wtorek, 31 grudnia 2013

Podsumowalność

8 listopada 2013
W ostatni dzień roku pora na małe podsumowanie. A właśnie wypada publikacja notki na blogu na ostatni dzień roku. Co się wydarzyło w moim życiu i czy są ewentualne zmiany na lepsze. A może na gorsze? Piszę tę notkę na początku listopada, więc nie będzie to podsumowanie pełne. Ale myślę, że można się pokusić o jego dokonanie. To był chyba dość przełomowy i zarazem nie-przełomowy rok. Prawdziwa dialektyka.

Przełomowe było nie tylko to, że poznałem Pawła, którego znam już dziś (czyli 8 listopada w dniu pisania tej notki) dokładnie 199 dni. Bo Paweł może być zarówno kłopotem jak i wybawieniem na drodze do układania życia. To wspaniały chłopak, ale niestety ze "wspaniałymi" problemami. Co dzień widzę jego wartość i martwię się tym, że ma przed sobą jeszcze tyle bólu.

Poza Pawłem nie poznałem nikogo, kto by przy nim stanowił realną "konkurencję" do budowania związku. Jest też inny chłopak z drugiego krańca Polski, który miał do nas przyjechać do zamieszkania razem jako współlokator, ale jakoś na razie odkłada przyjazd z tygodnia na tydzień już od prawie dwóch miesięcy. Poza tym nie poznałem nikogo godnego uwagi  bo o nikim takim po prostu nie pamiętam.

Przełomowe było także to, że wreszcie zaczyna się - ale bardzo powoli - rozkręcać praca. Choć prawdę mówiąc, nazwę to przełomowym gdy się rozkręci - a mam nadzieję, że do prawdziwego końca roku tak będzie. Ale w tym roku - chcąc nie chcąc - zmuszony jestem wyjść (jeśli mi się uda) na prostą finansowa właśnie moją pracą. Z drugiej strony nie zacząłem w tym roku budować (przynajmniej oficjalnie) życia z nikim przyszłościowym, więc można powiedzieć że to nie był rok przełomowy. 

Ale mam nadzieję, że w tej sprawie także do końca roku coś się rozkręci - i wiadomo na kogo w tym zakresie liczę ;-)

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Potencjalność

październik 2013
Paweł nadal nie może się skontaktować ze swoim facetem - i to się robi podejrzane. Czasem rafia na jakieś strzępki kontaktu, ale to jest kontakt niewystarczający aby pogadać ze sobą i ustalić co dalej robić. A sprawa powinna być rozwiązana, bo pozostawanie w niepewności jest często o wiele gorsze niż ból rozstania.Ale dla mnie są to także inne rozważania.

Tak naprawdę Paweł zdecydowanie steruje w stronę rozstania, ale nie jest łatwo rozstać się z kimś komu dało się serce i przez rok płonęło do niego najszczerszą z głębi tego serca miłością. To jest takie demo szczerości i przywiązania Pawła, za które w skali 1-100 daję mu 100 punktów bez wahania. Przy okazji jest to znakomite demo potencjalnych możliwości w potencjalnym związku z Pawłem - ale ta potencjalność jest bardzo ograniczona.

Paweł bowiem dowodzi niezmiennie swojej wartości, ale jednocześnie jego serce krwawi bardzo mocno a dusza nie może się łatwo oderwać od miłości w którą przez rok tyle pakował uczuciowego kapitału. Nazywałem to rozspawaniem się z jego facetem - z którym byli jakby wzajemnie przyspawani. Niestety, takie wygaszanie związku musi boleć i być długotrwałe. 

Ja wyciągam z tego jednak tylko dobre wnioski - Paweł wspaniale dowodzi swojej wartości ;-)

niedziela, 29 grudnia 2013

Próba umysłu

październik 2013
Paweł martwi się, bo nie ma kontaktu ze swoim, chyba już byłym, facetem. A chciałby z nim wszystko wyjaśnić i ewentualnie zakończyć. I na złość nie może. Nie ma kontaktu, co w przypadku tego jego faceta jest jednak nieco dziwne. A mnie martwi najbardziej to, że Paweł się tym zamartwia i traci energię na rozważania na temat tej dziury w komunikacji.

Mi łatwo jest mu doradzać z boku aby nie przejmował się tym - w sensie braku analizowania za wszelką cenę. Opierając się bowiem na drobnych ułamkach śladów może dojść do zupełnie niewłaściwych wniosków. Łatwo mi tak doradzać, ale z drugiej strony doskonale go rozumie, bo sam postępuję w identyczny sposób.

Analizowanie za wszelką cenę jest bardzo niebezpieczne. Łatwo się bowiem wykoleić z myśleniem, i zupełnie bezwiednie opacznie interpretować wydarzenia. Ale z drugiej strony serce i uczcie pcha do tego aby za wszelką cenę dojść do prawy, która jest zbyt ukryta za okruchami zdarzeń. To prawdziwa próba umysłu - ale także próba serca, które pcha umysł do znajdywania rozwiązań za wszelką cenę.

Oby serce nie zepchnęło umysłu z torów ;-)

sobota, 28 grudnia 2013

Współokatorek

20 października 2013
Paweł przywiózł także nowego, małego współlokatorka. To szczurek. Nie ma Jeszcze jakiegoś konkretnego imienia i nie możemy się zdecydować na to jakie mu dać. Niewykluczone, że każdy będzie go nazywał po swojemu. A zwierzątko jest bardzo ładne - całe czarne, jedynie z białą łatą na brzuchu. I ma czarny ogon, a nie taki cielisty.

Paweł ma doświadczenie w hodowaniu szczurów i w ich tresowaniu. Możliwe że i tego nauczy jakiś sztuczek. A dla mnie przywiezienie szczurka to także dowód na to, że Paweł traktuje teraz poważnie pozostanie w Warszawie. Ale tak naprawdę niewiele to zmienia w naszych relacjach, bo nie jesteśmy partnerami ani nawet formalnie nie dążymy do tego aby nimi być.

W sumie jednak nie muszę mieć w Pawle partnera aby być z nim szczęśliwy. Mam przyjaciela i osobę z którą mieszkam, a także pracuję.I mamy obaj otwartą drogę do tego aby z tej przyjaźni może kiedyś powstało coś więcej. Ale jeśli już powstanie, to będzie zbudowane na mocnych fundamentach.

No to budujmy zgodnie z zasadami sztuki :-)

piątek, 27 grudnia 2013

PiPi

20 października 2013
I mamy PiPi czyli P P - powrót Pawła. Przyjechał dziś do mnie, prosto z Dolnego Śląska. Nie widzieliśmy się już kilka ładnych miesięcy. A warto było poczekać aby go zobaczyć -  bo moim zdaniem wypiękniał. Szkoda tylko, że nie jest piękny dla mnie i że nie jesteśmy razem. Ale może kiedyś nam się uda ;-)

A ja w tym czasie próbowałem samodzielnie stawać na nogi finansowo i we wrześniu prawie mi się udało zarobić na wszelkie opłaty. A w październiku już nie było tak dobrze. Dlatego cieszę się, że jest Paweł, bo z nim pracowaliśmy razem, jest większa szansa że uda się zarobić na życie.

