niedziela, 30 września 2012

Wysraczyło?

Miałem zabawny przykład przejęzyczenia w korespondencji na jednym z portali. Otóż na jednym z profili miałem zdjęcie pod hasłem. I o to hasło mnie poproszono. Postanowiłem więc chwilę popisać z autorem tej prośby, bo napisałem w treści opisu, że hasło podaję komuś kogo jakoś poznam choćby w korespondencji. 

Po pierwsze, starałem się dowiedzieć w tej korespondencji czy aby razem z tą drugą osobą szukamy tego samego. Bo jeśli nie, to po co podawać hasło? I okazało się, że jednak nie szukamy, napisałem więc że nie trzeba było podawać hasła bo wystarczyło trochę pokorespondować aby się okazało, że podawanie hasła będzie niepotrzebne.

I traf złośliwy chciał, że szybko pisząc zamiast "wystarczyło" napisałem "wysraczyło". A mój rozmówca odpisał powtarzając to słowo. Widać uznał je za wyjątkowo zabawne i w jakiś sposób adekwatne. I faktycznie tak było - to słowo się kojarzy ze sraczem, z biegunką, która jest takim symboliczny zakończeniem w przyziemny sposób. Faktycznie, cała prośba o hasło była zbędna i sprawa się "wysraczyła".

Czasem jedno błędnie napisane słowo może lepiej spuentować korespondencję niż głębokie przemyślenia ;-)

sobota, 29 września 2012

Czatowa dialektyka

Czasem zdarza się na czacie rozmowa, która wbija w fotel. I tak maiłem na czacie Wirtualnej Polski, gdy zagadałem chłopaka o nicku jednoznacznie sugerującym, że szuka związku i miłości. Ale odpowiedź jaką od niego otrzymałem była warta tego, aby przygotować zrzut ekranu rozmowy:

Sprawa jest trudna do oceny. Równie dobrze mogła być to "zabawna -inaczej" forma odmowy. Albo faktycznie napisał on prawdę. Szuka miłości a spotyka faceta na seks. Ja sam nie mam nic przeciw seksowi nawet na pierwszej randce. Seks jest dla ludzi a ja święty nie jestem i nie zamierzam być. Ale dla mnie jeśli ktoś przychodzi "na seks", to się kojarzy z seksem dla samego seksu, a nie seksem z miłości i uczucia. I to mnie dziwi. I dlatego napisałem, że to dziwne. 

Ale odpowiedzi się już nie doczekałem. Pewnie seks się już zaczął ;-)

piątek, 28 września 2012

Tragedyi akt ostatni - zakończenie

2 maja 2012
I tak z losem za bary się wziąwszy o lepsze swoje walczyć poczęli. Rycerz w Bogu miłosiernym łaski swojej, umiłowania i szczęścia pragnąwszy, o zmiłowanie do siebie i białogłowa modlił się. A zacny białogłów o drogę życiową dla siebie modlił się i o przeciwności losu odwrócenie. Azaliż matka jego i brat jego źle na jego uczynki patrząc, wyrzuty mu czynić poczęli, jako i za niegodnego go uznali, bo ośmieliwszy się z rycerzem podróż odbyć, woli ich świętej sprzeciwić się raczył.

I posyłali płomienne swoje myśli na falach eteru, a rycerz miłość swą potwierdzał dla białogłowa. Lecz białogłów rycerzowi rzekł - panie mój, brat mój w zatwardziałości swojej odebrać mi telefon postanowił, aby słowa nasze już więcej między nami nie popłynęły. Nie szukaj mnie, rycerzy szlachetny, szukaj innego i jemu serce swoje czute ofiaruj, bom niegodny umiłowania twojego panie. I rycerz nie chciał się na to zgodzić, i miłość białogłowowi wciąż wyznawał.

Lecz brat białogłowa okrutny telefon mu odebrawszy, do rycerza niecne i złe słowa napisawszy a potem wypowiedziawszy, w serce rycerza miecz zatracenia i przeznaczenia wbił. Tedy rycerz zrozumiał że los okrutny umiłowania jego pozbawił go, a nadzieję niczym wiatr płoche obłoki rozgonił. A że księżyc miłości zaszedł, tedy noc ciemna na świat zstąpiła i smutek wypełnił wszelkie zakątki rycerzowego dziedzictwa.

I rzekł rycerz - panie mój miłosierny, Boże wszechmogący. Z łaski Twojej umiłowania zaznałem jakiegom dotąd nie zaznał. I nadziei zaznałem, jakiej dotąd nie zaznałem. Ale niech twoja a nie moja wola wypełni się i stanie. Wejrzyj proszę na moją modlitwę, daj białogłowowi wszystko co najlepsze, a mnie - proszę - zechciej w swojej łaskawości w umiłowanie do innego białogłowa przystosować i nim mnie nasycić. Aby wola twoja stała się ciałem i kochała mnie jako i ja kochać jego zamierzam.

Tako i skończyła się owa tragedyja - umiłowania niebiańskiego początkiem, wątpliwością ukochanego zatruta i złym ludzkim działaniem do krzyża przybita. Lecz wiara niczym płomień wzbudzona, wichry i przeciwności losy przetrwać może i płomień umiłowania na nowo rozpalić potrafi, gdy wola Pana Naszego miłościwego umiłowanie nowe zesłać raczy.

Tedy rycerz ów dzielny, białogłowa swego niedoszłego pobłogosławiwszy, poczynać zaczął z wieży swoje wysokiej horyzont przepatrywać i fale eteru wysłuchiwać, aby umiłowania swego mu przez Boga przeznaczonego nie przegapić.

czwartek, 27 września 2012

Tragedyi akt 4 - rozstanie

1 maja 2012
I rzekł białogłów do rycerza - panie mój, z miasta mojego na rączych eteru falach wiadomość smutna i frasobliwa do mnie przybieżała, albowiem matka moja i brat mój o powrót mój pilnie się dopominają. A wiedział rycerz, że brat białogłowa zbrodniczym podstępem oszukać go zamierzał i fałszywe wieści mu przekazywał, niechętnie na podróż owego białogłowa do zamku rycerza się zapatrując. Tedy uradzili w mądrości swojej, że rankiem dnia kolejnego białogłowa do miasta jego odeślą, aby matki i brata jego życzeniom zadość uczynić.

Jak uradzili tak i wykonali. A potem wiadomości sobie na falach eteru wysyłali lecz smutne to były rozmowy. Albowiem serce rycerza przy białogłowie zostało i miłość mu swą wyznawszy nadal mu życzliwe było, zaś białogłów serce swoje zamknął i rycerzowi zamknięte okazał, czym szlachetnego rycerza do rozpaczy i smutku wielkiego przysposobił. Leczy rycerz wiarą w Boga silny modlić się począł żarliwie o białogłowa szczęśliwy do niego powrót i wieczne w ļożej lasce miłowanie się.

Tedy w rozstaniu byli lecz nad przyszłością swą zastanawiali się i serca swego słuchali, ale zał to przyszłość była, gdyż białogłowa serce w wielkiej rozterce i frasunku pozostało. I rzekł do siebie białogłów - Boże mój ukochany, wejrzyj na mnie i pobłogosław mnie, albowiem miłości pięknej gejowskiej zaznawszy z panią mego serca związać się pragnę a gejem w swym życiu zostać nie chcę. Tako mi Panie Boże mój miłościwy dopomóż mi a rycerzowi, który umiłowania i serca mi okazał, pobłogosław Panie i daj mu wszystko co najlepsze.

I wiedział białogłów, że życzeniom Pana posłuszny serce rycerzowi podeptać zmuszony, uczynić to musi...

