czwartek, 31 marca 2011

Czy Pan Bóg gra w kości?

Albert Einstein mawiał, że Bóg nie gra w kości. A ja chcę powiedzieć, że właśnie gra. Ale w zupełnie innym sensie :-)

Jeśli rzucę kostką i wypadnie szóstka - to jest po prostu szóstka. Jeśli szóstka wypadnie trzy razy pod rząd, to jest fart. Jeśli pięć razy pod rząd - duży fart. Jeśli dziesięć razy pod rząd - kosmiczny fart, na granicy racjonalnego prawdopodobieństwa. Ale jeśli na sto rzutów będzie na przykład 90 szóstek - to już nie jest fart. To jest jakieś świadome działanie - w każdym razie dopatrywanie się świadomego działania nie jest mniej racjonalne w tym przypadku, niż opieranie się na zbyt mocno nieprawdopodobnej probabilistyce.

Dlatego zacząłem ponownie wierzyć w Boga. Po prostu zobaczyłem, że w moim życiu wypada stanowczo za wiele takich "szóstek" - niż by wynikało to z racjonalistycznego rachunku prawdopodobieństwa. Wygodniej jest więc tłumaczyć to ingerencją Boga.

Jak to się przejawia w praktyce? Masą życiowych fartów w sprawach wielkich, równoważoną przez idiotyczne często niefarty w sprawach drobnych. Przykład takiego drobnego niefarta - pracownik banku wziął mój REGON do skserowania - i dokument się rozpłynął w kserografie. Po prostu znikł i go nie ma ;-)

Mam wrażenie, że w moim życiu często są przypadki czyjejś opieki nade mną. Jeden z licznych przykładów - jechałem na wycieczkę. Zauważyłem i zapamiętałem szrot przy drodze, choć nigdy nie zwracam uwagi na takie rzeczy. Gdy wyszliśmy z restauracji zobaczyłem, że ktoś oberwał mocowanie tablicy rejestracyjnej. Pojechałem na ten zapamiętany szrot, gdzie dopasowali mi nową podkładkę do mocowania tablicy...

W życiu widzę ex post jak wiele pozornie niespójnych wydarzeń układa się w logiczne, ba - przerażająco logicznie powiązane - ciągi. Czy to przypadek? Raczej nie - wygląda na plan. I to Boski Plan - bo nawet scenarzyści z Hollywood nie wymyśliliby tak wszechstronnej akcji ;-)

Bóg nie gra w kości. Bóg pokazuje mi po prostu swoją obecność :-)

środa, 30 marca 2011

#005 - oferuję oral ;-)

Oto przykład czatowego szybkiego refleksu - tym razem stomatologicznego ;-)

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst 
- cześć 
- oferuję oral, jesteś zainteresowany? 
- oral to marka pasty do zębów? [przypis: grunt to błyskawiczna reakcja]
- wolę Colgate 
Rozmówca zamknął okno priva.

wtorek, 29 marca 2011

Stopy :-P

Uwielbiam je. Kocham je. Szaleję za nimi. Lizać je, delikatnie pieścić językiem, ssać powoli każdy palec. Podgryzać śliczną piętkę i masować ją ustami, dolizując językiem :-P

Mój Ukochany Chłopak miał śliczne stopy i wspaniałe, małe piętki. Widać je na zamieszczonym zdjęciu. Nie raz, nie dwa mogłem ich posmakować. I bardzo byłem szczęśliwy, nie tylko dlatego, że je pieściłem, ale także dlatego, że On to kochał :-)

Od kiedy mam pociąg do stóp? Chyba od zawsze. Pamiętam jak w ogólniaku oglądałem stopy kolegom. Jak mnie podniecało, gdy ktoś powiedział, że mam w skarpetce dziurę na pięcie - bo użył słowa "pięta". I jak się panicznie wstydziłem pokazywać swoich. Teraz wydaje mi się, że traktowałem swoje stopy jako intymną część ciała - zupełnie tak samo, jakbym się wstydził pokazywać innym swojego penisa.