Nie świętowaliśmy tego przyjazdu, bo nie było czego świętować. Paweł ma ciągle same zmartwienia dotyczące swojego byłego lub nie byłego faceta. Ja mam swoje zmartwienia dotyczące rozkręcania pracy i zarabiania na życie. Same zmartwienia na tym świecie.

Oby los się okazał przychylniejszy w przyszłości :-)

czwartek, 26 grudnia 2013

Pobożne życzenia

Nie darowałbym sobie, gdybym w drugi dzień świąt nie zamieścił tekstu, który może być idealną ilustracją pobożnych życzeń. Otóż w odpowiedzi na mój anons w kategorii szukania do związku, napisał do mnie obszerny list pewien 23 latek. Żadna to jednak zasługa, bo ten sam list napisał już do mnie po raz trzeci - identyczny, czyli wklejany z gotowego szablonu. Pewnie dlatego mógł być taki obszerny. W liście tym pisał, że szuka do związku i życia razem, chętnie do wyjazdu za granicę. Zacząłem z nim korespondencję. I najzabawniejsze miał dopiero się wydarzyć.

W przeciwieństwie do listu była ona pisana pół-zdaniami. Dość szybko zapytał mnie gdzie jeżdżę za granicę - więc odpisałem że nigdzie. I potem otrzymałem od niego następujący list, który zacytuję (pisownia oryginału zachowana):

To może znasz geja, biseksualnego faceta
- Polaka lub kogoś kto mówi po polsku chociaż trochę lub kogoś kto nie mówi po polsku
- od 25 a nawet po 80 lat,
- kogoś od 176 cm wzrostu ale również najlepiej kogoś powyżej 190 cm,
- kogoś od 80 kg a najlepiej powyżej 100 kg,
- średnie owłosienie a najlepiej owłosiony
Bo lubię misiów, może ważyć nawet 200 kg, owłosiony, z blizną na twarzy mi to nie przeszkadza
- w krajach takich jak - UK - Londyn, Norwegia, Finlandia, Niemcy, Luksemburg, Szwajcarię, Austrii, Japonii, Kataru, Kuwejtu, Zjednoczonych Emiratów Arabskie, Australia, Liechtenstein.
Może to być żołnierz, Lekarz, Mafioza, Gangster, Biznesmen, Polityk, Rolnik, Inwalida ........... obojętnie kto.
Kto szuka miłość - partnera lub prace dla mnie miał ?

Jedyne co moglem, to odpisać jednym słowem - "LOL". Chłopak pomylił chyba mnie z zagranicznym biurem matrymonialnym. Ale trzeba przyznać, że jest skrupulatny. I bardzo tolerancyjny, skoro nie cofa się przed znajomością z mafiozem lub gangsterami. Lubi też wyzwania - bo wyobraźmy sobie misia inwalidę ważącego "nawet 200 kg", oczywiście z obowiązkową blizną na twarzy.

Rzadko kiedy nie wiadomo czy śmiać się, czy podziwiać - LOL ;-)

środa, 25 grudnia 2013

Czerwony guzik głupoty

Postanowiłem zapełnić na moim blogu święta Bożego Narodzenia opowieściami, które mogą nastroić do refleksji. I mam kolejny temat, po wczorajszej opowieści wigilijnej. Nie wiem czy temat to zabawny czy tragiczny - albo po prostu tragikomiczny. Queer.pl chwali się że we współpracy z Kampanią Przeciw Homofobii stworzył aplikację do zgłaszania przypadków homofobii. Uważam, że to pomysł szalenie kretyński.

Po pierwsze - stawia gejów w wysoce niekorzystnym świetle jako bardzo mocno przewrażliwione na swoim punkcie cioty, które tchórzliwie donoszą na każdego, kto im nie odpowiada. Nieważne, że tak raczej nie jest - ale taki obraz może się zarysować w społeczeństwie, któremu jeszcze daleko od zrozumienia nas. Nieważne jacy naprawdę jesteśmy - postrzegają nas tak jak chcą, jak im się utarło takie lub inne o nas przekonanie. Niełatwo będzie takie przekonanie zmienić, gdy postępować będziemy w tak błazeński sposób.

Po drugie - dla kogo to jest aplikacja? Moim zdaniem głównie dla bojowych aktywistów. Kto normalny będzie siedział z telefonem i zgłaszał przypadek homofobii przez tę aplikację? Szczególnie gdyby naprawdę oberwał po mordzie i telefon został mu zabrany lub zniszczony. Jeśli ktoś chce, powinien zgłaszać to przez stronę internetową - to normalna praktyka różnych organizacji pożytku publicznego w kraju i na świecie. Promujmy zatem taką stronę, coś w rodzaju telefonu zaufania, a nie starajmy się robić z gejów nowoczesnych donosicieli.

Po trzecie - potencjalna wytwórnia spamu. Niczym Facebook, pełny bezwartościowych notek o duperelach. Nie zdziwiłbym się gdyby ludzie nadużywali tej aplikacji, robili sobie jaja, zabawiali się. Albo dopatrywali homofobii we wszystkim. Ja czułbym się zażenowany, gdybym musiał zgłaszać przypadek homofobii aplikacją w telefonie. Tak samo zażenowany, gdybym jedynie za pomocą aplikacji w telefonie miał na poważnie umówić się z kimś na poznanie do związku. Pewne rzeczy lepiej robić samodzielnie, wtedy czujemy do nich większe zaangażowanie.

Widziałem kiedyś taki mini komiks wyśmiewający Facebooka. Ktoś otrzymuje automatycznie generowane powiadomienie na Fejsie, że jego przyjaciel jest na Kubie. I myśli, że ten przyjaciel beztrosko surfuje sobie lub opala się na plaży. A przyjaciel siedzi tymczasem w więzieniu w amerykańskiej bazie Guantanamo. I za chwilę strażnik bierze go brutalnie pod rękę i ciągnie na przesłuchanie. A Facebook wysyła radosne powiadomienie, że ten przyjaciel jest w związku. 

Naprawdę bardzo łatwo szlachetne pomysły obrócić w tragifarsę.

wtorek, 24 grudnia 2013

Opowieść wigilijna

W Wigilię postanowiłem napisać moją własną opowieść wigilijną, ale nie nawiązującą do świąt - lecz do pewnego aspektu człowieczeństwa: tolerancji i akceptacji innych. Kilka miesięcy temu trafiłem na ciekawy artykuł w Queer.pl pod tytułem "Przestać być życiową ciotą". To wywiad z kryptogejem, ukrywającym się pod maską dresa. Zamieszkującym takie miejsce i mającym takich znajomych, którym lepiej się nie przedstawiać jako gej - bo mogą zabić, całkiem dosłownie. I, szczerze powiem, podobały mi się poglądy wygłaszane przez tego dresa.