środa, 26 września 2012

Tragedyi akt 3 - ukrzyżowanie

1 maja 2012
I kochali się i miłość sobie przyrzekali, ale los okrutny inaczej stanowił. Diabeł bowiem, w złym swym postępowaniu, rozum białogłowowi zamieszał i cień zesławszy na niego sprawił, że białoglów o los swój niepewny, poniesion serca odruchem rycerzowi ze frasunku swego zwierzył się. I rzekł białogłów do rycerza - panie mój, w sercu moim wątpliwości niczym węże jadowite gniazdo swoje uczyniły i nie wiem zaprawdę co mam czynić. Niczym chmury która słońce zasłania, myśli moje chmurne i smutne wokół miłości naszej się kłębią.

I wyznał białogłów rycerzowi owemu o czystym sercu miłością przepełnionym, że sam nie wie kim jest i jaką wiarę ma w sobie. I rzekł białogłów do rycerza - panie mój, wydawało mi się ,że kocham cię miłością skrytą i czystą. Ale serce moje mówi mi że niewiastę sobie kiedyś przeznaczoną mieć chcę, a siedlisko domowe z nią budować zamierzam i potomstwem, którym Bóg nas obdarzyć raczy cieszyć się zamierzam. Tedy nie jestem ja ci gejem tobie, o szlachetny panie, przeznaczonym. W łasce swojej niezmierzonej błagam cię, o panie mój, abyś życie moje oszczędził i żyć mi tak jak Bóg mnie prowadzi pozwolił.

A rycerz w serca boleści schwytany rzekł do białogłowa - azaliż nie kochasz mnie już piękny białogłowie? Azaliż miłość mą czystą i szlachetną odrzucasz, w błoto wdeptujesz, a serce moje kirem przepasać pragniesz? I rzekł białogłów - panie mój, taki serca mego przeznaczenie i wola. Od Boga naszego wszechmogącego zesłana i uszanowana być powinna. I rzekł rycerz do białogłowa - synu mój, w sercu twym i ciel twym duch geja najpiękniejszego, w spontaniczną miłość i charyzmę niebiańską zaklęty, jasnym mi wybór pokazuje, żeś ty, białogłowie mój, gejem stworzony i być powinieneś.

I wiedział rycerz, że białogłowa serce już nie dla niego biło, mimo że miłowanie między nimi niebiańskie było, a chory anielskie do umiłowania owego im przygrywały.

wtorek, 25 września 2012

Tragedyi akt 2 - umiłowanie

1 maja 2012
A obudziwszy się rano miłość swą znienacka poczęli i potem zgodnie  z oddaniem sprawowali, miłością się nasyciwszy znowu ją począć nie3 omieszkali. A kochali się jak geje wyklęte, w szatańskiej mocy zakazanej miłości, spowite w demonicznej namiętności i serca porywach. A ļóg im z nieba miłość tą błogosławił i chory anielskie do ucha im miłosne pieśni śpiewały.

Tedy powiedzieli sobie, że się kochają i chcą być ze sobą na wieki. A ļog usłyszał to i szczęśliwy był i im błogosławił. I anieli usłyszeli to i pieśń swą o miłości na nowo podjęli. I ukochanie porwało ich w namiętności szał wszelaki, i wszystkie zwierzęta radowały się losem owych zakochanych. I liście na drzewach, i wiatr w polu hulający o miłości tej wszem i wobec opowiadali, ale nikt o nich nie wiedział bo kochali się skrycie, w zamku swoim, na oczach ludzkich zamknięci i niewidoczni.

I rzekł rycerz do białogłowa swego - białogłowie mój ty najsłodszy i najukochańszy. Wielem świata zwiedził i ludzi wielem poznał  ale nigdy zaprawdę powiadam ci, tak zacnego i w miłosnej sztuce białogłowa nie spotkałem. Tyś moim objawieniem jest i miłością mą i z tobą życie chcę ułożyć i szczęście swoje z tobą wspólnie pielęgnować. A rzekł na to białogłów do rycerza - panie mój, ciebie kochać i z tobą żyć mi przystoi, tako i ja z tobą chcę życie moje prząść niczym nić z kądzieli i na wieczne czasy tobie być przyrzeczonym zamierzam.

I kochali się dalej miłością swą gorącą, a Bóg na to wejrzał i wiedział, że to było dobre.

poniedziałek, 24 września 2012

Tragedyja w pięciu aktach - kontakt

30 kwietnia 2012
I oto tragedyję w pięciu aktach widzom naszym przedstawiamy, ku przestrodze ich i ku umoralnieniu dusz ich, te słowa spisując. A było to dawno temu w mieście wielkim Warszawie, gdzie dzielny i samotny rycerze żył, wybranka serca swego szukając. I dnia pewnego rycerz ów SMS otrzymawszy a na anons swój w odpowiedzi oczekiwany, zdumiał się, albowiem białogłów młody tym SMS-em mu odpisał - że miłości i oddania chce z rycerzem owym zachować a i szczęścia z nim spróbować i utwierdzić z Bożą pomocą na wielki wieków amen...

Przeto po korespondencji owymi SMS-a,o rycerz ów na telefoniczną rozmowę się uĶowiszy, białogłowa tego poznał i głosem z nim rozmawiał, serc e swe wiele tą rozmową radując. Tedy uradzili oni, że rycerz ów trudy podróży poniósłszy u wrót miasta w którym białogłów ów mieszkał stanie, a i o białogłowa się upomni i zabierze go do zamku swego. Jako uradzili, tako i uczynili - i rycerz ów odległość znaczną przebywszy u białogłowa w mieści pojawiwszy się z owym to białogłowem spotkawszy, odgłos serca poczuwszy, białogłowa owego do zamku swego sprowadził.

I poznawszy się a sercem do siebie podobni, drogę ową razem odbyli i do zamku zajechali. A że noc stała na niebie głęboka i ciemność świat spowiła, tedy po rozmowie spać zgodnie w łóżku jedynym poszli i sen ich zmorzył spokojny. Tak tedy spali zgodnie i spokojnie, a księżyc poświatą swą im z zamkowego okna do snu błogosławił.

Azaliż nie wiedzieli jakie serca i losu porywy w zamku owym i nie tylko czekać ich maiły...

niedziela, 23 września 2012

Pogadaj z kiblem

Zagadałem na czacie Michała lat 21 - jak wynikało z jego nicka - i otrzymałem zadziwiające pytanie na początku rozmowy. Otóż zapytał mnie co robię najpierw gdy wstanę. Wyzwanie dla mnie. Żeby być szczerym napisałem co robię - zakładam okulary i biorę do ręki komórkę która służyła mi za budzik oraz latarkę, którą świeciłem idąc w nocy do łóżka. A na to Michał odpisał, że idzie się załatwić. No cóż, tak też można...

Ale potem zaczął pytać co robię później i czy też idę jak on do kibla. Więc napisałem, że robię kawę. A on zapytał czy po kawie kibel. To już mnie zdziwiło i zapytałem jakie ma znaczenie opowiadanie o kiblu przy poznawaniu kogoś. I napisałem że jak chcę gadać z kiblem to idę do łazienki. Stąd tytuł tego posta ;-)

W sumie z tej rozmowy nic nie wyszło, ale pokazuje to, że czasem rozmowy na czacie są naprawdę bardzo ciekawe - a raczej ciekawe-inaczej ;-) Przy nudnym czatowaniu i spotykaniu się z tysiącami debilnych pogaduszek, taka rozmowa jest jak rodzynek. Przynajmniej człowiek się nie nudzi w tak zdecydowany sposób, jakby mógł ;-)

Czasem czat też jest jak kabaret bez biletu ;-)

sobota, 22 września 2012

Mistrzowski podróżnik zagaduje

27 kwietnia 2012
Pisałem całkiem niedawno o chłopaku, zdawałoby się bardzo konkretnym i zdecydowanym na poznanie się, z Małopolski. Najpierw był zdecydowany przyjechać do mnie w poniedziałek, a gadaliśmy w sobotę zaś niedzielę miał już zajętą. Potem się okazało że może we wtorek, potem że ma testową pracę w środę. I w sumie przestał się do mnie odzywać, więc go sklasyfikowałem jako bajkopisarza, błędnie tylko uznanego z a konkretnego faceta. A dziś miałem zabawny ciąg dalszy tej historii :-)

