niedziela, 31 lipca 2011

Orgazm z IQ :-)

Najlepsze zdanie jakie o seksie gejowskim kiedykolwiek przeczytałem brzmi: 
IQ poniżej 120 kończy się z chwilą wytrysku :-)

Zawsze to sobie przypominam przy okazji tryskania z chłopakiem. Orgazm nie powinien być żałosnym końcem seksu. Więc zawsze po moim wytrysku staram się udowodnić sobie, że moje IQ wynosi co najmniej 121 ;-)

Ale nie to jest najzabawniejsze. Moje "IQ 121" doznaje bowiem często porażki w czasie poznawania ludzie. Wiele znajomości z gejami przebiega bowiem według tego samego schematu. Bardzo się starają przy poznawaniu, po czym następuje spotkanie - mam na myśli przysłowiową niewinną kawę czy spacer - a potem nagle im coś wypada, żegnają się i ... nie odzywają się już wcale.

Strusie? Bo chowają głowy w piasek :-)

Za każdym razem mój "IQ Rozum" dostaje prztyczka w nos od mojej intuicji, która tryumfalnie mówi - a nie wyczułam tego wcześniej? Ale TY nie wierzyłeś... ;-)

#075 - czemu zaczynasz od analu?

Ludzie to sami nie wiedzą, że szukają związku - bo chętnie potwierdzają ten fakt, ale szkoda, że ich rozmowa na to nie wskazuje. Nick rozmówcy "tele_28".

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- hej
- hej
- jesteś a czy p?
- uni
- ja p
- szukam tylko uczucia
- ja uczucia i seksu
- seks tylko w związku
- no ja też
- skoro tak, to czemu zaczynasz rozmowę od ustalania roli w analu?
Rozmówca zamknął okno priva.

Wszystko na to wskazuje, że rzucał słowa na wiatr, zapewne nie zdając sobie nawet sprawy czym jest związek, ale bezmyślnie potwierdzając, że go szuka. Wydaje się, że on zdaje sobie sprawę chyba tylko z roli w analu :-)

sobota, 30 lipca 2011

Yellow submarine

Yellow submarine - niezapomniany przebój. Kto nie wie czyj - niech użyje Google ;-)

Temat przewrotny, Yellow - bo gejowski kolor, niespotykany w "klasycznych" okrętach podwodnych, jedynie z batyskafach (żółty kolor najgłębiej jest dobrze widoczny pod wodą, stąd akcesoria do nurkowania chętnie maluje się na żółto). Submarine - bo chodzi o zanurzanie się, osiąganie dna.

Na jednym z profili na Fellow zobaczyłem przewrotny opis młodego chłopaka, o tym, że zagląda czasem na profile osób w wieku 18+ aby sprawdzić jak nisko można upaść. No właśnie - jak nisko?

Zdecydowana większość profili na Fellow nie upada. One lewitują. Nie zawierają prawie żadnej treści, więc są puste jak wydmuszki. Można co najwyżej mówić o ich upadku, gdy widzimy jakieś kompletnie denne zdjęcia. Na przykład porno fotki katastroficznej jakości - ani temat, ani wykonanie nie stoją na elementarnym poziomie. Czyli dno. A opis? Opisu nie ma. Albo jest jakiś ślad, dobry może dla Sherlocka Holmesa, ale nie dla mnie ;-)

Są profile, których opis da się od biedy złożyć w jedno czy dwa zdania. Z reguły nic nie mówiące. Trudno oceniać to jako upadek. Raczej nazwałbym to dryfowaniem. Takie nie-wiadomo-co.

Są też profile o normalnej - ilościowo - treści. Jak poznać zniżanie się? Temat rzeka. Każdy odbierze to inaczej. Chyba uniwersalną miarą powinien być - człowiek. Chcemy poznać autora profilu - może nawet nawiązać z nim kontakt. I co dostajemy? Opis jego znaku zodiaku, lub numerologicznej liczby? Poezję tego, czy innego autora? Linki na Youtube? Inne dyrdymałki? A gdzie ten człowiek, autor? Nie ma. No to dno ;-)

Pół biedy jeśli treść profilu to lista życzeń wobec potencjalnego partnera albo lista tego, co nie podoba się u innych. Wtedy wszystko jest jasne. Taki opis nazwałbym biznesowym. Są też opisy krytycznie refleksyjne na temat całego naszego zakłamanego środowiska - one mają najwięcej smutnego fun. Przynajmniej literacko są z reguły na najwyższym poziomie :-)

Są też profile ciężkie jak kotwica. Mają tak wiele treści, że nie sposób jej spokojnie przeczytać. Często jest to tzw. blacha, czyli jeden wielki, nieczytelny akapit. Taki opis to mogiła. Ludzie mają problem ze skupieniem się przez minutę, a tu trzeba by kwadransa. Chyba, że ktoś czyta tak szybko jak ja i wystarczy mu 5 minut - o ile nawet na te 5 minut będzie miał ochotę ;-)

A jaki opis jest moim zdaniem najlepszy - krótki ale wymowny, po prostu od serca dla serca ;-)

I jak wygląda mój opis? No cóż, na pewno staram się go robić od serca - ale może być okropny, bo szlifowany w swojej perfekcyjności :-) Niewykluczone, że traci przez to część naturalnego autentyzmu :-) Będę szlifował więc dalej ;-)

#074 - stoi ci?

Oto nowe znaczenie dla pojęcia stoi ci.

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- hej
- hej
- co porabiasz?
- gram
- w co?
- World of Warcraft
- stoi ci? [nienawidzę takich obleśnych pytań, więc odpowiem...]
- nie, gra śmiga OK
- a co lubisz w sex? [kolejne debilne pytanie]
- nic [nie mam ochoty rozmawiać z tym palantem]
Znudzony zamknąłem okno priva bo nie odezwał się kilka minut.

piątek, 29 lipca 2011

Czatowe déjà vu

W Matrixie déjà vu było oznaką zmian w systemie. A jak jest na czacie? Na czacie deja vu jest tematem na blogowego posta ;-)

A zdarzyło się to na przestrzeni dwóch dni. Na Interii na czacie ogłaszał się jakiś chłopak z Poznania, lat 21 - pisał na głównym czacie, że szuka partnera do związku. Ja miałem wtedy nick z nazwą miasta, moim wiekiem oraz dopiskiem "doZwiązku" - i zagadałem do niego na privie. Zignorował mnie - co przyjąłem jako normalne, bo w końcu nie każdy ma ochotę rozmawiać z kimś dwa razy starszym i w dodatku z Warszawki ;-)

Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, ale następnego dnia zobaczyłem, że znów się ogłasza w głównym oknie czata. Tym razem i ja napisałem w głównym oknie, że szukam chłopaka do związku. I kto minie zaraz zagadał? Ten chłopak właśnie! A przecież poprzedniego dnia mnie kompletnie olał.

Czy mnie pamiętał z dnia wczorajszego? Raczej nie sądzę. Czy przeczytał mój nick? Myślę, że przeczytał, zarówno wczoraj jak i dziś. Dlaczego więc wczoraj mnie zignorował, a dziś do mnie się odezwał?

Może był już zmęczony szukaniem od 2 dni. Może zadziałał odruch Pawłowa na widok podobnego tekstu na czacie głównym? Może... Whatever jaka była przyczyna - mnie po prostu śmieszy, że ludzie nie są konsekwentni. Choć z drugiej strony tylko krowa nie zmienia zdania, i każdy ma prawo zmienić strategię postępowania, w zależności od sytuacji :-)

Z tej rozmowy nic nie wyszło. Ja mu nie pasowałem z wyglądu. Ale był na tyle uczciwy, że odesłał swoje zdjęcia, co dobrze o nim świadczy. I mogłem spokojnie stwierdzić, że on mi też nie pasował.

W Matrixie można było naginać prawa fizyki. Widać to samo jest na czacie :-)

#073 - déjà vu

Oto autentyczny przypadek czatowego deja vu. Człowiek o tym samym nicku w dwóch jakże rożnych wcieleniach. Nick rozmówcy "nie śpię".

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst

Rozmowa 1
- cze 16 ok?
- 16 lat?
- tak
- masz 16 lat i jeszcze nie jesteś w łóżku o tej porze? ładnie
- chyba nie ...
- strasznie mi kutas stanął
- aż się przebudziłem
- twój problem nie mój
- niestety
- może pomożesz?
- jak?
- mam nadzieję że masz większe doświadczenie i coś poradzisz
- mam
- przyłóż sobie lodu to ci się skurczy
Rozmówca zamknął okno priva.

Rozmowa 2
- ja też żonaty 39
- jesteś żonaty?
- tak
- co cię tu sprowadza?
- kutas mi stoi ... 
- co studiowałeś?
- nic - od razu przyszedłem na czaterię powalić
- wiesz co jak na 39 letniego żonatego mężczyznę to się zachowujesz jak małe dziecko
- tak 17-18 lat
- bo oni tak się emocjonują że im kutas staje
- w zasadzie to chyba dobrze ze mi ładnie staje
- dobrze owszem
- ale myślałem ze w wieku 39 lat ludzie sa poważniejsi
- i to jeszcze żonaci
- ale to taka refleksja na boku
- a ty co tu robisz?
- ja szukam rozsądnego faceta
- o tej porze? nie u boku żony? [tu usiłował być złośliwy]
- o tej porze jestem na necie
- ale nie szukam pochopnie
Rozmówca zamknął okno priva.

czwartek, 28 lipca 2011

Łyso mi, łyso im

Moje ulubione powiedzenie z filmu "Vidocq" było autorstwa tamtejszego inspektora policji. Brzmiało ono następująco: jeden człowiek zabity przez pioruna to wypadek, dwóch - to spisek.

I na tej samej zasadzie, skoro dwa punkty wyznaczają prostą, to dwa przypadki mogą wyznaczać pewną tendencję. Oczywiście nie muszą. Ale dwa przypadki, to już jakaś skala porównawcza. Dodam jeszcze, że to są dwa duże przypadki, a prócz nich dałoby się wymienić kilka mniejszych, potwierdzających regułę. Czyli w sumie mamy tych przypadków kilka.

