I mam środę - środek tygodnia pomiędzy ostatnim kontaktem z Damianem a jego wspaniałą obietnicą przyjechania do mnie na weekend. Z tym, że Damian się nie odzywa. Za to odezwał się z tego samego serwisu anonsowego inny chłopak - Grzesiek. O 10 lat młodszy od Damiana. I z dokładnie drugiego krańca Polski. On też ma do mnie daleko. Ale jest ważna różnica pomiędzy Damianem a Grzesiem w poznawaniu się - komunikacja.

Z Damianem wymieniłem 75 esemesów i gadałem 8 minut. Z dopiero co poznanym Grzesiem wymieniłem (w chwili pisania tej notki, ale to szybko się zdezaktualizuje) już 76 esemesów i gadałem 48 minut. A będę zarówno gadał z nim wieczorem (gdy będzie mniej podsłuchiwany przez rodzinę), jak i na pewno do tego czasu napiszę może drugie tyle wiadomości. To jest autentyczne poznawanie się - czyli prawdziwa wola komunikacji

Nareszcie trafiłem na kogoś z kim można się po prostu poznać.

piątek, 10 lipca 2015

Św. Balless od Wiórków

I tak Balless zawitał do mnie na Jaśnie Oświeconą Inspekcję. I od razu przyczepił się do tego, że szczury nie mają wiórków i że pachnie nimi (czytaj: śmierdzi). No to tłumaczyłem mu, że dzięki temu że nie ma wiórków mogę codziennie myć im całą klatkę, zaś one i tak sikają na jej półki, wiec wiórki nie pomogą, bo są one tylko na dnie klatki. Poza tym jak są wiórki, to szczury kotłując się wysypują je z klatki. W każdym razie w duchu nazwałem Ballessa świętym Ballesem od Wiórków.

Coś tak jak święty Jan od Krzyża, tylko że Jan był wspaniałym mistykiem, a ten jest wspaniałym kręci-nosem. W sumie cała wizyta była porażką. Gadaliśmy z pół godziny o moich sprawach. Ale w czasie tej rozmowy zero zrozumienia z jego strony - zero współodczuwania, które jest podstawą zadzierzgnięcia więzów w związku. Czyli wyjaśniło się, że rozmowa ze świętym Ballessem od Wiórków była tak treściwa, jak same wiórki do szczurów - sucha i po części gówniana :-)

Przynajmniej wiem, że to fałszywy trop.

czwartek, 9 lipca 2015

Spóźniony refleks

Mój wspaniały Balless odzywa się do mnie i ćwierka mi swoim głosikiem do telefonu - i nic z tego nie wynika. Mało tego, rzekomo przez pomyłkę posłał mi esemesa, w którym pisze że niezła kobietka ze mnie i pyta czy robię masaż francuski. Zdębiałem, ale brałem pod uwagę, że to do mnie i że określił mnie jako kobietkę ze sobie tylko znanego powodu (choć raczej kobiecy to na pewno nie jestem, ani z wyglądu, ani głosu, ani zachowania). W sumie odpisałem mu dość zaczepnie.

I potem Balless dzwoni ponownie i szwargocze, że to przez pomyłkę do koleżanki było. W sumie ma się wybrać na basen, bo gorąco. I szwargocze. A ja wypytałem go czy się zechce kiedyś spotkać, ale nic. Okej, koniec rozmowy. Po kilku minutach dzwoni znowu. Basen nie zając, nie ucieknie. Może jednak spotka się dziś zemną? Proszę bardzo. Ciekawe czy przyjedzie. A jeśli przyjedzie, to jaki jest człowiek. I czy z tego spotkania cokolwiek sensownego wyniknie. Zobaczymy. Ale nawet jeśli się spotkamy, to po jakich dziesięciu dniach od poznania się. 

Zaiste, spóźniony refleks na spotkanie się.

środa, 8 lipca 2015

Backup

Czasem zdarza się, że w związku z poznawaniem kogoś mam na swoim komputerze jakieś dodatkowe pliki, przeważnie zdjęcia tej osoby. Uzyskuję je mailem lub przez SMS, albo WhatsApp, GG, Skype jako transfer plików. I te pliki mam u siebie na kompie. Ale co robić, gdy z daną osobą nic nie wypali? Albo za długo się ona nie odzywa. Wtedy kasuję ją i wszystkie jej zdjęcia z kompa. Pytanie tylko co robić, gdy skasowałem owe pliki, a ten ktoś odzywa się po jakimś czasie.

