niedziela, 31 maja 2015

Festiwal podejrzeń

Wczoraj pisałem o tym wspaniałym związku, który ogłaszał mój znajomy - a dziś o truciźnie, która się ujawnia w nim. Zaczyna się bowiem festiwal podejrzeń w stosunku do jego znacznie starszego od niego (40 lat różnicy wieku!) partnera. Ale partner sam jest temu winien. W początkowym okresie gadali ile wlezie przez telefon, nawet gdy partner był w pracy (pracował w takiej pracy, że mógł w niej swobodnie gadać). A teraz już tak nie gadają. I to jest na pewno bardzo podejrzane. Wręcz znajomy ma wrażenie, że jego wspaniały partner czasem go unika. Ale winę tego widzi tylko u niego.

No to w takiej sytuacji nie dziwne, że można podejrzewać partnera o zmianę kursu. Ale czym spowodowaną? Może szukaniem kolejnego chłopaczka, aby się z nim przespać? Może znudzeniem tą "wielką i wspaniałą miłością"? Coś jest nie tak, nie tak jak dawniej - coś się sypie. Ale nie wiadomo co. I tym mniej wiadomo co, jeśli jedna osoba uważa się za czystą bez winy i nie potrafi przyjąć do wiadomości także swoich ewentualnych błędów. A rzadko kiedy wina leży tylko po jednej stronie. 

Zatem jeśli dopatruje się ona win tylko u partnera - może przeoczyć własne przyczyny sypania się związku.

sobota, 30 maja 2015

Wspaniały wybranek wersja X

Dziś zaczynam mini cykl o pewnej osobie i jego związkach. Mój znajomy chwali się, że ma kolejnego faceta, którego bardzo kocha i będzie on jego jedynym. Jest wspaniale i będzie jeszcze lepiej. Ale jakoś mam pewne wątpliwości co do tego, bo ostatnio miał (jeśli dobrze liczę) co najmniej dwóch takich "wspaniałych facetów". I jakoś nie udało się z nimi. Oby tym razem mu się udało.

Jak się okazuje, nie zawsze się może udać, mimo najszczerszych chęci. Ale w takim wypadku warto wyciągać wnioski z porażek, i doszukiwać się przyczyn ich także u siebie. Obawiam się jednak, że ten mój znajomy nijak nie umie wyciągać krytycznych wniosków o swojej osobie. Bo taki już jest. I boję się, że dzięki temu spartaczy sobie kolejny związek. który - jego zdaniem - tak rewelacyjnie się zapowiada. 

Tyle, że to jest ta jedna-jedyna rewelacja w wersji X.

piątek, 29 maja 2015

Cenzura?

Zawsze podobają mi się anonse komentujące coś w dosadny sposób. Taki anons jest autorstwa kogoś z Szydłowca. Można żartem powiedzieć że jak szydło wyszło z worka, to krytyka wyszła z Szydłowca. Zaś cały krytyczny anons jest bajecznie krótki:

Nie da się czytać ogłoszeń dłużej niż 5 minut. Powinna istnieć cenzura obyczajowa.

Faktycznie, być może nie da się czytać anonsów dłużej niż ten czas. Bo są wszystkie nudno powtarzalne. I mało ich do wyboru, za to dużo szumu informacyjnego. Ale niestety życie jest nudne i ma ciągle swoje nudne 5 minut. I trzeba je ciągle przechodzić aby iść dalej. Dopiero wtedy, gdy się ma dość cierpliwości - może pojawi się nagroda.

Warto o tym także pamiętać :-)

czwartek, 28 maja 2015

Wzorowy dyskret

Dyskret kojarzy mi się bardzo źle. Nie lubię takich słów skracanych - dyskret, fota itp. Dyskret kojarzy się z kimś, ko negatywnie kryje się ze swoimi seksualnymi przygodami, na przykład przed nieświadomą niczego żoną. Ale czasem można być takim oczekującym dyskrecji poszukiwaczem seks układu, który jednak zamieści bardzo miły anons. Oto on.

Poznam miłego, młodego chłopaka na stały układ bez zbytniego wchodzenia sobie w życie, dyskretnego, pasywnego. Fajnie gdybyś jednocześnie był kompanem na rower, saunę, wakacje. Ja: niezależny, normalnej budowy ciała, ponoć w miarę przystojny, pracuję, mieszkam sam. Po trzydziestce. Najchętniej nawiązałbym dłuższą relację. Szukasz czegoś podobnego? Napisz - nie gryzę.