Pytanie bowiem brzmi - czy mam uraz na punkcie osób łysych? Od razu zaznaczę, że słowo "uraz" nie znaczy bynajmniej czegoś związanego z moim życiem. Innymi słowy, nie znaczy to, że spotkało mnie coś ze strony osoby łysej i dlatego mam uraz. Uraz oznacza po prostu, że osoba łysa mnie wyłącza emocjonalnie, że czuję iż z taką osobą mi nie wyjdzie. Jej wygląd mi przeszkadza - i to chyba nie tylko wizualnie, ale jakoś także mentalnie, emocjonalnie.

Miałem dwa przypadki osób łysych, które poważnie brałem pod uwagę jako potencjalnego partnera. Byłem do nich nastawiony pozytywnie i chciałem z nimi się wiązać, ale jakoś coś mnie od nich odrzuciło. Z tym, że niekoniecznie "styl ich głowy" był tu czynnikiem istotnym. Raczej tylko kroplą, która przepełniała kielich. Liczyły się inne czynniki, nie związane z hairstyle.

Widziałem też trochę osób łysych na profilach czy w anonsach - i jakoś ich łysy wygląd mnie hamował. Może kojarzy mi się podświadomie z dresiarstwem, albo misiowatością? Tak czy inaczej - mało komu chyba łysy szafarz pasuje. Prędzej dostojnym mnichom :-) Ja wolałbym mieć chłopaka z włosami. Jest się wtedy do czego przytulić - jednak łysa głowa jest jakaś nienaturalna.

No to tym chłopakom było dosłownie łyso. Mnie też jest łyso, ale w przenośni. Nie wyszło, choć chciałem aby było inaczej. Ale co byłby wart ten świat, gdyby wszystko wychodziło? ;-)

#072 - żonaty związku

O, ktoś o podobnej do mnie sytuacji - żonaty i szuka związku. Nick "żonaty on pasywny". Zobaczymy co wyszło z rozmowy...

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- witam
- hej
- ja też szukam na dłużej
- a kogo?
- faceta kumpla i do seksu też
- ja szukam uczucia i życia razem [usiłuję go zniechęcić]
- rozumiem [to zazwyczaj jest potwierdzenie, że rozmówcy nie po drodze ze mną]
- rozumiem = nie szukasz tego, prawda?
- szukam właśnie [a to ci niespodzianka!]
- mieszkania i uczucia do faceta?
- ale seks też nie jest mi obojętny [czyli jednak szuka seks układu?]
- życie razem z facetem?
- tak
- seks tylko w związku gdy się żyje razem
- a rodzina, którą masz?
- nie rozumiem
- masz żonę? i zamierzasz odejść od niej?
- miałem żonę, ona wyjechała za granicę do pracy i nie wróciła
- to czemu piszesz, że jesteś żonaty? w praktyce nie jesteś
- w praktyce nie jestem ale teoretycznie tak
- liczy się praktyka
- różnie to jest
- dla mnie liczy się to, czego naprawdę potrzebujesz
- ja potrzebuję uczucia bliskiej oosby i seksu [a po co nadmieniać od razu o seksie?]
- seks powinien być tylko wtedy gdy kogoś kochasz, seks dla seksu nie interesuje mnie zupełnie
- wiem
Po pół godzinie braku dalszej rozmowy zamknąłem okno. 

środa, 27 lipca 2011

Ludź listy pisze :-)

Ludź listy pisze a co ludzie na to? Oto wrażenia z mailingu jaki postanowiłem zrobić na Fellow.

Postanowiłem przejrzeć profile, otworzyć te, które wydają się najbardziej sensowne, a jeśli takie będzie moje wrażenie po ich lekturze - wysłać list do ich autora.  Może dzięki temu zacznie się z kimś korespondencja i w konsekwencji znajomość? Nie stosowałem jeszcze tej metody i bylem ciekaw rezultatów.

Samo oglądanie profili było już męczące, około 10 tysięcy wyników wyszukiwania musiałem przejrzeć, aby ocenić które profile otwierać. Otworzyłem około 500 profili - i od tego czasu wszystko poszło już niejako za szybko. Przede wszystkim skupiałem się na obejrzeniu widełek wiekowych - jeśli były to widełki znacznie wykraczające poza mój wiek, to nie było sensu pisać. Przyjąłem, że warto pisać gdy ktoś szuka do 35 lat, czyli i tak 9 lat mniej niż ja mam.

Przelatywanie przez profile było dzięki temu bardzo szybkie, gdyż mało który profil miał widełki wiekowe do zaakceptowania. W sumie więc wysłałem znacznie mniej maili - dokładnie 35 wiadomości. Otrzymałem w sumie tylko 7 odpowiedzi, czyli jedynie 20% (akurat idealnie jedna piąta). Jak na mailingi reklamowe to wspaniała skuteczność (tam są response rzędu 1% i niżej), ale jak na szukanie chłopaka na profilach, zdawało by się potencjalnie odpowiednich - to chyba dość słabo.

Jak dzieliły się odpowiedzi? Podzieliłem je na kilka kategorii:
  • 2 odpowiedzi zdecydowanie negatywne,
  • 1 odpowiedź życzliwe negatywna (mój wiek był za wysoki),
  • 3 odpowiedzi neutralne,
  • 1 odpowiedź nie na temat.

Zatem żadnych odpowiedzi pozytywnych ;-)

Oto jak wyglądały dwie odpowiedzi zdecydowanie negatywne:

Pierwsza wiadomość:
Kojarzę Ciebie i już widziałem na Twoich profilach na portalach chyba kilku chłopaków z którymi niby byłeś i niby było wszystko OK. Nie interesuje mnie znajomość z człowiekiem który tak szybko zmienia fronty... Pozdrawiam!

Ten chłopak pamiętał moje poprzednie profile, w których niestety przedwcześnie się chwaliłem znajomością z kimś - moja wina :-) Oczywiście nie miałem złych intencji, ale życie wyszydziło te profile :-) A teraz mogę być uznany za osobę niewiarygodną, i z czyjegoś punktu widzenia może to być ocena uzasadniona. Pocieszam się jednak, że daleko mi do niewiarygodności naszych polityków :-)

Druga wiadomość:
Sorry ale ja nie szukam związku z osobą która jest najpopularniejsza na portalach gejowskich. Pozdrawiam.

To w pewnym sensie komplement - pokazuje, że moje wysiłki promocji profilu są skuteczne. Ale promocja nie służy samej sobie, ma jedynie ułatwić mi dotarcie do potencjalnego partnera. W tym przypadku ktoś chyba pomyślał, że jestem kimś, kto się kreuję na portalową gwiazdeczkę. Faktycznie, ja bym z taką gwiazdeczką się nie wiązał, więc nie dziwi mnie, że ktoś takie wnioski wysuwa do mnie - choć to są wnioski błędne.

A podsumowanie całego mailingu? Nie odniósł skutku, ale warto było ten eksperyment przeprowadzić, aby się zorientować w tym jakie są realia.

#071 - fajne zajęcie

Oto wykorzystanie gej czata do celów niezgodnych z jego przeznaczeniem :-) Rozmówca ma nick "fan".

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- czym zajmujesz się w życiu? [nawet się nie przywitał]
- różnymi rzeczami
- znajdziesz mi jakieś fajne zajęcie?
- nie prowadzę biura zatrudnienia
Milczenie przez godzinę, póki litościwie nie zamknąłem okna.

wtorek, 26 lipca 2011

Respons na anons

Temat dziś tajemniczy bo i tajemniczą odpowiedź otrzymałem raz pisząc obszerny, składający się z kilku akapitów, list w odpowiedzi na czyjś anons na Gejowie. A odpowiedź autora anonsu była w jednej linijce i nie do końca ją zrozumiałem. Więc postanowiłem ją opublikować.

Odpowiedź brzmi: Jesteś jedyną osoba, która za każdym razem jak wchodzę na portal widzę anons lub jakieś twoje zdjęcia... no way.

I bądź tu mądry :-) Rozumiem jeszcze, że to jest pochwala intensywności zamieszczania przeze mnie anonsów na Gejowie - choć, według zasad profesjonalnego zamieszczania anonsów, zawsze kasuję poprzedni anons po zamieszczeniu nowszego. Zawsze więc mam jeden anons na Gejowie, można go kojarzyć, ale nie spotyka się go co chwila, jak to się dzieje z anonsami innych osób. Widać jednak nie pasowałem temu odpowiadającemu, bo napisał w taki sposób, jakbym tylko ja mu przeszkadzał swoją ponadnormatywną obecnością ;-)

Co do zdjęć, to są przy anonsach - chyba, że to było nawiązania do okresu gdy przez około miesiąc promowałem mój profil na Fellow umieszczając zdjęcie na stronie głównej.  A więc kojarzy mnie, w tym sensie promocja odniosła skutek. A że skutek negatywny? Oczywiste, że nie każdemu będę się podobał i nie każdemu będę odpowiadał. Ważne jednak, że kojarzą mnie, a to może zaprocentować gdy trafię na kogoś o innym podejściu.

No way - to chyba jest odmowa? Też lubię wtrącać słowa angielskie bo bywają krótsze i oszczędzam na pisaniu. Tylko nie każdy zna angielski.

No dobra, list pisałem długi - w odpowiedzi na ten anons - ale pisałem go szybko, w czasie rzeczywistym, bez wysiłku, jeśli nie liczyć samego fizycznego stukania w klawiaturę. Myślenie mnie nic nie kosztowało. Więc strat nie poniosłem. A mam potwierdzenie skuteczności mojego "portalowego marketingu". Nice one. Zatem to jest dobra droga - a proper way... ;-)

#070 - kadarka

Kadarka to facet hetero, z którym kilka razy czatowałem. Za pierwszym razem zirytowałem go, bo myślałem, że kadarka to czapka (skojarzyło mi się z Janosem Kadarem), ale to tylko gatunek winogrona. Oto ostatni czat z nim.