Zagadał mnie on a na GG - poznałem go po zapisanym nicku, choć kontakt już mam usunięty z listy kontaktów. Ale Adium jest na tyle mądre, że mimo usunięcia kontaktu pamięta identyfikację przypisaną danej osobie i nawet po długim czasie ją poprawnie przedstawi. Więc wiedziałem od razu z kim gadam. I ten chłopak powiedział mi, że jest w ... Szczecinie gdzie znalazł jakąś dorywczą pracę. Jedzie do Krakowa na weekend i mógłby się na dzień zatrzymać w Warszawie, aby się ze mną poznać. Ale stwierdziłem, że dzień to szkoda czasu i poznajmy się gdy będziemy mieli dla siebie więcej czasu niż niepełna doba. Wcześniej miał możliwość przyjechać na dłużej i nie odzywał się, więc ja teraz nie będę z nim poznawał się na okruchach czasu. Więc pożegnaliśmy się.

Niedługo potem na czacie zagaduje mnie chłopak o nicku Szczecin-Kraków. Coś mi się wydało znajome. Nie poznał mnie, bo maiłem nico inny nick niż wtedy gdy gadaliśmy ze sobą dwa tygodnie temu, ale kolor tekstu na czacie mam ten sam. I początek nicka też. Zapytałem go o imię, to ten chłopak. No to maiłem zabawę - szybko zorientowałem się co napisać, aby stwierdził, że nie jest w moim typie. I rozmowa zakończona.

Nie chodzi jednak o ciekawostkę przyrodniczą. Ale o coś znacznie głębszego - ten chłopak niby tak zainteresowany sprawdzeniem się ze mną w związku okazał się niewiarygodny. Po pierwsze brakło mu woli działania i kontaktu. Po drugie - wchodzi na czata aby znaleźć kogoś na spotkanie. Więc raczej jest poszukiwaczem takich lub innych przygód. Bo gdyby mu zależało na sprawdzeniu się ze mną, a w rozmowie dwa tygodnie temu był o tym niby mocno przekonany, to najpierw zrobiłby wszystko aby się ze mną spotkać i sprawdzić. Ale na to mu brakło woli działania. A teraz szuka kolejnych, nie sprawdziwszy tych, z którymi już miał kontakt. 

To prosty przykład niezdecydowania - a przez to niewiarygodności ;-)

piątek, 21 września 2012

Mistrzowski chłopak nie ucieka

21/22 kwietnia 2012
Weekend ten zapamiętam jako weekend ucieczek i - jak się okazuje - nie-ucieczek właśnie. Wpadł do mnie bowiem, czyli nie uciekł ode mnie, mój przyjaciel, którego poznałem mniej więcej w tym samym czasie co Kubę i który był w naszej paczce którą chodziliśmy do klubów. I pogadaliśmy sobie o różnych sprawach z przeszłości, które nas wkurwiały - oczywiście nie chodziło o nasze wzajemne relacje, lecz o tak zwane "osoby trzecie" ;-) A potem skoczyliśmy po żubrówkę i sok jabłkowy, aby zakropić ten burzowy wieczór...

Przede wszystkim zauważyłem, że Artur wypiękniał. Jakoś wydoroślał i wyszlachetniał na obliczu. I że ma prześliczne oczy. Po prostu podoba mi się. I gadaliśmy ze sobą. I przeżyłem szok - pozytywny szok. Bo powiedział mi tyle pozytywnych rzeczy ze swojego życia, że coraz bardziej zacząłem go za to lubić. Otworzył się na mnie. Siedzieliśmy na czatach szukając kogoś do kompanii, może na wypad do klubu. Artur się już z kimś umówił, ale zrezygnował z wyjścia. Został ze mną.

I znów gadaliśmy. A potem po raz pierwszy pocałowaliśmy się w usta. Przytuliliśmy do siebie. I znów gadaliśmy. Nie było lizania dupy, obciągania, analu. Nie było seksu. Była bliskość i rozmowa. Dokładnie to, czego oczekiwałem od chłopaka, którego bym chciał poznać. Czyżbym znalazł wreszcie partnera w osobie, którą znam już od trzech miesięcy? Zabawne, że nawet nie pamiętałem dokładnie kiedy się poznaliśmy - mogę tego domniemywać po archiwum GG, gdzie pierwsza rozmowa z 1 lutego jest faktycznie zapoznawczą. Czyżbym więc poznawał chłopaka wbrew tradycyjnym regułom? Na zasadzie pozytywnego spontanu, z kimś kogo już znam od całkiem dawna, na tyle, że mu już ufam.

Artur nie nocował, mieszka u rodziny i oni się wściekali, więc poszedł do nich. A jednak w pewnym sensie uciekł, ale to ucieczka jak najbardziej dozwolona. A ja zacząłem tęsknić.

czwartek, 20 września 2012

Mistrzowski pedałek ucieka

20 kwietnia 2012
Na Kumpello odwiedził mnie chłopak, którego już kojarzyłem, a nawet ktoś mi go kiedyś polecał jako osobę godną zaufania i szukającą związku. Faktycznie, szukał związku. Bylem świeżo po "doładowywaniu akumulatora" i napisałem do niego. Zaczęliśmy korespondować i zaproponowałem mu spotkanie. I zgodził się. Pojechałem do niego, przeszliśmy się na spacer po mieście. A potem zaproponowałem, że pojedziemy do mnie - i on się na to z pewnym ociąganiem zgodził.

W domu pogadaliśmy, on usiadł na fotelu. I zaczął się na tym fotelu coraz bardziej układać. Usiadł tam z nogami - taka otwarta, swobodna pozycja. A potem wylądował na moich kolanach. Był już ranek, około 5 rano, więc poszliśmy do łózka spać. Nago. Miziałem go. Był bardzo szczupły i zgrabny, a jego tyłeczek był wprost rozkoszny. Gładki, mały i seksowny. Wiadomo, że miałem ochotę go pieścić językiem. Całego tego pedałka miałem ochotę wypieścić. Ale zasnęliśmy.

Obudziliśmy się około 11, on się spieszył do pracy. Pojechaliśmy samochodem, bo przegapił autobus. Praktycznie zero rozmowy. Obojętność. Typowy passenger. A ja szukam zdecydowanie nicengera. Nie spodziewałem się, że to ma jakkolwiek sens. Gościłem u siebie pedałka, szczuplutkiego, gładkiego, którego ma się ochotę lizać, całować, jebać, pierdolić. Ale pytani czy on potrafiłby taki seks odwzajemnić? Może trochę. Bo gimnastyka w seksie to nie wszystko. A on bezuczuciowo poza gimnastykę nie wyjdzie. Oczywiście ze mną - z kimś innym może by wykrzesał z siebie uczucie. Ale co mnie to obchodzi, przecież liczy się nasza relacja.

Coraz lepiej, najpierw uciekający złodziej a teraz uciekający pedałek. Kolejny żart od Boga. I to podwójny - bo nawet nie widziałem jego penisa, mimo, że nago spaliśmy. To taki żart w żarcie - w końcu w środowisku gejowski od razu by się rzucili na penisa i pracowicie go zbadali, zmierzyli, obciągali. Po prostu przespałem się z "zaprzyjaźnionym pedałkiem". Jesteśmy pedałami - czemu nie mielibyśmy spać sobie razem? Oczywiście słowo "pedałek" ma zabarwienie jak najbardziej pozytywne - to typ gejowskiego z wyglądu chłopaka, którego jednak uważam za normalnego człowieka. Po prostu niepotrzebnie go zabrałem do siebie, bo wiadomo było, że nie ma między nami nici autentycznej sympatii. Więc tylko się przespaliśmy - dosłownie. Po pedalsko-przyjacielsku ;-)

Jaki jeszcze żart od Boga czeka mnie w czasie tego weekendu?