Można oczywiście szukać relacji bez wchodzenia sobie w życie - i wiele osób ma ku temu naprawdę sensowne powody. Żeby było jasno - oszukiwania nieświadomej niczego żony nie uznaję za taki sensowny powód :-) Tu przynajmniej jednak miłe jest to, że pan dyskret ma do zaoferowania coś więcej niż seks. Nareszcie ktoś normalny, kto nie myśli tylko fiutem. Szkoda jedynie, że takich normalnych ludzi jest w komunikacji internetowej jak na lekarstwo.

środa, 27 maja 2015

Brzydal

Czasem nazwanie siebie brzydalem nie tylko nie jest pejoratywne, ale także ma swoisty urok. A przede wszystkim pokazuje wielki skarb, który ktoś posiada, czyli dystans do siebie. Oto anons nadany przez jakiegoś 55-latka. 

Miskowaty brzydal, z małym penem i w dodatku pasywny poszukuje aktywnego partnera, który lubi pieszczoty i baraszkowanie w wyrze. Tylko geje.

W anonsie jest jeszcze jedna "straszna" wiadomość dla większości gejów - mały pen. Dla większości przeglądających anonse to tragedia! Brakujące centymetry! A dla autora? On ma dystans do tego. I pokazuje się jako normalny człowiek szukający kogoś normalnego. Będzie trudno znaleźć - jak każdej normalnej relacji. Ale warto się właśnie tak pokazać :-)

wtorek, 26 maja 2015

Biznes

A tym razem inny anons w kategorii tych miłych (zaskakująco miłych), który można by nazwać anonsem o dobrym biznesie. To taki ukłon w stronę przedwczoraj przytoczonego anonsu mówiącego o szukaniu pracy. Dziś też i szukaniu pracy, ale własnej. I ma ten anons, tak jak dwa cytowane w poprzednich dniach, też pewien urok w sobie. Oto ten anons.

Poznam kogoś, kto podpowie jakiś pomysł na prowadzenie własnej działalności gospodarczej. Kto pomoże założyć, rozkręcić, prowadzić własną działalność. Oczywiście w grę wchodzi podział ewentualnych zysków. Słowem - szukam partnera do biznesu. Proszę o konkretne propozycje.

Wydaje się to być anons bardzo rzeczowy i faktycznie bardzo biznesowy. Mnie tylko jednak fascynuje odpowiedź na pytanie - czy autor tego anonsu dopuszcza też z partnerem biznesowym relację partnerską w życiu. Nie myślę o seksie, bo to byłoby chamskim spłyceniem tego co podał - w bardzo fajny sposób - w swoim rzeczowym biznesowym anonsie. Ale o równie rzeczowej życiowej relacji. Bo przecież anons jest w kategorii szukania partnera - choć formalnie spełnia jej literackie znaczenie, bo już o partnera do biznesu w nim chodzi ;-)

Bo miłość to też swoisty "biznes", w którym walutą są uczucia :-)

poniedziałek, 25 maja 2015

Ciacho

Skoro od wczoraj na moim blogu panuje tendencja, aby pokazywać jakieś pozytywne anonse, to dziś kolejny. Miło tak dokopać się anonsu nie będącego popisem jakiejś gejowskiej pychy. W tym przypadku autor ma 31 lat i pochodzi z kulturalnej Małopolski (i może to tłumaczy barwność jego anonsu). Oto on.

Nie chcę reklamować. Jestem zwykłym raczej przeciętnym (choć to kwestia gustu 31 letnim chłopakiem. Kogo tu szukam hmmmm... Nie wiem najlepiej zapytać spotkać się i porozmawiać przy kawie i ciastku, winie ....Na pewno chciał bym tu poznać kogoś na dłużej. Na początek kolegę z czasem przyjaciela, a później kto wie może nawet partnera na stałe.

Fajne jest to, że opanował on sztukę, którą ja nie od razu posiadłem - mianowicie braku ciśnienia na szybkie budowanie związku. Dobry związek powstaje faktycznie na spokojnie wznoszonych fundamentach. Jeśli ma się z kimś udać, to się uda. Ale nie ma sensu tego na siłę poganiać. A poza tym jakoś milo mi się skojarzyło to ciastko, w połączeniu z kawą i winem. jakoś milej niż sama kawa (lub samo wino, nie mówiąc już o samym piwie). 

Prawdziwe ciacho ten anons ;-)

niedziela, 24 maja 2015

Dyskretny asystent

Nie jest rzadkością, że ludzie w anonsach i na czatach czasem szukają pracy. I nie jest niczym nadzwyczajnym, że chcieliby pracy dobrze płatnej - a pewnie dodatkowe lekkiej, łatwej i przyjemnej. Ten anons w zakresie szukania pracy był jednak dla mnie pozytywnym zaskoczeniem, dlatego go przytoczę. Oto on.

