niedziela, 30 czerwca 2013

Cezura

22 marca 2013
Czasem jakiś proces toczy się w czasie bardzo powoli i trudno wskazać kiedy się jednoznacznie kończy. Wtedy szukamy jakiegoś punktu zwrotnego, albo symbolicznego, który będzie reprezentował koniec danej epoki czy okresu - także w naszym życiu. Niekiedy to jest ważne z formalnego punktu widzenia, nawet formalno-prawnego. A czasem jest tylko ważne dla nas samych.

Mój związek z Pawłem był w zawieszeniu już od miesiąca i obserwowałem coraz więcej niepokojących oznak braku kontaktu. Ostatnio był co prawda chory, ale nie uszło mojej uwagi, że na fellow logował się przynajmniej raz dziennie. Więc skoro się logował, to choćby przez Fellow mógł do mnie coś skrobnąć, abym wiedział że żyje. Tak samo mógł posłać bodaj jeden czy dwa SMS dziennie. Ja specjalnie nie pisałem do niego, bo chciałem zobaczyć czy on napisze sam.

Zresztą już nie raz dawałem mu dowód zaczynania komunikacji z mojej inicjatywy. I nie raz ostatnio pytałem czy mnie kocha. Dawniej otrzymywałem odpowiedzi twierdzące. Od pewnego czasu nie odpowiadał na te pytania wcale. W tym wypadku milczenie oznaczało - jak sądzę - negatywną odpowiedź. Zacząłem się czuć porzucony i olewany.

I dziś zalogował się na Fejsa więc pogadałem z nim. Chory i z dołem. Wierzę mu. Ostatnio był mocno przeziębiony. Ale sprawdziłem rutynowo jego profil na Fellow. I co widzę - inny opis. Zajrzałem do środka - status związku: wolny. Nawet mnie to nie zdziwiło. Od pewnego czasu wszystko wskazywało na to, że coś jest nie tak z naszą znajomością. Nawet rozumianą czysto kumpelsko. Po prostu nie było kontaktu, komunikacji. 

I żadna choroba takiego jej braku nie usprawiedliwia.

sobota, 29 czerwca 2013

Zagwozdka 3: czat

21 marca 2013
Trzecią zagwozdką był chłopak z którym rozmawiałem na czacie niedługo potem. Wiek jego był idealny dla mnie. Kultura osobista wręcz dżentelmeńska. Wydawał się być idealnym kandydatem na życiowego partnera. Rozmowa z nim była przyjemnością. Zatem gdzie tkwił haczyk?

Chłopak był po prostu niepełnosprawny - poruszał się o kulach. I czar prysł. Odpada wtedy wiele aktywności które można robić razem - długi spacer albo wycieczka rowerowa. Klub i dyskoteka. Zwiedzanie różnych miejsc, a szczególnie eksploracja ruin i opuszczonych budynków w który czasem trzeba się popisać sprawnością fizyczną. A przede wszystkim trudno byłoby mu także pracować ze mną przy masażach.

A więc Pan Bóg przysyła mi chłopaka wspaniałego na kumpla, ale niestety nie nadającego się na partnera który może dotrzymać kroku przy wszystkich życiowych aktywnościach. A na dodatek - jak już nakazuje moja tradycja - jest z drugiego krańca Polski. Czyżby to był znak zbliżającego się poznania kogoś naprawdę odpowiedniego? Oby. Jakby co - ja na blogu snułem takie spekulacje. 

Ale czy się sprawdzą - to dopiero czas pokaże ;-)

piątek, 28 czerwca 2013

Zagwozdka 2: kasa

21 marca 2013
Nie upłynęła godzina a miałem już drugą zagwozdkę - właściciel mieszkania przysłał mi informację że mam większe nie poprzednio rachunki za prąd do zapłacenia. Kwota wydawała pierwszego rachunku się olbrzymia, ale dwa następne w porównaniu do ostatnio płaconych były większe o jedną piątą. Zapewne poprzedzający je rachunek też był odpowiednio wyższy (bo zawierał zużycie i prognozę).

Nie było to miłe, bo nagle dochodziła oplata w wysokości 1/4 czynszu - a ja na sam czynsz miałem problem z zebraniem kasy. Współlokator, na którego liczyłem bo był dłużny za długie mieszkanie, był nadal w szpitalu. A może się ukrywał? Kto wie co ludzie wymyślą. Nie zdziwiłbym się gdybym miał do czynienia z takim splotem negatywnych wydarzeń jak to tylko możliwe w prawach Murphy'ego ;-)

No to mam dodatkowy problem finansowy - a dla siebie zagwozdkę jak tu interpretować ten znak. Chyba dość negatywnie - jako znak problemów finansowych, który przecież już teraz mi nie brakuje. Bo poprzedni znak (dwie pomyłki na blogach) zinterpretowałem jako zalecenie aby nie próbować znajomości z pewnymi dwoma chłopakami, których maiłem na oku.

Na razie więc trafiły mi się zagwozdki negatywne ;-)

czwartek, 27 czerwca 2013

Zagwozdka 1: blogi

21 marca 2013
Początek wiosny - a mnie wydarzyły się tego dnia trzy zagwozdki. Pierwszą z nich była niecodzienna pomyłka na moich obu blogach. Czasem zdarza się pomyłka na jednym blogu - ale żeby na obu na raz? Tego samego dnia? A zdarzyło się na obu. Tego samego dnia :-)

Na blogu gejowskim nie było po prostu notki. Czyli napisałem ją kiedyś, ale widać coś zmieniło się i powywalałem cześć notek zaplanowanych na przyszłość. Zdarza się tak gdy opisywałem coś co potem straciło swoją aktualność. Ale wtedy na ogół wstawiam w te miejsc inną notkę. A tym razem okazało się, że zapomniałem. A na drugim blogu była notka, ale omyłkowo dotyczyła już czegoś co miesiąc wcześniej opisałem. Musiałem więc zmienić temat notki na inny.