środa, 19 września 2012

Mistrz okradania ucieka

20 kwietnia 2012
Odpowiedziałem na anons zamieszczony przez chłopaka szukającego związku. A potem zaczęliśmy korespondować przez SMS (bo odpowiedź na anons była przez SMS właśnie). On zobaczył mój profil i postanowiliśmy się spotkać. Nie widziałem jego zdjęcia, ale ponieważ miał do mnie przejechać z Siedlec, więc już darowałem mu fotografię. Umówiliśmy się przy Rotundzie w centrum. Podjechałem tam, chłopak wsiadł do samochodu - i zdumiałem się. To jest zapewne ten sam złodziej, którego swego czasu przywiozłem z Bełchatowa i który mnie okradł, wyskakując potem przez balkon z zamkniętego mieszkania :-)

Pogadaliśmy w czasie jazdy o sobie, pojechaliśmy do Toro, miałem przygotowany portfel imprezowy oraz imprezowe klucze na wszelki wypadek. Zaparkowaliśmy koło klubu i gadaliśmy w aucie. Powiedziałem mu, że jest podobny do tego złodzieja i pokazałem mu jego fotkę w telefonie. Chłopak nie zmieszał się, odpowiedział, że faktycznie podobny. Ale rzekomo nie wie gdzie jest Bełchatów, skąd tamtego wziąłem. Zaproponowałem mu aby mnie pocałował, bo pamiętam, że tamten miał rozkosznie miękkie usta. Ale ten się niby wstydził.

W końcu zaproponował aby nie iść do Toro i jechać na kolację do McDonalda (podniosłem ten temat na początku spotkania) i potem pojechać do mnie do domu. Okej, ruszyliśmy. Ale w trakcie drogi on sobie przypomniał, że musi ogarnąć jakąś wpłatę na poczcie głównej. No to wjechałem w boczną ulicę (Świętokrzyska była rozkopana) i wysadziłem go, a potem pracowicie, w kilku ruchach, zawróciłem auto w ciasnym miejscu. Niedługo po zawróceniu auta dostałem SMS z informacją "Nie podoba mi się pan, nie chcę takiego jak ty, przepraszam". Nawet styl podobny do tamtego złodzieja. 

Nic innego się nie spodziewałem i bez wahania pojechałem do domu. Niestety temu oszustowi i złodziejowi nie udowodnię kradzieży. A do siebie już na pewno go nie wezmę. Po prostu potraktowałem to jako zabawny znak od Boga. Ale jaki? Że coś się powtórzy? Ale przynajmniej doładowałem akumulator w samochodzie, który praktycznie miesiąc był nie odpalany - więc jednak coś pożytecznego w tym nie-przyjemnym było ;-)

Oby tylko nie powtórzyło się nic złego ;-)

wtorek, 18 września 2012

Gejko

Wymyśliłem takie słowo - gejko. Czyli skrót od gejowskie jajko. I maiłem taki przypadek na Fellow kilka miesięcy temu. Odwiedzałem profile w ramach akcji ich przeglądania. I jeden chłopak napisał mi w mailu - "cześć, chcesz się może spotkać?". Odpisałem mu, że z odpowiednią osobą, z którą się wyczuję sympatię mogę się spotkać nawet w środku nocy, a poza tym zaprosiłem go do netowej rozmowy aby się poznać. Jeszcze napomknąłem, że chętnie bym się spotkał na rower. I nie otrzymałem już żadnej odpowiedzi.

Zastanawiałem się czemu tak się stało. Co nie tak napisałem. Może chłopak się poczuł urażony tym, że chcę poznać go w necie przed spotkaniem, na które się - trudno w to uwierzyć ale może - napalił. A może moje uwagi co do chęci spotkania się z kimś w środku nocy, jeśli się wyczuje do kogoś sympatię - odebrał jak pośrednie przyznanie, że do niego sympatii nie czuję? Albo ten rower uznał za ultimatum a sam nie miał chęci jechać, albo miał chęć ale nie miał roweru? 

Tak czy owak nie odpisał i stąd określenie go jako gejko. Bo z takim chłopaczkiem gorzej niż delikatną figurką z porcelany. Gdyby miał wątpliwości, mógłby o nich napisać. A skoro nie pisze, to nie ma powodu aby żałować jego braku odpowiedzi - jest bowiem zbyt płytki w swoich chęciach spotkania się, skoro byle co go zniechęca. Ładny był więc na pewno przywykł, że mu się nie odmawia. Ale ja nie szukałem na seks, tylko do długiej relacji - kumpla lub związku. I samo bycie ładnym nie wystarcza aby się wtedy spotkać.

Szkoda ciacha, ale nie szkoda tycia od zjadania takich ciach - a kto wie, czy może nawet niestrawności ;-)

poniedziałek, 17 września 2012

GG-owska cyber znajomość

Zagadał mnie na GG ktoś, kto zapytał oczywiście standardowo po przywitaniu się "co tam" - jak większość GG-owskich leni bez znaku zapytania. Ja miałem akurat rzeczowy humor, więc od razu, ignorując jego głupie pytanie, zapytałem kogo szuka. Okazało się, że przyjaciela czy znajomego netowego. Nie jest to najlepsza opcja, bo ja szukałem wtedy związku, ale może być. Akurat wychodziłem, więc zapowiedziałem się za półtorej godziny z powrotem na GG.

I kiedy tylko odpaliłem GG po powrocie do domu, mój rozmówca od razu zapukał. Najpierw zapytał "znowu tu?" na widok autorespondera. Myślał może że on się tylko raz pokazuje. Nie, kolego, nie ta inteligencja programu. Potem zaś padło nieśmiertelne "to co tam". Tym razem odpisałem mu wprost aby nie zadawał głupich pytań, które nic nie wnoszą. Na to o napisał "okej" i za chwilę "co porabiasz?". Kolejne kretyńskie pytanie, więc go zapytałem, po co mu ta bezsensowna informacja. I napisałem, że rozmowa powinna mieć jakiś sens. Na to on napisał, że ja jestem bez sensu. Po czym pożegnał się przez obowiązkowe "nara".

Tak wygląda oferta cyber znajomości jaką mają niektóre osoby. Przywitać się i zapytać "co tam?" albo "co robisz?". I jak zgaduję na jakąkolwiek odpowiedź dać obowiązkowe "aha" czy "ok". I koniec rozmowy, bo nie ma więcej pomysłów. Ale rozmowa nie na tym polega. To zresztą nie jest rozmowa ale nawoływanie.Tylko, że ludzie nie mają widać pojęcia o tym, czym jest normalna rozmowa ;-)

Większość "rozmówców" nie dorosła po prostu do możliwości internetowej komunikacji :-)

niedziela, 16 września 2012

Błędny rycerz

Zabawną sytuację miałem na czacie WP. Zagadał mnie 29-latek z Warszawy szukający, jak wskazywał nick, na stale. I w pewnym momencie rozmowy zaczął mnie wypytywać o to czy kończyłem studia. Napisałem, że humanistyczne. A on zaczął w to głośno powątpiewać, z powodu strasznie niegramatycznego pisana przeze mnie w oknie rozmowy. A to nie są błędy ortograficzne ale misstype czyli źle wciskane klawisze, czeskie błędy i tym podobne. Wynikające z bardzo szybkiego pisania dwoma palcami, jakie robię.