To praktyk czynnej homofobii, jakby niektórzy powiedzieli. Świadczy o tym już podtytuł wywiadu - "Pierwszy raz zgnoiłem pedała w wieku 18 lat...". A czemu to zrobił? Bo mierzi go gdy "owe pedały" prezentują się na ulicy jak cioty, odmieńce i jak dziwadła. I przez to aż się proszą o lanie. Nie jestem zwolennikiem lania i takich faszystowskich metod. Ale także nie jestem zwolennikiem tego, na co ów dres wskazał - gettyzacji gejów.

Od dawna byłem zdania, że gejów trzeba promować jako normalnych ludzi, którzy niczym istotnym się nie różnią od innych. Normalnego człowieka łatwo zaakceptować, zaś odmieńca się akceptuje niechętnie, ostrożnie i z niedowierzaniem. Czemu więc geje chcą na siłę być inni, w oczach społeczeństwa, a przez to utrudniają sobie sami swoją społeczną akceptację? Czemu usiłują iść pod prąd naturalnych ludzkich zachowań? Bo jest rzecz w pełni naturalną, że ludzie mają tendencję do akceptowania tego, co wydaje się swojskie, a podejrzliwości wobec tego co obce i nieznane.

Jestem marketingowcem, więc przywykłem pracować na celach i priorytetach. A celem nadrzędnym powinno być dla gejów dopracowanie się możliwie powszechnej ich tolerancji, a potem może także akceptacji w społeczeństwie. Powinno się do realizacji tego celu wybrać drogę najprostszą i najskuteczniejszą - a nie iść pod prąd, w imię nie wiadomo jakich racji, a przy okazji skutecznie utrudniając sobie osiągnięcie tego nadrzędnego celu. Może czas najwyższy aby aktywiści LGBT sięgnęli po metody marketingowe - a także po zwykły ludzki rozsądek - niż komplikowali wszystko na własne życzenie.

Bierzmy przykład z niepełnosprawnych - których się w ich kampaniach społecznych promuje jako normalnych pełnowartościowych ludzi, a nie dziwaków, którym strach podać rękę. Musimy się zdecydować czy chcemy pracować na naszą akceptację w społeczeństwie, czy na silę chwalić się tym, co od tej akceptacji odstrasza. Wydaje się, że aktywiści LGBT uwielbiają postrzeganie gejów jako nieszczęśliwych męczenników

Ale takie "męczeństwo", zawinione na własne życzenie, nie jest warte żadnego współczucia.

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Seks według Miłosza

Oto na jakie anonse trafiłem na Gejowie, oba podpisane przez niejakiego Miłosza. Dla uwypuklenia ich filozoficznej głębi pozwalam sobie zamieścić także zdjęcia, które im towarzyszą. Oto pierwszy anons...

Co za bzdury się tu machinalnie powtarza! Seks nie jest żadnym „dopełnieniem miłości”, tylko jej grobem i śmiercią. Mam piękną duszę i atrakcyjne ciało. Spójrz na zdjęcie i sam zdecyduj, o którą część mnie chcesz powalczyć. Określ się już w pierwszym liście. Nigdy nie łączę seksu z miłością. Możemy żyć razem długo i szczęśliwie lub… pieprzyć się szczęśliwie, ale krótko. PS Pierwsze wrażenie decyduje. Jeśli nie zakocham się w Twoim pierwszym liście, nie zakocham się też w setnym…ani tym bardziej – w Tobie.

Ja mam zaś takie wrażenie, że na tym zdjęciu nie ma czego wybierać. Raczej chyba tylko seks, czyli według autora grób miłości, i to jeszcze nie bardzo wiadomo z kim, bo niewiele widać. Ale gratuluję autorowi tupetu wyrażonego w ostatnim zdaniu. A oto jego kolejny anons, już o wiele bardziej ambitny...

Zawsze uważałem, że najlepszym RODZAJEM SEKSU JEST… wyobrażanie go sobie. Znalezienie osoby, która faktycznie by mnie podniecała, graniczyłoby z cudem. Moja ochota na seks pojawia się, kiedy chce, i znika równie nieprzewidzianie. Spłoszyć może ją każdy drobiazg: głupia odzywka, nieodpowiednia mimika, bielizna nietrafiająca w mój gust, styl wypowiedzi, który jest mi obcy. Podniecić mógłby mnie tylko ktoś w moim odczuciu idealny – nieskazitelnie piękny duchem i ciałem, bo dobre ciało to za mało, a piękne wnętrze bez odpowiedniego opakowania też na mnie nie podziała. Tak jak przez całe życie byłem przeciwnikiem pornografii, tak teraz zaczynam rozumieć jej konsumentów. „Aktorzy” porno zwykle dobrze wyglądają i mało mówią; zatem można im przypisać cechy, które uważamy za idealne i pożądane. Projekcja sprawia, że mogą się wydawać podniecający. Kogo szukam? Szukać można sobie gruszek na wierzbie. Pytanie brzmi, czy się znajdzie. Uważam, że stawianie w ten sposób sprawy jest bez sensu. Dajcie mi człowieka, a sam sprawdzę, do czego się „nada”. Raczej nie nastawiam się na seks. Mało prawdopodobne, byś wyglądał równie dobrze, jak ci, których już miałem, a z seksu z nimi i tak nic nie wyszło, bo nie byli idealni. Tak, powiedzmy to sobie jasno, do seksu potrzebowałbym ideału. Do życia może być ktoś mniej doskonały. 

No, w tym drugim anonsie pokazał nie tylko więcej swego talentu literackiego, ale także swoje piękne narzędzie miłości, przepraszam - seksu. A co można powiedzieć po lekturze tych dwóch anonsów? Pracowity bajkopisarz i dodatkowo ciekawie sfrustrowany życiem. Jeśli tak dalej będzie pisał, to zapowiada się, że stworzy może całą antologię mini opowiadań o seksie i miłości ;-)

niedziela, 22 grudnia 2013

Porwanie

Poznanie na czacie kogoś, kto wydaje się odpowiednim partnerem do stworzenia związku, jest zawsze miłym przeżyciem - ale też niepokojącym. Bo nie można być pewnym czy aby pod każdym względem z tą osobą uda się dobrać. Zwykle gdzieś tkwi haczyk, który sprawia, że z takiej znajomości nic nie wychodzi...