Oczywiście wielkiego problemu nie ma. Po pierwsze, prędzej czy później i tak będę miał jego zdjęcia, być może już zrobione przeze mnie. No, chyba że to tylko cyber znajomość i nigdy się nie spotkamy. Po drugie, jest przecież backup komputera. Zdjęcia można odzyskać z backupu. Problem tylko taki, że backup robię co piątek i jeśli w ciągu tygodnia zdążę zdjęcie dodać do kompa i skasować, to w backupie go nie uświadczę. Ale to już małe zmartwienie. Bardziej moje rozważania dotyczą osób, których zdjęcia całymi miesiącami były na kompie, ale już je skasowałem, bo kontakt się w tym czasie nie odnowił. 

W takim przypadku bez trudu można je odzyskać.

wtorek, 7 lipca 2015

Plan D

I kolejny dzień nastał, po tym nieudanym - a raczej żenująco nieudanym - nawiązywaniu kontaktów z Damianem. Ja do niego się odzywałem, kolejny dzień zresztą, a on albo mi zdawkowo odpowiadał, albo wcale. I co tu robić? Bombardować go kolejnymi wiadomościami? Po co? I tak już pokazałem, że mi zależy na kontakcie z nim. Więc wymyśliłem Plan D - od Damiana. Dość przewrotny.

Jest wtorek. W poniedziałek miał dzwonić i nie zadzwonił. W weekend rzekomo mamy się spotkać. No to wytrzymam bez kontaktu z nim do piątku i w piątek mu wyślę zapytanie o to czy nasz weekend jest aktualny. Jeśli on napisze, że tak, to już nie będzie mógł się na odwal zachować, jeśli ma naprawdę przyjechać. Jeśli napisze, że nie, to i tak będzie znaczyło, że wszystko zdechło - ale nie w piątek lecz wcześniej, już teraz. A tak naprawdę już pierwszego dnia, kiedy jedynie pogadał ze mną nieco przez telefon i w formie esemesowej korespondencji. Bo od tego pierwszego dnia już nie było z nim sensownego kontaktu.

A zatem do piątku, o ile nie zapomnę do niego napisać :-)

poniedziałek, 6 lipca 2015

Może odwzajemnię

A dziś coś na rozluźnienie tej ciężkiej atmosfery wyczekiwania na jednego lub drugiego (lub kolejnego) chłopaka. Anons podpatrzony oczywiście w kategorii szukania partnera na jednym z gejowskich portali ogłoszeniowych. Jego autorem jest ktoś z Zielonej Góry.

Hej szukam zadbanego szczupłego chłopaka max 26l co by mi pociągnął codziennie po 15 może się odwzajemnię.

Fajne podejście do związku. Regularne obciąganie z dokładnością angielskiego Five o'clock Tea i radosne "może się odwzajemnię". Faktycznie, w związku czasem można się odwzajemnić ;-) Wiem, że ten anons brzmi beznadziejnie głupio. Ale w tym beznadziejnie głupim pomyślunku ma on przynajmniej jakiś zabawny urok :-)

W końcu chyba większość gejów i tak myli związek z seks układem :-)

niedziela, 5 lipca 2015

Payton back

I odezwał się Payton jednego dnia, ale bez spotkania. I odezwał się kolejnego, pisząc, że na 98% będzie miał wolny czas około 21-22 i zapytując o to, czy byśmy się wtedy nie spotkali. A zatem wychodzi mi naprzeciw - a to bardzo cenię w ludziach.  Odpisałem mu na to, aby dał znać z wyprzedzeniem po to bym się przygotował na spotkanie. Nic mi na ten wieczór nie wypadło, żaden masaż, więc można by się spotkać. Ale mija 21 i 22 i Payton się nie odzywa. Można by machnąć ręką i wspomnieć coś o słomianym zapale. Ja jednak podszedłem do tego inaczej. 

Po pierwsze, pamiętałem, że Payton zapowiedział jeszcze mailem na Fellow, że odezwie się potem. I po drugie, nie było go jeszcze aktywnego na Fellow od czasu wysłania tego maila. Nie odczytał też maili ode mnie. A skoro nie było go aktywnego, to po prostu jeszcze nie wrócił do domu. Pewnie wróci o jakiej 22.30 albo 23. I pewnie już czasu mieć nie będzie na spotkanie. Ale to bym przynajmniej zrozumiał. Faktycznie wrócił później i nie ma już czasu. A z kolei nie rozumiem tego, co w tym samym dniu wyprawiał Damian - dostał, a więc na pewno odczytał mój SMS i nie odzywa się. 