Witam. Szukam pilnie dobrej pracy. Jeśli posiadasz kontakty lub szukasz pracowitego dyskretnego inteligentnego pracownika odezwij się. Mam 30 lat dyskretny kulturalny pracowity wyższe wykształcenie. Szybko się uczę, mogę być asystentem. Bajkopisarzom, kolekcjonerom zdjęć dziękuję, nie bawię się w takie rzeczy. Szukam poważnego faceta który pomoże. Więcej na priv.
Swoisty urok tego anonsu tkwi w tym, że jego autor chce być dyskretnym pracownikiem. fajnie i zabawnie (ale w miło zabawny sposób) to brzmi. Jeszcze do tego inteligentnym, ale określenie inteligentny pracownik jakoś nie śmieszy, ot takie zwykłe wymaganie. Inteligentnie logiczne. A dyskretny pracownik - kto wie, czy premię za pracę nie odbierałby w równie dyskretnym (i na pewno pracowitym) seksie :-) 

Fajnie, że można napisać anons z taką lekkością :-)

sobota, 23 maja 2015

Ech ci cykliści

Cykliści są przysłowiowi w wielu powiedzeniach. Co i rusz ten czy inny mówca lub polityk mówi o cyklistach, zazwyczaj jako o jakimś mitycznym zagrożeniu. Bo jeśli się używa słowa rowerzyści, to na ogół mówi się o wypadkach drogowych z ich udziałem i o takich przyziemnych sprawach. Cykliści brzmią zdecydowanie bardziej mistycznie. I tak odbieram ich w cytowanym dziś anonsie. Autor ma 37 lat i jest z Pomorza.

ponawiam pytanie: czy w Gdańsku są jacyś sensowni rowerzyści? nie kurewki, nie ściemniacze? sympatyczny dla sympatycznego... warunek konieczny: rower :) zapraszam do kontaktu ja całkiem całkiem 37 letni brunet ;)

Szkoda, że się nie załapię. Nie chodzi o odległość do Gdańska, ale o brak (mam nadzieję chwilowo, przy czym ta chwila trwa już drugi rok) tak zwanego "warunku koniecznego". Niestety, jak przewiduję ów "warunek" może będę w stanie kupić na jesieni, co równa się kupnie go na wiosnę kolejnego roku, bo po co na jesieni kupować rower tuż przed końcem sezonu? Lepiej już poczekać na nowy i może lepszy model w kolejnym roku. 

A tymczasem autorowi życzę aby był cudownym dzieckiem dwóch pedałów - jak powiedział pewien komentator sportowy.

piątek, 22 maja 2015

Zwięzły

Anonse bywają zwięzłe, ale ten chyba przebił wszystkie, które dotąd widziałem. Więcej można się dowiedzieć z nagłówka anonsu (wiek 30 lat, miasto Warszawa) niż z samej treści. Oto ona.

witam szukam do związku.

Typowy anons. Zaczyna się modernistycznie małą literą jak nie-zdanie, a kończy kropką jak zdanie. A poza tym jest grzeczny, bo zawiera przywitane, a także rzeczowy - bo zawiera zwięzły opis tego, czego się szuka. I na tym można zakończyć ten post o tym anonsie. 

Bo też ma być zwięzły :-)

czwartek, 21 maja 2015

Na całym świecie

Szukanie na całym świecie nie ma w sobie nic dziwnego, wszak i na przysłowiowym drugim krańcu świata można znaleźć odpowiednią osobę do życia razem. Ciekawie brzmi to jednak wtedy, gdy zamiast banalnego określenia "cały świat" stosujemy wyliczankę. Przykład tego widać w cytowanym dziś anonsie. Jego autor pochodzi z Warszawy (choć w anonsie pisze o Suwalszczyźnie) i ma 25 lat.

Ja Marek 25L pas na Suwalszczyźnie - Szukam ROLNIKA, OGRODNIKA, LEŚNIKA albo kogoś tam. Wysokiego Miśka lub Goryla do Miłość lub przyjaźni albo może ktoś szuka PRACOWNIKA. A może KTOŚ ZNA TAKIEGO FACETA W POLSCE, AFRYCE, EUROPIE, AZJI, AUSTRALII......... To nie są żarty. Proszę o pomoc ;-)

Ja tego ptaka chyba już znam. Kojarzę go, nie pamiętam nawet dokładnie po czym. Może po wieku, może po miejscowości, może po tych wyliczankach. Zadziwiające tylko, że nawet na tych antypodach australijskich bardziej mu zależy na rolniku lub leśniku. Ewentualnie ogrodniku. Albo ma szczególne zamiłowanie do natury, albo może jakieś kwalifikacje zawodowe w tym zakresie. Któż to wie. 