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- hej
- hej
- może mnie nauczysz ssać kutaska?
Facet ma chęć spróbować, ale dziwne, że tylko ciągle ma jedynie chęć...
- może nie
- szkoda...
- mam wielką chęć poznać smak kutaska... 
Nadal nie mogę się nadziwić, jak można na takim czacie nie znaleźć szybko kogoś do spróbowania smaku kutaska, akurat amatorów oralu tam nie brakuje...
- szkoda, że do kogoś szukającego miłości wyskakujesz z takimi propozycjami
Koncept na rozmowę mu się skończył, więc zamknąłem okno.

poniedziałek, 25 lipca 2011

Uwielbiam 69

Skoro dziś czat numer 69 to i o 69 będzie mowa :-)

Uwielbiam 69. Tyle, że to 69 kojarzy się powszechnie z pozycją w seksie. Tą pozycję też uwielbiam, kocham się pieścić z chłopakiem w tej pozycji. Pyszne ssanie jednocześnie na dwie strony, a potem spicie nektaru z dwóch źródeł. A następnie pocałowanie się ze spermą w ustach - mniam mniam :-)

Ale tak naprawdę uwielbiam 69 z trzech innych powodów:
  • Po pierwsze - 6 i 9 to są moje inicjały na klawiaturze telefonicznej. Czyli po prostu ja :-)
  • Po drugie - 69 to symbol mojego znaku zodiaku, czyli raka.  
  • Po trzecie - 69 kojarzy się z tao, czyli symbolem jin i jang, ukazującym jedność w przeciwieństwach. 

Jak widać, można przywiązywać do 69 zupełnie inne znaczenia, niż są potocznie kojarzone, szczególnie w środowisku gejowskim.

Przy okazji, przypomniał mi się dowcip.
Szatniarz bierze ubrania i pyta parę w kawiarni:
- państwo na jeden numerek?
- nie, my na kawę.

Blog :69:

Skoro akurat dziś temat na 69 - to i o zmianie, której dokonałem na blogu wczoraj. Postanowiłem w nazwie bloga zawrzeć tekstową ikonkę. Do tej pory ikonka była tylko w blogu fotograficznym - przedstawiała ona aparat fotograficzny i wyglądała tak: ['O] - co na pewno ożywiało tytuł tego bloga.

Ponieważ moją ulubioną liczbą jest 69 i kojarzy się ono także z przytuleniem się osób w miłości,  dlatego postanowiłem dodać 69 do tego bloga, i w końcu wybrałem ikonkę :69: - w takiej kombinacji wygląda najlepiej. Przy okazji tytuł bloga przeleciał do nowego wiersza, więc usunąłem z niego nick Anubius. I tak zamiast dawnego Anubius - praGEJenie miłości mam teraz bardziej ogólne :69: praGEJenie miłości.

Jest jeszcze jedna drobna, ale miła zaleta - w panelu administracyjnym bloga nareszcie cały tytuł jest widoczny, poprzednio ostatnie kilka liter było ucięte. Niby drobiazg, a od razu milej się blogiem zarządza ;-)

#069 - związek 69

Skoro 69 - moja ulubiona liczba - to i temat na 69. Postanowiłem, widząc, że jest czat nr 69 na blogu do opublikowania, zagadać kogoś w sprawie związku 69, czyli związku opartego na wzajemności, a także spójności i dopasowaniu, niczym Jin i Jang w symbolu tao. Rozmówca ma nick "Warszawa teraz".

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- hej
- hejka
- kogo szukasz?
- związku 69
- ja też lubię oral
- związek 69 to nie oral
- a co, anal?
- 69 to symbol wzajemności w związku
- a to odpada, bo ja tylko pas
Pasywny rozmówca aktywnie zamknął okno priva.

niedziela, 24 lipca 2011

Closed czy Delayed?

Dziś CD - ciąg dalszy, a zarazem C-D jako kolejna alternatywa - closed czy dealyed? A po polsku - zamknięty czy opóźniony?

O co chodzi z tą alternatywą? O coś bardzo ważnego przy poznawaniu człowieka - ocenę jego możliwości, a nie jedynie stanu obecnego. Bo stan obecny może być nieciekawy, ale możliwości mogą być jak najbardziej w porządku. I wtedy oceniać kogoś należy po jego możliwościach, a nie stanie obecnym.

Różnica między stanem obecnym, a stanem możliwym może dotyczyć zarówno wyglądu jak i innych spraw. Nietrudno sobie wyobrazić różnicę w wyglądzie. Ktoś może być gruby, źle ubrany, źle uczesany - a może schudnąć, lepiej się ubrać (wcale nie znaczy że drożej - po prostu lepiej dobrać kolory czy typ ubrania) czy wybrać lepszą fryzurę. I zupełnie inny człowiek - jak to mówią.

Mniej łatwe to jest w przypadku układania sobie życia. Ktoś nie ma zrobionych studiów - ale zrobił maturę. W każdej chwili może się zapisać na studia (najpraktyczniej zaoczne) i je zrobić. Zresztą bez matury i szkoły średniej też można zrobić studia - tylko mamy o kilka lat dłuższą edukację.  To samo z prawem jazdy - chyba, że nie może go zrobić z powodów obiektywnych, które się jednak rzadko zdarzają. Wiele rzeczy jest do nadrobienia. Wielu rzeczy nie zrobiliśmy nie z lenistwa, ale ważnych powodów życiowych. To żadna hańba - wręcz przeciwnie, często dowód dojrzałości i odwagi w podejmowaniu trudnych życiowych decyzji.

Dlatego nie jest ważne czy ktoś coś osiągnął już, czy też może to osiągnąć w przyszłości. Ważne, że może to osiągnąć.

A nie każdy może i chce. Są ludzie, którzy a przykład nie mają zamiaru kontynuować swojej edukacji. Mają pracę, która im się podoba (przy czym chodzi tu o pracę, która nie jest ani specjalnie zaszczytna, ani nawet dobrze płatna) - i nie chcą tego zmieniać.  Oni sami są zadowoleni ze swojego życia. Ale czy ja byłbym zadowolony z życia z kimś, kto w pewnym sensie jest ograniczony (pracą, którą wykonuje i wykształceniem, które posiada) i nie chce tego zmieniać?

Wiem, że ludzie są różni i formalne czynniki nie przesądzają do końca o wartości człowieka. Ale jeśli poznam np. robotnika budowlanego, którego pasją jest siedzenie z butelką piwa i oglądanie meczu piłkarskiego, i który nie ma innych zainteresowań ani z którym nie da się pogadać na jakieś ciekawe tematy - to raczej na dłuższą metę nic z tej znajomości nie wyjdzie. Chyba, że w grę wchodzą inne czynniki. Na przykład on dużo zarabia (w tej branży to akurat możliwe) i utrzymuje mnie, a do tego robimy cudowny seks. Ale wtedy to nie jest prawdziwy związek, tylko bardziej jakiś układ. Co nie przesądza, czy obu stronom nie byłoby w takim układzie naprawdę dobrze.

Ale jeśli szuka się związku, który polega także na pewnej równości partnerów (intelektualnej także), to raczej trzeba się dobrać na wszystkich płaszczyznach. A wtedy nie ma większego znaczenia, czy poznajemy osobę już ukształtowaną, czy też wymagającą ukształtowania. Ważne, że to ukształtowanie jest możliwe. Liczy się człowiek i jego możliwości, a nie wyłącznie stan obecny, który nie zawsze zależy od decyzji danej osoby. Życie pisze różne scenariusze a my powinniśmy wybrać człowieka, a nie jego sytuację.

Zatem ważne aby wybrać kogoś, kto jest jedynie delayed w pewnych dziedzinach, a nie closed.

#068 - związek zależy

Okazuje się, że szukanie związku nie jest jednoznaczne - wszystko zależy, jest relatywne...

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- cześć
- cześć
- żonaty?
Facet ma nick "facet4" więc coś mnie tknęło, że to jakiś dojrzały BI.
- nie
Formalnie co prawda jeszcze jestem, ale nie szukam żadnych BI, więc stosowne jest odpowiedzieć negatywnie.
- opisz się
- albo fotkę wyślij [a co to ja towar w sklepie wysyłkowym??]
- szukasz uczucia i życia razem? [upewniam się czy łapie czegoś szukam]
- zależy, jestem żonaty [to co ma zależeć? przecież BI nie szuka związku]
- to nie ma co zależeć, nie szukam żonatych ale geja do  miłości i życia razem
- a my faceta, który by nam dogodził [jeszcze lepiej, szuka z żonką na trójkącik]
- nie szukam seks przygód, ani seks układów
- tzn. lizał podczas stosunku
- to nie
Zamknąłem okno rozmowy bo panu BI koncept się skończył.

sobota, 23 lipca 2011

Passenger czy Nicenger?

W ten weekend rozważania o dwóch alternatywach. Przy okazji nadmienię może, że alternatywa sama w sobie zawiera różne opcje, więc niepoprawne jest mówienie o dwóch lub więcej alternatywach tam, gdzie jest tylko jedna. Gdy zastanawiamy się czy iść na obiad do baru, pizzerii czy Macdonalda - jest jedna alternatywa (na 3 opcje do wyboru) a nie trzy alternatywy :-)

Pierwsza alternatywa to ocena kogoś jako passengera lub nicengera. Ten drugi termin sam stworzyłem :-)

Sprawa dotyczy spotkania kogoś w samochodzie. Oczywiście zakładamy, że poznajemy kogoś najpierw w necie, czyli wirtualnie. Piszemy z nim na czacie czy GG, korespondujemy mailem, nawet gadamy z nim przez telefon czy skype. Ale jest taki moment, że chcemy spotkać się z nim w realu, twarzą w twarz. Można bowiem odnieść pozytywne wrażenie z poznawania kogoś wirtualnie, ale właściwa weryfikacja odbywa się w realu, bo tylko w realu da się kogoś wyczuć.