Dlaczego tak piszę? Bo mój umysł dyktuje mi za szybko gotowe zdania i nie mogę pisać wolniej. Zmęczyłbym się tym bardzo i poza tym straciłbym wątek pisania. Dlatego muszę pisać szybko, a poprawiam błędy na spokojnie po zakończeniu pisania, gdy treść mi już nie umknie. Ale na czacie nie opłaca się oczywiście poprawiać tekstu - i stąd powstaje wrażenie pisania niegramatycznego.

A ten facet, kiedy się na niego wkurzyłem i zamknąłem okno - odpisał mi, że jest pewny, że nie mam studiów. Tylko pogratulować kretynizmu, co zresztą zrobiłem i zablokowałem rozmowę. Z takim kretynem związku się na pewno nie zbuduje. No ale nie samymi kretynami na szczęście czat jest wybrukowany ;-)

Trzeba więc cierpliwie szukać dalej ;-)

sobota, 15 września 2012

Przeszkody działania

15 kwietnia 2012
Napisałem wczoraj o woli działania podając przykład chłopaka z Nowego Sącza, który umówił się ze mną na przyjazd w poniedziałek. Ale niestety nie udało się z nim jednak - a w każdym razie może się nie udać. Najpierw bowiem przełożył on przyjazd na wtorek lub środę. Wstępnie umówiliśmy się na wtorek. Miał pozałatwiać sprawy, co jest zrozumiałe. Między innymi iść na spotkanie w sprawie pracy, a szukał jej od 9 miesięcy.

W poniedziałek nie miałem od niego informacji co i jak, a miałem zamiar załatwić sobie we wtorek wolny wieczór w razie jego przyjazdu, aby mieć czas dla nas. Napisałem więc do niego SMS z prośbą o potwierdzenie ewentualnego przyjazdu. I dostałem SMS z informacją, że po rozmowie w sprawie pracy ma w środę dzień próbny w tej robocie. A więc przyjazd we wtorek i środę odpada. Można więc założyć, że lipa z całego poznawania go - albo w najgorszym razie będzie pod koniec tygodnia, jeśli ta praca mu nie wypali.

Zastanawiam się jednak, czy nie jest to jednak bajkopisarstwo i fałszywe miganie się od spotkania. Jakoś dziwi mnie wymuszana komunikacja. Człowiek mający się ku mnie sam by pisał mi SMS-y - choćby przywitanie rano, informacja, że już idzie na rozmowę o pracy. sam by też wszystko relacjonował bez popychania go do tego. I ten dzień próbny jakoś mi też wydaje się mało prawdopodobny. Coś, czuję, jest tu szyte grubymi nićmi. Obstawiam, że to chłopak, który pod maską konkretności zaczyna się wycofywać  może z powodu jakiś obaw, albo zbyt pochopnego początkowego zdeklarowania się. 

Zobaczymy jak się to potoczy - ale traktuję go teraz już jako boczny tor :-)

piątek, 14 września 2012

Wola działania

14 kwietnia 2012
A dziś przykład odwrotny do wczorajszego - modelowej woli działania. Wszedłem na czata z nickiem zawierającym słowo "związek" i zagadał mnie chłopak, jak się okazuje, z Małopolski. Napisałem bowiem w oknie głównym czata, że szukam chłopaka z całej Polski. I zaczęliśmy rozmawiać. Ma 24 lata, jest po studiach - nareszcie ktoś wykształcony a nie kolejny chłopek roztropek po zawodówce, albo z zawieszoną edukacją. I szuka podobnie jak ja.

Gadaliśmy o wielu sprawach, także o seksie. Choć nie spytaliśmy się ani o rozmiar penisa an nieśmiertelną rolę w analu. Jak widać można gadać o seksie bez takich schematycznych wypytywanek. I obaj się coraz bardziej sobie zaczęliśmy podobać. I zapytałem go czy może by chciał przyjechać do Warszawy i spotkać się ze mną. Była sobota w nocy, niedziela przed nami.

Odmówił w niedzielę, bo miał już imprezę urodzinową koleżanki. Ale w poniedziałek może przyjechać. Konkretnie i na temat. Ja mu nawet zaproponowałem, że przyjadę do niego samochodem na niedzielę wieczorem, to się poznamy już wtedy, ale on nie zdecydował się na to. I słusznie, szkoda kasy na paliwo i jazdy całą noc, jeśli zobaczymy się niecałe 24 godziny później.

On, w przeciwieństwie od opisywanego wczoraj Dolnoślązaka, nie wymagał ode mnie zaprzestania poznawania innych po rozmowie z nim. Ale w niedzielę nie wszedłem na czata. Nie miałem potrzeby. Bez sztucznych zakazów. Po co szukać i męczyć się, skoro następnego dnia zobaczę się z tym chłopakiem? Właśnie na tym polega właściwe poznawanie - naturalność i wola działania. A nie sztuczne zakazy i głupie wahania.

Czyżbym poznał wreszcie właściwą osobę, na którą tyle lat czekałem?

czwartek, 13 września 2012

Antywola działania

Wspominałem kiedyś o chłopaku z Dolnego Śląska, którego poznawałem. W sumie nic z tego nie wyszło ale chciałbym ten proces poznawania przytoczyć jako modelowy przykład antywoli działania. Wykazał się on bowiem podejście, które jest przepisem na poznawaniową porażkę. Oczywiście jak deklarował, bardzo chciał się ze mną poznać, i czuł, że to jest to. Ale poza deklaracjami nie zrobił nic.

Najpierw miał okazję abym przyjechał po niego wcześniej - miałem wolny czwartek i piątek oraz weekend. Wstępnie umawialiśmy się na piątek rano, ale zaproponowałem mu czwartek, aby mieć o jeden dzień więcej. Nie mógł się zdecydować. Stanęło na piątku, ale w sobotę wypadł mu dyżur w pracy i cale spotkanie diabli wzięli. Gdyby się zdecydował na czwartej, poznalibyśmy się przez te dwa dni, a może uniknąłby sobotniej pracy też. 

Potem proponowałem mu kupno biletu z Wrocławia do Warszawy. Ale on nie miał kasy na przejazd autobusem do Wrocławia. Chłopak, któremu zależałoby na spotkaniu wydostałby spod ziemi te kilka złotych na bilet. A ten się zastanawiał jeszcze czy może ode mnie bilet przyjąć. A potem straciliśmy kontakt, on miał w międzyczasie kilka dni wolnego - i nie poinformował mnie. Bo nie miał kasy na koncie w komórce. A nie mógł wysłać SMS od kolegi? Wystarczyło chcieć.

W końcu umówiliśmy się na spotkanie po świętach wielkanocnych. Miał się odezwać w czasie świąt na GG - nie odezwał się. Oczywiście nie spotkaliśmy się, bo nie było potwierdzenia. Potem mu wysłałem SMS z zapytaniem czemu nie przyjechał. Odpowiedział, że nie kontaktowałem się. A on nie mógł?! Modelowy przykład braku woli działania. I ten chłopak chciał jeszcze abym na czas poznawania go zawiesił poznawanie innych - czekałbym do końca życia chyba na to jego poznanie.

Dlatego cenię sobie konkretnych chłopaków - którzy potrafią się zdecydować bo wiedzą czego chcą ;-)

środa, 12 września 2012

Nowości GG

kwiecień 2012
Formalnie nie tyle nowości GG, którego nie używam, tylko na makowym programie Adium, z wtyczką GG. I nawet nie nowości - bo owszem, jest nowa wersja i nieco niestabilna - ale moje własne usprawnienia. Po pierwsze, nauczyłem się kasować kontakty na GG - program Adium nie kasował ich z serwera, skąd nieustannie wracały jak niechciany bumerang. Poprzednio kasowałem je na pecetowym GG, ale teraz się nauczyłem logować wprost na serwer GG i tam je "dorzynać" w razie potrzeby.