W każdym razie świat stoi przed nim otworem :-)

środa, 20 maja 2015

Inwokacja

Sympatyczny miś zamieścił anons, który dziś zacytuję. Mnie akurat misie nie bardzo podniecają - bo wiedzę w nich archetyp dojrzałego faceta, który mnie nie nakręca. Ale jeśli miś tak fajnie zaczyna swoją "przemowę" to jest dla mnie po prostu sympatyczny. A jego anons wygląda tak.

Witajcie Panowie, Mężczyźni, Faceci, Chłopcy ;-) Na trzecie imię mam Krzysiek, mam 32 lata i jestem miłym, sympatycznych, otwartym, radosnym i ponoć przystojnym ;-P optymistycznym aktywnym miśkiem. Mam stała pracę i to czym się zajmuję na co dzień to dla mnie przyjemność. Szukam kogoś to stworzenia zajebistej relacji, kogoś do tańca i do różańca... Zapraszam do kontaktu. Może kawa, piwo etc..?

Przypomina to nieco przemówienia polityków - panie prezydencie, panie premierze, ekscelencje i eminencje. W ogóle miśki są radosne i pełne życia. Mnie się negatywnie kojarzą jedynie takie starsze miśki, ale dlatego, że starsi mężczyźni mnie blokują emocjonalnie. W tym jednak przypadku misiek na pewno jest nie tylko radosny, ale i ciekawy :-)

wtorek, 19 maja 2015

Przynajmniej szczery

Czasem w anonsach można natrafić na przynajmniej szczere podejście. Wiele osób uznaje związek za parawan dla innego rodzaju znajomości. Oczywiście można w taki sposób mydlić oczy, ale inaczej to wygląda, jeśli jest się szczerym. Oto przykład takiego anonsu.

Poszukuje aktywnego kolesia ze sporym i grubym penisem do stałego związku, układu. Ja szczupły, wysoki, zdrowy koleś, bardzo namiętny i potrzebujący się pieścić, całować, przytulać podczas sexu. Szukam wprost seksualnie, bo to gwarancja wierności i wykluczenie zbędnych podchodów. Nie jestem seksocholikiem, gdy już mam faceta to wole się poprzytulać do niego niż szukać wrażeń. Obecnie zaspokajam się dildem, by się nie szlajać i nie szukać byle kogo. Poza sexem jestem spokojny, uczciwy, domator, trochę taki w typie dobrej żony.

Przynajmniej facet jest szczery, dla niego związek to układ na seks. Ale ta szczerość powoduje, że to jakoś nie razi. ma prawo mieć takie podejście i taki oczekiwania. Ale to, że nie myśli oczy sprawia, że te jego oczekiwania wydają się nawet na swój sposób sympatyczne :-)

poniedziałek, 18 maja 2015

Tani związek

Czasem anonse są zabawne z innego powodu. Bo są jakby przesadnie szczere. Ale fajnie jeśli mają też dystans do autora. Myślę, że poniższy anons da się zakwalifikować do takiej kategorii. Oto on, nadany przez jakiegoś 34-latka:

Hallo ty prawdziwy facet (a nie baba) jestem misowaty 110 kg chętnie ułożę sobie życie po raz drugi bo pierwszy związek nie wypalił bo za mało kasy dawałem hee takie życie!!! A tak naprawdę chce być kochany. Prawdziwie a nie za szmal!!! Pochodzę z okolic Szczecina jestem nie zależny więc dobrze też by było żebyś był nie zależny i żebyś pragnął związku a nie miłości socjalnej. Ty do 34 lat.

Smutne, że trafił mu się związek, który nie wypalił z powodu dawania za mało kasy.Oczywiście trudno to nazwać związkiem, od strony jego "partnera" to było raczej pasożytnictwo. Ale przynajmniej pan miś jest szczery i ma jakiś dystans do tego wszystkiego. I to w tym anonsie jest takie cenne, a w wielu anonsach nieobecne - po prostu autentyczność :-)

niedziela, 17 maja 2015

Komunikacja miast

Czasem anonse są zabawne w swojej lakoniczności oraz przekazie. Taki właśnie był anons zamieszczony przez jakiegoś 37-latka. Anons jest super lakoniczny i to odkreśla jego fajny przekaz. Oto on:

Szukam chłopaka z Wrocławia - ja chłopak z Opola.