Mam ciągle nadzieję, że poznam kiedyś chłopaka, który pasjami będzie uwielbiał mieć wypieszczone stopy ;-)

poniedziałek, 28 marca 2011

Tylko Białorusinów żal...

Inna historia związana z "rowerową" wyprawą do Wilna. Jadąc tamtejszą autostradą - zamieszczam zdjęcie, bo nikt nie wierzy, że na Litwie autostrada wygląda jak nasza droga gminna - zatrzymaliśmy się na postój na jakimś cichym parkingu. Termosy - kawa, herbata - kanapki. Słowem pełna kultura spożywcza. I sami jesteśmy, a parking oddzielony szpalerem choinek od drogi. Tylko daleko jest zaparkowany jakiś samochód i ktoś koło niego stoi.

Pogoda śliczna, słońce. Chce się żyć. Nie tylko nam - wielka mucha przysiadła na dachu samochodu. Mój Ukochany poluje na nią aparatem - potem wyjdą fajne zdjęcia. Przytulamy się i całujemy. Chce się żyć. Hurra - świat leży u naszych stóp, choć akurat nie mogę teraz lizać stóp mojemu Chłopakowi ;-)

Pożeramy sobie spokojnie kanapki. Rozkoszujemy się słońcem. Niepozorny samochód, który był daleko zaparkowany, wyjeżdża z parkingu. Nie zauważylibyśmy go, gdyby nie stanął przy nas na chwilę i ktoś nie odezwał się do nas - zapewne po białorusku. Patrzymy - a w aucie para ślicznych chłopaków. Nie cioty, nie ciacha. Ale chłopaki - śliczne jak słońce, jak pogoda, jak piękne niebo nad nami, jak miłość w naszych sercach.

Stoimy jak wryci, zamurowani - nie wiemy co powiedzieć. A oni odjechali - tylko zobaczyliśmy literki BY na rejestracji. Białorusini.

I nagle mój Ukochany się wali w głowę. To była para gejów. Przesympatycznych gejów. Nagle mu się ułożyły obrazy z jego własnego oko-rejestratora. Oni tam, daleko, na drugim krańcu parkingu, się kochali. Po prostu uprawiali seks. Anal. Kochali się. Ktoś powie - może rżnęli, jebali? Nie. Na ich twarzach, w ich sercach było widać miłość. Oni się tam kochali ze sobą. Tak jak my, przytulając się, całując, czule pieszcząc.

Nie wiemy czy się z nami przywitali, czy gratulowali, czy tylko chcieli nas pozdrowić. Wiemy jedno - że do końca życia będziemy żałowali, iż nie zdążyliśmy z nimi pogadać - pewnie znali angielski - i nie wymieniliśmy z nimi kontaktu. Ilekroć potem, w Warszawie, widzieliśmy pary przegiętych ciot, które na kilometr "pachną" naszą orientacją, tylekroć żałowaliśmy, iż nie poznaliśmy tych Białorusinów :-)

To przykre, ale też piękne. Dla spojrzenia im w pełne miłości oczy - warto żałować nawet braku późniejszego kontaktu. Ich miłość jest zaraźliwa - i my też chorujemy ;-)

niedziela, 27 marca 2011

Pedałowanie u pedała...