Zdarza się, że jedziemy po kogoś samochodem. Szczególnie, gdy mieszka on w innym mieście, a czasem dosłownie na drugim krańcu Polski. No i sam nie ma możliwości przyjechać. Zatem my jedziemy po niego. I spotykamy go. I zabieramy go ze sobą. I jakie są wtedy dwa typy osób, z którymi możemy mieć do czynienia? Właśnie passenger i nicenger...

Te dwa typy są skojarzone z podróżą (passenger z oczywistych względów), ale niekoniecznie muszą się wiązać z podróżowaniem. Możemy się po prostu z kimś spotkać, iść na kawę - to nie podróż - ale już wtedy da się stwierdzić, z którym wariantem mamy do czynienia.

Nicenger to osoba, którą byśmy chcieli poznać. Słowo stworzyłem łącząc określenie nice z końcówką słowa passenger. Nicenger to osoba w pełni pozytywna. To człowiek, z którym mamy szansę wygrać wiele w życiu - przyjaźń a może i miłość. Nicewnger jest szczęśliwy z poznania nas, otwarty na nas, szczery, zainteresowany poznawaniem, ciepły i miły, oraz życzliwy. To jest po prostu ktoś, kto wychodzi nam naprzeciw. Miło się z nim jedzie, miło rozmawia i miło zaprzyjaźnia - aż do bycia w związku włącznie. Po prostu czuć pozytywną energię z jego strony i pozytywne zaangażowanie.

Passenger czyli pasażer, to osoba, która może być nawet miła, z którą można miło pogadać i może nawet się zaprzyjaźnić - ale chleba z tej mąki nie będzie. Związek z tym człowiekiem się raczej nie uda. Coś tam przeszkadza, coś nie pasuje - nawet nie do końca wiemy co. Nie wyczuwa się takiego wychodzenia sobie naprzeciw, nie ma takiej sympatii do tego kogoś. Jest raczej bycie obok siebie, jak w przypadku obcych sobie pasażerów, przypadkiem podróżujących w tą samą stronę, którzy nawet miło spędzą czas w podróży, ale nie będą żałowali, że się po jej zakończeniu rozstają.

I tu jest problem, bo jeśli umówiliśmy się na zaproszenie tej oosby do nas, to jej ewentualny pobyt u nas stanie się hotelowaniem. Będziemy mieszkać obok siebie, jak w hotelu. Strata czasu i pieniędzy. Chyba, że mamy ochotę gościć u siebie znajomego. Ale jeśli szukamy kogoś do związku, to tylko tracimy czas jeśli mamy passengera. I będziemy chcieli, pod byle pretekstem, tej osoby się pozbyć.

Jak się zabezpieczyć przed poznaniem takiego passengera? Nie ma stuprocentowej gwarancji. Oczywiście, można jak najbardziej starannie kogoś przepytać, poznać przez net czy telefon, zanim się z nim umówimy. Ale to też nie daje gwarancji poznania w pełni odpowiedniej osoby. Właściwa weryfikacja jest tylko w realu, wtedy można kogoś naprawdę wyczuć.

Zatem nie unikniemy poznawania passengerów. Jest tylko jeden sposób na zminimalizowanie strat, ale dość karkołomny. Trzeba tak zaplanować spotkanie, aby mieć możliwość wariantowego postępowania. Jeśli mamy nicengera przed sobą - jedziemy z nim jak planowaliśmy. Jeśli czujemy, że to passenger, możemy uruchomić plan awaryjny i pozbyć się go zawczasu.

Oczywiście taki plan trzeba by jakoś sensownie opracować. Przykładowo, jedziemy do jakiegoś miasta po kogoś. Zamiast od razu wracać do siebie, zostajemy tam na obiad. Idziemy do łazienki w knajpie i dajemy znać komuś zaufanemu, który zadzwoni do nas za 10 minut. Odbieramy telefon, rzekomo w ważnych sprawach np. zawodowych, a potem z przykrością informujemy naszego passengera, że plany się zmieniają i nie możemy się z nim teraz wybrać. Może za tydzień. Stawiamy mu obiad na otarcie łez i wracamy sami - oszczędzając sobie potwierdzenia rozczarowania u siebie w domu.

Można mieć takie wariantowe plany lub nie - ale zawsze warto zwracać uwagę na kogo trafiamy. Im wcześniej wyczujemy passengera, tym wcześniej można obmyśleć korektę planów z nim związanych. I oszczędzić sobie czasu, pieniędzy i co najważniejsze - nadziei... :-)

A nadzieję warto mieć - na poznanie nicengera oczywiście :-)

#067 - yo man

Oto czat z facetem o nicku "45***" - chyba taki wspaniały, że tyle ma gwiazdek - i przykład zastosowania odstraszacza dla dojrzałych, w postaci młodzieżowego slangu (z którym się np. stykam w mojej grze gadając z innymi graczami).

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- hej
- yo man
Około 15 minut milczenia, po których spokojnie zamknąłem okno priva.

piątek, 22 lipca 2011

Parys Hilton?

Nie Paris ale Parys - bo ma być bohater gejowski ;-)

A nawiązanie jest do nazwy sieci hoteli - nieprzypadkowo. Bo o hotelach będzie mowa. Ale nie o hotelach jakie znamy - takich z portierami i recepcją...

Hotelem nazywam poznawanie chłopaka, które się sprowadza do goszczenia go, zupełnie jak w hotelu. Nocleg, pranie, wyżywienie... Żyć nie umierać - na cudzy koszt oczywiście... W pewnym sensie to jest pasożytowanie na kimś. Dlaczego zatem do niego dochodzi?

Jeśli ktoś ma ochotę fundować komuś nocleg i utrzymanie - jego sprawa. Ja nie mam na to ochoty, ale mnie też czasem się to zdarza. Po prostu poznaję kogoś, kto wydaje się odpowiedni, i wmawiam to sobie, a jednak tak nie jest. I de facto on u mnie mieszka jak w hotelu. Czasem był w tej sytuacji seks, czasem nie. Ale nawet seks to marna "zapłata" za takie mieszkanie. Nie chodzi mi bowiem o poznawanie dla seksu, ale o znalezienie partnera, z którym sobie ułożę życie.

Czasem bywało tak, że po prostu nie miałem woli aby szybciej usunąć hotelującą się osobę. Czyli moja wina i moja głupota, czasem kosztowna. A czasem trzeba było od razu wyczuć, że nic z tego nie będzie i podziękować pseudo kandydatowi o pierwszej godzinie poznawania go, albo po pierwszym noclegu - nie napiszę nawet nocy, bo noc sugeruje kochanie się, a nocleg jest hotelowo-bezosobowy.

Nie da się uniknąć oczywiście takich błędów w czasie poznawania ludzi, ale na błędach powinno się uczyć i wyciągać z nich wnioski. Pewnie jeszcze jakiś hotel przede mną - mimo najstaranniejszego wybierania kandydatów na męża. Ale ważne aby ten hotel nie przeciągał się, nie marnował czasu, nie utrudniał poznawania innych.

Najchętniej wywiesiłbym na drzwiach mojego "hotelu" tabliczkę z napisem - wolnych miejsc brak ;-)

Star Wars - moja saga

Dziś na blogu podwójna notka - bo wydarzenia aktualne (choć publikowane z miesięcznym opóźnieniem) wymagały poświęcenia im miejsca. Ale zarazem dzisiejszy czat ma numer 66, który kojarzy się ze Star Wars - dlatego postanowiłem napisać o roli Star Wars w moim życiu.

Star Wars to naprawdę moja saga - i to moja podwójnie. Po pierwsze, jako niezapomniana opowieść, której jestem fanem. Zresztą to nie tylko opowieść, grałem także w gry poświęcone Star Wars - i to chętniej po stronie Imperium ;-). Zaś po drugie, po prostu jako moja własna pisaninia :-)

A było to tak... Dawno, dawno temu, w naszej galaktyce, niedaleko stąd... 

Czekaliśmy na "Imperium kontratakuje", czyli Epizod V sagi, ale jakoś nie wchodził do kin. I po prostu postanowiłem zacząć pisać ... dokończenie Star Wars. I tak się zaczęła moja przygoda z pisaniem, która trwa do dzisiaj. Nie chodzi o to ile napisałem - zaczynałem w wieku 14 lat i po okresie licealnym mam dwie skrzynie rękopisów, wystarczające do zapełnienia co najmniej metra półki. Ważne że pisanie daje mi niezmiennie radość i satysfakcję.

Drobna, ale miła, konsekwencja pisania jest też taka, że nauczyłem się pisać gotowe teksty na czysto, bez konieczności ich poprawiania. Po prostu komponuję je w mojej głowie. Często tak szybko, że mimo dość szybkiego klepania w klawisze komputera nie nadążam z przeklepywaniem moich treści w bajty ;-)

W pewnym sensie, zwieńczeniem tego są także moje blogi.

Goeorge Lucas - wielkie dzięki za Ideę, która mnie pchnęła do pisania ;-)

#066 - execute order 66!

Kto oglądał Star Episode III - Revenge od the Sith - ten wie, co znaczą słowa execute order 66. Z jedną małą różnicą - kanclerz Palpatine nie byłby na tyle bezczelny, aby wydać taki rozkaz 66 ;-)

Oto jak obcesowi potrafią być nieznajomi - tym razem na GG. Rozmówca według katalogu GG ma na imię Marek, jest z Łodzi i ma 30 lat - więc powinien być poważnym facetem.