Prosto, krótko i - zabawnie. Bo że szuka chłopak to jasne, ale czemu skoro jest z Opola to szuka akurat z Wrocławia? Może tam teraz mieszka. To jakie ma znaczenie, że był z Opola? Nietypowe to, ale zabawne na swój sposób. I dlatego postanowiłem to uwiecznić.

sobota, 16 maja 2015

Związek i fun

W kategorii szukania do związku można trafić na ciekawe anonse. Wiele z nich ewidentnie wskazuje na sponsorski charakter. Ale niektóre z nich przynajmniej robią to śmiesznie. Oto przykład:

Mam 24 lata, mieszkam w Warszawie, szukam starszego przyjaciela. Lubiącego młodszych, ceniącego szczerość, dyskrecję oraz fun. Lubię gdy zbudzam Twoje zainteresowanie

Ten fun to jest to :-) Pewnie dotykać ma także portfela. No bo jak inaczej wzbudzać zainteresowanie kogoś, kto ceni dyskrecję? ;-)

piątek, 15 maja 2015

Niezabawna symetria

I tu jest pies pogrzebany. Moim zdaniem niestety wina leżała po obu stronach. W sumie to przeważnie tak jest, więc nie byłoby to zbyt odkrywcze. Ale ciekawe w tym było co innego. Otóż wina była dość ciekawie rozdzielona. Partner był winny, bo taka nie inaczej postępował. Na przykład unikał spotkania. Ale jak wygadała wina drugiej strony? Na pewno nie unikała ona spotkania, wręcz przeciwnie. Gdzie więc tkwiła jej wina?

Moim zdaniem jej wina tkwiła w niej samej. Otóż mając taki, a nie inny charakter, nawyki, przyzwyczajenia i tym podobne cechy - po prostu pchała partnera do takiego właśnie postępowania. A więc była jego przyczyną. Nie maiłem dowodów na to, że tak się dzieje, ale intuicyjnie to wyczułem. A raki mają podobno najlepszą intuicję ze wszystkich znaków zodiaku. 

I wtedy zrozumiałem, dlaczego oni zawsze będą mieli pod górkę - bo druga strona nigdy nie przyzna się przed sobą samą, że może być powodem do unikania jej przez partnera.

czwartek, 14 maja 2015

Niezabawna odległość

Zacząłem się zastanawiać jaki był powód ich sporu. Prawie kłótni. Poszło - jak się okazuje - o to, że partner nie do końca entuzjastycznie odwiedzał mojego znajomego. Czyli mógł nocować, mógł odwiedzić - a wolał zostać gdzie indziej i nocować gdzie indziej. Ja jestem idealistą, bo uważam, że jeśli się ma partnera, to powinno się lgnąć do niego. I to z wzajemnością. Ale jeśli tego nie ma, to znaczy że związek jest w jakiś sposób naciągany

I okazuje się, że ta odległość dzieląca partnerów jest już niezabawna. Bo ona jest większa niż geograficzne kilka dzielących ich kilometrów. To zaczyna być odległość dzieląca serca ludzi. A skoro taka się pojawia, to powstaje pytanie - dlaczego? Mój znajomy dopatrzył się wuny swego partnera - w jego podejściu do całego związku. Ale pytanie o wiele ważniejsze brzmi - czy wina jednak w jakimś stopniu nie tkwi po obu stronach?

I to jest kolejny temat do opisania na blogu :-)

środa, 13 maja 2015

Zabawna podwójność

Kontynuując wczorajszy wątek - zaobserwowałem u tej samej osoby zabawną podwójność. Otóż mniej więcej o to samo o co do mnie pogniewała się na swojego partnera. Nie chodzi oczywiście o literalnie to samo, ale o taki sam jakby wniosek personalny, który sobie z tego wydedukowała. Oczywiście oficjalnie mi tego nie powiedziała, lecz przypadkiem usłyszałem wymianę zdań. Trudno zresztą było nie słyszeń - głosy były podniesione.

Czyżbym miał się znaleźć w lepszym towarzystwie? Że nie ja jedyny jestem kimś, do kogo można mieć pretensje? Marna to pociecha. Bo niestety tamta relacja kulała jak wahadło zegara. Niby raz na wozie, ale zaraz raz pod wozem. Up and down. Trochę za dużo tych up and down jak na moje podejście do życia. W tym sensie, że sam bym nie chciał być z kimś, z kim ciągle są takie wahania nastrojów.