Pojechaliśmy z moim Ukochanym Chłopakiem w lipcu na Litwę, do Wilna, poniekąd w interesach. A dokładnie w interesach trochę typowych dla cioty :-) Bo ciota się snobuje na majtki od Kevina Kleina... A ja się wysnobowałem na rower. I to nie byle jaki, bo amerykański - amerykański z Ameryki. Najlepszy, jaki tylko był u tego producenta. Tak dobry i tak drogi, że polski dystrybutor nie chciał go sprowadzać - choć w naszych sklepach jest pełno rowerów po wielokroć droższych :-)

Skoro Polacy nie chcieli, to się odezwałem do Litwinów. I oni jakoś chcieli zarobić. I okazało się, że mogą domówić ten rower do najbliższej dostawy. A dostawa nie byle jaka, bo plum-plum statkiem przez Ocean, lub zzz-zzz... samolotem - też przez Ocean. I wyliczyli mi cenę, konkretną, w euro. I zapłaciłem - paskarskie prowizje w banku za przelew za granicę. I cała "unijna" biurokracja ze statystyką do przelewu - w jakim to zakresie gospodarki narodowej przelewałem.

I pojechaliśmy.

I odebraliśmy rower. I mam rower dobry dla "pedała". Tip top. Odporny na polskie drogi i bezdroża. Full wypas, wygoda. Profesjonalne reflektory na każdą noc i dzień. I nawigacja satelitarna - wymieniająca dane z moim komputerem. I mój Ukochany Chłopak mógł jeździć na moim "starym" rowerze (który też jest niczego sobie).


I wiecie co? Ten rower nic nie jest wart. Nie jest nic wart, jeśli się jeździ samemu.
I wart jest każde pieniądze, jeśli się jeździ z Ukochanym :-)

PS Koszty były wyższe niż się spodziewałem. Nietypowa konstrukcja ramy sprawiła, że nie mieści się na dachowym bagażniku mojego auta. Musiałem zamontować hak holowniczy i kupić osobny bagażnik montowany z tyłu na haku. Dzięki temu mogę zabierać 4 rowery na raz i - wierzcie - już raz tak zrobiłem ;-)

sobota, 26 marca 2011

Opis linijkowy

No i wymyśliłem nową jakość dla mojego profilu. W końcu to konik - zarządzanie profilem i szlifowanie go w nieskończoność :-)

To się nazywa fachowo - opis linijkowy. Do tej pory robiłem opis zawijany - każde zdanie pływało po akapicie, zawijając się z linijki w linijkę. Mimo, że robiłem krótkie akapity (po kilka wierszy) to jednak lektura nawet tak niewielkiego opisu była już męcząca. Wychodzę więc naprzeciw czytelnikom i tworzę opis składający się ze zdań zajmujących pojedyncze linijki tekstu. A do tego każde zdanie to samodzielna myśl.

Generalnie to trudna sprawa. Wymaga mistrzowskiego opanowania języka, umiejętności precyzyjnego i krótkiego zamknięcia całego tematu w jednym, bardzo krótkim zdaniu. A wszystko po to, aby czytanie profilu było jak najbardziej komfortowe. Choć w porównaniu do tego, co większość profilowych użytkowników o sobie pisze - mój opis jest i tak bardzo obszerny ;-)

piątek, 25 marca 2011

Wspomnieniowe Kara...

Karazhan - to se ne vrati ;-) Albo "vrati" jako pięcioosobowy dungeon. Kto nie grał w World of Warcraft, ten nie zrozumie magii otaczającej magiczną wieże magicznego czarodzieja - Medivha. Ten nie zrozumie furii Attumena i Midnight, zwodniczej uprzejmości Moroesa, wojowniczej cnoty Maiden, niezapomnianego przedstawienia w operze, robotycznej kurateli Kuratora. Nie zrozumie grzechotu kości Nightbane'a, uniżonej ofiarności Ilhofa, eteryczności Netherspite'a, strachu Arana, piękna szachów granych z Medivhem oraz wyniosłości księcia Malchezaara.

Byłem dziś moją 71-tką na wspomnieniowym rajdzie. Kolega prowadzący rajd barwnie opowiadał o całości. To był rajd dżentelmenów - "poproszę o pull", "dziękuję". Coś niebywałego. Wspomnienia i piękno kulturalnej współpracy ludzi - w jednym. Cieszę się, że przeżyłem Karazhan jeszcze raz. I to w taki sposób. Warto było po raz trzeci robić chain na klucz do Kara, bo chciałem tam wejść z podniesioną głową, otwierając zamkniętą dla innych kratę własnym kluczem, danym mi przez Medivha osobiście :-)

Dzięki temu, że gram w World of Warcraft łatwiej mi znosić samotność i brak chłopaka, z którym mógłbym zasypiać i budzić się codziennie...

czwartek, 24 marca 2011

Yo man...