I tak było gdy poznałem pewnego miłego 21-leniego chłopaka z Małopolski. Wydawało się że idealnie trafiłem, szukał bowiem do związku i zamieszkania razem. Ale miał jedno marzenie, które dla mnie było absurdalne - aby go porwać do siebie. Dosłownie, porwać go siłą. Chciał się w ten sposób poczuć zdominowany przez starszego partnera.

Pomijając fakt, że nie mam pieniędzy na porywanie kogokolwiek - czyli na jadę tam i z powrotem po niego - to takie zmuszanie siłą, nawet silą udawaną, jest nie w  moim stylu. Dziwne, że są ludzie, którzy próbują zamienić życie uczuciowe i związek w teatr pełen odgrywanych ról. Oczywiście, można pewne role odgrywać naturalnie - ale nie sztucznie, na siłę.

Cóż, tym razem to chłopak nie porwał mnie swoim podejściem do związku ;-)

sobota, 21 grudnia 2013

Ostatnia wizyta

30 września 2013
Dzwonek do drzwi. Spojrzałem przez wizjer ale nie patrzyłem za długo, bo sylwetka była ciemna na tle oświetlenia korytarza. Otworzyłem drzwi i pan-szanowny-niby-klient raczył wejść. Nie podał mi ręki. Stanął w przedpokoju z widokiem na pokój. Zaproponowałem aby usiadł - nie skorzystał. Lodowata wizyta w stylu arktycznym - powiało smrodem.

Raczył rzucić okiem na drugi pokój. Ale masażu oczywiście nie było. Bo on chciał się jedynie ze mną zobaczyć. A zamiast masażu powiało smrodem - wielkim smrodem. Bo oszukał mnie ze swoim ubraniem, potem z tym, że jest w sklepie (niby był w sklepie gdy mijałem go na ulicy). Teraz przychodzi, nie podaje ręki i stoi jak głupi. Zaproponowałem kawę (pisał mi SMS o spotkaniu na kawę) - nie chce. No to niech stoi jak kołek.

Zrobiłem sobie kawę, krótko pogadaliśmy i zmył się. Nie mam dziś czasu na pogaduszki, ale muszę szukać choćby jednego dodatkowego klienta. A tymczasem dwie osoby mnie wystawiły, jedna po drugiej. Ale za drugim razem, to było iście epickie wystawienie - w jak najlepszym stylu kina akcji.

I oby ta wizyta już się nie powtórzyła - nie mam nic przeciw temu aby była to jego ostatnia wizyta ;-)

piątek, 20 grudnia 2013

Ostatnia bitwa

30 września 2013
W tym dniu starałem się zarobić jeszcze jak najwięcej, aby zapłacić jak najwięcej ciążących na mnie opłat. Ale dzień zaczął się nie najlepiej - od klienta wcześniej umówionego, który nie dopisał. Potem przysłał wiadomość z informacją że ma problemy - może jakaś życiowa sytuacja. W sumie niewiele się tym zmartwiłem, bo szybko znalazł się drugi klient, który się umówił ze mną.

A ten klient też słabo dopisał - nie było go o umówionym czasie. Zacząłem z nim korespondować. Rzekomo był w sklepie. Mijałem jakiegoś chłopaka, myślałem, że to może ten klient, ale jego ubiór nie odpowiadał opisowi. Potem ten klient rzekomo wyszedł ze sklepu, dyskretnie wyjrzałem - znów tylko ten chłopak. trochę to było podejrzane więc dyskretnie wycofałem się.

Już miałem iść do domu gdy znów dostałem SMS z drugiego telefonu, ale wiedziałem że to od niego. Pyta mnie czemu przed nim uciekam. Potem zadzwonił i gadaliśmy. I nagle uświadomiłem sobie kto to jest. To mój były! I to ten, z którym nie mam najmilszych wspomnień, bo mnie kiedyś głęboko uraził. 

Zorientowałem się gdy napisał że jest pod moim oknem - obcy klient nie znałby mojego okna. Teraz skojarzyłem imię, wiek i sylwetkę tamtego chłopaka, na którego zwróciłem mimowolnie uwagę. To on. Wślizgnąłem się do domu przez garaż. Nie udawałem że nie nie ma. Gdy on zadzwonił do mnie zaprosiłem go do domu. Oczywiście pamiętał numer mieszkania. 

No to mam przypadek, jakiego bym sam nie wymyślił ;-)

czwartek, 19 grudnia 2013

Kampania wrześniowa

wrzesień 2013
Kiedyś była kampania wrześniowa - i skończyła się niefajnie. Może więc czas aby kolejna skończyła się dobrze? Ale tym razem zamiast wojny mamy pracę - choć praca to też w pewnym sensie wojna, bo można ją nazwać walką o finansowe i życiowe przetrwanie ;-)

Inwestycje poczynione dwa miesiące wcześniej w sprzęt zaczęły przynosić efekt. A poza tym poszerzyłem zasięg oddziaływania do potencjalnych klientów. I nagle we wrześniu sytuacja się odwróciła, w porównaniu do poprzednich miesięcy. Tak jak w poprzednich miesiącach miałem sporadycznie dni z klientami, tak we wrześniu maiłem sporadycznie dni bez klientów ;-)

Pobiłem rekord najlepszego finansowo miesiąca w tym roku, a potem rekord wszech czasów. Pobiłem rekord liczby dni z klientami pod rząd. I kilka innych rekordów. I po raz pierwszy zarobiłem samodzielnie na czynsz, choć jeszcze nie zarobiłem na wszystkie opłaty. Daleko mi jeszcze do komfortowej płynności finansowej, ale przynajmniej mogę mieć na nią coraz bardziej realną nadzieję.

Wreszcie mam podstawy do optymizmu na przyszłość ;-)

środa, 18 grudnia 2013

Zapomnienie

1 września 2013
No to o Pawle mogę spokojnie zapomnieć - ale życzliwie zapomnieć, czyli z pamiętaniem kim jest i opcją życzliwego kontaktu jeśli się sam odezwie. Ale nie ma co liczyć na jakieś wartościowe kontakty z jego strony. Zajęty jest swoją miłością - i niech mu się powiedzie. Ja i tak od dawna nie mogłem na niego liczyć - więc w tym zakresie niewiele się zmieniło :-)

Niestety nie spodziewam się żadnych wartościowych i częstych kontaktów z nim. Bo mało kto nadaje się na cyber przyjaciela,  z którym można miło i naturalnie popisać o wszystkim. Ostatnio Paweł nie gadał w taki sposób - ale to może być zafałszowane wrażenie, bo był po prostu pochłonięty swoimi sprawami. A na razie traktuję te wydarzenie pozytywnie, bo nic innego nie mogę zrobić - jako oczyszczenie pola z tej strony. I rozjaśnienie sytuacji, bolesne ale przydatne.