Ale to dało mi asumpt do innych rozmyślań :-)

wtorek, 12 maja 2015

Zabawna sztuczność

Miałem jakiś czas temu taką sytuację, że pewna osoba, która kiedyś ze mną mieszkała obraziła się na mnie za coś. I były takie ciche dni między nami. Ja wyszedłem naprzeciw, ale zostałem zbesztany. No to przestałem wychodzić naprzeciw. A ponieważ radzę sobie emocjonalnie sam i spokojnie zamykam się w moim kąciku, więc nie muszę odzywać się do nikogo przez cały dzień. Normalnie nie muszę. 

To znaczy, że ja mogę zupełnie naturalnie nie odezwać się do kogoś, z kim przebywam całą dobę. Zabawna sztuczność polega na tym, że kiedy nie ma takich "urzędowych milczących dni", to ja nie zauważam takiej osoby i mogę naprawdę się do niej nie odzywać. A kiedy są takie milczące dni, to wtedy jakoś jej nie odzywanie się do mnie odbierane jest przeze mnie jako pewnego rodzaju obciążenie

Czyżbym wyczuwał, że atmosfera jest wtedy gęsta?

poniedziałek, 11 maja 2015

Napięte szukanie

Nieco dalej niż cytowane wczoraj anons mamy do czynienia z miniaturą napiętego szukania do związku. Brzmi ona tak:

Hej dam do obciągu i mile widziane wypięcie tyłeczka nie mam lokum 183 cm z brzuszkiem

Autorem jest 18-letni misiek. Jego napięte, a raczej wypięte szukanie do związku to typowa postawa. Już od dawna przywykłem, że większość anonsów w kategorii szukania partnera ociera się o seks. Jak widać, te "wyjątki" zdarzają się co i raz :-)

niedziela, 10 maja 2015

Mam pracę

Jak się okazuje, posiadanie pracy jest najważniejsze dla stworzenia związku. Bo o niej autor anonsu pisze z wykrzyknikiem na końcu. Oto jego dzieło:

A ja chciałbym zapytać czy jest tu ktoś normalny? z tego co widzę to ciągle Ci sami oszuści i bajkopisarze siedzą ****Zdecydowanie szukam kogoś zdrowego psychicznie i fizycznie do poważnego związku. Nie ważny jest dla mnie wiek, ani wygląd. Jeśli jesteś z Polski - napisz maila, podaj telefon - zadzwonię na mój koszt! mam pracę!

Co prawda najpierw wspomina o zdrowiu psychicznym i fizycznym, ale jakby mimochodem. A skąd taki nacisk na pracę? Może dlatego, że nie chce aby go kojarzyli z szukaniem sponsoringu? A może podświadomie właśnie szuka oglądającego się za sponsoringiem partnera? ;-)

sobota, 9 maja 2015

Zaspane zwycięstwo

Pospałem sobie do popołudnia. Musiałem odespać stresy. Nie miałem siły myśleć i tym bardziej pracować, a moja praca to pisanie tekstów, więc wymaga świeżego umysłu. Wstawałem dwa razy i kładłem się spać ponownie. Ale w końcu wstałem na dobre. Poza zabrać się za dzienną porcję pracy i inne czynności. Takie to zaspane święty zwycięstwa, niczym radziecka wersja zakończenia II wojny światowej. Z powodu różnicy czasu Rosjanie obchodzili ją bowiem 9 a nie 8 maja. 

Zatem zabieram się do działania. I otwieram okno w domu aby przewietrzyć stresy. I przy okazji także powietrze jako takie. Oby już nigdy więcej nie było takich błędów, których sam będę się wstydził. I oby zostało z tego całego katastroficznego wydarzenia jedynie to, co mnie pozytywnie mobilizuje. Bo mówiąc między nami, to  była obiektywnie tak naprawdę burza w szklance wody. Nic o kosmicznej skali. Ale po prostu ja byłem wtedy tak mały jak mrówka - i nawet burza w szklance wody stała się dla mnie gigantycznym przeżyciem.

piątek, 8 maja 2015

Dzień zwycięstwa?

A dziś dzień zwycięstwa. Symboliczna data końca II wojny światowej. W mim zaś przypadku data przeżycia wielkiego i orzeźwiającego wstrząsu. To data uświadomienia sobie tego, że w poznawaniu nowych osób muszę się nieźle ufortyfikować. I mocno weryfikować kogoś nim go zaproszę do domu. Nie chodzi tu jedynie o dom jako fizyczne miejsce. Chodzi także o zaproszenie do życia, do zaufania komuś, do otwarcia się przed nim. Będzie to smutną koniecznością, ale przyniesie na pewno korzyści. Bo już nigdy nie może się powtórzyć taki błąd, jaki miał miejsce niedawno.