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- hej
- (Autoreply) Jestem gejem (43/178/89). Szukam partnera do związku, przyjaciół lub netowych znajomych. Nie szukam seks przygód ani cyber seksu. Jeśli szukasz tego samego - proszę odezwij się ponownie...
- co tam? [nienawidzę tego głupiego pytania]
- nic [moja standardowa, zniechęcająca odpowiedź]
- masz jakiegoś chłopaka? [kolejne jeszcze głupsze pytanie]
- nie przeczytałeś chyba respondera :-)
- przyślij mi swe zdjęcie kutasa
- !!!!
[propozycja idiotyczna, a z tyloma wykrzyknikami wręcz bezczelna!]
- wybacz, po pierwsze nie mam i nie robię takich zdjęć, po drugie nie gadam z takimi prostakami, którzy myślą tylko o kutasach
- ja nie myślę o kutasach [acha, tylko je oglądasz, tak?]
- jak masz na imię? [spóźniona grzeczność]
- jesteś tam?
Byłem, ale miałem ochotę jedynie zamknąć okno rozmowy.

Można by ten"rozkaz" przysłania zdjęcia kutasa wstawić w słowa Palpatine:
- Commander Anubius, execute order 66... 

czwartek, 21 lipca 2011

Odpowiedzialność

Rozmawiałem kiedyś z pewnym chłopakiem GG i on powiedział mi coś co mnie wbiło w fotel. Najpierw powiedział, że już nie może się doczekać spotkania ze mną, które już zaplanowaliśmy. A potem napisał, że pomimo, iż prawie w ogóle mnie nie zna, to byłby w stanie zamieszkać ze mną już dziś. Ma bowiem do mnie ogromny kredyt zaufania.

Powinienem się cieszyć, ale się zmartwiłem tym trochę.  Oczywiście to mnie cieszyło, ale też miałem świadomość odpowiedzialności w tej sytuacji - aby nie zawieść tego kredytu zaufania. I, co równie ważne, aby nie iść na łatwiznę w czasie poznawania tego chłopaka, nie iść na skróty - szczególnie w sferze seksualnej. Jeśli obaj będziemy tego chcieli, to droga wolna, ale nie mogę na nic naciskać. Nie mogłem wykorzystać tego kredytu zaufania w sposób egoistyczny. Albo zbudujemy prawdziwy związek, albo wyjdzie z tego farsa. A ja nie mam ani chęci, ani czasu, na robienie farsy. Ja chcę związku :-)

Piszę o tym wszystkim dlatego, że chcę pokazać, iż dobre wiadomości w trakcie poznawania drugiej osoby wcale nie prowadzą automatycznie do samozadowolenia i osiadania na laurach. Budowanie związku to ważna praca, wymagająca właściwego podejścia i kolejności. Nie wolno iść na skróty, nawet jeśli jest taka możliwość, jeśli droga na skróty może wypaczyć budowaną relację. To jest odpowiedzialność i rozwaga, którymi trzeba się wykazać.

Ale zdecydowanie wolę taką sytuację niż jakieś niejasności, niedopasowania, wahania i inne choroby poznawania partnera. Dodajmy, że choroby prowadzące do klęski. Wolę odpowiedzialne budowanie związku niż ślizganie się.

Pięknie powiedziane, ale nie zawsze takie odpowiedzialne budowanie związku wychodzi, mimo, że chcielibyśmy tego.  Ja mam za sobą wiele fars w czasie budowania relacji z innymi ludźmi. Niestety, nie ma na to rady. Kto nie próbuje, ten nie popełnia błędów - ale też nie ma szansy na sukces.

A jak to się skończyło? Zabawne - porażką na całego. Po prostu nie wyczułem z tym chłopakiem bliskości. W realu, gdy się spotkaliśmy, nie poczułem, że mamy się ku sobie i pasujemy do siebie. Choć nic na to nie wskazywało a jego stosunek do mnie był jak najbardziej pozytywny. Ja też nie byłem do niego uprzedzony, wręcz przeciwnie. I dlatego przeżyłem prawdziwy szok gdy moja intuicja wyczuła między nami ścianę.

Ale już wyrosłem z czasów gdy na siłę ciągnąłem znajomości wbrew ostrzeżeniom mojej intuicji. Tym razem podporządkowałem się temu przeczuciu. Tym bardziej, że było ono tak realne, że prawie dało się go dotknąć. Ciekawostka - kiedy wróżyłem sobie z kart przyszłość z tym chłopakiem, uparcie nic nie chciało mi wyjść. I jak tu nie wierzyć potem także takim znakom? ;-)

#065 - laska i łaska

Oto jak można wpleść przysłowie do rozmowy. Rozmówca ma wiele mówiący nick "Obciągnę dam posprzątam nago".

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- :-)
- hej
- opisz się
- 178/95
- laska
- łaska pańska na pstrym koniu jeździ
- ok 
[kilka minut milczenia]
- pa
Rozmówca zamknął okno priva.

środa, 20 lipca 2011

Stereo Blog - wersja idealna ;-)

Dziś o moim blogowaniu jako takim. A raczej o małej rewolucji, której dziś dokonałem na swoich blogach. Kiedy zaczynałem moje blogowanie, założyłem aż trzy blogi, które nazwałem zbiorczo moim Trój-Wymiarowym Blogiem.

Niedawno się jednak okazało, że jeden z tych blogów coraz bardziej mnie obciąża - jego prowadzenie wymaga więcej pracy, niż to jest warte. I - co najważniejsze - nie daje mi satysfakcji, jaką mam przy pozostałych blogach. Dlatego ten blog zdecydowałem się zawiesić. Napisałem o tym osobnego posta, ale będzie opublikowany za jakiś czas dopiero - a dziś musiałem pilnie napisać o zmianach, które dotknęły moje blogi ze skutkiem natychmiastowym :-)

Po zawieszeniu tamtego bloga mój Trój-Wymiarowy Blog stracił swój trzeci wymiar. Zastanawiałem się więc nad nową nazwą i wymyśliłem chyba najprostszą - Stereo Blog. Pousuwałem odnośniki do tego trzeciego bloga wszędzie tam, gdzie występowały - i zamieniłem nazwę mojego blogowania na Stereo Blog. I wydawało się, że na tym się skończy...

Ale dziś wpadłem na inny, jeszcze lepszy pomysł. Siadłem do Bloggera i postanowiłem poszukać nowych adresów do moich blogów - Blogger daje bowiem możliwość zmiany adresu bloga bez potrzeby jego przenoszenia. I w sumie wymyśliłem dwa nowe adresy dla moich blogów - naprawdę stereofoniczne, bo symetrycznie bliźniaczo podobne. Nie dość, że oba są stereofonicznie podobne, to - co także miłe - są same w sobie fajnymi nazwami ;-)

Ta zmiana zaspokoiła moją tak zwaną odjechaną estetykę, czyli bardzo wybiórczą, ale niezmiernie dziwną manię do znajdywania idealnie estetycznych kombinacji. I taki ideał osiągnąłem. Z jednej strony mam stereofonicznie idealnie symetryczne adresy, a z drugiej mam adresy, które same w sobie są zgrabnymi, opisowymi nazwami. Mucha nie siada :-)

Siadać musiałem jedynie ja - aby wykonać prace techniczne. Po pierwsze, stworzyłem zaślepki w miejscach dawnych blogów, zawierające informację o przekierowaniu. A po drugie - musiałem zmienić oczywiście wszystkie linki, lub teksty linków, jakie zamieściłem w necie. Niestety, ta zmiana się nie zrobi sama ;-)

Z góry uprzedzam ewentualne pytania - Stereo Blog i podobne adresy wcale nie oznaczają, że same blogi muszą być podobne. Każdy ma inny layout, który uznałem za najlepszy - i tak oczywiście zostanie. Podobieństwo powinno być tam, gdzie warto, aby było. Ale nie za wszelką cenę, dla samego podobieństwa. Jest to granica tego estetycznego szaleństwa ;-)

Oczywiście przeżyłem kilka razy chwile grozy, gdy wydawało się, że straciłem zawartość całego bloga - a to była jedynie wina nie odświeżenia bloga w przeglądarce. Ale cóż byłoby warte życie bez stresu, gdyby się nie chciało sięgać gwiazd. Z moimi nazwami blogów już do gwiazd sięgnąłem. I na razie tyle wystarczy, bo w końcu żyjemy na Ziemi - a nie w kosmosie ;-)

#064 - a takich rozmów nie lubię

Skoro dziś mowa o tym, jakie adresy moich blogów lubię, to przytoczę dla równowagi przykład rozmowy, której nie lubię - jest to rozmowa GG. Nic nie wnosząca, nudna, beznadziejna i pozbawiona treści.

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- siema
- (Autoreply) Jestem gejem (44 lata). Nie szukam seksu ani cyber seksu! Szukam normalnych ludzi, z którymi można się poznać i zaprzyjaźnić. Jeśli chcesz mnie poznać - odezwij się ponownie.
- siema
- hejka
- co tam u cb [najgłupsze możliwe pytanie, nawet bez znaku zapytania]
- nic [moja typowa odpowiedź na takie pytanie]
- spoko [idiotyczna odpowiedź, taka jak ok czy acha]
Nic się nie wydarzyło dalej, więc zamknąłem rozmowę i skasowałem z archiwum.

Ktoś nieznajomy puka do mnie i bezczelnie mnie pyta co u mnie. Po pierwsze, mógłby się przedstawić. Po drugie, napisać w jakiej sprawie lub dlaczego zapukał. A nie wypytywać mnie na bezczelnego. Tak można pytać znajomego, choć to też jest idiotyczne - bo znaczy, że pytający nie ma żadnego ciekawszego tematu. A już najgorzej, gdy jedyna odpowiedź jaką potrafi napisać, to acha, ok lub spoko.

To nie jest rozmowa, to jedynie nawoływanie się.

wtorek, 19 lipca 2011

Historia jednego anonsu

Anonsu chłopaka 21-letniego szukającego na Gejowie miłości. Jego anons kojarzyłem od dawna (po zdjęciu które zapamiętałem). Jego treść była taka:

Pragnę poznać kogoś do zbudowania stałego związku, opartym na oddaniu, wierności i szczerości, kogoś, kto przywróci mi wiarę w miłość, kogoś z kim wspólnie będę szedł przez życie, ciesząc się w dobrych i wspierać się w trudnych chwilach. Faceta dobrego, uczuciowego, szczerego... Nie szukam seksu, ani przelotnej znajomości, szukam kogoś, kogo pokocham, i przez kogo też będę kochany. Jestem szczupłym chłopakiem, wiernym i oddanym, jeśli chcesz poznać mnie bliżej - zapraszam do kontaktu.