W sumie cieszę się, przynajmniej jego problemy mam z głowy. Nie muszę mu już współczuć. ani się o niego martwić. Jest po prostu poza moim zasięgiem. Nie pomogę mu w niczym, ani on mi nie pomoże. Może być po prostu obojętny. Wiem, że to może wydawać się okrutne - ale nie mam teraz czasu na rozpamiętywanie. Sam muszę walczyć o przetrwanie. To jest jak wojna - poniosłem stratę, ale trzeba natychmiast kontynuować walkę. Cyba, że chcę przegrać - a nie chcę :-)

Przydałyby się w przyszłości inne rozjaśnienia - mniej bolesne ;-)

wtorek, 17 grudnia 2013

Wyczyszczenie

1 września 2013
No to koniec znajomości z Pawłem - w sensie nadziei na to, że może z nim się coś uda. W sumie praktycznie to potwierdzenie końca znajomości towarzyskiej, bo jest on daleko i mamy sporadyczny kontakt. W praktyce taka znajomość jest jedynie podtrzymywaniem fikcji. Odkąd Paweł wyjechał nie mieliśmy zbyt sensownego tematu do rozmowy. Ale teraz mnie to nie dziwi - był zajęty innymi sprawami :-)

A ja zobaczyłem na Fejsie że się hucznie tam ogłosił jako w związku. Usunąłem go ze znajomych. Nie dlatego, że go nie chciałem mieć, ale dlatego, że teraz (w czasie pisania tej notki) idą na moim blogu pisane kiedyś notki o Pawle. Nie chcę aby je widział na Fejsie i myślał sobie, że teraz o nim piszę, bo to było napisane już kilka miesięcy temu.

A poza tym poczułem się zlekceważony. Wiedział że dałem mu prawo pierwokupu mojego serca, mógł mnie jakoś uprzedzić że trzeba wycofywać się z nadziei. Więc naprawdę wkurzyłem się na niego i wyczyściłem historię korespondencji z nim. Wywaliłem wszystkie jego SMS-y i rozmowy na GG oraz zdjęcia z kompa. Ale oczywiście zostawiłem jego kontakt w telefonie i na GG, nie usuwałem go też ze znajomych na profilach internetowych. Ale już raczej nie spodziewam się kontaktów z jego strony. 

Taki smutny i gorzki koniec fajnie zapowiadającej się znajomości...

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Piękny inaczej

Miałem jakiś czas temu typową - w sensie złośliwości losu - sytuację w czasie poznawania ludzi. Dawałem swego czasu anonse na niektórych portalach gejowskich, w kategorii szukania partnera. I dostawałem oczywiście różne odpowiedzi. W tym od jednego fajnego chłopaka spoza Warszawy, szukającego do związku. Miło nam się korespondowało mailem. A potem przyszedł czas na wymianę zdjęć.

Ja mam swoje profile, więc podałem mu profil. Nie mam tam nawet zdjęć pod hasłem - zrezygnowałem z tego i jestem bardzo zadowolony. Jakoś mnie śmieszy ta powszechna hasłomania. On za to wysłał m zdjęcie. Zresztą podobno dwa razy - faktycznie, odnalazłem potem pierwszy jego mail w folderze spamowym programu pocztowego. A kiedy już przyjrzałem się jego zdjęciu - ręce mi opadły. Chłopak kompletnie nie w moim typie - młody ale wygląda na prawie czterdziestolatka, łysy (nie lubię łysych - kojarzą się z dojrzałymi lub dresiarzami).

Tym razem zebrałem się na odwagę i napisałem mu wprost, że nie jest w moim typie. A na to on walnął mi ripostę o takiej treści: a ty jakiego szukasz faceta pakera czy z wyglądem Pudzianowskiego bo może nie mam porządnych muskuł ale jestem przystojny i szczupły. Muskuł faktycznie nie miał, ale nie wyglądał na szczupłego ani tym bardziej na przystojnego. Pokazałem go Pawłowi i on też potwierdził moją ocenę. 

Ale tym razem przynajmniej można się było z tej złośliwości losu uśmiać :-)

niedziela, 15 grudnia 2013

Rozlana nadzieja

1 września 2013
Potem okazało się, jakie było prawdziwe (albo ważniejsze i głębsze) znaczenie tego znaku - rozlanej kawy. Okazało się bowiem, że rozlała się moja nadzieja na ułożenie sobie życia z Pawłem, bo wywalił się na nią (niczym rower) los jaki Paweł sobie sprawił. A sprawił sobie taki los, jakiego bym się wcale nie spodziewał.

Wieczorem korespondowałem z Pawłem na Kumpello, ale pisał tak niewyraźnie że się aż wkurzyłem. Ale potem na GG mi powiedział, że od tygodnia jest z równolatkiem chłopakiem, a teraz na Kumpello się ogłosił że jest z nim w związku. Powinienem rąbnąć ręką w stół - intuicja mi coś podpowiadała, że między mną a Pawłem jest coś nie tak. I faktycznie, pokazało się, że manewruje w inną stronę. Znów intuicja wygrała a rozum przegrał nie ufając jej sygnałom.

Pogratulowałem mu i napisałem, że przynajmniej mam jasność. Straciłem zapał i chęć do kontaktu z nim. Ma swoje życie, to jego sprawa. Jego problemy już mnie nie muszą martwić. Dla mnie to paradoksalnie mało znaczące - i tak już nie biorę Pawła pod uwagę w moich bieżących planach. A teraz nie biorę także pod uwagę jego powrotu. Nawet nie jest mi przykro - już przywykłem do jego nieobecności.

No to mamy piękny początek nowej szkoły - ale tym razem szkoły życia ;-)

sobota, 14 grudnia 2013

Rozlana kawa

1 września 2013
Początek roku szkolnego, ale lipny bo niedziela. Ja zaś miałem początek dnia pracowity bo musiałem załatać dętkę w moim rowerze. Poprzedniego dnia przebiłem ją gdzieś. A skoro już łatałem jedno koło, to zabrałem się też za mój poprzedni rower, przeznaczony dla chłopaka, którego na razie nie ma. Ten miał koło sflaczałe od pół roku. Więc i je naprawiłem. I pomimo że było zimno pojechałem na wyprawę...

A w czasie wyprawy w jednym miejscu zatrzymałem się na odpoczynek. Miałem pojechać dalej coś sprawdzić i chciałem odpocząć po 10 kilometrach. Wyjąłem z plecaka termos do kawy - najmniejszy z którego się pije jak z dużego kubka przez korek. Siedzę sobie i popiłem kawę, a potem położyłem termos obok mnie na ławce. I nagle huk, termos na glebę, kawa się rozlewa. Podniosłem go. A huk spowodował rower, który się przewrócił.