Jeszcze nie wiem jak potoczą się bieżące wypadki. Obstawiam, że nic się nie zmieni, choć zostanie straszny wstyd i utrata zaufania do mnie w oczach osoby na której pomoc bardzo liczę. Nie przejmowałbym się zaufaniem - bo jeśli nie zrobię innego błędu, to zaufanie już się nie cofnie, a jedynie będzie mozolnie się odbudowywać. Co do wstydu - będzie on na pewno mobilizujący dla mnie. I może dzięki temu może życie się też jakoś pozytywnie zmieni, będę mimo wszystko maił więcej siły do pracy i działania. Może. A na razie mam raczej dzień zaspania. Ale to w kolejnym poście.

czwartek, 7 maja 2015

Shame

Mój wybawca sam przeżył niedawno sporą dawkę wstydu, gdy jego własny partner ośmieszył go w czasie ważnej uroczystości przed innymi. A ja przeżyłem swój wstyd będąc ośmieszony przed nim. Co prawda to znacznie mniejsze oddziaływanie (wie o nim on i może jedna lub dwie osoby którym się od razu wyspowiadał przez telefon na fali złości na mnie), ale wstyd jaki ja czuję przed samym sobą i tak wystarczająco mnie boli.

Innymi słowy dostałem nauczkę od Pana Boga trafiającą mnie w samo serce. Ale to typowa Jego nauka. Bardzo bolesna. I bardzo skuteczna. I - miejmy nadzieję, że także w tym przypadku - bardzo bezpieczna. Bo do tej pory największe katastrofy w moim życiu wstrząsały mną, mobilizowały mnie, ale nie uderzały we mnie docelowo.Innymi słowy, niejako kończyło się na strachu i pozytywnym efekcie, zaś negatywny wpływ był jakby wyciszany czyjąś niewidzialną ręką. Kto wie, czy nie będzie tak i w obecnym przypadku - burza w szklance wody bardzo zmieniająca moje podejście, ale nie zagrażającą mi egzystencjalnie.

środa, 6 maja 2015

Gaszenie pożaru

Jedno niebezpieczeństwo za mną. Ale jest drugie. Te zagrażające sferze egzystencjalnej. Mogę bowiem stracić grunt pod nogami w tej kwestii. Liczyłem bowiem na pomoc osoby, która nas nakryła. A teraz mogę się tej pomocy, tak potrzebnej w przyszłości nie doczekać. Więc problemem będzie to, czy w ogóle w tm zakresie da się uratować przyszłość. Jeśli zaś uda się - to będzie dla mnie ostateczna nauczka, aby nie ryzykować podobnych perturbacji w przyszłości.

Nauczka bezproblemowa - bo sam nie zamierzam z własnej chęci powtarzać dwa razy tego samego błędu. Ale co innego robić błąd w zaciszu domowym, a co innego nad przepaścią życiową. W tym drugim wypadku błąd - nawet niewinny - zamienia się w horror. I tego stanowczo pragnąłbym uniknąć. Na razie mleko się rozlało, ale pytanie czy uda się je szybko i sprawnie zetrzeć. Zostaje jednak kolejny element, o którym napiszę jutro.

wtorek, 5 maja 2015

Imię wróży

Okazało się jednak, że w niezmierzonej łaskawości pan Bóg skierował nieco katastroficzną sytuację na inne tory. Wyszło bowiem na jaw, że ta jednorazowo u mnie nocująca osoba, to chłopak mający nie najlepsze opinie. I został jako taki rozpoznany. A to znaczy, że miałem w domu złodzieja. To, że nic nie ukradł, zawdzięczam raczej temu, że nie było co kraść, a poza tym byłem na tyle czujny, że ukryłem (pusty zresztą) portfel przed nim. A ten życzliwy człowiek, który nas nakrył po prostu kojarzył imię tego fagasa. 