W mojej grze, World of Warcraft, witamy się na różne sposoby. Często normalnie (cześć, siemka, hejka), czasem slangowo (yo, yo man, joł, elo). Przywykłem więc do witania się na różne sposoby.

Na czacie zdarzają się zabawne sytuacje, gdy puka do mnie zdecydowanie dojrzały (z nicka i zachowania) facet, a ja mu odpisuję na jego nienaganne "cześć" swoim yo man - często skutkuje to dziwnymi konsekwencjami. Na przykład jeden senior nazwał mnie "popaprańcem". Traktuję to jak każdy życiowy humor - czyli kabaret bez biletu ;-)

środa, 23 marca 2011

Ukochany Chłopak :-*

Tydzień po naszym fizycznym rozstaniu była nasza rocznica. To może symboliczne. A teraz mijają dwa tygodnie. Mogę napisać coś o Nim.

Mój Ukochany Chłopak. Przy nim wszystkie poprzednie, razem wzięte, znajomości były jedynie wstępnymi próbami. Ustanowił nową, wysoką poprzeczkę. Byliśmy razem przez rok, kochaliśmy się i będziemy kochać w sercu. Nie żałujemy niczego co nas łączyło i czujemy się zaszczyceni tym, że mogliśmy być ze sobą. Nauczyłem się przy nim więcej niż ze wszystkimi poprzednikami. Nauczyłem się także samego siebie.

Moje Kochanie, dziękuję Ci za to :-)
I za wszystko co dla mnie zrobiłeś :-)
I za to, że mogłem coś zrobić dla Ciebie :-)

poniedziałek, 21 marca 2011

#004 - wymiary ;-)

Oto przykład czatowego wymierzania - daje wymierne korzyści, nieprawdaż? ;-)

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst 
- cześć [przypis: w nicku ma napisane, że Warszawa na oral]
- cześć
- 30, 183, 85, 18 [przypis: podał wymiary - wiek, wzrost, wagę, długość penisa]
- to Twój numer telefonu? [przypis: szybka reakcja, robię sobie jaja]
- nie, zgadnij co, szybka wymiana informacji, pasi lub nie
- jestem tu pierwszy raz i nie wiem [przypis: oczywiście ściemniam]
- spoko wymiary  
- wymiary Twojego biurka? [przypis: dalej sobie robię jaja]
Rozmówca zamknął okno priva.

niedziela, 20 marca 2011

Refleksje z czatowania...

Kiedyś liczyłem rozmowy prowadzone na czatach. Obliczałem współczynnik rozmów wartościowych, dających nadzieję na przyszłość. Niekoniecznie na związek. Może na przyjaźń, netową znajomość, albo nawet pięć miłych maili wymienionych w ciągu kilku dni.

Dokładnie 0,86% rozmów dawało taką nadzieję. Średnia z około 37 tysięcy rozmów! No to chyba całkiem wiarygodna, nieprawdaż? Faktycznie, jeśli ludzie mówią że 99% rozmów jest do kosza - to mają rację. No, niezupełnie, bo dokładnie jest to 99,14% ;-)