Ktoś powie, że to tylko dwie pomyłki przypadkowo się zbiegające w czasie. Ale ja jestem wyczulony na takie sytuacje - dla mnie wydają się znakami zwiastującymi jakąś zmianę. Pytanie tylko czy na lepsze. Na razie zbieram dane - zaskoczyła mnie ta zagwozdka. Ale jak się okazuje, nie ona jedna była dzisiejszego dnia.

Więc pierwsza zagwozdka to symboli podwójnej pomyłki :-)

środa, 26 czerwca 2013

Weź grafikę

Trochę mniej zabawnie gdy zamiast brania taksówki (o czym pisałem wczoraj) mamy branie grafiki - na tapetę. Albo raczej na wokandę, bo mamy tu do czynienia z prawdziwym sądem - choć czynionym przez moderatora portalu internetowego, a nie sędziego. Ale moderator pełni sędziowską rolę. Sprawa zaś dotyczy oczywiście czegoś najważniejszego dla moderatora - czyli Regulaminu.

Poszło o weryfikację zdjęć na Kumpello. Mam tam dwie serwie zdjęć. Pod hasłem są normalne fotografia, zaś publicznie dostępne są ich graficzne wersje, zniekształcone. Ale wykonane są z tych  normalnych zdjęć i przedstawiają mnie dokładnie w tych samych ujęciach. Do tej pory weryfikowałem je łącznie i nie było z tym problemu - moderator weryfikował normalne zdjęcia i automatycznie grafiki, bo te pochodziły z normalnych zdjęć.

Ale trafił mi się moderator o sercu białego rycerza. I niczym tarczą zasłonił się Regulaminem. Czyli, mówiąc dokładniej, obowiązującymi go zasadami weryfikację zdjęć, które nie pozwalają na weryfikację grafiki. Rozumiem, że ma to zastosowania do wizerunku Myszki Miki czy Kaczora Donalda, albo bardziej swojskich Bolka i Lolka - ale nie zdjęcia które w oczywisty sposób jest przeróbką wiarygodnej fotografii.

Moderator napisał mi maila w którym wyjaśnił że nie uwiarygodni moich grafik. Nie dał się przekonać więc napisałem do admina portalu - ale on nie był zalogowany. W końcu po dwóch dniach, gdy zobaczyłem że mój biały rycerz nie jest online, wstawiłem fotki ponownie - i ktoś inny, myślący logicznie, zaakceptował je. 

Tak wygrałem z ludzką upartą głupotą - okrążając ją opłotkami ;-)

wtorek, 25 czerwca 2013

Weź taksówkę

Czat zaskakuje mnie nie od dziś - ale przy tak dużym doświadczeniu czatowym jakie posiadam o nowe zaskoczenia coraz trudniej. Ale bywają. Nie chodzi tylko o głupotę z którą się spotykam. Czasem czat daje wspaniałe możliwości riposty. A cięte, szybkie riposty kocham najbardziej. Miałem okazję wykazać się taką ripostą gdy ktoś na czacie napisał mi "ja potrzebuję dojść". Bez namysłu odpaliłem mu: "weź taksówkę" :-)

Czat z natury pełen jest głupich i prostackich prób komunikacji. Dlatego taka perełka odpowiedzi jest jedynym luksusem w czasie długich godzin użerania się z kolejnymi zastępami kretynów. I to jest chyba jedyna rozrywka na czacie, poza wątpliwą w sensie rozrywkowym nadzieją na znalezienie właściwych osób, dla których znalezienia się na czacie siedzi.

Sztuka riposty i ekscentryczne poczcie humoru mogą się jednak okazać bardzo pomocne, gdy trafimy na ludzi potrafiących je w pełni docenić, Wtedy może to być nawet element przeważający szale czyjejś decyzji o poznaniu nas. Dlatego zawsze warto poćwiczyć - jeśli są ku temu sprzyjające okoliczności. A tych nawet na najgłupszym czacie nie brakuje.

Najśmieszniejsze jet zaś to, że adresat takiej riposty przeważnie nawet nie jest w stanie jej zrozumieć i pojąć jej humorystycznego znaczenia ;-)

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Miesiąc zawieszenia

marzec 2013
Mam więc miesiąc zawieszenia. Bo sytuacja skomplikowała się, a zarazem zatrzymała, na wielu płaszczyznach na raz. To istny węzeł gordyjski, ale nie ma jak go przeciąć. Trudno też go rozplątywać bo nie wiadomo czy w czasie tej czynności nie spadnie nam nagle na głowę. na tym polega to nieprzyjemne i demoralizujące zawieszenie. Nie można prawie nic konstruktywnego robić.

Jedyne co robię, to próba rozkręcania pracy. Aż dziwie się, że mam jeszcze na to motywację. Bo od strony chłopaka mam wielkie obawy i wątpliwości. Nie kontaktuje się on ze mną i prawie nie mam od niego wiadomości. Co najwyżej raz na kilka dni zaczynamy krótką wymianę SMS-ów. To nie pomaga mi, nie jest żadnym wsparcie moralnym czy emocjonalnym. Czuję się samotny, także pod względem uczuciowym.

Wiem, że ten chłopak okazuje nietypowo uczucia. Wiem, że ma tam wiele własnych problemów. Ale wiem też jedno - demoralizujący, prawie całkowity brak komunikacji między nami, jest faktem. Nieważne nawet jakie są tego powody. Ważne jak to wpływa  na moje życie i moją sytuację. A ja muszę działać na podstawie realnego wpływu czegoś na moje życie, a nie potencjalnych wytłumaczeń.

Pytanie tylko kiedy działać - i jak działać...

niedziela, 23 czerwca 2013

Miesiąc odroczenia

20 marca 2013
Sprzedałem na początku marca kolejny element wyposażenia aby zebrać na czynsz na marzec właśnie. A powinienem ten czynsz zapłacić pod koniec lutego. W sumie spóźniłem się tydzień. Ale zapłaciłem. I dostałem miesiąc odroczenia problemów mieszkaniowych. Ale jak się okazuje te odroczenie nie bardzo jest komfortowe.