Nawet nie trzeba było robić jakiś dowodów - wystarczy samo skojarzenie, abym tego nocującego skreślił. Nie będę ryzykował znajomości z kimś mającym opinię złodzieja. Poczułem się jak opluty. Nie znoszę złodziei, kilku z nich mnie kradło, a więc jeśli ktoś jest złodziejem - to jet u mnie skończony. I tego chłopaka zgubiło jego imię, które skojarzył nakrywający nas życzliwy wybawca. No to przynajmniej już mam jasność co do tego, że z tym chłopakiem koniec. Ale czy to nie początek nowych problemów.?

poniedziałek, 4 maja 2015

Katastrofa

Czasem pojawia się w życiu katastrofa, która nawet jeśli przeminie niespostrzeżenie niczym kometa na niebie, to zostawi w sercu ważne zmiany. Mnie się taka katastrofa przydarzyła. Chodziło o to, że nieopatrznie zaprosiłem do mnie kogoś, kogo wcześniej nie poznałem. I ta osoba została na noc. I rano zostaliśmy nakryci przez kogoś innego, którego zdanie było dla mnie ważne z innych, egzystencjalnych powodów. I wszystko wskazywało na to, że nastąpi kompletna katastrofa.

Z jednej strony osoba, którą gościłem, wcale nie zrobiła na mnie wrażenia otwartej i pragnącej poznawać się do życia. A z drugiej strony mogły się pojawić komplikacje z drugiej strony – kompletnie rujnujące mi (z powodów techniczno-organizacyjnych) życie. Innymi słowy groziło mi, że mógłbym stracić gałąź, na której i tak z trudem siedzę. Zapowiadało się to faktycznie fatalnie. I najgorsze było wyczekiwanie na rozwój wypadków. Co przyniosą najbliższe godziny?

niedziela, 3 maja 2015

Konstytucja inaczej

A dziś o konstytucji inaczej. Nawiązanie do czegoś konstytucyjnego, czyli jakiegoś nadrzędnego paradygmatu. I mój steward i ja mieliśmy zabawnie rozbieżne poglądy na życie. On miał pogląd człowieka Zachodu, konsumpcjonisty i nieco hedonisty, a ja człowieka Wschodu, bardziej nastawionego na samodoskonalenie. On uważał, że bieda to dopust Boży, a ja że karma. 

Aż korciło mnie aby go spytać o to czy jest lemingiem głosującym na PO. Oczywiście bez użycia słowa "leming". To wtedy mielibyśmy być może autentycznie konstytucyjne pole do spierania się. Ale nic straconego, gdy wróci z wylotu do Chicago to można go na Skype o to zapytać. Ważne, że mamy ze sobą kontakt. Bo liczy się człowiek, a nie leming ;-)

sobota, 2 maja 2015

Święto flagi inaczej

A skoro dziś święto flagi - to też zrobię je na blogu inaczej. Otóż poznałem na czacie stewarda latającego samolotami na dalekie rejsy. A flaga kojarzy się z łopotaniem pod niebem, tak jak pod niebem leci samolot. Steward więc lata sobie na przykład (niebawem) do Chicago. Przy okazji dowierzałem się, że załoga odpoczywa cały dzień w USA i wraca trzeciego lub czwartego dnia. A to ma dobrze - urlop w USA w ramach pracy ;-)

Mój steward to światowiec. W tym sensie, że lubi dobrze się ubrać, zjeść i wypić. Dobrze, to musi znaczyć że snobistycznie. Ale na obiad w knajpie umie wydać 80 złotych. W sumie to cena jak na knajpy normalna. A u mnie to mniej więcej miesięczna kwota na jedzenie. Szampana Moët też za 180 kupuje w strefie wolnocłowej (a ten sam szampan kosztuje rożnie jak sprawdzałem, od około 180 do 400-700 złotych, więc nie wiem o który mu chodziło). Zabawne. Ale fajny z niego chłopak - i w ciekawym dla nie wieku 29 lat :-)

piątek, 1 maja 2015

Święto pracy inaczej

Był, a może i jest nadal, taki program TVN "Mamy cię". A ja miałem dziś swój mały program "Znamy cię". Otóż jednego dnia trafiłem na dwie osoļy, które już (od kilku lat) znałem. Na początek mój Książę okazał się chłopakiem, z którym - jak już mi wcześniej zdradził - nie tylko gadałem wcześniej, ale także miałem go wśród znajomych na Facebooku. I co najśmieszniejsze, on jest bardzo z lewej strony światopoglądowej, a ja - z prawej.

Oczywiście nadal nie zmienił swego światopoglądu. Dlatego zapowiada się ciekawi. Moje poglądy określił jako głupie. No ale czego spodziewać się po lemingu popierającym poglądy Gazety Wyborczej? Przecież dla niego żyjemy w - zapewne - prawie faszystowskim państwie. A "prawie", jak przekonuje reklama Żywca, robi małą różnicę. Co takiego? Że niby wielką różnicę? Że tak było w reklamie? E tam, Gazeta napisała, że małą - to było małą ;-)