Zacząłem się zastanawiać czego to może być znak. Bo na pewno nie jest to zwykły przypadek. Wyjaśniło się wkrótce. Nadjechał inny rowerzysta i pytał mnie o miejsce które miałem odwiedzić. Ale zarazem przekazał mi tym pytaniem informację, którą miałem tam sprawdzić. Więc zinterpretowałem rozlaną kawę jako znak, że już nie muszę jechać do celu, bo wiem wszytko - i mogę zawrócić.

No to zawróciłem - a i tak zrobiłem solidny dystans dzisiejszego dnia ;-)

piątek, 13 grudnia 2013

Powiesił się i uciekł

23 sierpnia 2013
Temat w sam raz na ponurą datę 13 grudnia. Paweł napisał mi bowiem z rana abym nie odbierał telefonów od jego byłego faceta, bo "już poszło że się powiesił". Potem dodał w kolejnym SMS-ie, że cała jego rodzina wkręciła jego byłego faceta w t że Paweł się powiesił. No to po tym faktycznie Pawła można uznać za rozstanego z tym potworem.

Naprawdę musiały wychodzić kolejne rzeczy na jaw, o których nawet nie chcę wiedzieć, że Paweł i jego rodzina zdecydowali się na "powieszenie" Pawła. Na wszelki wypadek poprosiłem Pawła o ba telefony do jego byłego faceta, bo miałem tylko jeden. A potem sobie uświadomiłem, że nie ma takiej potrzeby, bo jego były facet do mnie nie zadzwoni. Karta Orange, z której do niego dzwoniliśmy, jest bowiem w szufladzie, bo nie ma dla niej wolnego aparatu telefonicznego.

Boję się tylko tego, że Paweł "powiesił się" także dla mnie. Że nie będzie chciał wracać do Warszawy. A może nawet zacznie chodzić z tą swoją dziewczyńską drugą połówką. Wszystko jedno - nie jemu będzie co najlepsze. A da mnie najważniejsze jest o prostu to, czy znajdę w krótkim czasie kogoś do współpracy (aby nie tracić klientów których sam nie jestem w stanie obsłużyć), a w dłuższym czasie po prostu partnera do życia ;-)

Pytanie tylko czy zdążę kogoś takiego poznać, czy wcześniej się kompletnie załamię ;-)

czwartek, 12 grudnia 2013

L4 na SMS-y

22 sierpnia 2013
Paweł skontaktował się ze mną - nieczęsto ostatnio to robił. Dlatego martwiłem się co u niego. Przynajmniej już odebrał swoje dokumenty, które tak długo były nieodebrane. A potem napisał do mnie w środku nocy, że ma "L4 na SMS-y do rana". Nie bardzo zrozumiałem o co chodzi.

Potem napisał mi że jest u siebie z tą dziewczyną, z którą tak bardzo się zżył po zakupie startera Play, odkrywając w niej bratnią duszę. I napisał że bawi się w ginekologa z nią. No nie jest to wcale takie żartobliwe. W końcu Paweł wydaje się być gejem, czyli z kobietą może nie do końca wyjść mu seks. I zabawa w ginekologa wcale nie musi być przenośnią ;-)

Z taką drugą połówką jak ta dziewczyna można przecież czule się pieścić i przeleżeć całą noc. A ja poczułem się bardzo samotny i bardzo zazdrosny o Pawła. Dlatego niewiele z nim gadałem przez fona gdy jeszcze do mnie na krótko zadzwonił. Niby to tylko przyjaciel i współpracownik - ale zazdrosny jestem jak o swojego chłopaka

I kiedy wreszcie wydaje się, że rozstał się ze swoim facetem, to może mi go odbić dziewczyna ;-)

środa, 11 grudnia 2013

Premiery stołu

sierpień 2013
Mam także mniejszy przenośny stół do masażu - zakupiony do wyjazdów do klientów. I w końcu sierpnia miała miejsce jego premiera, pierwszy wyjazd. W sumie to, i kolejna próba użycia stołu,  były dość nietypowe, więc postanowiłem to opisać. 

Przy pierwszej próbie był dojazd z przesiadką, dlatego gdy spóźniłem się na pierwszy autobus, to cała trasa obsunęła mi się o pół godziny. Padał deszcz, więc poza stołem niosłem także parasol. Do klienta na złość po wąskich schodach. I do tego klient proponował abym stołu nie używał. Próbowałem masować go na łóżku, ale od razu stwierdziłem, że nie wytrzymam schylania się. Jednak stół to inny komfort. I użyłem go. Warto było taszczyć - to inna jakość masażu ;-)

Po dwóch dniach miałem dojechać ze stołem aż pod Warszawę. Klient zaoferował, że mnie podwiezie, bo sam wracał z Warszawy do domu. No to czekałem na niego. I po kilku minutach zadzwonił do mnie, że ma stłuczkę samochodem. Nie martwi się, bo to auto firmowe, ale dziś z wyjazdu nici. Zabawne okazały się te premiery stołu. Najpierw deszcz i prawie nie byłby użyty - a teraz wypadek.

Oby to były tylko pierwsze koty za płoty ;-)

wtorek, 10 grudnia 2013

Moralista pomaga

21 sierpnia 2013
Rano atak pewnego moralisty spowodował usunięcie jednego z moich anonsów o szukaniu ludzi do współpracy. Musiałem zmienić treść anonsu. Przy okazji zamieściłem na Gejowie ten anons w skróconej wersji. Ciężko było walczyć z tamtejszym automatem do wychwytywania niedozwolonych treści - ale się w końcu udało. I pozostało tylko czekać na rezultaty ;-)

Efekt przeszedł moje oczekiwania. Poprawiony anons "współpracowy" zaczął przyciągać uwagę nie do współpracy - ale do samej, nadmienianej w nim chytrze na początku, usługi. O to właśnie mi chodziło, aby generował także zapytania o ofertę i - być może - potencjalnych klientów. I już dwa takie zapytania w ciągu dnia dostałem. Jak na ten portal ogłoszeniowy - to bardzo dobry wynik.

A na Gejowie miałem aż cztery odpowiedzi na anons poszukujący partnera do współpracy - to także bardzo dobry wynik. Nic z nich oczywiście nie wyszło, ale przecież mało która odpowiedź na anons taką szansę niesie. Przecież to nie jest anons na jeden dzień. A być może otworzyłem dzięki temu nowy kanał poszukiwawczy - który kto wie czy nie okaże się skuteczny ;-)

A ten moralista chciał mi zaszkodzić - a oddał mi, jak się okazuje, bezcenną przysługę ;-)

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Moralista atakuje

21 sierpnia 2013
Na różnych portalach ogłoszeniowych zamieszczam różne anonse zawodowe. Często jest to walka z adminami portali, którzy niektóre anonse z różnych powodów usuwają. Ostatnio miałem aktywne dwa rodzaje anonsów - masażowy, wprost mówiący o masażu i drugi, o szukaniu ludzi do współpracy. Ten ostatni ulepszałem tak bardzo, że stał się coraz bardziej gejowski. I miarka się przebrała...