Współlokator, któremu wiszą dwie pensje, nadal w szpitalu - a liczę na niego, że dołoży się teraz do czynszu i sprawi, że nie będę musiał nic kolejnego sprzedawać. Rozkręcam pracę - ale ciężko to idzie, ja z każdym rozkręcaniem od zera. Z chłopakiem byłoby to szybciej i lepiej. Mam więc stresy finansowe. Ale nie jest w pełni beznadziejnie - mam już jedną czwartą czynszu zebraną. Zawsze to jedna czwarta mniej. Ale jak zdobyć brakujące trzy czwarte?

Wystawiam na sprzedaż kolejne rzeczy - ale coraz mniej ich mam. A nie chcę sprzedawać tego co może mi się w przyszłości przydać do pracy. Przede wszystkim jednak nie mam perspektyw z chłopakiem - jeśli się ma kogoś blisko, kto wpiera moralnie, to można i ostatnią koszulę sprzedać jeśli się wie, że to zapewni odwrócenie się karty na lepsze. A ja jestem w zawieszeniu.

I to właśnie moje zawieszenie jest najgorsze w tym wszystkim - ono mnie pęta i nie pozwala ruszyć z miejsca...

sobota, 22 czerwca 2013

Miesiąc pustki

luty-marzec 2013
I mam miesiąc pustki. Bez chłopaka, którego los ode mnie oddalił, rzucając przy okazji sterty kłód pod nogi. A do tego przedłuża się zima, w marcu pada śnieg, jest lodowato i mało przyjemnie - brakuje produkującego endorfiny słońca. I jak tu wytrzymać do wiosny i lata?

Pustka to także brak komunikacji. Albo komunikacja bardzo utrudniona - a wtedy do głowy cisną się negatywne interpretacje. Może już nie kocha? Może olewa mnie? Może wystawia? Wiem, że może tam być zajęty różnymi sprawami (a po części dlatego aby zapomnieć o rozstaniu właśnie). Wiem, że w nietypowy sposób okazuje uczucia. Ale wątpliwości nadal pozostają.

A do tego jest to miesiąc samotny, bo współlokator, którego mieliśmy, trafił do szpitala potrącony przez samochód. Istne pandemonium. Komplikuje się wszystko - a te komplikacje zaczynają już być prawie że komiczne. A ja czuję ogromną pustkę - zarówno fizyczną, jak i emocjonalną. I czuję jak moje uczucia się wypalają, bo nie są podsycane kontaktem z drugiej strony. 

A na dodatek ta zimowa nieprzyjemna aura ;-)

piątek, 21 czerwca 2013

Gadaj do obrazu

Czasem rozmowa na czacie przypomina gadanie przysłowiowego dziada do obrazu. Szczególnie wkurzające jest to wtedy gdy po drugiej stronie siedzi osoba, która nie potrafi (albo nie chce) rozmawiać normalnie i na wszystkie zaczepki odpowiada kretyńskimi odzywkami. Dobrze, jeśli ta osoba ma zawsze ten sam nick - wtedy łatwo ją skojarzyć. I można się z nią zabawić tak jak ja zrobiłem, a co widać na załączonym ekranie...

Najprostszy wariant rozmowy - lustro. Odpisuję to samo co druga osoba (ja starałem się pisać tylko poprawnie po polsku). I jak widać to poskutkowało - po kilku potyczkach rozmowa utknęła w miejscu. I już się nie podniosła. Na moje odpowiedzi byłyby bowiem te same bezmyślne "tak", "ok" z dopiskiem "kochanie", "skarbie" czy "a ty". To wygląda jak automat prowadzący rozmowę. Taki to się nie nudzi i losuje odpowiedzi nie mające z definicji sensu. Ale automat pewnie by pisał dalej bez wahania. Więc może jednak człowiek?

W sumie bez znaczenia, ważne, że to czego ta osoba nie była w stanie pokonać, to była jej własna głupota :-)

Dopisek z dnia publikacji
To raczej automat - kilka razy mnie później zagadywał i zawsze pisał identycznie to samo. Żywy człowiek by tak nie miał takiej żelaznej cierpliwości ;-)

czwartek, 20 czerwca 2013

Zawieszenie

22 lutego 2013
Lada dzień spodziewam się powrotu Pawła. Bardzo za nim tęsknię i ciężko mi mieszkać samemu - a tak się złożyło że i nasz współlokator jakoś ostatnio mało bywa w domu. A poza tym razem możemy o wiele szybciej rozkręcać pracę niż w pojedynkę. I w ogóle jest zdecydowanie więcej zalet bycia razem niż osobno, a już na pewno samemu ;-)

I nagle dostałem od Pawła alarmujący SMS. Jego brat wszedł na komputer kiedy Paweł był w toalecie, przeczytał jego maile i naglę zrobiła się awantura. Ojciec uważa, że Paweł wpadł w złe towarzystwo i nie chce go puścić do Warszawy. Zamknęli go w domu. Prawdziwy areszt domowy :-(

I nie wiadomo co robić. Paweł nie wie jak się do tego zabrać. Nie pozwalają mu chodzić samemu. Po prostu jak w więzieniu. Nie ma kasy na bilet, ale bilet można mu kupić przez Internet. Musi tylko się dostać na stację. Może się przejść spacerem do miasta, już nie raz tak szedł. Bagaże pal diabli, praktycznie tylko mu trzeba portfel i komórkę. Komórkę ma, ciekawe czy portfel mu też zabrali. 

Sytuacja jak z filmu sensacyjnego - niestety, to nasza sytuacja, a nie oglądana na ekranie... 

środa, 19 czerwca 2013

Mniejsze zło?

15 lutego 2013
Paweł poszedł na balkon zapalić papierosa. I nagle dostaję do niego SMS o dramatycznej treści: Muszę jechać do domu. Teraz, zaraz już! Nie moglem uwierzyć - świat zaczął mi się lekko walić na głowę, bo oczywiste było, że Paweł uważa, że między nami coś nie gra i chce albo odejść, albo złapać dystans. Ale po chwili przyszedł inny SMS, o jeszcze bardziej dramatycznej treści - ale paradoksalnie uspokajającej: Mama jest w szpitalu. Niby mniejsze zło niż rozstanie o którym myślałem, ale jednak nieszczęście. 