Tego już nie liczyłem - ale mniej więcej 9/10 z tego niecałego procenta wartościowych rozmów - nie ma wcale kontynuacji, albo bardzo szybko ona wygasa. To jest prawdziwa tragedia. Nie te 99% pseudo rozmów, które kończą się zanim się tak naprawdę zaczynają. Tragiczne jest to, że ludzie wydają się być w porządku - ale okazuje się, że to tylko słowa. Puste słowa. Boli to, że marnuję czas na "wartościowe" rozmowy z "wartościowymi" ludźmi. A tak naprawdę są to rozmowy bezwartościowe, bo robią tylko pustą nadzieję ;-)

sobota, 19 marca 2011

Przeglądanie profili na Fellow

Mam ustawiony Mega Top Profil na Fellow.pl - zatem moje zdjęcie jest na stronie głównej tego portalu i stąd odwiedzalność jest duża. To także zasługa fotografii z napisem "SEX" i napalenia użytkowników tego portalu na taki przekaz ;-)

Otwieram część profili które mnie odwiedziły - te, które rokują nadzieję na coś: związek, przyjaźń, netową znajomość... Opera jest genialna, bo pozwala to robić w backgroundowych tabach. Otwieram, otwieram, otwieram - naklikam się myszką uruchamiając podręczne menu i wybierając opcję "Open in Background Tab". Cóż w tym dziwnego aby pisać na blogu? Otóż to, że o wiele szybciej idzie mi potem "czytanie" profili, niż samo ich otwieranie w zakładkach. Nie wiem dokładnie ile, bo nie liczyłem, ale na oko 90% profili ma opis składający się z co najwyżej niepełnej linijki - od pojedynczej kropki, po kilka słów.

Trudno po takim opisie kogoś poznać, dowiedzieć się o nim czegokolwiek. Prędzej można się zorientować z widełek wiekowych, jakie ludzie najczęściej wypełniają, oraz ze zdawkowych typów znajomości - do wyboru Fellow oferuje: luźną znajomość, przyjaźń, towarzystwo, związek, seks, inny/nieokreślony.

Czy to dobrze? Z jednej strony mam luz, bo prawie nad nikim się nie zatrzymuję. Z drugiej - ech to mozolne otwieranie myszką profili w background tabach ;-)

piątek, 18 marca 2011

#003 - kogo szukasz? ;-)

Oto przykład czatowego starannego wypytywania - choć chyba połączonego ze sklerozą, lub zbyt małą pamięcią cache w mózgu mojego Rozmówcy ;-)

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst 
- cz [przypis: facet najchętniej przywitałby się przez "c" ale mogłoby się to pomylić z jakąś nową rolą w seksie]
- kogo szukasz? 
- wartościowego do związku
- ja też 
- to miło
- co cię tu sprowadza?
- szukam kogoś
- kogo i do czego?  
[przypis: tym razem ja miałem już dość]
Zamknąłem okno priva.

czwartek, 17 marca 2011

SEXzdjęcie profilowe na Fellow.pl

Wpadłem na pomysł jak zwiększyć odwiedzalność na profilu Fellow.pl. Dałem swoje zdjęcie w trakcie oralu, z palcami robiącymi "okulary" wokół oczu, widziane z pozycji chłopaka. Oczywiście to co intymne zakryłem i na tym wielkimi literami umieściłem napis "SEX". Działa. Ludzie wchodzą. Bardziej dociekliwe osoby mogą zobaczyć jakieś mętnawe białe linie obok napisu. Żeby je dokładniej rozszyfrować, trzeba pofatygować się do mojej galerii ;-)

Zdjęcie profilowe jest na samym końcu galerii, czyli na dole, a mam w sumie 30 fotek, w 6 rzędach. Nieprzypadkowo zdjęcie profilowe jest na samym dnie. Ma nie być łatwo. Trzeba się przejść w dół galerii. Przewinąć ekran - ale ciężka praca dla delikatnych palców szukającej seksu cioteczki :-) Podpis pod zdjęciem - "zonk" - może zaintrygować. Na powiększeniu widać bolesną prawdę.