Piękne ogłoszenie. Jakbym tego kogoś właśnie szukał - przy założeniu że mu się spodobam oczywiście. Napisałem chyba do niego ale nie raczył mi odpisać. To też nie dziwi, nie każdy ma przecież siłę aby odpisać ;-)

I w czasie rutynowego przeglądania anonsów na Gejowie natrafiłem na jego ogłoszenie o następującej treści:

Witajcie moje ogłoszenie nr xxxxxx jest nie aktualne bo ja pracuje w Agencji gejowskiej w Warszawie. 

Powaliło mnie to z dwóch powodów. Po pierwsze, skoro ogłoszenie jest nieaktualne, to nie lepiej je skasować? Proste przecież.

A po drugie - tak pięknie szukał miłości i teraz nagle przestaje, bo wylądował w agencji towarzyskiej? Czyli szukał miłości czy zarabiania seksem? Nie może kochać pracując jako kurwa? Może. Praca jak inna, fakt że intymna, ale to praca. Kochać można i tak pracując. Czyli mamy idiotyzm. Albo tak naprawdę nigdy nie szukał miłości - bo jeśli szukał na poważnie, to jakim cudem się nagle mu odechciało? Albo tak naprawdę szukał kurwienia się - i znalazł to w agencji. To po co zamieszczał anons w kategorii "szukam partnera"? Albo wreszcie w ogóle nie potrafi oddzielić życia osobistego i uczuciowego od zawodowego uprawiania seksu. To po co w ogóle zamieszczał ogłoszenie?

Nie wiem jaki jest powód anulowania ogłoszenia po zatrudnieniu się w agencji gejowskiej. Traktuję to jako przykład śmieszności i może nawet zakłamania naszego środowiska - z góry uprzedzając, że w tym przypadku nie musi to być rzeczywiście zakłamanie. Ale może być. Albo to może być zagubienie. Tak czy siak, wyszło na tyle zabawnie, że zdecydowałem się o tym napisać.

PS Po kilku dniach znów miał anons, w którym szuka miłości i związku. To już kontrakt z agencją gejowską się skończył? What the fuck? :-D

#063 - pasywny faszyzm

Pasywni są tak zdecydowani na szukanie aktywów, że nawet ktoś uniwersalny w seksie analnym może im przeszkadzać. Nazywam to pasywnym faszyzmem. Poniżej przykład rozmowy, która to ilustruje. Nick rozmówcy "Pasyw:))".

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- cześć
- cześć
- ja 28 pas
- aktyw?
- uni
Rozmówca zamknął okno priva.

Tego samego dnia rozmówca ten ponownie mnie zagadał i rozmowa przebiegała dokładnie identycznie. Ja pamiętałem, że z nim gadałem rano - pomimo tego, że nie mam za bardzo pamięci do rozmów, ale on wykazał się (co typowe na czacie) kompletną amnezją ;-)

poniedziałek, 18 lipca 2011

Geja czy BI - byli byli źli?

Temat specjalnie sformułowany w taki poplątany sposób. A chodzi o to, jaki stosunek do byłych chłopaków mają geje i jaki BI. Tak przynajmniej wynikało z rozmowy, jaką prowadziłem z jednym "hotelowanym" u mnie chłopakiem - czyli takim, z którym nic się nie udało, a jedynie mieszkał u mnie gościnnie kilka dni, bo nie miał się gdzie podziać. Wypijał moje piwo i przy piwie się toczyły rozmowy na różne tematy :-)

Otóż on przedstawił mi taki pogląd, z którym się nie zgadzam, a mianowicie, że prawdziwy gej nigdy nie zachowuje byłego w dobrej pamięci. Odcina się od niego, nienawidzi go, zadeptuje w sercu. Natomiast BI zachowuje się inaczej - szanuje przeważnie byłego i pamięta o nim. Zatem Bi ma niejako wyższą kulturę jeśli chodzi o jego stosunek do byłego chłopaka.

O tyle się z tym nie zgadzam, że czuję się 100% gejem a mam stosunek do byłych jak ów BI. Ale może to wynika z tego, że byłem dotąd jak hetero? Może to jest taki stosunek "normalnych" lub "pół-normalnych" (czyli BI) ludzi? Takie podejście z normalnego świata, w którym się zachowuje pamięć o osobach, które się znało i kochało. Przecież wielu rozwiedzionych małżonków ma ze sobą bardzo poprawne, życzliwe i przyjacielskie stosunki.

Mam nadzieję, że od tej reguły z gejami są jednak liczne wyjątki. Bo nie każdy były jest złem wcielonym. A to, jak szanujemy byłych, pokazuje nas samych.

A jak to jest u mnie? Traktuję przede wszystkim byłych jako bardzo cenne życiowe doświadczenie i choćby już za to bardzo ich cenię, nawet jeśli przynieśli mi szkody - ale mimo wszystko nauczyłem się czegoś bezcennego dzięki temu. Jeden były mnie naprawdę bardzo uraził i nie chcę go znać z a to, ale do innych nic nie mam. Po prostu z nimi nie wyszło...

Czy żałuję, że ich poznałem? Ostatniego chłopaka na pewno nie - bo znajomość z nim byla jakościowo lepsza od wszystkich poprzednich. Jeśli traktować te znajomości jako szkołę życia, fundowaną mi przez Pana Boga (a nie mogę się oprzeć takiemu wrażeniu, po tym jak to się niby przypadkiem - ciągle takim samym! - odbywa), to ostatni chłopak był w tej szkole życia maturą. A poprzednicy byli tylko lekcjami. Ale lekcje też są ważne, bez nich matury się nie zda ;-)

Można by teoretyzować, zastanawiać się, czy aż tyle i takich lekcji było potrzeba? Może ten "program" dałoby się przerobić mniejszym kosztem? Może tak, a może nie. Ważne jest tylko jedno - aby po zaliczeniu tej szkoły i zdaniu "boskiej matury" - znaleźć dokładnie to, czego się szuka w życiu :-)

#062 - zasługuję na poziom :-)

Jak to mówią nikt nie rodzi się arystokratą. Ale są ludzie, którzy uważają, że zasługują na więcej. Oto rozmowa z gościem o nicku "Szczecin faceta".

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- cześć
- szukam związku
- z zamieszkaniem
- ja pasyw 29 lat
- cześć
- Tomek jestem
- o to widzę wiesz na czym polega związek :-)
- Maciek miło mi
- bo wiele osób myli go z seks układem :-)
- hehe
- opiszesz się?
- 178/95
- paker?
- nie
-kutas jaki? [no tak, dla pasywa długość kutasa to religia :-)]
- szukam kogoś kto mi pomoże finansowo [to akurat rozumiem, na start w nowym miejscu]
- da utrzymanie [oczywiście chodzi pewnie o krótki czas]
- nie mierzę kutasów
- nie mają dla mnie znaczenia
- zapewnisz mi odpowiedni poziom życia? [o, włącza się myślenie księcia z bajki]
- co znaczy odpowiedni?
- wysoki [ale rosną wymagania!]
- taki na jaki zasługuję
- w zamian proponuję uczciwość, związek [ale jaśnie pan łaskawy]
- jeśli na to zasługujesz, to sam dowiedziesz tego pracą :-)
- nie jestem pensjonatem dla biednych hrabiów :-)
Biedny Hrabia zamknął okno priva.

niedziela, 17 lipca 2011

Dam Napletka

Rozmowy na czacie są czasem fajne nawet wtedy, gdy się ich nie prowadzi. Wstałem raz w niedzielę o 6 rano - co jest naturalne biorąc pod uwagę, że się położyłem jak zwykle o północy, a w dni powszednie mam budzik o 5.45. Bez budzika też się szybko budzę. Wszedłem na czata na Interii i WP, przeglądam nicki na WP i patrzę, że ktoś ma nick Dam Napletka. Dziwny nick, ale ludzie mają różne zboczenia. A potem się okazało, po bliższym spojrzeniu, że to nick Daria Napalona - jakiś transwestyta zapewne.

Nie raz mi się zdarzało, że myliłem w pierwszym oglądzie nicki. Szczególnie, w szybkim czytaniu, myliłem jakiś inne słowa ze słowami, które mnie interesują, na przykład związek czy miłość. Ale  dokładniejsza lektura tych nicków pokazywała, że niestety to nie ktoś, kto byłby w moich zainteresowaniach. Najśmieszniejsze było pomylenie słowa pantera ze słowem partnera :-)

Takie pomyłki to małe piwo. Gorzej, gdy ktoś myli mój nick w którym występuje słowo "związku" jako nick ze słowem "w związku" - co sugeruje, wraz z moim wiekiem, że jestem żonatym BI, który szuka przygód. Ironia losu polega na tym, że formalnie nadal jestem jeszcze żonaty, ale zdecydowanie nie jestem BI i nie szukam przygód. Przypominam bowiem, że według mojej definicji osoba BI uprawia seks na dwa fronty, z obu płciami, w danym okresie czasu - a rekordziści nawet w tym samym czasie w trójkącie.

A ja miałem w swoim życiu okres, gdy nie byłem w stanie sprawdzić mojej orientacji z powodów techniczno-organizacyjnych. Bo za mojej młodości nie było internetu, czatów, portali, komórek. A poza tym za komuny temat gejów oficjalnie nie istniał - nawet nie wiedziałem, że jest taka orientacja seksualna. Kto nie wierzy - niech podziwia dzisiejszą edukację w tym zakresie :-)

Szukałem więc tradycyjnie i doszukałem się małżeństwa hetero, które nie udało się nie z powodu mojej orientacji, ale nie do końca właściwego dobrania się. I dopiero wtedy, gdy zabrakło w nim tego co dla  mnie najważniejsze - czyli miłości, oparcia, ciepła, bliskości - zdecydowałem się na próbę z kimś innym. Nie byłem w stanie wyobrazić sobie próby z inną kobietą, w tym zakresie jestem stuprocentowo lojalny i wierny. Do kobiet mam zresztą już uraz. I spróbowałem z chłopakiem, bo intrygowało mnie, że mam tylko męskie fantazje erotyczne.