Odetchnąłem z jednej strony, bo nie przewidziałem takiej opcji. Trochę tego za dużo - były już dwie nieszczęśliwe sytuacje w rodzinie Pawła odkąd się poznaliśmy. Aż się boję, że to jakiś test od Pana Boga na naszą wytrzymałość. Potem okazało się, że mama Pawła miała wypadek, upadła i jest nieprzytomna. Oby skończyło się na potłuczeniach. 

A ja mam stres z tego powodu, że boję się, iż Paweł będzie musiał zostać dłużej u siebie aby pomagać pod nieobecność mamy. Nie wiem jak ja sobie bym poradził bez niego - chyba że sam zacznę stawać na nogi organizacyjnie i jakoś przewegetuję ten czas nieobecności mojego chłopaka. Jedno jest pewne - nasza miłość jest testowana jak na torze przeszkód. Oby z tych testów wyszła wzmocniona i zwycięska - mam na myśli bardziej zwycięstwo nad kłodami rzucanymi przez los pod nogi.

Jedyna pociecha jest taka, że dobry Bóg to robi specjalnie aby zahartować nas niczym najprzedniejszą stal ;-)

wtorek, 18 czerwca 2013

Większa miłość!

15 lutego 2013
Kochaliśmy się dziś. To było mistyczne. Smakowałem ciała mojego chłopaka, jego słodkiego ciała. Zapachu, smaku, dotyku, ciepła. Pewne rzeczy robiliśmy tak czule i tak pięknie jak nigdy dotąd nie robiłem z chłopakiem. Tak się można kochać jedynie z miłości.

Stresy, które mam z powodu złych doświadczeń z przeszłości, każą mi ostrożnie podchodzić do naszego budującego się związku. Ale wyczulony jestem na znaki, które mogą z czasem przechylać szalę oceny. I widzę coraz więcej znaków świadczących o uczuciu i coraz większym zaangażowaniu. Seks jest też tego dowodem, ale... To zupełnie inny seks. 

To jest prawdziwy seks z miłości, z uczucia, z zaangażowaniem serca i emcoji. Nie ma w nim samej pustej gimnastyki, nie ma w nim pustej rutyny. W tym seksie jest taka pasja, że nie raz krzyczałem "kocham cię" albo rzucało mną jakbym był opętany. Bo zwykłymi słowami się tego nie da wyrazić. 

To jest właśnie mistyka miłości

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Wielka pustka...

15 lutego 2013
Patrzyliśmy w oczy sobie z Pawłem  chyba z kwadrans. I Paweł zajrzał przez oczy w głąb mojej duszy. I przeraził się. Bo zobaczył  w niej pustkę, ani życie, ani śmierć. Z jednej strony to mnie nie dziwi, bo od dawna jestem jakby "nieumarły", wypalony emocjonalnie od środka, jałowy i potrzebujący ukojenia i zapuszczenia z powrotem uschniętego ogrodu. A z drugiej strony...

Zaczęliśmy rozmawiać o miłości - i nie do końca Pawła rozumiałem. Paweł bowiem ma bardzo szerokie podejście do miłości, która jest jakby - że tak to uproszczę - esencją życia. Ale esencją do tego stopnia, że nawet zło ma w niej źródło. Trudno mi relacjonować tę rozmowę - ale nie o to chodzi. Ta rozmowa była po prostu fascynująca. Takiej głębi wrażliwości nie spotkałem u żadnego chłopaka. 

Nieważne czy zrozumiem to jak Paweł odczuwa miłość. Nie wszystko da się rozumieć. Ważne że widzę jak bardzo to wartościowy i głęboko psychicznie rozbudowany chłopak. Z Pawłem mogą być spory czy nawet pewne konflikty. Może on denerwować mnie swoim zachowaniem, swoimi nawykami, zwyczajami, i tym, że "w dziwny sposób okazuje uczucia" - jak sam mi kiedyś napisał. Ale w tym tkwi jest największa wartość. Jest sobą, jest wielowymiarowy i cudowny. 

Taki człowiek pobudza do życia i myślenia, a nie usypia do rutyny :-)

niedziela, 16 czerwca 2013

Zaplątany

14 luty 2013
Czasem tak bywa, że kto tworzy sidła i sieci kłamstw, ten czasem sam w nie wpada. I tym razem wpadka spotkała naszego "przyjaciela", który dobierał się do Pawła. Kopał dołki pod innymi a teraz sam wpadł w taki dołek, i oby wpadł do niego na amen...

Jego facet nakrył go w domu z jakimś chłopakiem - zdrada na talerzu, no może na łóżku. I potem tego miłego chłopaka (który został zdradzony przez naszego "przyjaciela") gościliśmy u siebie. Pogadaliśmy z nim o jego problemach. A przy okazji wyszło na jaw, że zrobił on brzydkie świństwo Pawłowi, nadużywając karygodnie jego zaufania. Paweł oczywiście nie był z tego powodu szczęśliwy. 

Smutno było usłyszeć od niego, że ja i inne osoby przestrzegające go przed owym "przyjacielem" miały jednak rację. Przekonał się o tym na własnej skórze. A ów "przyjaciel" miał jeszcze czelność dzwonić do Pawła i mu zarzucać, że gościliśmy u siebie jego partnera. Paweł wkurzył się na niego, a tamten na Pawła. Szkoda tylko, że pewnie za jakiś czas będzie znów skamleć do niego. 

Tak czy owak, nasz "przyjaciel" pokazał Pawłowi prawdziwe, zakłamane oblicze :-)

sobota, 15 czerwca 2013

Dziadowski humor

Jeśli ktoś konsekwentnie stosuje ten sam nick (a czasem także kolor czcionki) to łatwo go na czacie skojarzyć. I skojarzyłem tak pewnego 44-letniego faceta, który szukał seksu. Ale - gdy kilka razu zastosowałem wypróbowaną metodę zniechęcania do rozmowy, mówiąc że nie zrobię mu seksu za darmo - oczywiście obrażał się i zamykał okno. A teraz była z nim jeszcze ciekawsza rozmowa.