Rano zobaczyłem, że na jednym z portali ogłoszeniowych ten anons o współpracy został usunięty. Nie wiedziałem czemu, ale wyjaśniło się to pośrednio bardzo szybko. Dostałem bowiem jadowity list od jakiegoś moralisty, piszącego że to obrzydliwe i żebym anons umieszczał na jakiś "seksportalach gejowskich". Po 10 minutach zaś był datowany maila z portalu o usunięciu anonsu. Moralista doniósł na mnie po prostu.

Siadłem więc do pisania anonsu na nowo. A w sumie bardziej do jego poszatkowania. Przesunąłem na przód anonsu informacje o szukaniu społecznościowym - rubryka ogłoszeniowa była bowiem taka. Przy okazji streściłem tam masaż. A potem napisałem o szukaniu ludzi do współpracy i może chłopaka do związku. Dwa w jednym - propaganda masażu i szukane współpracy lub partnera.

Ciekawe jak to zadziała :-)

niedziela, 8 grudnia 2013

Znaki dla niepoznaki

20-21 sierpnia 2013
Zaczęły się pojawiać znaki, które mogą świadczyć o tym, że wkrótce coś się wydarzy - mam nadzieję, że pozytywnego. Zacząłem poznawać ludzi do związku, ale to porażki. czyli znaki - ale dla niepoznaki, czyli dla nie poznania kogoś. Lecz liczy się to, że mogą być zapowiedzią poznania potem kogoś naprawdę wartościowego.

Jednym z tych ludzi był chłopak ze Śląska. Pracę miał tam dobrą więc nie przeniósłby się do Warszawy - już w pewnym sensie skucha na wejściu. Z wyglądu mimo swych 22 lat jak zrobił srogą minę to wyglądał na 40 - więc skucha, bo szansa na to że mnie wygasi emocjonalnie. A na dodatek w rozmowie na GG popełniał same błędy - wykazywał się wścibstwem, bajczeniem o seksie, wreszcie zbytnim zawłaszczaniem mnie jako już nieomal partnera, bez mojej wyraźnej zgody. A więc kolejna skucha - w sumie potrójna

Inny przykład - chłopak napisał mi komplement na Fellow. Od dawna na Fellow nikt mnie nie zaczepił. Tym razem chłopak całkiem ładny. Ale oczekiwał że to ja przyjadę do jego miasteczka, a nie że szukam kogoś do życia razem w Warszawie. I znów skucha - choć o wiele mniejsza. Ciekawe ile jeszcze takich skuch będę musiał przejść, zanim poznałbym kogoś naprawdę wartościowego, z kim się po prostu uda.

Ten ostatni życzył mi powodzenia - ale mam nadzieję, że tym razem nie zapeszy ;-)

sobota, 7 grudnia 2013

Cichy koniec Różnicy

sierpień 2013
Ten cichy koniec nastąpił tak cicho, że nawet zapomniałem kiedy to się stało. Mniej więcej w połowie sierpnia. Po prostu postanowiłem usunąć konto na portalu Różnica Wieku. Był tam kilka miesięcy i tak naprawdę nie poznałem nikogo ciekawego dzięki temu portalowi.

Praktycznie rzecz biorąc nie poznałem nikogo - i to pomimo wysłania około 60 listów do chłopaków z portalu. Zresztą, przeglądając ich profile widziałem żenująco odległe daty ostatnich logowań w wielu przypadkach. Tak jakby ludzie już dawno porzucili nadzieję na znalezienie kogoś za pomocą tego portalu. Faktycznie, skoro prawie nikt z tych do których napisałem się nie odezwał.

Odezwało się dosłownie kilka osób i z nikim nie udało się wyjść poza wstępną rozmowę. A masa porzuconych profili na tym portalu zniechęcała do jego regularnego przeszukiwania. W końcu postanowiłem opuścić ten grajdołek. Nie pierwszy już raz zakładałem tam konto (co najmniej po raz trzeci) i kolejny raz okazało się, że nie było warto.

Tym razem chyba już okazało się to na dobre.

piątek, 6 grudnia 2013

Echo chłopaka

18 sierpnia 2013
Potem pojechałem na rower. I tym razem zadzwonił telefon - odebrałem słuchawkami mającymi przycisk odbierania, bo jechałem rowerem. Nie wiedziałem więc kto dzwoni, ale ta osoba się nie odezwała. To też mnie nie zdziwiło, bo wiele osób dzwoniących na numer biznesowy robi głuche telefony - pewnie spodziewają się głosu kobiety a gdy słyszą faceta, to nic nie gadają i odkładają słuchawkę. Normalka, choć przykra ;-)

Gdy się zatrzymałem na odpoczynek, sprawdziłem kto dzwonił. A to ten Fabian, który do mnie tak rzekomo jechał rowerem, a potem przyznał się do bycia żartownisiem. Mądrze zapisałem go w telefonie do grupy wystawiaczy. Niedługo potem znów zadzwonił. Najpierw nie odbierałem ale potem odebrałem telefon, ale nic nie mówiłem. Założyłem słuchawki. On po chwili zdziwienia zaczął coś wygwizdywać do słuchawki. Po około 40 sekundach rozłączył się. Nie byłem pewny w jakiej sieci ma fona, ale liczyłem, że nie w Play i że poniesie koszty rozmowy ;-)

Ale potem postanowiłem to ukrócić. Okazuje się że mam w Androidzie opcję dodawania do listy ignorowanych - więc to uczyniłem z tym numerem. I mam teraz spokój od niego, chyba że zmieni kartę SIM, ale w to wątpię. Po co miałby się aż tak trudzić? A skoro raz mnie oszukał, to już nie mam ochoty z nim gadać. A tm bardziej nie mam ochoty na jego głupie głuche wydzwanianie.

Dla oszustów nie mam litości - ¡No pasarán!

czwartek, 5 grudnia 2013

Echo dziewczyny

18 sierpnia 2013
Poprzedniego dnia miałem "przyjemność" gadać z "chłopakiem" z Puław - a potem się okazało że to dziewczyna. I dziś mnie ponownie zagadała na GG pytając czy się na nią obraziłem, bo nie odpisałem. Akurat mnie nie było przy komputerze, ale nie zamierzałem się tłumaczyć komuś kto nadużył mojego zaufania. A jak się okazuje, sądzone mi było stoczyć z nią walkę...

W końcu odpisałem jej i napisałem że jest oszustką bo się podszyła pod kogoś innego i okłamała mnie. Ona jednak jakoś nie była przekonana do swojej winy, więc tłumiąc złość grzecznie się z nią pożegnałem. A dziewczyna nadal nadaje. Jej się widocznie wydawało, że skoro ona ma chęć ze mną pogadać - jakby nigdy nic, po tym co zrobiła wczoraj - to ja muszę z nią rozmawiać.