A gdy z nim spróbowałem, to moja orientacja seksualna odwróciła się błyskawicznie, a raczej  po prostu uruchomiła się ta, którą miałem w sobie, niesprawdzoną dotąd, od zawsze. Odwróciło się moje podejście - przestałem już oglądać się za kobietami, przestałem wiązać z nimi nadzieję na lepsze życie. I na seks także - stałem się stuprocentowym gejem, bez cienia wątpliwości.

Z chłopakami łączy mnie nie tylko seks, ale też szukanie uczucia, miłości, wspólnego życia. Jestem więc gejem na wszystkich trzech płaszczyznach: seksualnej (bo nie dotykam się już do kobiet i nie podniecają mnie), emocjonalnej (bo pragnę z chłopakiem uczucia, miłości i bliskości) oraz społecznej (bo mieszkam już osobno i chcę zamieszkać z chłopakiem).

I dlatego teraz, w wieku już 44 lat, szukam uczucia i związku. Szukam po prostu tego, czego szukałem całe życie i co niestety (podkreślam: niestety, bo nie cieszy mnie to wcale) nie udało mi się w związku hetero. I dlatego też śmieszy mnie, gdy ktoś mnie bierze za jakiegoś niepoważnego BI, który znudzony "żonką" ugania się za chłopaczkami pod tchórzliwym parawanikiem źle rozumianej dyskrecji - trzęsąc portkami ze strachu, że się jego zdrada wyda. Mojej żonie szybko powiedziałem o swojej próbie z chłopakiem, a teraz gdy mieszkam osobno, cała rodzina praktycznie o mnie wie. Ja się kryć nie muszę i nie muszę oszukiwać moich bliskich - i dlatego oszukiwanie u innych bardzo źle odbieram.

I dlatego takie pomyłki, które do mojego nicka się zdarzają, śmieszą mnie :-)

#061 - podwójny lol

I praktyczny przykład do dzisiejszego posta - oto jak można pomylić nicka (rozmowa była o 3 w nocy ale to nie tłumaczy ślepoty) ;-)

Nick rozmówcy "Warszawa 26 obciągnie".

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- cze
- cze
- szukasz na spotkanie?
- lol szukam życia razem
- lol w związku odczytałem [miałem w nicku słowo "związku" ale nie "w związku"]
- sorki pa
Rozmówca zamknął okno priva.

sobota, 16 lipca 2011

Test na oszustwo

Dostałem aż 3 maile na ten sam adres zawierające zaproszenie do wypełnienia testu zawodowego. No to z ciekawości wypełniłem test, akceptując najpierw regulamin. A żeby mieć wynik trzeba było wysłać SMS za 1 złoty plus VAT. Więc sprawdziłem stan konta na telefonie imprezowym, którego na co dzień nie używam, i wysłałem ten SMS. I co się okazało? Zjadło mi z konta około 30 złotych! To trochę więcej niż złotówka ;-)

Jak to możliwe? Zapoznałem się z regulaminem - nawiasem mówiąc, sprytnie tak umieszczonym, aby łatwo go nie było znaleźć - i okazuje się, że 1 złoty z VAT płaci się faktycznie, ale tylko w godzinach od północy do 6 rano. W pozostałym czasie jest około 30 złotych. Jest napisane uczciwie? Jest. Ale oczywiście w teście jest tylko informacja o złotówce i nie ma tzw. gwiazdki, przypisu z informacją że to dotyczy godzin 0-6.

Zapewne nie jest to zgodne z przepisami unijnymi, ale twórcy strony liczą na to, że nikt się nie pofatyguje ze skargą za stratę 30 złotych. W moim przypadku się przeliczyli - napisałem mail do rzecznika konsumentów w tej sprawie. Zaznaczyłem, że nic nie zamierzam dochodzić (formalnie sam sobie jestem winien, bo nie przeczytałem regulaminu) - ale wyraziłem podejrzenie, że takie praktyki świadomego wprowadzania w błąd są prawnie niedozwolone. Niech oni to sprawdzą.

Jaki to ma związek z poznawaniem gejów?  Tylko taki, że poznając wiele osób też "nie czytamy regulaminów" ;-) A potem skutki są opłakane ;-)

BTW test mi pokazał że powinienem być maklerem :-) Dobrze, że nie kosmonautą ;-)

#060 - korespondencja miłosna

Dziś o mojej korespondencji w odpowiedzi na anons jednego szukającego miłości chłopaka z Kielc, zamieszczonego na Gayromeo. Mój inicjalny list był dość długi, ale ciekawa jest dopiero następująca później korespondencja z tym chłopakiem. Ująłem ją w formie czatowego dialogu, którego naprzemienne kwestie oznaczają kolejne moje i jego maile.

Oznaczenia: jego mail / mój mail
- a gdzie ty mieszkasz?
- Warszawa
- i chcesz się teraz spotkać w Kielcach? 
- w weekend powinienem mieć czas, teraz w ciągu tygodnia nie wiem czy będę w stanie 
- no to po co piszesz skoro nie jesteś w stanie, z psychiatryka piszesz???
- a ty myślisz że każdy jest jak pogotowie ratunkowe aby do ciebie jechać z chwili na chwilę? takie myślenie się faktycznie nadaje do psychiatryka :-)
- nadaje się do psychiatryka to, że dałem kolejny anons i napisało 5 osób z czego żadna dzisiaj nie może się spotkać
5 osób to i tak dużo jak na anonse w kategorii nie szukania szybkiego seksu
- to jakby sprzedać 5 biletów na ambitny film :)
- nie dziw się że się nie mogą spotkać, szczególnie jeśli są jak ja w Warszawie i nie mają czasu z gumy... nawet ktoś w Kielcach pewnie mógłby się z tobą spotkać dopiero wieczorem po pracy, ale ktoś kto potrzebuje 2-3 h na dojazd w jedną stronę nie ma takiego luksusu jak ktoś z twojego miasta :-)
- to tak jakby wydrukować/podrobić na drukarce atramentowej 5 biletów do kina
- niby są, ale gówno warte...
- genialne porównanie :-) w rzeczy samej
- na moim blogu napisałem kiedyś posta o false mail chyba tak się to tytułowało
- o wiadomościach i kontaktach dających nadzieję a tak naprawdę będących szumem informacyjnym
- ale to dotyczy bardziej osób z którymi się już znam, mam mail na Fellow, cieszę się że może ktoś mnie chce poznać a to tylko stary znajomy pisze miły mail, rozumiesz o co biega?
- niestety jak się poznaje ludzi to taka dywersja informacyjna się pojawia
- sorry koleś, nie mam czasu na czytanie tych bzdur
- pisze teraz list do pracodawcy
- i chce się dowiedzieć jak idą interesy w Warszawie
- naprawdę nie mam czasu czytać i przewalać się mailami
- MAM CZAS TYLKO NA SPOTKANIE
Na tym zakończyłem korespondencję.

I coś mi zaświtało w głowie, że już kiedyś mnie podobnie ktoś z Kielc potraktował - taki niby mega konkret szukający na szybkie spotkanie, najlepiej z samych Kielc. Ta sama niecierpliwość i narzekanie na brak kandydatów.

Niestety, szukanie do związku to nie kupowanie telewizora. Albo się to robi we właściwym tempie i dobrze pozna kogoś - albo robi po łebkach i potem ponosi tego konsekwencje...

Skoro nie masz czasu szukać związku, to szukaj po łebkach ;-)

piątek, 15 lipca 2011

Nie szanowałem cię...

12 czerwca 2011 
Gadałem tego dnia z moim byłym na GG, opisywał mi randkę ze swoim nowym facetem (bo wszystko wskazuje na to, że z nim będzie - a perspektywy dnia publikacji już wiem, że z nim jest). I co ciekawego jeszcze napisał? Otóż zapowiedział, że powie mi dlaczego było źle między nami - ale może mnie to zaboleć. Oczywiście poprosiłem o szczerość - a skoro ma mnie zaboleć, to wina jak sądzę leży po mojej stronie...

A prawda okazała się zaskakująca - to mój były nie szanował mnie jako faceta i przyjaciela. Że czasem się wydzierał na mnie - nie w sensie wysokości głosu, ale krytykowania mnie - a jego obecny facet nie da się tak podejść. Bo może jest typem maczo - a ja jestem typem dyplomaty. Słucham cierpliwie, nie kłócę się, czasem można nawet odnieść wrażenie że bezwolnie nadstawiam drugi policzek. A jak jest w istocie? Jak w dyplomacji - za niewinną i grzeczną fasadą pałacu wre ciężka i bezwzględna praca gabinetów. Nie kłócę się, nie zgrywam maczo, nie mam przesadnej potrzeby aby nikt mnie nie krytykował - korona mi z głowy nie spada. Ale myślę swoje i umiem oceniać sytuację.

Mój były nie szanował mnie - to może trochę określenie na wyrost. Ale ziarno prawdy w tym jest. Cóż, sam sobie winien za to. Nie powiem, że rozwalał tym nasz związek. Choćby dlatego nie powiem tak, bo wiem jak wygląda prawdziwe rozwalanie związku. To jest w wykonaniu mojej żony - ona niestety ma taki charakter (ale nikt nie jest przecież idealny) że tylko krytykuje, a nigdy nie motywuje. I te krytyki - najczęściej w bardzo drobnych, codziennych sprawach - kruszą związek jak krople skałę.