Trafił na mnie kiedy oferowałem masaże. Jemu się chyba wszystko kojarzy z seksem za kasę - bo użył ciekawego określenia. Napisał bowiem, że ma zatyczki do uszu na takie propozycje (w jego domyśle płatnego seksu). I za kilka dni zagadał mnie ponownie - oczywiście nie zapamiętywał i nie kojarzył nicków, mimo, że mam niezmienny nick i schemat kolorów czcionki na czacie.

Tym razem odpisałem mu, że oferujemy zatyczki do uszu dla starszych panów, których nie stać na masaż. Zapytał o cenę - podałem mu dwucyfrową kwotę. Na to on wykazał się kolejnym swoim "sprytem" i zapytał czy to grosze czy złotówki. Niby to miało być zabawne ale wszyło jak dziadowski humor. Wyobraziłem sobie go jako jakiegoś dziada usiłującego zrobić masaż za kilkadziesiąt groszy.

Chciał może zabłysnąć żartem - a wyszedł niesmak, jak na widok jakiegoś kloszarda ;-)

piątek, 14 czerwca 2013

Oblicze Miłości

14 lutego 2013
Walentynki minęły nam organizacyjnie niespecjalnie - bo brak kasy uniemożliwił jakieś celebracje czy zakupy. Ja rano wyciąłem serduszko, które ułożyłem na ubraniu Pawła. Ale nie chodzi o celebrowanie marketingowo rozdmuchanego Dnia zakochanych, lecz o nasze własne wewnętrzne przeżywanie miłości. A przeżywamy ją naprawdę coraz głębiej - nie tylko na płaszczyźnie doznań fizycznych...

Choć i fizyczność zaczyna coraz bardziej ocierać się o mistykę. Po raz pierwszy wyrażałem uczucie i słowa "kocham cię" krzyczałem nieomal do Pawła. Nosiło mnie tak, że rzucałem się jak opętany w czasie ich wymawiania. Patrzyłem w jego oczy a  w nich w wielką głębię jego duszy. To było mistyczne. A będzie jeszcze głębiej, bo budujemy dopiero nasz związek.

Na razie dostrzegam coraz bardziej jedną rzecz - oblicze miłości. Widzę twarz pawla. Widzę jak zaczyna teraz wyglądac. Jak kwitnie. Widzę promień słońca na jego policzkach i blask w jego spojrzeniu. Mam nadal nieuchronne urazy i podwójne, negatywne interpretacje jakie można przypisywać jego działaniom. Ale te lody stopniowo zaczynają topnieć - choć nie stopią się od razu.

Najważniejsze, że zobaczyłem na jego twarzy oblicze miłości ;-)

czwartek, 13 czerwca 2013

Krótka kradzież

8 lutego 2013
Gościliśmy u nas kumpla, który poprzednio "wsławił się" pojechaniem moim autem nieco za daleko (nieco czyli jakie 400 km w jedną stronę) a potem sprawił, że musiałem odbierać auto z policyjnego parkingu. Między innymi tłumaczył się ze swojego postępowania. Potem - ponieważ zagadaliśmy się do późna w nocy - poszliśmy wszyscy spać. Rano go pożegnaliśmy.

Ale coś mnie tknęło i sprawdziłem szufladę. Znikły kluczyki od auta i dowód rejestracyjny! Poszedłem do garażu - ale auto stało. Sam mógłbym kluczyli schować do kurtki (aby móc wejść przez garaż do domu) ale w kurtce ich nie było. Na pewno zaś nie wyjmowałbym dowodu rejestracyjnego z etui gdzie jest z innymi dokumentami. Zatem nasz kumpel znów odwalił niezły numer. Zadzwoniłem do niego ale on zaprzeczył jakoby brał kluczyki.

Wieczorem sprawdzałem jeszcze raz i samochodu w garażu już nie było. Napisałem więc do tego kolegi SMS z zapytaniem czy mam zgłaszać kradzież na policję i z sugestią że oczekuję wyjaśnień. Po jakimś kwadransie dostałem SMS z informacją, że samochód jest pod klatką, kluczyki w stacyjce a dowód rejestracyjny w schowku. Natychmiast tam poszedłem, był. Obejrzałem go formalnie, nic nie draśnięte. Odprowadziłem go do garażu.

Kumpel się przyznał SMS-em do wszystkiego. "Pożyczył" samochód bo maił pilne spotkanie. Liczył na to, że nie zobaczę nic i że odda mi kluczyli na miejsce. Dobrze się stało, że zobaczyłem. Bo się sparzył. Wcześniej nie raz korzystał z tego auta i wiem, że bezpiecznie nim dojedzie. Nie chodziło więc o takie obawy. Ale o zepsucie mi dnia. Nie muszę oczywiście tłumaczyć, że straciłem do niego zaufanie i już go nie zostawię w domu bez trzymania go na oku. Zresztą, po tak wstydliwym wydarzeniu nieprędko do nas zawita :-)

Dobrze, że tak się stało, że to się wydało - bo chłopak ma nauczkę :-)

środa, 12 czerwca 2013

Odpadnięcie zdrady

8 lutego 2013
Nosiłem między innymi obrączkę z kolorowymi serduszkami, po dwa z każdego gejowskiego koloru. I nagle zobaczyłem, że odpadło jedno z serduszek - żółte. Akurat radosny kolor, więc go szkoda bardziej niż fioletowego czy granatowego. Ale dziś byliśmy z Pawłem w Tesco i zatrzymaliśmy się przy różach - zastanawiając które byśmy sobie podarowali. Wybrałem właśnie żółte, jako najładniejsze, a Paweł powiedział, że żółty jest kolorem zdrady.