W razie potrzeby, bo program Adium zdaje się albo kasować niektóre kontakty z serwera, albo już ich tak ochoczo nie uploaduje na serwer GG. I dlatego po skasowaniu lokalnie na komputerze nie wracają już - przynajmniej niektóre - i na lokalnym kasowaniu się robota kończy. Efektem zaś łatwego kasowania kontaktów jest łatwe ich nadawanie poznawanym osobom - które dzięki temu mogę od razu identyfikować w rozmowie. A w razie braku kontaktu łatwo usunąć - leczy gdy w przyszłości ktoś raz zaetykietkowany się odezwie, będę go miał już pod jego nazwą i skojarzę.

Zmieniłem też nieco layout listy kontaktów na samym Adium. Nieco pomniejszyłem miniaturki zdjęć kontaktów oraz czcionki, aby więcej kontaktów się zmieściło na liście. Chodzi o to aby jak najwięcej ich odkryć bez przewijania. A w sumie mam teraz około 40 osób - po wyczyszczeniu listy z około 20 nieaktywnych. Kontakty aktywne są zawsze wyświetlane na początku listy, więc mam pogląd na to kto się zjawia. 

Zrobiłem też trzy nowo nazwane grupy kontaktów. I po polsku tym razem, a nie po angielsku. Bliscy (z ikonką "[ +++ ]"), Dalsi (z ikonką "[ === ]") oraz Lodówka (z lodówkową ikonką "[ *** ]"). Oczywiście nie jest przypadkowe że pierwsze litery tych nazw grup są alfabetycznie pogrupowane: A, D i L. Takie już mam poczucie estetyki ;-)

Ważne że dzięki tym usprawnieniom GG działa lepiej, a mnie pozwala sprawnie zarządzać i kojarzyć większą liczbą kontaktów :-)

wtorek, 11 września 2012

Nieśmiertelny Rafał

Temat w sam raz na 11 września, bo uderzenie debilizmu sytuacji jest równie porywające i zagraża mojej wierze w mądrość ludzi (zamierzona aluzja do dwóch wież WTC). Otóż gadałem na czaterii z chłopakiem o nicku Rafał i szybko przeszliśmy na GG. Zobaczył mój profil, spodobałem mu się bardzo i wysłał zdjęcie na GG - poznałem go. To bardzo przystojny chłopak ale czemu z nim nie wyszło wcześniej? Bo gadałem z nim już na pewno. A tak, przypominam sobie, on jest biseksualny.

Zapewne wcześniej nie wyszło, bo ja szukam relacji na stałe, a on jako biseks nie mógł mnie w tym zakresie nic obiecać. Ale tym razem rozmowa uderzyła szczytem głupoty. Otóż pana Rafał napisał ni mniej ni więcej, że jest prawiczkiem. A w to już nie uwierzyłem. Niemożliwe aby taki ładny chłopak przez kilka miesięcy nikogo nie znalazł, tym bardziej, że jako bi szuka seksu głownie. I to szuka bez wahania, co widać było w rozmowie. Chciał się od razu umówić. Mega konkret - i taki niby nikogo nie znalazł dotąd?

Rozmowa się zakończyła, bo ja chciałem z nim pogadać przez fona, aby go wyczuć i ostatecznie zweryfikować. Nasz mega konkret okazał się jednak mega tchórzem i poddał się. Napisał, że wymięka. Czyli boi się podać telefonu. Albo zbyt bardzo pragnie się umówić na seks na ślepo. Tak czy siak, nie pasuje mi do prawiczka. Chyba, że jest faktycznie bajkopisarzem, który tylko pisze, ale nic nie robi, nie spotyka się i wszystkich wystawia. Tak czy inaczej, kupa śmiech z przewagą kupy.

Bo nawet "bezmyślnym konkretem" trzeba umieć być, panie Rafale ;-)

poniedziałek, 10 września 2012

2 SMS - 75 sekund

Zamieszczając anons podawałem numer telefonu, na który można się też kontaktować. I w anonsie nadmieniałem, że wolę pierwszy kontakt za pomocą SMS - bo nie zawsze mogę czy chcę odbierać telefon. Ale niestety ukręciłem tym sobie bat na swoją głowę. Bo - oczywiście - nie każdy umie pisać SMS-y. A nie jest to takie proste i może być kosztowne.

Miałem raz taki przykład. W pierwszym SMS samo słowo "cześć". Napisałem odpowiedź z prośbą o przedstawienie się. W odpowiedzi do stałem SMS o treści "Tomek". Dwa SMS-y w cenie 80 sekund rozmowy telefonicznej. Przy niemrawym przedstawieniu się ("cześć, tu Tomek") zostanie co najmniej 75 sekund na rozmowę i wymianę informacji.

Zbyt skąpe SMS-y to przedłużająca się w nieskończoność kulawa forma poznawania, generująca jedynie koszty. Dlatego przyjąłem zasadę, że poświęcam nowo poznanej osobie maksymalnie 3 SMS - jeśli się nic ważnego nie dowiem, kończę korespondencję, oczywiście już w pierwszej odpowiedzi odsyłając rozmówcę na GG. Szkoda bowiem pisać SMS-y w nieskończoność, chyba, że ma się pakiet wiadomości po groszu za sztukę.

Ale i tak pisanie SMS jest mniej wygodnie niż pisania na GG na komputerze ;-)

niedziela, 9 września 2012

Wkurzające czaty

marzec-kwiecień 2012
Czatuję ostatnio intensywnie i zacząłem stosować taktykę, której wcześniej nie próbowałem - wypisywania w oknie głównym czata informacji o tym, że szukam chłopaka czy kogoś z całej Polski do związku. I w trakcie tego pisania w oknie głównym czatów zaczynam się wkurzać na operujące na Interii i Wirtualnej Polsce czatowe automaty.

Najgorzej jest na Interii - tam łatwo dostaję wieloznaczny komunikat, mówiący o tym, że albo używam wulgaryzmów, albo flooduję, albo podaję adres internetowy, albo piszę za szybko. Oczywiście prawdziwa jest tylko ta ostatnia opcja. Muszę więc pisać powoli, co jest dla mnie straszliwie męczące. Najlepiej jednym palcem, bo wtedy powolność pisania jest wystarczająca. I trzeba pamiętać, aby dać więcej spacji w po raz drugi wpisywanym tekście, bo inaczej mi idiotyczny automat napiszę, że przed chwilą już to pisałem. Co z tego, że psiałem, skoro nie ujrzało światła dziennego na głównym oknie czata?

Na Wirtualnej Polsce przynajmniej nie ścigają za szybkie pisanie, ale tamtejszy automat o wdzięcznej nazwie Straszak straszy mnie za to, że rzekomo piszę coś zbyt często czy powtarzam się. A w porównaniu do tego co widzę w oknie głównym tego czata, nie piszę raczej za często ani też się nie powtarzam.

Jak zawsze na czatach nawet od automatów obrywają ci uczciwsi, a szumowiny i tak piszą co chcą jakoś bez konsekwencji ;-)

sobota, 8 września 2012

Żonglerka nickami

Na czatach zawsze starałem się przybierać nicki jak najbardziej o mnie mówiące. Z reguły składały się z czteroliterowej nazwy miasta (Wawa) oraz wieku a następnie dopisku, który coś oznaczał. I ten dopisek był największym problemem, bo starałem się w nim zawrzeć jakaś szczególnie użyteczną informację o sobie lub o tym kogo szukam. I tak nie wszyscy w ogóle czytają nicki (można mieć w nicku napisane, że nie szuka się seksu a i tak będą ślepe seks propozycje), ale ja przecież szukam tylko tych myślących ;-)

Próbowałem kilku końcówek nicka. Najczęściej ożywałem końcowi "chłopaka" aby podkreślić za jednym zamachem szukanie kogoś młodszego i szukanie do głębszej relacji. Gdy chciałem mieć gwarantowany spokój od czata, stosowałem końcówkę "związku" - o wiele mniej zapytań wtedy miałem. Ostatnio jednak zacząłem stosować końcówkę "na stałe". Podkreśla szukanie związku, ale jest mniej "zniechęcająca" niż związek. I niestety nie odsiewa ludzi w starszym wieku, których nie szukam. Ale nie można mieć wszystkiego na raz ;-)

Nadal jednak staram się dobierać nicki na czacie jak najstaranniej, w zamyśle bowiem chcę przyciągnąć tych myślących rozmówców, na których mi najbardziej zależy. A bezmyślni i tak zawsze się będą pojawiać, więc olewam ich. Nie ma co się nimi przejmować, bo w procesie szukania chłopaka stanowią jedynie szum informacyjny.