Niestety, wrażenie nie może być tak wielkie jakbym chciał. Bo napisałem na profilu prawdę o moim wieku, więc mało kto zobaczy zdjęcie w powiększeniu, aby przeżyć bolesny dla poszukiwacza seksu zawód. Większość zamknie profil zobaczywszy wiek, wagę, albo opis. Tak, niektórzy czytają opisy - i mogą wyczytać, że nie szukam seksu. A to pech ;-)

środa, 16 marca 2011

Pierwsza rocznica...

Długo nie musiałem czekać na wspomnienie o moim Ukochanym Chłopaku. Dziś jest dokładnie rocznica naszego poznania się. O godzinie 18.30 upływa moment, w którym rok temu otrzymałem od Niego SMS-a, który połączył nas w szczęśliwy związek. Najdłuższy mój związek z chłopakiem, trwający prawie rok. I związek, którego żaden z nas nie żałuje. Mam zdjęcie naszych telefonów wraz z innym (w środku) wyświetlającym tego pierwszego SMS-a.

wtorek, 15 marca 2011

#002 - szybki refleks ;-)

Oto przykład czatowego szybkiego refleksu - tym cenniejszego, że moja odpowiedź została wymyślona w ciągu niecałej sekundy ;-)

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst 
- może real? [przypis: czasem ludzie się nawet nie przywitają]
- wolę Carrefour :)
[przypis: zamurowało go, przez około minutę nie wiedział co napisać]
Rozmówca zamknął okno priva.

niedziela, 13 marca 2011

Jacy byli moi byli...

Postanowiłem policzyć moich "byłych". Dzień trzynasty jest idealną okazją dla liczenia większości z nich. Szkoda, że to nie piątek trzynastego ;-)

W sumie znałem lepiej właśnie około trzynastu chłopaków. Kilku znam netowo, przyjacielsko. Praktycznie bez żadnej intymnej znajomości, albo kompletnie bez niej. Jednego chłopaka znałem kilka miesięcy, ale "dojazdowo" - nawet seks uprawialiśmy w aucie lub lesie. Inny musiał wyjechać z Warszawy na kilka dni, a wrócił po 9 miesiącach. Wrócił nie taki, jakiego potrzebowałem. Kilku było ze mną bardzo krótko - za krótko aby coś sensownego napisać. Innego znałem dwa razy, za drugim razem mieszkaliśmy ze sobą. Zdecydowanie nie wyszło i to jest jedyny chłopak, którego nie chcę dziś znać. Jeszcze inny był ze mną dłużej - ale też nie wyszło. W sumie gorzkie lekcje, ale skuteczne. A co najważniejsze - mam wrażenie, że poznaję jednak coraz lepsze osoby :-)

Nie liczę jednorazowych prób, spotkań. Czasem, niestety, intymnych. Zawsze winę za nieudane spotkanie, szczególnie jeśli to spotkanie było także intymne, przypisuję sobie. Tylko sobie. To ja jestem winny. Bo to ja nie dość starannie poznałem kogoś - to ja zgodziłem się na seks z nim. Trzeba było od razu odmówić, gdy wyczułem że to nie będzie to. Moja wina. Moja głupota. Mój błąd. Na szczęście umiem uczyć się na błędach :-)

Mój ostatni Chłopak to zupełnie inna karta. Na inny post. Ale nie dziś.
Jeszcze za wcześnie na to.

sobota, 12 marca 2011

#001 - prosta rozmowa ;-)

Oto przykład "ciekawej-inaczej" rozmowy z - podkreślam - gej czata ;-)
Nazwałbym ją sztuką prostego dogadywania się ;-)

Oznaczenia: jego tekst / mój tekst
- hej
- hejka
- ile lat i ile cm?
- ile lat wiesz [przypis: w moim nicku jest wiek]
- cm nie mierzę
- seksu nie szukam :)
- 21 lat [przypis: zbędna informacja, bo wiek miał podany w nicku]
- a czego szukasz? 
- związku
- a z kim?
- z chłopakiem
Rozmówca zamknął okno priva.

piątek, 11 marca 2011

"Oddelegowanie się do życia prywatnego"

Taki właśnie termin wymyśliłem na określenie naszego rozstania się. To nie jest klasyczne rozstanie - a na pewno nie jest rozstanie się w gniewie czy złości. Albo ze świadomością porażki. To jest rozstanie się poprzez oddelegowanie się do nowych zadań, ale z miłością w sercu. I ze świadomością, że warto było być ze sobą. Zdecydowanie było warto!