Zatem odpadło mi z obrączki serduszko w kolorze zdrady. Pomyślałem sobie, że to bardzo ważny znak dla mnie. Że zdrada odpada z mojego życia. A dokładniej z moich obaw. Czyli, że nie muszę się obawiać zdrady od Pawła. Te obawy nie wynikają z wątpliwości co do samego Pawła, ale z negatywnej, związanej z doświadczeniami z poprzednimi nieudanymi próbami. Takie obawy mam jako urazy z poprzedniego poznawania chłopaków.

Dlatego tak ważne jest dla mnie dopatrywanie się albo takich ogólnych, symbolicznych znaków, albo najlepiej konkretnych zachowań Pawła, które by wskazywały na to, że te negatywne warianty nie są prawdziwe w naszym związku. Niestety, uczciwość weryfikuje czas - trzeba więc przeboleć ten okres niepewności i zmartwień zasianych w głowach przez poprzednich chłopaków.

Zatem żegnamy "zdradę" - bez żalu :-)

wtorek, 11 czerwca 2013

Nowa definicja bełkotu

Siedziałem na czacie i szukałem klientów na masaż. Takie rozmowy są przeważnie bardzo typowe, bo 95% szuka seksu i tylko seksu - i poza seksem nic nie widzi. Czasem jednak można się naprawdę pośmiać, szczególnie gdy się - dzięki rozmówcy - poznaje nową definicję bełkotu :-)

Napisałem mu, że oferujemy masaż. Zapytał jaki więc napisałem, że masujemy nieklasycznie, wyciszająco i delikatnie. I napisałem, że nie pobudzamy ciała.  Na to facet napisał haha ale bełkot i zamknął okno. Miał nick ze słowem "oral". Zastanowiłem się chwilę co mogło być bełkotliwego w tym co napisałem i doszedłem do wniosku, że to jest bełkot subiektywny - a nie obiektywny. Moja wypowiedź jest bowiem logiczna i jasna. Ale...

Jeśli facet szuka na oral to oczekiwał innego opisu masażu - np. masujemy penisa, jaja i dziurkę. Taki opis dla niego nie byłby na pewno bełkotem. Ale nie przyszło mu do głowy że jest coś takiego jak masaż nie będący seksem i w dodatku zupełnie odmienny od tego, który oferują w klasycznych salonach masażu ;-)

W sumie najlepszym opisem masażu dla niego byłoby po prostu że masujemy ustami - domyśli się co ;-)

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Słońce mu przeszkadza

Na dobry początek tygodnia, w słonecznym miesiącu czerwcu, zrzut okna rozmowy z czata Interii z miłym rozmówcą, któremu jednak słońce wyraźnie przeszkadza. Piszę o nim miły rozmówca, ponieważ mało kto zaczyna pytaniem jak mija dzionek - i to z rańca. Trzeba było się trochę pochylić nad klawiaturą aby to napisać, To nie to, co częste na czacie "cze" albo "cz".  Warto więc docenić ten wysiłek. Odpowiedziałem zatem także miło, z uśmiechem, że słonecznie. I nie ma rozmówcy ;-) Oto dowód rzeczowy.

Może, bo wylogował się a nie zamknął okno, akurat rozłączyło go z Internetem. Może miał naprawdę chęć pogadać - ale czynniki obiektywne mu przeszkodziły. To już mało ważne. Wyszło zabawnie - jak większość rozmów na czacie. Zaczynają się nieraz grzecznie czy z nadęciem - a kończą niespodziewanym spustem powietrza z balonika, któremu często towarzyszy dźwięk pierdzenia.

Tym razem przynajmniej było naprawdę zabawnie ;-)

niedziela, 9 czerwca 2013

Masaż na poważnie

W czasie szukania klientów na masaż na czatach, mam "przyjemność" gadać z masą ludzi, którzy - mniej lub bardziej ślepo i nachalnie - szukają seksu. To niestety norma. A ja staram się wypracować optymalny model rozmowy z takimi klientami. To ważne działanie marketingowe. Chodzi o to aby jak najbardziej precyzyjnie przekazywać informacje, ale zarazem oszczędzić sobie zbyt wiele skazanego na straty pisania. Prawdziwe wyzwanie.

Muszę więc zaznaczać, że robimy masaż nieklasyczny. Bo jest on inny niż typowe masaże. My zamiast ciało pobudzać wyciszamy je. A więc masturbacja czy seks jakiej wielu oczekuje po masażu, są jak najdalsze od tego. To tak jakby rozpalać ognisko i potem polewać je wodą.

Kłopot w tym, że wiele osób "przełyka" nasz masaż. Nie przeszkadza im jego nieklasyczność, ale wskakują ze swoimi oczekiwaniami seksualnymi. I pewnego dnia wymyśliłem dobre określenie na masaż, które ma podkreślić jego profesjonalizm - polegający także na tym, że w czasie masażu nie robimy żadnego seksu. Wymyśliłem określenie "masaż na poważnie".

Ludzie naoglądali się pseudo-masaży w filmach porno. Niby masaż, ale po chwili już masażysta się przysysa do penisa klienta. A podrygują w radosnym rytmie dymania. Oczywiście w filmie jest skrót - może tam było najpierw dwadzieścia minut prawdziwego masażu. Z drugiej strony pornole unikają skrótów w pokazywaniu seksu - są tam rozpaczliwie nudne dłużyzny. Wszystko na jedno porno-kopyto. A potem ludzie tego oczekują także od normalnego masażu ;-)

Gdyby mi płacili za edukację ludzi na czatach, to bym nie musiał pracować gdzie indziej ;-)

sobota, 8 czerwca 2013

Deaktywacja

4 lutego 2013
Profil reaktywowałem w nocy, potem się położyłem spać. A rano wstałem, zacząłem myśleć i strasznie mi przeszkadzała ta niesymetryczna nazwa na Queer.pl. Przywykłem do idealnej i bezkompromisowej estetyki. Wszystko musi być idealnie takie same. Perfekcyjnie konsekwentne. A tu nie jest - i to mnie boli.