Tłumaczyłem jej że jest kłamcą ale do niej to nie docierało. W końcu tłumiąc złość zacząłem się grzecznie ale stanowczo żegnać. Oczywiście napisałem też, że nie mam ochoty z nią rozmawiać. Po kilku takich stanowczych pożganiach i życzeniu miłego dnia wreszcie jakoś odpuściła. Wtedy dopiero zablokowałem ją na tym GG i na jej prywatnym, które mi też podała. Odczekałem z blokowaniem jej do wygaszenia rozmowy, aby nie prowokować jej do atakowania mnie z kolejnych kont na GG i kolejnego oszukiwania.  A teoretycznie to było możliwe.

Mówiąc brutalnie - gówna lepiej nie dotykać, bo śmierdzi ;-)

środa, 4 grudnia 2013

Ludzki pazur

18 sierpnia 2013
Wczoraj pisałem o diablim pazurze czyli o grafice yaoi na moich tapetach w komputerze. A dziś okazuje się, że mam kolejny pazur do opisania - ale tym razem ludzki. Jakiś czas temu ułamałem sobie paznokieć u dużego palca od stopy. Miałem taką koncepcję, że plastrem go przyłożę do palca zaś odrastający paznokieć wypchnie ten zepsuty i po kawałku go obetnę. Stało się jednak zupełnie i zaskakująco inaczej.

Przede wszystkim ten paznokieć nie chciał rosnąć. Nic z tym nie robiłem choć mnie to dziwiło. A dwa dni wcześniej miałem sen o tym, że ten paznokieć odpadł. Dziwny sen, ale i takie się zdarzają. Dziś zakładałem skarpetki - to rzadkość bo w sierpniu gdy piszę te słowa, chodzę boso w klapkach lub sandałach. Ale kiedy idę na rower, zakładam buty rowerowe ze skarpetkami. I dziś zakładając skarpetkę przyjrzałem się temu pazurowi.

Był wybrzuszony, półkolisty i trzymał się na jednym rogu. Odstawał od palca. Pomny opowieści o wyrywaniu paznokci na Gestapo czy NKWD delikatnie go dotknąłem - nie boli. Zacząłem go delikatnie odkręcać - nie boli. I wyrwałem go bez bólu. A pod spodem? Nowy paznokieć na 2/3 długości. Ale niestety w połowie zniszczony i postrzępiony. Wtedy wszystko zrozumiałem. Gdy ten uszkodzony paznokieć przylegał jeszcze do palca, a ja go owijałem plastrem, wtedy woda z mycia nie parowała i odrastający paznokieć moczył się w niej godzinami, a może dniami. I się przez to zniszczył. Potem zepsuty paznokieć odstawał i nie był zbyt często owijany plastrem, więc woda parowała i dalej odrastający paznokieć już się tak nie niszczył.

Czekają mnie zatem pewnie ze dwa miesiące wzrostu paznokcia, aby powoli poobcinać jego brzydką cześć. Zabawne, że jest mniejszy niż analogiczny paznokieć drugiej stopy. Po prostu odrastał na palcu, który się skurczył. Ale może stopniowo nabierze dawnego rozmiaru. Tak czy inaczej - wszystko jest na dobrej drodze do szczęśliwego zakończenia :-)

A da mnie to bardzo ważne, bo to taka szczęśliwa wróżba, jako pozytywne zakończenie długo się ciągnącej sprawy ;-)

wtorek, 3 grudnia 2013

Diabli pazur

18 sierpnia 2013
Miałem na niektórych tapetach na komputerze wmontowany obrazek yaoi przedstawiający całujących się anioła i diabla. To takie symboliczne przedstawienie mnie i Pawła, jako anioła i diabla właśnie. A dziś razem postanowiłem zawłaszczyć na tę wstawkę wszystkie moje tapety. I zapisałem je wszystkie z tą wstawką. Dzięki temu gdy będę miał opcję automatycznej zmiany tapet, np. co kwadrans, to na każdej będzie także ten obrazek. A ponieważ pazur na skrzydle diabła pozwala mi zmieniać rozmiar okna czata do poręcznego rozmiaru, dlatego można te tapety nazwać diablim pazurem :-)

Tapety wyglądają u mnie tak jak na poniższym przykładzie. Oprócz wstawki z aniołem i diabłem ma  też ikonkę dwóch chłopaków w prawym górnym rogu, w menu Macintosha jest ona pod nazwą użytkownika. Ikonka chłopaków na niektórych tapetach jest czarno-biała, a na jeszcze niektórych czarno-biała i półprzezroczysta. Wszystko po to aby się jak najlepiej komponowała z tematem tapety. Oto przykładowa tapeta.


Każda tapeta niesie ze sobą jakieś wspomnienia, bo wszystkie, z wyjątkiem jednego zdjęcia kosmosu (z mgławicą Koński Łeb) są zrobione z moich zdjęć. Te zdjęcie, jakie wybrałem do notki, jest dość "gładkie", więc anioła i diabła widać na nim w całej okazałości. Dla mnie wydaje się strasznie smutne - jest puste, zimne (za plecami czuję chłód nadchodzącej zimnej nocy) i sprawia że czuję się samotny na tym pustkowiu. A poza tym przypomina mi mojego najlepszego chłopaka, bo zostało wykonane gdy odwoziłem go na Podkarpacie.

Dlatego na kompie używam innej tapety, która mnie mniej "boli" ;-)

poniedziałek, 2 grudnia 2013

niedziela, 1 grudnia 2013

Niby chłopak

17 sierpnia 2013
Następnego dnia po przygodzie z tym "niby rowerem" poznałem kolejnego chłopaka na GG, z Puław. On nawet założył profil na Kumpello aby mnie zobaczyć. Wydawało się że znów znalazłem ciekawą osobę do poznania. Może jednak GG które mnie wyrolowało wczoraj, trochę się zrehabilituje :-)

Ale tym razem okazało się, że Pan Bóg ma jeszcze lepsze poczucie humoru niż wczoraj. Ów chłopak okazał się dziewczyną, zagadującą mnie z ciekawości. Przedstawiła się z imienia i podała swoje prawdziwe GG - faktycznie, w katalogu GG figurowało jej imię, zatem mogę ją znać z uwiarygodnioną. Ale znów trafiłem na pudło w rozmowie. I znów na GG.

I znów mam do przemyślenia w sprawie uaktualniania mojego "filtra antyspamowego" czyli procedur zabezpieczających przed takimi kwiatkami na przyszłość. Takich wpadek nie da się uniknąć ale można je ograniczyć. Jak jednak widać, życie niesie tyle scenariuszy, że nie ma sposobu na ich przewidywanie.

Przynajmniej jednak mój umysł się pogimnastykuje ;-)