Trzeba wyjść naprzeciw tym właściwym, reszta i tak się nie liczy w ostatecznym rachunku :-)

piątek, 7 września 2012

Podejrzane SMS-y

3 kwietnia 2012
Tak się złożyło, że odnowiłem kontakt z kolegą, który używa numeru w Plusie. I zamontowałem nieużywaną poprzednio kartę Plusa do telefonu, który używał Adi. A przy okazji zerknąłem mimowolnie na kilka SMS jakie tam były - i zdumiałem się...

Adi pisał SMS-y do jakiegoś Tomka lat 53 (jak wynikało z nazwy użytkownika zachowanej w SMS-ach wysłanych, bo jego kontakt skasował z komórki) i umawiał się z nim w czwartek, czyli w dniu wyjazdy do Krakowa, na spotkanie.  I nie było to umawianie się na niewinną kawę, ale na seks za kasę. Negocjował z nim zapłatę (tamten napisał, że ma tylko 40 - w domyśle złotych). A ewidentnym dowodem był SMS od tamtego o następującej treści: "[adres jego mieszkania] ale dajesz dupki do bzyknięcia". Bzyknięcia za 40 złotych.

Czyli przyjąłem pod dach osobę kompletnie niewiarygodną i zapewne oszusta w sprawie studiów. Dobrze, że pozbyłem się go szybko. I należy następnym razem pytać studenta o pokazanie legitymacji studenckiej, aby można było ufać, że faktycznie studiuje. A ze swoimi przyjaciółmi niech się spotyka na bzykanie na własny rachunek. Mój dom to nie pasieka aby się bzykać :-)

Sprawa jednoznacznie zamknięta - i oby już więcej takich spraw nie było :-)

czwartek, 6 września 2012

Koniec hotelu

29-30 marca 2012
Adi jedzie do Krakowa w sprawach zawodowych. A ja cieszę się, że jedzie, bo już nie mam ochoty go u siebie gościć. Jego pobyt jest bowiem klasycznym hotelowaniem. Gość siedział u mnie nic nie robił, korzystał z komputera, oglądał filmy, myszkował p necie, siedział do późna, nie zawsze kładł się ze mną spać, a jak już spał to wstawał czasem o 15. Ale za to moje jedzenie pałaszował z apetytem, nie zastawiając się, że to ja kupuję za swoje pieniądze. Dlatego nie mam żadnych wątpliwości, że w takiej konfiguracji nic z tego nie będzie.

I włączył mi się tryb oficera, który podejmuje bolesne ale niezbędne decyzje. Postanowiłem, że raczej już nie zamierzam mu pozwalać na wracanie do mnie. Adi atakował mnie w piątek telefonami, bardzo chce wracać i sobie pomieszkać u mnie - ale ja nie mam zamiaru brać go do siebie, bo bezpłatnego hotelu nie prowadzę. Nawiasem mówiąc, sprawdzałem w internecie pewne kwestie związane z jego pracą i nie trafiłem  tam na niego. Obawiam się też, że jego artystyczne studia to bujda. Bo jakoś będąc u mnie tydzień na żadne zajęcia nie chodził. Niby ma indywidualny tok studiów, ale nie wierzę w to.

I podejrzanie kiepsko był ubrany jak na studenta artystycznego, który dorabia sobie pracą. Dobrze, że nie pomieszkał u mnie dłużej, a tak nie ma szkód. Jedyne to zmarnowałem w sumie sto złotych na dwa bilety kolejowe, i zjadł mi trochę chleba, masła i sera. Takie straty da się przeżyć, jak na tydzień próby.

Mój system wykrywania niewłaściwych osób działa coraz lepiej :-)

środa, 5 września 2012

Koniec Kubulka

23 marca 2012
I stało się wreszcie - Kubulek18 znikł. Nie ma już jego profilu na Fellow (gdzie się nie udzielał) i na Kumpello (gdzie się za moimi plecami umawiał czy flirtował z innymi). Przypadkowo się o tym dowiedziałem, przeglądając grupę zainteresowań w której on był też zapisany. Został po nim jedynie komentarz napisany, oczywiście z błędem, na stronie grupy. A mnie ulżyło. Szczególnie na Fellow, gdzie do ostatniej chwili było na jego profilu napisane, że jest ze mną w związku.

Jaka dramatyczna różnica jest między zniknięciem z sieci blogu Mały Gejek, prowadzonego przez mojego najukochańszego byłego chłopaka, a zniknięciem profili Kuby. To właśnie Mały Gejek zainspirował mnie do założenia i prowadzenia tego bloga, który jest jakby jego "dzieckiem". Profile Kuby były podwójnym symbolem - mojego błędu i jego oszukaństwa. Mojego błędu - bo ja go zachęciłem do ich założenia, ale tym samym nieświadomie sprawiłem, że szydło szybko wyszło z worka. Jego oszukaństwa - bo dzięki profilowi na Kumpello flirtował sobie z innymi i zdradzał mnie, taktując mieszkanie u mnie jako hotel po prostu.

W sumie nie żałuję tych doświadczeń, bo nauczyłem się wiele bezcennych rzeczy, których nie uczą w żadnej szkole oprócz szkoły życia. Liczy się jedynie efekt końcowy - jeśli on będzie pozytywny, to szczeble drabiny, po których się wspinam, nie będą miały żadnego znaczenia. Dlatego traktuję zniknięcie tych profili jako symboliczne pożegnanie z Kubą, w sensie wyrzucenia go z mojego pola zainteresowania. Nie ma go w znajomych na profilach, nie widzę jego aktywności. 

I, after all, prawdziwie po gejowsku - mam go w dupie :-)

wtorek, 4 września 2012

Weekend

24-25 marca 2012
Adi jest bardzo przystojny - ma wspaniałą twarz i śliczne perskie oczy. I usta, które się ślicznie całuje. I wspaniale dotyka, i delikatnie pieści ciało. W różnych miejscach. A im bardziej intymnych, tym bardziej jest cudownie. I zaczął się weekend, który mieliśmy dla siebie. Niestety zaczęliśmy go niedbale, bo po piątkowej nocy spaliśmy w sumie do godziny 15. A było po czym spać :-)

Akurat tak się składa, że Adi wcielił się w rolę, przy której mogłem być bardzo oddany... I to było bardzo bliskie. I cudowne, nie dlatego, żeby było sztucznie namiętne, ale dlatego że było pełne ciepła. I już kompletnie pierdoliliśmy - dosłownie i w przenośni - zasady tamtego Sprawiedliwego od Wielkiej Miłości. My nie praktykowaliśmy Wielkiej Miłości ale po prostu Życzliwy Seks. Bez jakiś Wielkich Przydomków i równie Wielkich Deklaracji.