Wreszcie przejrzałem profile pod kątem innej nazwy jaką wymyśliłem. Nazwa ta jest wolna na wszystkich pięciu portalach - ale nie da się założyć maila na Gmailu z nickiem w jej brzmieniu. Idealnie byłoby, gdyby także mail był pod nią zrobiony. Ale mam maila z nickiem tego starego profilu - i jestem z niego zadowolony. Więc zarejestrowałem ten profil pod tym mailem. Zarejestrowałem na dwóch portalach, bo na trzech pozostałych zmieniłem tylko nick.

I mam swoją koronę portali, a przede wszystkim - co zamierzone - nick ten jest podobny do używanego już od jakiegoś czasu nicka biznesowego na portalach, na którym reklamowałem usługi. I ten nick jest teraz używany także tylko przez naszą parę. A takie symetrie lubię posiadać. To też jest bowiem nienagannie estetyczne. I jestem zadowolony.

A profil, który istniał kilka godzin, ze starym nickiem? Nie żal mi go. Był to profil nieszczęśliwy - pełen uwzględniania w nim niepełnionych znajomości. jak obrączki które noszone są w wielu niespełnionych próbach zawarcia związku. Kiedyś wyrzuciłem bursztynowe obrączki, które tak samo były "pechowe". Teraz wyrzuciłem podobny profil.

Niech już więcej nie zapesza ;-)

czwartek, 6 czerwca 2013

Miłość dwóch prędkości

4 lutego 2013
Była już Europa dwóch prędkości. Nawiasem mówiąc to trochę komiczne, bo państwa które się mieniły lokomotywami Europy są też jej kotwicami - Francja i Niemcy to bastiony europejskiego socjalizmu. Ale jak może istnieć miłość dwóch prędkości? Jak się okazuje może :-)

Związek z Pawłem uświadamia mi to, czego nie uświadamiałem sobie nigdy w tak mocny sposób z nikim innym. Że każdy jest sobą, że ma inne progi czułości na różne rzeczy - inne progi odczuwania, inne progi okazywania uczuć. Ale to nie znaczy, że nie kocha. Paweł napisał mi w ostatnim punkcie swojej instrukcji obsługi siebie, że "w dziwny sposób okazuje uczucia". A ja muszę to brać pod uwagę aby nie oceniać go pochopnie, po łebkach, według zero-jedynkowych koncepcji.

Tak naprawdę poznajemy w związku siebie. I to podwójnie - siebie nawzajem, i siebie samych. Często największą przeszkodą w miłości są nasze własne uprzedzenia. Walczymy więc także z samymi sobą. Ja coraz bardziej dostrzegam, że nie zawsze miłość ma wyglądać tak jak sobie to - może zbyt hollywoodzko czy teatralnie - wyobrażam. I dobrze, że nie jest taka typowa i nudna w swojej typowości, I dobrze, że ma swoją głębię i autentyczność, niepowtarzalność.

Bo nasza miłość jest tylko jedna, niepowtarzalna :-)

środa, 5 czerwca 2013

Wyjazd Jedi?

4 lutego 2013
Paweł wyjechał tak szybko na spotkanie, że pożegnał się tylko głosowo, na wylocie, i po chwili już go nie było. A przez całą noc pisał jakieś opowiadanie i nie było go przy mnie. Można więc się łatwo domyślić że było mi bardzo smutno, że tak wybył. Prawdę mówiąc bylem wściekły.

Kiedy się kocha to zazdrość może być naturalna. A szczególnie gdy było się już nie raz oszukanym. Człowiek nie chce popełnić dwa razy tych samych błędów. I jest wyczulony - a nawet przeczulony - na punkcie zachowania które można interpretować jako negatywne, robione w złej woli. I tak naprawdę nie chodzi tu o zdradę - jeśli partner w imię dobra związku zmuszony jest się z kimś spotkać i ugiąć do czyjejś woli, to nie jest zdrada ale smutna życiowa konieczność.

Mnie boli to, że Paweł nie miał czasu aby się ze mną pożegnać czule, przytulić mnie, ukoić. Jak ktoś kto kocha kogoś kto go kocha. To mnie zabolało. Ale - w przeciwieństwie do poprzednich znajomości - zacząłem znajdywać dla tego także pozytywne wytłumaczenie. Zatem nie zostawiłem tego jako pożywki do negatywnej oceny jedynie. Ale to już temat na jutrzejszego posta ;-)

W sumie wyjechał jak wyjechał, ale ważne jak wróci ;-)

wtorek, 4 czerwca 2013

Imperium kontratakuje?

4 lutego 2013
Pisałem przedwczoraj o tym, że pewien człowiek kontaktujący się z Pawłem dał za wygraną pisząc, że przegrał z nim. Ale, jak się okazuje, miał jeszcze wolę walki. Pytanie tylko jakiej walki. Czy nieszkodliwej, czy może rujnującej? A nie jest łatwo to ocenić z dwóch powodów...

Po pierwsze dlatego, że ten człowiek - zresztą oblech - ma bardzo negatywną opinię wśród osób, które ja znam i które go znały. A i ja poznałem go raz i zachowywał się jak kloszard. Więc można się po nim spodziewać złych rzeczy, choć - uczciwie orzynając - nie brak mu też kultury, tyle że ta kultura (szeroko pojęta) często sięga bruku. A po drugie, poprzedni nasi partnerzy, i osoby z którymi były nieudane próby, nauczyli nas sceptycyzmu w obdarzaniu partnera zaufaniem. 

I w takiej sytuacji, w której "z konieczności historycznej" zaufanie się buduje bardzo powoli, Paweł został "wezwany" do tego oblecha. Chodziło o załatwianie Pawłowi pracy, nawet całkiem ciekawej i fajnej. Tyle, że można się obawiać jakiej "zapłaty" będzie chciał ten gość od Pawła. Na razie nie chcę nic przesądzać. Jedno jest pewne - liczy się nasz związek a nie inni. 