To, co robił mój były, to raczej było nie stworzenie dobrego klimatu ciepła w związku. A brak takiego klimatu się potem odbija czkawką, szczególnie gdy ktoś bardzo konkretnie wie czego szuka w związku, jak ja. Ja jestem wyczulony na takie sytuacje. Jeśli one mają miejsce, to się czuję niekomfortowo, a to potem wpływa na dyskomfort bycia z kimś.

Mój były to był wspaniały chłopak, zakręcony na swój sposób. Ale nie miało być chleba z tej mąki - widać to wyraźnie. Miała być ostateczna lekcja i matura w szkole życia. Może jestem szalony, ale wiele różnych, pozornie nie związanych ze sobą, wydarzeń i faktów, układa się w coraz bardziej logiczny plan. Plan nauczenia mnie i ostatecznego przetestowania, ale z opcją taką samą ja w przypadku poprzednich lekcji - chłopak zrobił swoje, chłopak może odejść. I to nie ja go odsuwam od siebie, nie ja go porzucam. To on albo mnie porzuca, albo jest odsuwany przez zewnętrzne okoliczności. Tak jakby sam Bóg go ode mnie odsuwał. Przecież przerobiony i zaliczony podręcznik nie jest już potrzebny i można odnieść go do biblioteki...

Teraz coraz wyraźniej widać, jaki jest ten plan, który rok temu się realizował. Jak zawsze, ex post widać wszystko - i cała, zbyt misterna jak na splot przypadków, koncepcja jest coraz lepiej widoczna w swej okazałości.

Tylko pytanie, które jako jedyne mnie nurtuje obecnie, jest takie - co teraz, w boskim planie, jest mi pisane?

#059 - słyszę mądrość

Oto jak można usłyszeć mądrość. Tym razem sam początek dłuższej rozmowy z rozmówcą o nicku "29 Kuba".

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- hej
- hej
- co u ciebie?
- farming [czyli zarabianie pieniędzy w grze World of Warcraft - zbierałem akurat rudy]
- kogo szukasz?
- uczucia i życia razem
- rozumiem, ja mam dosyć przygód i szukania
Zatem latał z kwiatka na kwiatek, ale już nie każdy go chce, więc zaczyna szukać związku - można i tak :-)
- ja szukam związku nie dlatego, że mam dosyć przygód, ale dlatego że mi go potrzeba :-)
- mi chodziło o jednorazowe
- a o wielkiej przygodzie marzę [super określenie - związek jako wielka przygoda :-)]
- jednorazowe przygody są bez sensu z założenia
- skoro dobre, to czemu tylko jeden raz, a jeśli złe, to czemu aż jeden raz
- słyszę mądrość
- ja nie marzę o wielkiej przygodzie, tylko o ułożeniu sobie życia
- jaką mądrość?
- nie może być związek i seks na całego?
- seks na całego ma sens w związku, bo tylko wtedy jest to seks zaangażowany i namiętny 
- mądrość doświadczenia
- seks dla seksu jest przeważnie lipny
- akurat to są proste prawdy, a nie żadna mądrość
- jasne, sama mądrość przez ciebie przemawia [lekka ironia się chyba pojawiła, nieprawdaż?]

Potem tłumaczyłem facetowi, że samo ciało (a szczególnie kutas) nie gwarantują udanego seksu, bo seks to też emocje i uczucia. A rozmówca zdawał się być bardziej organoleptyczny w tym zakresie.

Charakterystyczne - gdy zapowiedziałem, że zaraz spadam z netu, gość od razu powiedział "pa" - żadnej  próby wymiany maili etc. Widać jak mu zależało na spotkaniu kogoś :-)

czwartek, 14 lipca 2011

Głuche spotkania

13 czerwca 2011
Wczoraj umówiłem się na spotkanie z głuchoniemym. Umówiliśmy się przy metrze Ratusz, koło Pizza Hut.

Dostaję informację, że Mucha jest już na miejscu. Widzę go w okularach przeciwsłonecznych z gejowską torbą przez ramię. Chcę go zaczepić, ale on przechodzi obok. Chyba mnie nie poznał. To napiszę SMS do niego jak się zorientuje, że mnie przegapił.

Ale to nie on. Bo zaraz potem ktoś mnie dotyka. Poznał bez pudła. A ja jego. Jest trochę niższy - ae bardzo sympatyczny, tylko (jak wiadomo) milczący. Ale pomaga sobie klepiąc wypowiedzi w telefonie. Ja zaś mówię mu dosłownie prosto w twarz, a on rozpoznaje moje ruchy warg.

Pojechaliśmy na zakupy do Carrefour i powlekliśmy się (6 minut przez sam garaż) z zakupami do domu - dwie zgrzewki wody, trochę innego żarcia. Zapaliliśmy fajkę - ale nie w pokoju, tylko na balkonie. Pisałem potem z nim na GG - ja na swoim pisałem do niego, ale on siedział obok mnie i czytał lub pisał swoje.

Miałem ochotę przytulić się do niego i w końcu nie wytrzymałem i to zrobiłem. Ale nie robiliśmy seksu. Gadaliśmy i potem poszliśmy grzecznie, choć w przytuleniu, spać.

14 czerwca 2011
Nie musieliśmy wstawać zupełnie rano, ale około 10 odprowadziłem go na autobus, bo miał załatwiać sprawy. Pożyczyłem mu drobną sumę pieniędzy, która ma oddać z renty po dwudziestym. Umówiliśmy się na spotkanie o 18, gdy załatwi on swoje sprawy.

Tylko, że nie było kontaktu o 18. Wysłał mi za dnia SMS z informacją abym się nie martwił, ale pod wieczór już no contact. Zawaliłem rajd w grze będąc w pogotowiu do spotkania z nim, ale nie doszło do tego. No cóż, może mu coś wypadło. Po naszym pierwszym kontakcie 11 czerwca także był dzień bez kontaktu. Do końca dnia już się ze mną nie skontaktował.

15 czerwca 2011
Rano wstałem i sprawdziłem telefony, GG, profil na Fellow. Ale nigdzie nie było od niego żadnych wiadomości. Zapuściłem sobie czata - i zagadał mnie ktoś o nicku bardzo podobnym do tego głuchoniemego, podobieństwo polega na tym, że on też używał w nicku znaków podkreślenia. Tak samo nick zaczyna się, kończy i w środku ma podkreślenie. Tym razem ma w nicku 23 a nie 24 lata. Podaje mi cyferki - też bardzo podobne do tych, które ma na profilu.

Ale najważniejsze, że robi takie same błędy językowe. Pytam go o imię - Podaje inne niż poprzednio, ale na tą samą literę. I jest z tej samej dzielnicy. I dość szybko zamyka okno priva. To on czy nie on? Może on. Czyżby mnie oszukał na kasę i ucieka na mój widok teraz? A może to on i na wszelki wypadek jeszcze szuka na czacie, tak jak ja?

W południe pisze do mnie na GG, że jest chory i ma 39 stopni gorączki. Ale po 5 minutach mówi, że wychodzi - ale chyba ma na myśli wyjście z GG :-)

Potem się nie odzywa do końca dnia.

I w sumie nie odezwał się już nigdy więcej - głuchy oszust zatem. Szkoda, że robi tyły innym osobom, które są w potrzebie i jednak będą uczciwe. Nie pomogę im, bo taki oszust mnie naciągnął. Takie już pedalskie środowisko - jeden ptak sra, a wszystkie gniazda uwalone ;-)

#058 - szukam związek chłopak

Oto zapis rozmowy z (prawdopodobnie) tym samym głuchoniemym, z którym rozmawiałem 11 czerwca i spotkałem się z nim. Wtedy miał nick "_wawa_max24_", a teraz nick jest bardzo podobny: "_warszawa_23_". I bardzo podobne błędy językowe, ta sama dzielnica. Tylko imię się nie zgadza i cyferki nieco się różnią - ale tymi parametrami można przecież żonglować.

Brak kontaktu od niego i spotkanie go na czacie (oraz za szybkie zamknięcie okna rozmowy) sugerują, że to jest ta sama osoba, która szuka dalej i nie chce ze mną już się kontaktować, abym nie zażądał od niej oddania kasy.

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- siemka
- kogo szukasz?
- siemka
- uczucia i życia razem
- szukam na dłużej związek chłopak [podobne błędy jak w rozmowie z tym głuchoniemym]
- opisz się
- ja też szukam na dłużej a najlepiej na stałe
- 178/95
- 24 170 58 19 [wzrost tylko się o 3 cm różni od podanego na jego profilu]
- jak masz na imię? [próbuję sprawdzić czy to nie on]
- Piotr a ty? [tamten niby był Paweł]
- Maciek [zdecydowałem się podać moje imię, choć to może sprawić że mnie rozpozna]
- skąd jesteś? [pytam o kolejny element rozpoznawczy]
- miło
- Mokotowa [miejsce się zgadza, błędy językowe też]
- czemu tak niewyraźnie piszesz?
- niegramatycznie?
- :-(
- miło pozdrów
Rozmówca zamknął okno priva.

Myślę, że zorientował się, że to ja (imię i pytanie o niegramatyczność) - może się zorientował, że jeśli się przyzna do tego, że jest głuchoniemy, to go jednoznacznie skojarzę - co jak co, ale głuchoniemych na czacie nie jest wielu...

Jego ucieczka, w połączeniu z brakiem kontaktu z tym głuchoniemym, z którym się spotkałem, pozwalają przypuszczać, że to jest ta sama osoba. A to oznacza, że chce ona zerwać ze mną kontakt, gdyż mnie naciągnęła na kasę.

Teoretycznie jest możliwy inny scenariusz - to jest ta sama osoba, która pomimo poznania mnie szuka na wszelki wypadek dalej, tak samo jak ja wszedłem na czata, ale niekoniecznie ma zamiar mnie oszukać. I może się odezwie jeszcze. Ta rozmowa ma miesiąc czekania na publikację, więc do tego czasu wszystko się na pewno wyjaśni - pożyjemy, zobaczymy.