Mam już dość Wielkich Deklaracji, Wielkich Linkowań z Partnerem na profilach gejowskich i chwalenia się tym, że kogoś mam. Jestem sceptyczny i ostrożny w formułowaniu takich deklaracji. Jeśli z Adim się uda, to ogłosimy to w stosownym czasie. A jakby co mam już trzy pary obrączek i ustawiony z nim timer w telefonie. Więc czas już biegnie. Ale czy będzie to czas wspólny na przyszłość - czas pokaże ;-)

Na razie jest lepiej, bo mam finansowe podbudowanie wczorajszą wiadomością przypadkiem usłyszaną. I mogę spokojniej zabrać się za układanie życia z chłopakiem. I mam nadzieję, że albo uda mi się z Adim, albo poznam kogoś kto będzie z jakichś powodów lepszy i zostanie moim partnerem. Tak czy owak, chcę już przejść od męczącego szukania, do równie męczącego - ale mającego jakieś poczucie celu i pokonywania drogi - układania sobie życia :-)

Zatem - nareszcie mam jakiś optymizm życiowy, którego ostatnio mi brakowało ;-)

poniedziałek, 3 września 2012

Bilet i znak

23 marca 2012
Adi w Krakowie miał szczęście i nieszczęście. Szczęście, bo był zajęty zaledwie przez godzinę, a nie pól dnia jak przypuszczał. Oczywiście zajęty sprawami adekwatnymi do kierunku jego studiów. Ale nieszczęście polegało na tym, że bank ściągnął mu opłatę z konta i nie miał kasy na kupno biletu powrotnego. I zapytał mnie czym bym mu nie kupił biletu. I miałem dylemat.

Nie byłem jednoznacznie przekonany czy to jest chłopak, z którym mi się uda, czy nie. To wina sparzenia się na zbyt szybkich deklaracjach z wcześniejszymi - i znacznie większej, a kto wie czy nie przesadnej, ostrożności. W końcu się zdecydowałem, bo sobie przypomniałem, że mam przecież konto w systemie internetowej sprzedaży biletów kolejowych, gdyż kupowałem bilety dla różnych chłopaków od 2008 roku. Zamówiłem więc bilet, ale nie chciał przyjść kod SMS-owy do transakcji kartą.

Zadzwoniłem więc do obsługi banku, bo nie chciałem aby transakcja wisiała w Internecie w nieskończoność. Udało się tam wszystko załatwić. Już w czasie rozmowy z doradcą uczyniłem kroki, które sfinalizowały transakcję. Ale na odchodnym pracownik banku powiadomił mnie o pewnej możliwości, która okazała się dla mnie bardzo ważna w moim obecnym życiu, bo dająca mi oddech finansowy na jakiś czas i zabezpieczająca moją zagrożoną finansowo egzystencję. I zaraz po zakończeniu rozmowy przyszedł SMS z kodem, tak jakby sam Bóg specjalnie go wstrzymał po to, abym dowiedział się o tej bankowej możliwości.

Potraktowałem to jako ważny znak - niekoniecznie do poznania Adiego, ale ogólnie do mojego życia. Bóg, jak na razie, czuwa nade mną ;-)

niedziela, 2 września 2012

Przystanek

23 marca 2012
Sprawdziliśmy odjazdy nocnych - było około 20 minut do ich przyjazdu. Poszliśmy więc z psem na krótki spacer koło ratusza Bemowo. Gadaliśmy i patrzyliśmy sobie w oczy. I zobaczyłem w oczach Adiego błyski. Potem poszliśmy za kiosk przy przystanku, aby być w miarę zasłonięci, a jednocześnie mieć oko na przyjazd nocnego. I znów patrzyliśmy sobie w oczy. Po czym Adi powiedział, że mu się podobam

Zdołałem tylko mu powiedzieć, że bariera intymna została złamana. I zaczęliśmy się całować. I mówiąc po gejowsku, pierdolimy to czy to pierwsza randka czy nie. Po prostu chcemy to się całujemy. To takie nawiązanie od mojej dyskwalifikacji wobec Szlachetnie Szukającego Chłopaka - tego od Długiego Listu. Nie byłem widocznie za stary, więc nie bylem w jego typie. I dobrze, bo poznałem kogoś będącego na o niebo wyższym poziomie kultury czy inteligencji - nie umniejszając nic tamtemu chłopakowi. Tym razem Pan Bóg dał prztyczka w nos tamtemu "Sprawiedliwemu" (czyli szukającemu bardzo egzaltowanie opisywanej Wielkiej Miłości).

Wycałowaliśmy się i Adi pojechał. Obiecałem mu, że nie będę nikogo szukał. Ale wracając do domu miałem wątpliwości. To chyba wynik moich dotychczasowych doświadczeń z chłopakami. Już nie jestem taki chętny do szybkich deklaracji, że się zakochałem. Sparzyłem się bowiem na chłopakach, którzy podejrzanie łatwo mi wyznawali miłość, a tak naprawdę traktowali mnie jako pomost do warszawskiego mieszkania czy kariery (jak ten drag queen czy Kuba).

Piątek - jutro - mam więc wolny od poznawania chłopaków i skorzysta na tym obróbka zdjęć ;-) Mam Jeszce trochę zaległych zdjęć do obrobienia i zwolnienia miejsca na dysku komputera. Będę więc mógł to zrobić i pousuwać wszystkie zaległości. Przynajmniej zrobię coś pożytecznego.

W końcu ja też jestem w pewnych dziedzinach artystą - jak Adi ;-)

sobota, 1 września 2012

Szkoła

23 marca 2012
Skoro dzień publikacji tego posta przypada na pierwszy września, to napiszę coś o szkole. A dokładniej o szkole Adiego, którego poznałem wczoraj, a także szkole innych chłopaków jakich znałem. Otóż Adi ma 20 lat i jest studentem. Dawniej było to tak oczywiste, że gadam na czacie ze studentami (jeśli są oczywiście w studenckim wieku), że przywykłem pytać nie o to czy studiują ale co studiują. Ostatnio jednak czat zrobił się bardziej "plebejski" i trafiałem co i rusz na absolwentów zawodówek - z ulubioną i wychodzącą mi bokiem specjalnością kucharską na czele...

Do tego Adi studiuje na nie byle jakiej uczelni, bo bardzo ciekawej, artystycznej. Nie będzie więc jakimś tam naukowcem czy urzędnikiem, ale artystą. I kto wie czy nie jakiegoś większego formatu, bo studia są przedłużeniem pasji, która ma od wczesnej młodości ;-) Mam więc przyjemność poznać nie tylko chłopaka, który robi prawidłową edukację jak Pan Bóg przykazał, ale w dodatku ma duszę artystyczną, tak jak ja sam - tyle, że mam inną specjalizację...

Z chłopaków których znałem tylko jeden był studentem. Trafiło się kilku po zawodówkach i kliku po szkole średniej, w tym niektórzy po niepełnej edukacji, nie zakończonej maturą. Trochę to zrozumiałe, bo z jednej strony nie miałem dotąd żadnego chłopaka z samej Warszawy, a z drugiej - studiujący poza Warszawą nie mogliby się przenieść do mnie i zamieszkiwać ze mną. Zatem moje szukanie chłopaka do wspólnego życia niejako odsiewało studentów z innych miast - chyba, że studiowaliby zaocznie.

Dlatego miło, że wreszcie wracam do poznawania studentów, a nie - mówiąc oględnie - słabiej wykształconych ludzi. Szczególnie Kuba był takim "policzkiem" dla mnie. Ja piszę od 30 lat (zacząłem w wieku 14 lat) i oczywiście znam gramatykę. Kuba zaś robi tak koszmarne błędy, że aż wstyd. I zasłaniał się dysleksją - choć wiadomo, że na imię tej dysleksji: słaba edukacja i słabe oczytanie. Wstyd było się linkować z Kubą na Kumpello - gdy miał profil z żałośnie niegramatycznym tekstem, za to z "ciachowato-kurwiszonowymi" zdjęciami.

A teraz poznałem studenta z uczelni artystycznej. Zaczynam osiągać poziom, który jest dla mnie najbardziej naturalny ;-)