środa, 9 marca 2011

Nie oglądaj się za siebie...

Dziś środa - cotygodniowe maintenance serwera w mojej ulubionej grze, World of Warcraft. Ale nie to jest wydarzeniem dnia.

Dziś był u mnie mój Ukochany Chłopak. Wpadł - dosłownie wpadł jak wiatr - po rzeczy które zostały jeszcze u mnie. Oddał mi klucze, zabrał gitarę i to co zostało. Przytuliliśmy się. A potem poszliśmy razem. W "ostatnią drogę". Odprowadziłem go do krańca osiedla, a potem stałem i patrzyłem jak idzie przez główną ulicę do stojącego na parkingu samochodu brata.

Kiedy się żegnaliśmy prosił mnie abym się nie oglądał za siebie. Po prostu nie oglądał. Nie oglądałem się. Doczekałem momentu aż odjechali. I wróciłem do domu. W domu ryczałem. Wiele razy. Nie wstydzę się. Jestem męskim facetem, a męski facet może płakać. Bo męski facet płacze, ale potem bierze do ręki miecz i tarczę - i wraca z tarczą, lub na tarczy.

Taka jest z grubsza różnica między męskim facetem a ciotą ;-)

wtorek, 8 marca 2011

Prawdy i "prawdy" o mnie...

Skoro o mnie, to o mnie :-) Chyba jestem totalnie "dziwny" jak na standardy w gej świecie. Zobaczmy jak można mnie opacznie zrozumieć. Oto kilka "prawd" i prawd o mnie.

Mam 43 lata i ciągle szukam

Tak naprawdę szukam od około 7 lat, wcześniej miałem inaczej ułożone życie. Niektórzy mogą sądzić, że pewnie wcześniej latałem z kwiatka na kwiatek - guzik prawda właśnie :-) Ale zawsze bawią mnie takie supozycje, bo świadczą bardziej o naturze komentującego ;-)

Jestem bi i szukam związku

To zależy jak zdefiniować pojęcie biseksualności. W zbyt szerokim zakresie obejmie prawie całą populację. Dla mnie bi to osoba, która hołduje zasadzie "żeby życie miało smaczek raz dziewczynka, raz chłopaczek" i uprawia seks z obu płciami - w tym samym okresie czasu, a w skrajnych przypadkach nawet jednocześnie. Ja działałem jako hetero (tak siebie teraz określam) a teraz jestem gejem - przestawiłem się i to konsekwentnie. Nie podniecają mnie kobiety - już nie. Mam do nich uraz po prostu :-)

Stary cap szuka młodych

To kolejna zabawna "prawda" o mnie. Tak, szukam kogoś młodszego ode mnie. Dlaczego? Zapewne dlatego, że mój Ojciec był aż 57 lat starszy - i dlatego nie umiem się odnaleźć erotycznie wobec mężczyzn dojrzałych z wyglądu. Może przypominają Ojca. A zarazem nigdy nie miałem starszego syna ani młodszego brata, na których mógłbym przelać moją miłość. Dlatego starsi mnie kompletnie heteryzują, a tylko młodsi mnie kręcą :-)

Wapniak udaje młodzika 

Kolejna zabawna "prawda" - kłopot w tym, że ja jestem po prostu nieuleczalnie młody w środku i tak już zostanie. Często bywa, że zachowuję się spontanicznie jak nastek. Bo nastka mam w sobie - i nie dam go zabić. To on wspiera moją kreatywność, odmienne patrzenie na świat, które się bardzo przydaje w mojej największej pasji - fotografii. Poza tym nie pociąga mnie świat wiecznie smutaśnych poważnych panów. Potrafię mieć powagę i dojrzałość konieczną w życiu, ale nie zwlekam z okazaniem spontanu tam, gdzie życie powinno być traktowane bez sztywniactwa.