Payton jest przynajmniej wiarygodny, a Damian - nie.

sobota, 4 lipca 2015

Payton

Innym chłopakiem poznanym był Payton. To z kolei ciekawy przypadek - poznany na czacie, mieszkający w sąsiedniej Woli, dość niedaleko ode mnie (jakie 3-4 kilometry). No to można by się łatwo spotkać. Niestety, tylko w teorii - bo akurat na czacie i w realu była noc i jeździły już tylko autobusy nocne. On musiałby jechać z przesiadką lub dojechać do przystanku na Bemowie, do którego ja miałbym około kilometra marszu. Romantyczne spotkanie na przystanku :-)

Gdyby miał czas na to i wolę polityczną, to może by się zdecydował. On by jechał autobusem a ja bym szedł spacerem. Ale nie zdecydował się - może brak czasu na to, konieczność wstania do pracy kolejnego dnia, może brak też woli, aby spotykać się w środku (nie nie do końca ale bliżej środka) nocy. W każdym razie miał jedynie wolę polityczna aby szybko mnie odwiedzić na Fellow i dodać do znajomych, co przynajmniej zaklepało nam do siebie komunikację

Dobre jednak nawet i to.

piątek, 3 lipca 2015

Urodziny

A dziś moje 48 urodziny. No przynajmniej idealna babilońska liczba. Parzysta (uwielbiam parzyste) i podzielna przez 24, 12, 8, 6, 4, 3, 2. Ale celebrować tego nie będę, bo odkąd pamiętam nie obchodzę urodzin (imienin zresztą także). Jakoś nie bawią mnie celebracje, których centrum byłbym ja sam. Nie lubię zwracać na siebie niczyjej uwagi, nawet w takim - dla wielu - miłym dla nich dniu. 

Może to dziwne, ale po prostu uwielbiam płynąć pod prąd lub w poprzek wielu obiegowych działań lub ludzkich zwyczajów, jeśli nie uważam ich za odpowiednich dla siebie. A w sumie kolejne urodziny nie są niczym ciekawym dla mnie. Ot tylko się starzeje i na razie nie ma nic pozytywnego w moim życiu, żadnej wyraźniejszej poprawy i obrania kursu w dobrym kierunku. Raczej kręcę się w miejscu. 

A skoro tak, to co mam świętować?

czwartek, 2 lipca 2015

Zero kontaktu

Kontakt z Damianem był rano, na mój esemes odpisał mi, że odezwie się po 18. Zabrałem się za swoje rzeczy i za pracę. Mija 18 i nic. Mija 19 i nic. Mija 20. Napisałem mu kolejny esemes z zapytaniem czy skoczył już pracę - ne chciałem bowiem bezceremonialnie pytać o to czy się do mnie odezwie. I nadal zero odpowiedzi. Nie tylko zero telefonu, ale nawet esemesa.

Żeby było śmieszniej to Damian rano potwierdził też że nasze spotkanie w najbliższy weekend jest aktualne. Zabawne to, ale jakoś nie widzę szansy na spotkanie się w weekend z kimś, kto ma do mnie przyjechać z drugiego krańca Polski, jeśli ten ktoś nie jest nawet zdolny do kontaktu na odległość. Rozumiem oczywiście, że mógł nie mieć dziś czasu na rozmowę telefoniczną ze mną. Ale czy nie miał czasu nawet na skrobnięcie esemesa z informacją że zadzwoni na przykład jutro?

A zatem nie wierzę w Damiana i szukam dalej na wszelkie wypadek.

środa, 1 lipca 2015

Balless v 2.0

Mój niedawno wspomniany Balless odnalazł się ponownie na gej czasie i nawiązał ze mną znowu kontakt. I jak się zachował? Niestety z najgorszej strony. Po pierwsze - najpierw usiłował traktować moją kierowaną do niego propozycję darmowego masażu jako bon dla kolegi robiącego mu remont. Gdy odmówiłem, uczepił się tego jako bonu na masaż dla siebie samego. Ale nie pamiętał o tym, że ta propozycja nie była bezwarunkowa

W efekcie w tym zakresie mu odmówiłem - napisałem mu, że tamta oferta ważna była poprzednio i na razie nie jest brana pod uwagę. Czyli ma dwie możliwości - albo spotka się ze mną bez nachalnego nastawiania na jakieś darmowe masaże z mojej strony, czyli randka. Albo nie ma co liczyć na spotkanie, jeśli odpowiadał mu tylko pasożytniczo odebrany masaż. A jak to będzie w realu? Zobaczymy. 

Na razie przynajmniej jest z nim kontakt.