Najbardziej mnie zabolało, że Paweł, który całą noc spędził osobno pisząc coś literackiego w swoim zeszycie (Paweł nie pisze na komputerze takich tekstów) tak szybko pojechał na te spotkanie, że tylko głosowo się ze mną pożegnał wychodząc przez drzwi. Żadnego pocałunku, przytulenia. Jakby się paliło a on był strażakiem jadącym do pożaru. To mnie zabolało. Ale to też materiał na jutrzejszego posta ;-)
 
Tak czy owak, inni przeminą, a nasz związek niech trwa :-)

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Potęga miłości

31 stycznia 2013
Największym skarbem miłości nie jest ani seks, ani nawet uczucie. Myślę, że największym skarbem miłości jest to, że dzięki niej stajemy się coraz lepsi. Że nasze własne człowieczeństwo staje się coraz bardziej ludzkie. Że sami zaczynamy siebie rozumieć i akceptować. Że zaczynamy samych siebie kochać - ale szczerze, uczciwie, a nie płytko, ślepo i samolubnie. Miłość pokazuje nam ile w nas jest jeszcze do zrobienia, do poprawienia. Miłość wytycza nam cel w życiu.

Jestem człowiekiem o podwójnej naturze. Chłodny analityczny umysł, skrupulatny i jeśli trzeba bezlitosny  - po ojcu. Ciepła, naiwnie wierząca w ludzkie dobro natura - po matce. Potrafię współczuć i współodczuwać, ale zaraz potem mogę bezlitośnie przejść bok tego bez emocji, mając świadomość wyższych celów i wyższej konieczności. Paweł swoim zachowaniem pokazuje mi, jak wiele niewypowiedzianej słowami i nie nie dającej się rozumowo obejmować emocjonalności mogę się "nauczyć". A może po prostu odkopać w sobie.

Dzięki Pawłowi uświadomiłem sobie samokrytycznie, że jestem poniekąd uczuciowym inwalidą. Nie potrafię zrozumieć wielu emocji, nie potrafię wczuć się w nie tak jak niektórzy to mogą uczynić. Ale też nie muszę na siłę aspirować do tego aby być takim lub innym. Każdy z nas jest sobą, nikt nie jest idealny, a każdy powinien tak się doskonalić aby nie wypaść z własnych ram, aby nie przekreślić samego siebie. Bądźmy sobą, ale nie próbujmy sztucznie się idealizować. Bo nikt ideałem się nie stanie.

W pewnym sensie, w związku z Pawłem idealne już jest to, że dochodzę do takich przemyśleń, których nie miałem wcześniej z nikim innym :-)

niedziela, 2 czerwca 2013

Przegrać jak wygrać

styczeń 2013
Nie raz już pisałem o moich podejrzeniach jakie miałem w ostatnim czasie. Winę za nie ponoszą osoby, z którymi kiedyś miałem negatywne doświadczenia życiowe, o których dobrze pamiętam i które (przyznaję, chyba trochę na siłę) staram się dopasować do dzisiejszego życia, jako możliwe negatywne warianty obecnej sytuacji. Znam to z jazdy samochodem - kiedy nastawiamy się na to, że coś w silniku nie gra, to każdy wstrząs na drodze można interpretować jako niepokojący znak awarii auta.

Dlatego tak ważne jest dla mnie dopatrywanie się także wszelkich pozytywnych znaków. I przypadkiem trafiłem na Fejsie Pawła na jeden z jego opisów pod którym podpisał się komentarzem człowiek, którego sam znam i znają go moi znajomi - jako osobę nie do końca (powiedzmy) wiarygodną. I ten człowiek w swoim komentarzu wyraził opinię, że przegrał z Pawłem.

Rzadko kiedy czyjaś przegrana jest tak radosna. Akurat w jego sprawie nie miałem jakiś specjalnych obaw, ale bałem się, że może jakoś wykorzystać Pawła, omamić go i potem zasmucić. A mam nadzieję, że jednak do tego nie dojdzie. Budowanie poczucia bezpieczeństwa to jak łatanie dziurawych ścian chaty mchem. Wiele się trzeba napracować, ale każda kępka mchu to jeden podmuch wiatru mniej. I w izbie robi się stopniowo coraz ciszej - i bezpieczniej.

Oby coraz więcej tego mchu ;-)

sobota, 1 czerwca 2013

Posteryzacja

28 stycznia 2013
Zabawa godna dziecka, więc do publikacji w Dzień Dziecka ;-) Postanowiłem - nagle, spontanicznie - zmienić galerię zdjęć na moich profilach gejowskich. Do tej pory miałem inną konwencję - zdjęcia mojej osoby były szare, jakby grafitowe, rysowane ołówkiem, zaś tło było kolorowe. Każde zdjęcie miało oczywiście inne tło - w sumie konwencja była ta sama, ale zdjęcia były różnorodne, być może za różnorodne. A dziś wpadłem na inny pomysł.

Zastosowałem filtr posteryzujący zdjęcia. I to radykalnie - do czystej czerni i bieli. Bez szarości, jak to było do tej pory w moich fotografiach. Mam dwa parametry do ustawiania. Pierwszy to balans czerni i bieli -  decyduje o tym co zaliczyć do jednej lub drugiej. Drugi to wygładzanie szczegółów - sprawia że plamy są wyraźniejsze lub bardziej zaokrąglone. Każde zdjęcie wymaga oczywiście innych ustawień, bo każde trzeba oddać maksymalnie plastycznie.

Potem zrezygnowałem z bieli, zostawiłem tylko samą czerń przez którą ładnie prześwituje gejowska flaga tła. I na koniec (ze względu na Fellow które mi odrzuciło zdjęcie konturowe) dodałem miniaturki szarych fotek w tych zdjęciach.  I ostatecznie tak to wygląda:

Wiele moich zdjęć nie przeszło tego testu. Były za mało kontrastowe, pojawiały się na nich za duże białe lub czarne obszary, bez szczegółów - albo szczegóły były zbyt mało wyraziste. W sumie do publikacji wybrałem 4 zdjęcia, które nazwałem think, see, show i play. Z estetycznego punktu widzenia są lepsze - bo choć mało wyraźne jako zdjęcia, są zdecydowanie bardziej artystyczne i mają spójny klimat. Wszystkie umieściłem na tle gejowskiej flagi.

Konsekwentne, spójne i odjebane - cały ja i moje profile ;-)