Stary zboczuch szuka perwersyjnego seksu

Sam tak mogę żartobliwie o sobie powiedzieć - bo uwielbiam seks namiętny, bezwstydny i perwersyjny. Ale powody są banalne - bo taki seks wymaga (koniecznie) prawdziwego uczucia między partnerami, a ja właśnie takiego uczucia szukam. To jest tylko konsekwencja miłości, której po prostu potrzebuję. A nie cel sam w sobie - i bawi mnie niezmiennie, gdy ludzie mylą cel z (mimo wszystko wtórną) seksualną realizacją ;-)

poniedziałek, 7 marca 2011

Tytułem wstępu...

W pisaniu blogów nie mam doświadczenia. Ale piszę dzienniki. Dla siebie i tylko dla siebie. Co prawda miałem siedmio i pół letnią przerwę w ich pisaniu, więc jestem "dopiero" przy tomie 92. Zacząłem w 1984 roku. Odejmijcie od tego osiem lat, a zobaczycie jaki to szmat czasu.

To jest blog faceta, który musi zmieniać swoje życie. Mam 43 lata, od zawsze byłem gejem. Łatwo teraz powiedzieć. Nie miałem tego jak sprawdzić za młodu - nie było blogów, czatów, profili, netu w ogóle. Komórek, SMS-ów i MMS-ów także. W sumie więc, mimo, że czułem pociąg do chłopaków, nie sprawdziłem tego. Nawet nie było w moim słowniku słowa "gej" - nie istniało w rzeczywistości, w której żyłem.

Szukałem więc "tradycyjnie", ożeniłem się, mam ślicznego synka. I nie udało się z małżeństwem. Nie było wcale kłótni czy niezgody. Po prostu była cicha różnica charakterów. I przede wszystkim codzienna demotywacja - w najdrobniejszych drobiazgach same krytyki - a nigdy motywacji. Nikt nie wytrzyma w firmie, w której szef biega tylko z kijem, a zapomina użyć marchewki. To, co dotyczy zarządzania ludźmi w biznesie, odnosi się też do związków.

Dwa lata temu wyprowadziłem się i mieszkam sam. Odtąd bardziej intensywnie szukam geja do związku.

Początek...

Dziś dostałem telefon od mojego Kochanego Chłopaka. Zdecydował się i wyjeżdża za granicę. Dostał szansę od losu i to wielowymiarową. Może układać życie na wielu płaszczyznach. Niech układa. Tak będzie dla Niego lepiej - bo ma dużo rzeczy do układania, a nie wszystkie dotyczą stricte naszego związku... Dla nas też to niestety będzie lepiej, bo dzięki temu rozstajemy się co prawda w naturalnym smutku, ale w nadziei na przyszłość. Rozstajemy się miękko - nawet z opcją ponownego bycia razem, gdybyśmy znów mieli taką możliwość.

To jest dobry moment na założenie blogu. Blogu geja szukającego miłości. Blogu geja, który znalazł miłość, ale musiał ją wypuścić z ręki. I musi jej szukać dalej.

Pragnienie miłości zastąpiłem praGEJeniem ;-)

Trzy, cztery...

Ten blog został faktycznie założony 3 kwietnia. Fajnie wygląda ten dzień i miesiąc - trzy, cztery - to takie symboliczne (choć niezamierzone) wystartowanie. A ja lubię numerologiczne subtelności :-)

Jednak ze względu na to, że mój blog obejmuje pewien okres czasu wstecz, zdecydowałem się pierwsze wpisy odpowiednio antydatować - tak, aby poprowadzić narrację zgodnie z rzeczywistym czasem wydarzeń :-)